Wiedźmin 3: recenzje [SPOILERY]

+
Cześć.
Muszę przyznać, że wiedźmin pierwszy czy drugi zrobił na mnie większe wrażenie niż obecna odsłona.
Co mi się kompletnie nie podoba, to, że podejmowanie decyzji praktycznie na nic nie wpływa. To już nie jest to samo co było w pierwszej czy drugiej odsłonie. Dla mnie wielki minus.

Decyzje mają konsekwencje, a jakże. Nastawienie konkretnych postaci czy ich życie często zależy od nas, a przez to niektóre elementy fabuły sprawnie się zmieniają. Otwarty świat spowodował, że nie mogli zrobić tak jak w W2 i dać nam inną część planszy oraz zadań w zależności od wyborów (akt drugi).

Większość questów to zabij, pozbieraj, pozamiataj , wróć.

Oj, nie upraszczał bym aż tak. Fakt, że wiedźmin jest mniejszym "chłopcem na posyłki" niż było to w pierwszej części, ale dochodzi sporo zadań polegających na szukaniu śladów, tropieniu, obserwowaniu miejsc zdarzeń, czy też zleceń na potwory (Geralt to w końcu wiedźmin).

Po mimo tak dużego świata, mam wrażenie że jest martwy.

Chyba raczej nie "mimo tak dużego świata", a "z powodu tak dużego świata" ;) ...
Tutaj akurat poniekąd masz rację. Rozmiar świata niejako przerósł możliwości RED'ów jeśli chodzi o sensowne wypełnienie go. Zbyt często zdarzają się miejsca martwe.

Za mało postaci jak na taki wielki świat. Nie chce mi się tego sprawdzać. Ale tych "ważnych postaci" powiedział bym, jest mniej niż w W2 , W1

Nie jest. To złudzenie gdyż W3 jest o wiele większy niż poprzednie odsłony stąd możliwe wrażenie, że istotnych postaci jest mniej (sam takiego wrażenia nie odniosłem).

To co zawsze było dla mnie ważne w RPG, to możliwość podejmowania decyzji.Np : Bardzo stare dzieło "Pirani Bajts" mam na myśli gothica czy poprzednie odsłony wiedźmina.

Oh, są tutaj decyzje i konsekwencje. Jedynym minusem zdaje się być fakt iż te przypomniane przez retrospekcje są niejako nierówno rozłożone i dość długo na nie czekamy. Jest jednak cała masa mniejszych tych, o których nie jako nie mamy pojęcia (do czasu aż drugi raz zagramy i dokonamy odmiennego wyboru).

Tak na prawdę mamy chociażby w W2 16 zakończeń. Tutaj dano nam 3, jeśli sie nie myle ?

Po pierwsze W2 nie miał 16 zakończeń, a 16 stanów świata (w zależności od pomniejszych decyzji - ktoś żył, a ktoś nie; kogoś poparliśmy, a kogoś zignorowaliśmy). Głównych zakończeń miał znacznie mniej. W W3 jest podobnie, bo głównych zakończenia są (bodajże) trzy, ale stanów końcowych gry jest (ponoć) aż 32.

Voice acting, każdy kupiec, wszystko jest takie same ;/.

Nie do końca, ale weź pod uwagę ile jest tutaj postaci - w tym też kupców. Nie jest możliwym (czy raczej opłacalnym) zatrudnienie kilku tysięcy aktorów (do każdej z kilku w pełni zlokalizowanych wersji językowych) tylko po to aby każdy kupiec/wiśniak/mieszczanin/rycerz miał inny głos. Ważne, że istotne dla fabuły postacie się nie powtarzają.

Moja KONKLUZJA

Drugi raz tej gry nie zamierzam przechodzić, zdecydowanie wole wrócić do poprzednich części, tam przynajmniej wiem, że jestem częścią tego świata. A nie zwykła machiną do zabijania potwórów i crafcenia itemów, a to czy uratuje kogoś czy zabije, nic nie zmienia ;/.

Twój wybór, Twoja ocena.
Jednak wymieniłeś tutaj jedynie dość dziwne i selektywne minusy (niektóre to wręcz takie czepianie się nieistotnych szczegółów, a część to dość osobliwe spojrzenie) nie wspominając o zaletach (których grze nie brakuje).

Dla mnie W3 (w ogólnym rozrachunku) jest zdecydowanie lepszy od poprzedniej części, a niekiedy równa się z pierwszą odsłoną (klimat niektórych misji, scenariusz oraz dialogi).
 
Dawno nie było mnie na forum. Odkąd mam W3 jakoś nie widziałem potrzeby wchodzenia na forum, chyba, że miałem jakieś pytanie lub dylemat :D Zbyt bardzo gra wciąga. Przeszedłem ją 2 razy. Napiszę krótko co myślę o niektórych jej aspektach ;)

Po pierwsze - fabuła:
Nie zawiodłem się. Każdy quest coś w sobie ma. A to mała historyjka, a to poważny dylemat nad wyborem moralnym, czy też po prostu piękna i genialna historia. Nie mam swojego ulubionego zadania, gdyż wszystkie trzymają dobry poziom. Bardzo dobrze zrobione były także relacje Geralta z Ciri oraz zakończenie, które tak bardzo mnie zaskoczyło na plus ;) Za to trochę mam za złe REDom, że mimo iż głowny wątek jest długi to przez ten ogrom zadań pobocznych i innych aktywności w świecie, długość wątku głównego jest zbyt krótka w stosunku do reszty, przez to trzeba było często na siłę zostawiać wątek główny, by zwiedzać całą mapę, albo wracać do miejsc, które były za wysokie poziomem.
Mam jedynie zastrzeżenie, że o ile wszystkie wydarzenia głównego wątku są bardzo ciekawe to sam motyw i wyjaśnienie ścigania Ciri przez Gon i w ogóle jego istnienie jest wytłumaczone strasznie marnie, a Ci co nie czytali książek tym bardziej nic nie zrozumieją, dopóki nie pójdą w fabułę dużo głębiej, ale lepiej jednak wiedzieć od początku trochę więcej. No i sama rozmowa Geralta z Gonem na samym końcu była czymś poniżej poziomu, bo wyglądało to jak z jakiś typowy gier platformowych z głównym bossem, że: "czekałem na ciebie", "bo co?" i koniec rozmowy. Meh.

Eksploracja świata
Co tu dużo mówić. Świat jest piękny, żyje swoim życiem. Wioski i miasta zrobione genialnie. Jednakże sprawdziła się moja obawa, że jest zdecydowanie zbyt dużo nieznaczących npców, albo miejsc będących jedynie atrapą. Ale porównując do Skyrim i tak jest nieporównywalnie lepiej.

Wiedźmińskie zmysły
Jest to chyba jedna z większych bolączek W3. Prawie każdy quest wymaga użycia wiedźmińskich zmysłów, by móc w ogóle ruszyć z zadaniem. Równie dobrze mogłoby ich nie być skoro i tak trzeba je ciągle włączać. Do tego ten beznadziejny czerwony i żółty kolor podświetlający. Wyrywanie z immersji. Koszmar. Za to sam fakt komentowania przez Geralta znajdywanych rzeczy jest bardzo miłym smaczkiem. Znajdujemy ślady, odkrywamy historię jakiegoś miejsca. Naprawdę dobrze, jednak realizacja włączania zmysłów jest słaba. Za dużo wymusza. 0 myślenia, tylko co chwila trzeba ich użyć, bo inaczej się nie rozwiąże questa, nawet jak widać ciało to często nie dało się go zbadać bez wcześniej włączonych zmysłów. Kto to wymyślił? Meh.

Grafika
Cóż. Gra wygląda bardzo ładnie. Wielokrotnie podziwiałem widoki, zatrzymnywałem się tylko po to by sobie popatrzeć na krajobraz. O ile grafika sama w sobie jest dobra to największą w tym wszystkim zaletą jest level design, który w wielu miejscach naprawdę był wykonany po mistrzowsku. Do tego wspaniała optymalizacja, która z jednej strony wymaga wielu braw, ale z drugiej REDzi oszukali mnie, gdyż kupiłem kartę graficzną, której wcale nie musiałem kupować, gdyż mój Radeon który rzekomo miał nie spełniać wymagań minimalnych sprawiał, że gra chodziła mi na wysokich z domieszką ultra w 20-30fps...

Alchemia
Ciężko mi powiedzieć jak mógłbym ocenić alchemię. Jednak nie zrobiła ona na mnie wrażenia. O ile autouzupełnianie mikstur jakoś przestało mi przeszkadzać (o dziwo, nie wierzę, ale i tak lepszy byłby brak tego automagicznego elementu) to trudność w znajdywaniu składników do mikstur prowadził do tego, że prawie całą grę używałem jednych i tych samych 3 miksturek. Odwarów nie używałem wcale. Rozumiem, że są dość mocne, ale z pewnością nie są warte zapchania 80% toksyczności. Petardy spoko, o dziwo czasami zdażyło mi się ich użyć, w przeciwieństwie do W2. Czyli też na plus. Może to dlatego, że grałem na ostatnim poziomie trudności... A wracając do mikstur, nadal nie odkryłem co robi eliksir Zamieć. Nie widzę żadnej różnicy, czy go

Rzemiosło
Byłem do niego sceptycznie nastawiony, bo zwykle nie chce mi się w to bawić, ale o dziwo w tej grze wyjątkowo ciekawe było zbieranie wszelkich rzeczy na lepszy ekwipunek, zwłaszcza na początku, gdy na najtrudniejszym poziomie bardzo łatwo jest oberwać. Ciągła wymiana ekwipunktu też bardzo zachęcała do zdobywania coraz to lepszych broni i pancerzy. Wg mnie crafting wypadł naprawdę bardzo solidnie. Po dłuższym czasie jednak przeszkadzało, że w skrzynkach można było znaleźć ciągle jedne i te same przedmioty, a uzbrojenie wygląda zazwyczaj bardzo źle, dlatego używałem jedynie wiedźmińskich pancerzy, które trzymały wyglądem poziom.

Sterowanie
Pierwszą rzeczą, którą się zawiodłem jest sterowanie. Bez przestawienia wielu klawiszy na początku gry grać się po prostu nie dało. Na szczęście udało mi się znaleźć w miarę sensowny układ klawiszy. Szkoda jednak, że nie dało się przyporządkowywać klawiszy oddzielnie dla walki jak i eksploracji, bo np. domyślne ustawienie wiedźmińskich zmysłów chciałem mieć prawym przyciskiem myszy, ale niestety jak zmieniłem przypisaną rzecz pod prawy przycisk to już nie można było zrobić jak chciałem. Oprócz tego nie rozumiem, czemu niektóre klawisze są zablokowane do zmiany. Nie byłoby z tym żadnego problemu. Kolejny "genialny" pomysł.

Interfejs
Cóż, nie jest zbyt wygodny. Wygląda całkiem dobrze, ale wiele razy sprawiał trudności. A już zwłaszcza podczas używania eliksirów, gdzie często trzeba było wchodzić do ekwipunku i wychodzić po wielokroć. Jakby tylko można było pić mikstury dodatkowo z poziomu ekwipunku tak jak w W1 to już by problemu nie było, a tak to jest problem i to duży. Jedna z najmniej wygodnych rzeczy w W3.

Muzyka
W sprawie muzyki napiszę tyle: były momenty średnie, były momenty słabsze, ale zdecydowana większość soundtracku jest po prostu genialna. Brawo. Czasami brakowało mi jednak utworów rodem z W1, ale i tak muzyka jest na najwyższym poziomie. Jest po prostu inna niż w W1, ale czy gorsza? Jako całokształt, odpowiedź brzmi: Nie :)
Moje perełki:
https://www.youtube.com/watch?v=yjBN6ObgHiI
https://www.youtube.com/watch?v=kA_C5o0W8XA
https://www.youtube.com/watch?v=hdQfFKTc-YA
https://www.youtube.com/watch?v=UJbIIC6FSPs
Nieee.... To nie są wszystkie ulubione. Za dużo ich musiałbym linkować. Brawo REDzi :D No aleee, żeby nie było za słodko no to jest zdecydowanie zbyt krótki soundtrack jak na tak wielki świat. Muzyka, nawet genialna, powtarzana setki razy może się przejeść.

Walka
Walka wypada znakomicie. W porównaniu z poprzedniczkami jest pod każdym względem lepsza. Początkowo trzeba było się przyzwyczaić do responsywności wszystkiego, ale dało radę i zaczęły się same plusy walki. Naprawdę dobra robota. A dark soulsowe podejście do przeciwników sprawdzało się bardzo dobrze. Jednakże mam zastrzeżenie co do umiejętności specjalnych potworów. Zbyt dużo powtarzalności oraz fakt, że niektóre umiejętności potworów były używane bardzo rzadko, albo były zbyt słabe, sprawiał, że się tych umiejętności prawie w ogóle nie zauważało. Zmarnowany potencjał. Np. plucie kwasem wywerny, albo walka z Leszym, którą się zawiodłem, bo miał to być niby taki mocny potwór, a był powolny, a umiejętności były zbyt rzadko używane i niewiele mu dające, albo chociażby taki Harrisi, który przyciągał pajęczyną Geralta i więcej na tym tracił niż zyskał. Natomiast klimat podczas walk jest świetny.

Dialogi
Liczyłem na REDów w tej sprawie i się nie zawiodłem. Prawdziwie filmowe dialogi w grze z otwartym światem. To jest to na co czekałem. Kolejne brawa dla REDów. Poza tym polski dubbing też jest bardzo dobry, zwłaszcza Rozenek, który mimo słabszych momentów pokazanych w przedpremierowym gameplay'u z wioską Sztygary, po przesłuchaniu jego głosu podczas wielu godzin gry, wybronił się na ocenę celującą. Ale nie tylko on. Yen, Dijkstra i wiele innych postaci również wypadło bardzo dobrze. Ciri dubbingowo ok, ale jednak cały czas czułem, że ten głos po prostu do niej nie pasuje. Cóż. Nie można mieć wszystkiego ;p

Bugi:
Dość sporo drobnych bugów jest. Najgorsze są te, które uniemożliwiają poprawne sterowanie Geraltem. Spore błędy, które mam nadzieje, że jeszcze zostaną poprawione. Np. z patchem 7-mym przy głównej walce z Eredinem, nie mogłem blokować ciosów, gdyż Geralt nie wykonywał animacji chodzenia jak w walce tylko normalnie sobie chodził. Musiałem wczytać grę, bo niechcący za mocno przez to wszystko obrywałem. Nagła śmierć w W3 wg mnie nie powinna istnieć. Za dużo bugów, no i wg mnie sens tego trybu i tak jest mały, zawsze za duże ryzyko.
Dodatkowo wkurzały mnie 2 rzeczy, które niby nie są bugami (it's not a bug. It's a feature), ale dla mnie zalicza się to do bugów, które po prostu trzeba poprawić. Przede wszystkim exp za zadania. Co to ma być?? Dostanie 5pkt. exp. tylko dlatego, że jeszcze nie zwiedziłem całego świata i nie zrobiłem zadania, bo go po prostu nie widziałem. Albo nawet jak się te zadania widzi to często są zadania ciekawsze i niektóre chce się zostawić na później. A i tak się je przejdzie niezależnie od tego kiedy się je zrobi, więc tłumaczenie, że jest za łatwo, aby dostawać za to exp. jest po prostu słabe. Doświadczenia i tak nie dostaje się za walki, tylko za odkrywanie historii, więc błagam REDzi, poprawcie to... No a drugą rzeczą jest kamera, która albo jest za daleko, albo za blisko (w budynkach). Koniecznie przydałaby się możliwość ustawiania jej w stałej odległości od Geralta, bo dynamiczne zmienianie ewidentnie się nie sprawdza.

Podsumowanie
Skyrim nie dorasta Wiedźminowi 3 do pięt. TES jest całkowitym przeciwieństwem tego jak powinna wyglądać gra z otwartym światem. Skyrim - nuda. W3 - wciągający jak cholera i póki co jest moją ulubioną grą. Czekam ze zniecierpliwieniem na dodatki.
 
Last edited:
To i ja dorzucę coś od siebie :p

Plus:


+ olbrzymi, otwarty i co najważniejsze żyjący świat składający się z 6 głównych stref: Biały Sad, Velen - Ziemia Niczyja, Novigrad, Zamek królewski w Wyzimie, Wyspy Skellige oraz wiedźmińskie siedliszcze Kaer Morhen

+ wciągająca linia fabularna poruszająca szereg aspektów z życia codziennego człowieka

+ świetna oprawa wizualna przy zachowaniu dobrej optymalizacji na PC

+ zapadające w pamięć widoki

+ ścieżka dźwiękowa potęgująca klimat danej lokacji

+ niesamowita grywalność

+ rewelacyjny polski dubbing z Jackiem Rozenkiem w roli głównej

+ świetnie napisane dialogi

+ bardzo rozbudowane questy fabularne, których rozwiązanie zajmuje czasami nawet kilka godzin

+ questy poboczne, nie są to już zwykłe wypełniacze na zasadzie przynieś, zanieś, pozamiataj ale spora część z nich pod względem rozbudowania przypomina te z linii fabularnej

+ wiedźmińskie zlecenia, w końcu został potraktowane na poważnie, nie tak jak to miało miejsce w poprzednich częściach, tutaj bez wcześniejszego przygotowania (rozmowie z naocznymi świadkami, poznaniu mocnych i słabych stron przeciwnika) czasami nasze szanse na wygraną są z góry przekreślone

+ powrót kluczowych postaci znanych z poprzednich części serii jaki wprowadzenie zupełnie nowych - znaczących dla wiedźmińskiego cyklu

+ cała masa mieczy, pancerzy, rynsztunków różniących się wyglądem i statystykami oraz mającymi spory wpływ na sposób prowadzenia walki

+ rzemiosło, możliwość rozbierania przedmiotów na części w celu uzyskania dodatkowych składników do produkcji nowych przedmiotów

+ brak skalowania poziomów

+ walka która w głównej mierze jest połączeniem kombinacji ciosów szybkich i silnych przy jednoczesnym wykorzystaniu magicznych znaków oraz petard, nie zabrakło też uników, przewrotów, piruetów, ataków z doskoku. To wszystko sprawia że walka stała się bardziej dynamiczna

+ wybory mające swoje późniejsze konsekwencje

+ mini gry: walka na pięści łącząca elementy z poprzednich dwóch części, wyścigi konne oraz gra karciana gwint wciągająca niesamowicie

+ nowe środki lokomocji: łódka oraz w końcu pojawił się nasz wierny wierzchowiec Płotka

+ trzy odmienne zakończenia na które wpływ mają decyzje podejmowane przez nas w czasie gry

+ 4 poziomy trudności, każdy znajdzie coś dla siebie

+ 16 darmowych DLC za które inni każą sobie płacić

+ spora liczba potworów różniących się sposobem walczenia, występowaniem a także stopniem ewolucji, jednak ...(Ad.1 poniżej)

+ innowacyjny system rozwoju postaci opierający się na głównym drzewku umiejętności składającym się z 4 kategorii : szermierka, znaki, alchemia, zdolności, które odblokowujemy wraz ze zdobywaniem kolejnych punktów doświadczenia oraz 12 slotów aktywnych podzielonych na 4 ćwiartki w każdej po 3 wolne sloty na które na które z kolei przypada 1 mutagen. Dopiero po wprowadzeniu odblokowanej umiejętności w aktywny slot zaczyna ona działać. Pomysł ciekawy ale... (Ad.2 poniżej)

+ alchemia, która jest połączeniem tego co było w W1 i W2, dodatkowo została wprowadzona możliwość ulepszania eliksirów a także tworzenia odwarów ale... (Ad.3 poniżej)


Minus:


- ...(Ad.1) mimo wszytko czuć pewną powtarzalność, przy tak olbrzymim świecie chętnie zobaczyłbym potwory występujące na przestrzeni dwóch poprzednich części jak: bruxa, alp, garkain, fleder, zjadarka, cmentar, graveir i wiele innych

- ...(Ad.2) problem w tym że umiejętności jest 70 a slotów aktywnych tylko 12 więc tworzenie jakiejś hybrydy wykorzystującej umiejętności szermiercze, magiczne oraz alchemiczne mija się z celem bo tych slotów jest zdecydowanie za mało (liczę tutaj na mody ;))

- ...(Ad.3) jednocześnie została ona mocno uproszczona, wystarczy raz stworzyć dany eliksir by później do jego uzupełniania wykorzystywać tylko sam alkohol (wszystko odbywa się automatycznie, bez naszego udziału podczas medytacji). Dodatkowe składniki w postaci ziół i ekstraktów z potworów są wykorzystywane tylko przy tworzeniu nowego bądź podczas procesu ulepszania już istniejącego eliksiru. Starych wyjadaczy oraz zielarzy na pewno ten pomysł nie zadowolił bo zabija to całą przyjemność jaką było zbieranie ziół i pozyskiwanie substancji specjalnych z potworów. (podobnie jak powyżej, liczę tutaj na mody ;))

- błędy, jedne mniejsze inne większe wręcz uniemożliwiające wykonanie konkretnych zadań, całe szczęście twórcy ciągle pracują nad grą i w każdej z kolejnych łatek błędy są eliminowane

- tryb Nowa Gra Plus w obecnej formie daje mało satysfakcji z kolejnego przejścia gry

- koniec najwspanialszej przygody w jaką było mi dane zagrać


Po blisko dwóch miesiącach grania i przegranych ponad 200 godzinach moja przygoda z Dzikim Gonem dobiegła końca. Z jednej strony czuję ulgę, że w końcu udało mi się dotrzeć do końca a z drugiej strony jest mi smutno bo skończyła się najwspanialsza przygoda jaką było mi dane przeżyć w wirtualnym świecie. Na przestrzeni dwóch poprzednich części widzieliśmy jak Geralt się zmienia, jak stopniowo odzyskuje utraconą pamięć by w końcu wszystko sobie przypomnieć i wyruszyć na poszukiwanie kobiety która jest miłością jego życia oraz szarowłosej dziewczyny którą traktuje jak przybraną córkę. Z tego miejsca pragnę podziękować całemu zespołowi CD Projekt RED za stworzenie tak wspaniałej gry, która z całą pewnością wymagała bardzo ciężkiej pracy i szeregu wyrzeczeń ale daliście radę. Tym bardziej jestem dumny iż została ona stworzona przez polskie studio przy stosunkowo małej sile roboczej. Oczywiście nie jest to idealna gra i zawiera mniejsze lub większe błędy ale ważne, że są one na bieżąco eliminowane wraz z kolejnymi łatkami. Nam nie pozostaje nic innego jak czekać na kolejne DLC tym razem z Expansion Pass i oddawać się w całości tej wspaniałej przygodzie ;)


Ocena: 5/5

1 – gniot, którego dotknięcie patykiem powoduje długotrwały uraz
2 – ciekawa pozycja ale sporo jej jeszcze brakuje do ideału
3 – można zagrać ale niekoniecznie
4 - solidna pozycja, zapewnia świetną zabawę na długie godziny, posiada minimalne błędy
5 – trzeba zagrać, tytuł zasługujący na miano gry roku
 
Gry jeszcze nie skończyłem, ale myślę że za góra 3 dni skończę. A przegrałem już koło 100 godzin.
Na plus na pewno fabuła, zadania główne i poboczne - często bardziej rozbudowane i ciekawe, że aż chce się je robić.
Dialogi świetne
Polski dubbing bez żadnych zarzutów, najwyższy poziom. Szczególnie Geralt
Dobrze wykreowane postacie
Cutscenki świetnie wykonane.
Modele postaci i potworów bardzo szczegółowe.
System walki
Zlecenia na potwory (chociaż po jakimś czasie bardzo powtarzalne)
Świat jest wielki. Velen, okolice Novigadu i BIały sad często przypominają polskie krajobrazy. Novigrad dość duży, budynki świetnie wykonane i różnorodne, a samo miasto żyje. No i szczegółowość świata (posążki z drewna przy dróżkach, wzory łowickie, wnętrza chat ! ) Oczywiście co jakiś czas się zatrzymuje by podziwiać widoki ;)
Jednak nie do końca z tym otwartym światem jest tak dobrze, bo jest on dość pusty tak naprawdę (no ale jak w życiu :p) Chciałoby się więcej ciekawych miejsc, a nie tylko co chwila bandyci i jakiś ukryty skarb, który tak naprawde mało kiedy jest wart uwagi.
Teraz to, co nie spodobało mi się aż tak:
Odgłosy otoczenia w grze są zagłuszane przez ciągle wiejący wiatr. U mnie w grze jedynie na Skellige nie wieje w paru miejscach. Po wpisaniu komendy na bezwietrzną pogodę, dopiero usłyszałem świerszcze pod Novigradem i ptaki w lasach.
No i sprawa samej muzyki. W jedynce była perfekcyjna, w dwójce zawiodła i była dość średnia, a jak jest w trójce?
Szczerzę, trochę się zawiodłem na samej muzyce eksploracyjnej, bo podczas walki jest świetna.
Po pierwsze brakuje takich świetnych i klimatycznych kawałków nocnych jak ten z jedynki(podgrodzie, pola) W trójce nie ma ani jednego niepokojącego nocnego utworu, a w Velen nocą gra tylko zmodyfikowany kawałek "dzienny" Trochę słabo. A są miejsca gdzie nocą gra ten sam kawałek co za dnia. No można się zawieść, bo ponoć muzyki miało być więcej niż w dwóch poprzednich częściach razem... No ale mimo iż nie jest to poziom Wiedźmina pierwszego, to utwory są fajne i pasują do lokacji i fabuły, (chociaż chciałoby się kilka podobnych utworów jak te z Wiedźmina 1 (Wyzima, River of Life, podgrodzie, brzeg..) ;) No i duży minus, to czas trwania tych utworów. Rozumiem nutki combatowe, albo te w małych lokacjach, ale jak przemierzamy Valen, bądź dużą wyspę na Skellige, to zapętlający się już po raz któryś ten sam utwór potrafi męczyć już ucho.. Dziwne że przy tak wielkim świecie żaden utwór nie trwa dłużej niż 3 minuty... A to dość spora wada, bo muzyka gra jednak dużą rolę.
Mały minus za księżyc. Po co jest taki wielki ? Według mnie lepiej wyglądałby gdyby był normalnych rozmiarów :p
Zbroje.. Są dość słabe wizualnie..
No zobaczę jeszcze czy coś się zmieni jak skończę grę, ale jest naprawdę świetna. Aż chce się oglądać kolejne cutscenki, rozmowy. I przemierzać świat (chociaż tak jak pisałem po jakimś czasie nie jest już tak fajnie, ale nadal jest piękny ;) )
Mimo wszystko nadal Wiedźmin 1 zajmuje u mnie pierwsze miejsce (ten klimat..) Chociaż trójka jest zaraz za nim, a w wielu kwestiach oczywiście go pokonuje.
 
Last edited:
Wiedźmin 3: Dziki Gon to jedna z najlepszych przygód w świecie gier wideo. Gra ma jeden z najbardziej wciągających światów jakie widziałem.. To jak w tym świecie ludzie traktują się nawzajem, dialogi.. Opowieści.. Metody na głód. Coś wyjątkowego. Jeszcze żadna gra nie traktowała mnie tak bardzo poważnie. Czasem kończąc zadanie musiałem ocierać się z łez, czasem musiałem zaczerpnąć oddechu, głębokiego oddechu. Czasem odbierało mi mowę.. Same postacie to totalny majstersztyk.. Nieważne czy mówimy o chłopach i babach z wiosek, czy o królach, pachołkach, żebrakach, zbirach, magach, kozakach.. etc etc.. Każda z tych postaci jest po prostu zajebista. Taki Radowid.. Jak na mój gust to jest to najlepszy król w grach.. Nie pod względem uczynków rzecz jasna ;) Chociaż ja go jakoś tolerowałem, niektóre czarodziejki zasługiwały na stosy. Ale mniejsza. Podczas pierwszego spotkania z tym jegomościem to odebrało mi mowę, serio. Siedziałem 10 minut tylko patrząc, nie docierało do mnie jak bardzo owa scena zrobiła na mnie wrażenie. To było coś zajebistego.. Najlepiej zagrany król w historii.. Oczywiście mówimy o grze, więc trzeba skupić się na aspektach technicznych. Od grafiki nie oczekiwałem wiele, ponieważ jestem graczem konsolowym. Ale wygląd lokacji, tutejsze lasy i krainy, bagna.. Domy w wioskach.. Robiły świetne wrażenie. Dość często odsapywałem chwilę przy jakimś drzewie, żeby tylko zaczerpnąć widoków. Płynność? Walka? Na mojej PS4 gra chodziła i chodzi płynnie. Sam system walki jest bardzo zaawansowany, pomijając rodzaje umiejętności.. Ilość animacji i zaangażowania od strony czysto wizualnej, walka w Wiedźminie jest przede wszystkim bardzo zróżnicowana. Pozwala kombinować.. Pamiętam jak miałem problem z Wilkołakiem, pomijając glosariusz i tamtejsze rady, odkryłem, że bardzo dobrym sposobem na niego jest łączenie Aksji + Quen oraz podpalania, w mieczu. Coś wspaniałego.. Gdzieś indziej.. W innej grze.. Pożyteczne byłyby tylko wzorce. Alchemia? Jest bardzo zaawansowana pod względem ilości, tak samo zresztą rynsztunek. Co do Alchemii, masz problem z Wampirem? Bo tak jak ja grasz na najtrudniejszym poziomie? Pomijając olej i wzorce z glosariusza, są również specjalne mikstury, umożliwiające świetne podejście do takiej ciężkiej walki. Np że gdy Wampir nas bije, sam ponosi obrażenia.. Masz problem z utopcami? Za dużo ich? Nie opłaca się walczyć? No to dobrze. Bo jest mikstura dzięki której owe utopce nawet Cię nie tkną. Super co? Na mnie to robi bardzo dobre wrażenie. I nie przeszkadza mi że niektóre mikstury działają przez krótki okres czasu, wszystko trzeba umieć dostosować. Jednakże czy mam pewne "ale" do tej części? Czy coś mi się podoba mniej bądź wcale? Po części tak, po części nie. Owe minusy nazwałbym brakami w tej części i mogącymi się pojawić w następnych. Brakowało mi np więcej postaci imiennych, ale takich niezależnych. Nie powiązanych z nami poprzez handel i zadania, czy nawet rozrywkę. Niekiedy przydałby się ktoś po prostu do pogadania. O tym jak się żyje po co i dlaczego. Mogłyby też pojawić się nowe typy zadań, takie bardziej no.. Codzienne. Obij mordę temu. Porozmawiaj z tym. Pomóż mi z nią. W sensie nie na zasadzie podaj pozamiataj, tylko takie bardziej mieszające nas w życie ludzi. W takie codzienne życie. Chciałbym też żeby większość postaci była na stałe przypisana do swojego miejsca. Co to znaczy. Jeżeli w danej chacie mieszka taki i taki ktoś, to chciałbym żeby mieszkał tam zawsze. Często tak było, jednak czasami, w niektórych miejscach, postacie pojawiały się losowo. Na minus zaznaczę walkę innych z innymi, wykluczając Geralta. Trochę słabo wygląda wilk z 5lvlm vs utopiec z 9.. Nie powinno być tak że utopiec ma takiego wilczka na jeden cios. Podobnie jest w niektórych starciach bandytów. Niektórzy niektórych mają na dwa ciosy, inni innych na 20.. Więc walka walce nierówna. Ale to nie są minusy.. Nie obniżam oceny gry przez drobne widzimisie. Wiedźmin 3 powstawał przez 200 osobowy zespół, to mało. Jak na tak bardzo obszerny obiekt. A jednak się im udało. Stworzyli jedną z najlepszych opowieści.. Bądź.. Przenieśli z książki do wirtualnego świata, lepiej niż ktokolwiek inny. I widzę przeogromny potencjał na przyszłość. Dalej tak REDzi.. To gdy za 5-10 lat będziecie tworzyć czwartego Wiedźmina, zdominujecie świat.

Moja ocena to 10/10.


_
Dodam jeszcze że ścieżka dźwiękowa, czyli dubbing i muzyka, świetne! Polski dubbing op. Genialne podejście aktorów..
 
Last edited:
Filmik co prawda z czerwca, ale z dość interesującą opinią, bo autor nie znał książek Sapkowskiego, a poprzednie gry niezbyt mu się podobały.

[video=youtube;-lCu2sj1kqQ]https://www.youtube.com/watch?v=-lCu2sj1kqQ[/video]
 
Moi Drodzy wczoraj o godzinie 22: 50 ukończyłem wątek główny gry Wiedźmin 3: Dziki Gon i bez owijania w bawełnę powiem wprost jestem oczarowany. Pierwsze, co ujęło mnie w trzeciej odsłonie wirtualnych przygód Geralta z Rivii to wręcz kanonicznie podtrzymany klimat książki. Co i rusz natrafiałem na jakieś mniejsze lub większe nawiązanie do oryginalnego cyklu Sapkowskiego. Jest ich tak wiele, że nie jestem w stanie przytoczyć choćby części z nich. Dodatkowy atut gry stanowi ogrom świata udostępnionego nam w grze. Dzięki temu odczuwamy atmosferę, wiedźmińskiego uniwersum, którego świat przecież jak pamiętamy także przytłacza ogromem i różnorodnością. Przetrawiłem całe wieczory na kłusowanie poprzez urokliwe Słowiańskie wioski Velen zaułki Novigradu i malownicze górskie okolice wysp Skellige.Jednak Creme de la Creme gry stanowi jej genialna i niedościgniona fabuła. Postaram się unikać spoilerów, ale muszę zaznaczyć, że w bardzo wielu momentach rozgrywki, gdy myślałem, że nic już mnie nie zaskoczy scenarzyści gry wyprowadzali mnie natychmiast z błędu w efekcie, czego musiałem szukać leżącej gdzieś pod fotelem szczeki. Historia odkrywana w toku rozgrywki jest dojrzała wielowymiarowa wciągająca i nieprzewidywalna postaci są wiarygodne mogłem się z nimi utożsamić serdecznie polubić lub z całego serca znienawidzić. Fabuła dzikiego gonu jak przystało na dzieło inspirowane Sapkowskim przenosi nas do świata, w którym nie ma nic pewnego i gdzie nic nie jest oczywiste. W północnych królestwach nierzadko przychodziło mi wybrać mniejsze zło a wiele zadań to historie niemal żywcem wyjęte z książek sagi lub prawdziwego życia, bo dobre fantasy opowiada o tym, co ludzkie w nas. Całości dopełnia niesamowity humor. Reasumując warstwa fabularna Wiedźmina 3 stanowi koronny atut gry. Graficznie gra jest majstersztykiem nawet na moim średniej jak na ten moment klasy sprzęcie straciłem całe godziny na podziwianiu krajobrazów bezkresu błękitu nieba lśniącego lustra wody i majestatycznych gór. Urody grafice gry przysparza rytm dobowy widok wschodów i zachodów słońca na tle szczytów lub pól iście zapiera dech w piersiach. Zachwyciła mnie Polska lokalizacja Wiedźmina. Polscy aktorzy od dawna dowodzą, że są mistrzami gry głosem(Wiem, co mówię znam się na tym), ale w przypadku najnowszego dzieła "Redów" przeszli sami siebie. Po raz pierwszy w historii gier z serii wiedźmin znakomity Jacek Rozenek wypada blado w porównaniu z Agnieszką Kunikowską(Triss) Anną Cieślak(Ciri) i fenomenalnym Tomaszem Dedkiem(Baron) jeden z najbardziej pamiętnych dla mnie momentów gry to inspirująca pieśń Priscilli zaśpiewana, co niezwykle rzadkie przez aktorkę użyczającą jej także głosu. Jest jeszcze wiele podobnych smaczków takich jak nazewnictwo miejsc charakterystyczne dla kultur, z których czerpią choćby Polskie nazwy w Velen czy aluzje do pop-kultury jednym słowem, jeśli Wiedźmin 3 to tylko i wyłącznie po Polsku. Na osobny komentarz zasługuje genialna muzyka kojarzonej dotąd z folk-metalem grupy Percival idealnie nawiązuje do swoiście korzennego charakteru gry. Doskonale ilustruje poszczególne elementy rozgrywki. Podczas walki jest gwałtowna i dynamiczna w scenach spokojniejszych jest melancholijna i relaksująca a w chwilach rozrywki przaśna i luźna. Jeśli chodzi o sam Gameplay chyba najwięcej czasu spędziłem na grze w gwinta i zleceniach Wiedźmińskich, które garściami czerpią z Wiedźmińskich opowiadań. Gra jednak nie ustrzegła się błędów świat gry jest duży, ale nie nieograniczony są wbrew temu, co twierdzili twórcy niewidzialne ściany nie wszędzie możemy się dostać, ale jest to normalne nie ma gier nieograniczonych. Gra bywa momentami powolna a liczne łatki służyły naprawie rozmaitych błędów, których nie zdołali naprawić twórcy CD Project red, co pozostawia ogólne wrażenie, iż gra z technicznego punktu widzenia została zrobiona "Na odwal się" by zdążyć z terminem jej wydania. Jednakowoż parafrazując klasyka nie pozwólmy, aby minusy przesłoniły nam plusy. Jeśli wziąć pod uwagę fakt, iż gier idealnych nie ma i nie będzie to trzeba przyznać, że CD Projekt Red podarowali nam grę spełnioną całkowitą i kompletną. Dawno nie spotkałem gry tak dobrej tak wciągającej i takiej, której będzie mi naprawdę żal, gdy przyjdzie mi do usuwania jej z dysku. Z całego serca szczerze i gorąco polecam wszystkim którzy jeszcze w nią nie grali. Wrócę do niej na pewno.
9,5/10
 
Last edited:
Dobra, kilkanaście/dziesiąt godzin za mną (jak w ogóle przeliczany jest czas w W3? W statystykach postaci niby jest podawany czas, ale jakiś dziwny. Raz miałem 1 dzień 9 godzin, a kilka godzin później 2 dni 22 godziny.), wątek Krwawego Barona ukończony, więc mogę podzielić się swoją wstępną opinią, a ta jest jak najbardziej pozytywna, bo W3 swoim rozmachem powoduje opad szczęki. Do Wiedźmina 3 podszedłem bez żadnych uprzedzeń, chociaż była to gra, której proces produkcji obserwowałem bardzo uważnie i wyrabiałem sobie opinię na temat poszczególnych rozwiązań. Jedne podobały mi się mniej, inne bardziej, ale gdy rozpocząłem grę to to wszystko puściłem w niepamięć. I muszę powiedzieć, że większość tych rozwiązań, która nie przypadła mi do gustu sprawdza się w rozgrywce, a przynajmniej nie odbiera przyjemności z gry.
Jeśli chodzi o fabułę to jestem dopiero na samiuśkim początku, ale dialogi, ich aranżacja, czy ujęcia kamery robią wrażenie. Ogląda się je jak dobry serial. O wątku Krwawego Barona nasłuchałem się sporo, chyba przez wszystkich został okrzyknięty jako najlepszy w całej grze. Ja póki co nie mam porównania, ale przyznam, że robi wrażenie, bo jest taki... zwyczajny. Opowiada po prostu o rozbitej rodzinie. Jest też miejsce na zwroty akcji i ciekawe motywy. Może przy tych wszystkich zachwytach oczekiwania miałem nieco zbyt wygórowane, bo myślałem, że ten wątek mnie zmiażdży, nie zrobił tego, ale było blisko. :) Co do moich wyborów:
wątek nie zakończył się happy endem, bo wyzwoliłem tego ducha lasu, by uratować dzieci, co nie skończyło się dobrze, ani dla Barona, ani dla jego żony, ani dla Sztygarów.
Gdy znalazłem się na terenach Novigradu, od razu poczułem, że panuje tam inny klimat. Ziemie Niczyje to moczary, lasa, pobojowiska, wioski, z takim jesiennym klimatem. W Novigradzie i okolicach zaś panuje wiosna. Drzewa kwitną, wszystko jest soczyście zielone, a gdy zbliżałem się do perły Pontaru ogromne mury miasta robiły wrażenie i wzbudzały szacunek. Jak wjechałem do Novigradu to przekroczyło moje najśmielsze wyobrażenia. Już teraz mogę nazwać najpiękniejszym miastem jakie odwiedziłem w grze. Architektura, ilość szczegółów - po prostu cudo! Odnośnie żywego świata to podobnie jak eustachy przykładam do tego sporą uwagę, do czego przyczynił się zresztą Gothic. Gdy w niego zagrałem nagle znalazłem się po drugiej stronie monitora, a było to zasługą żyjącego świata, enpeców reagujących na nasze poczynania. W tamtych czasach robiło to wrażenie kiedy zostawaliśmy przyłapani na próbie kradzieży, zostawaliśmy pobici i na dodatek zabierano nam oręż i rudę. Takie upokorzenie bolało bardziej niż śmierć. :) Naturalnie w Wiedźminach działa to trochę inaczej, bo nie ma zdolności złodziejskich i praktycznie możemy sobie brać co chcemy. W W3 niby w Białym Sadzie jest napisane, że strażnicy reagują na kradzież, ale w innych miejscówkach się to nie zdarzyło. Wiedźmin 3 to znacznie większa gra niż Gothic, więc raczej każda postać nie będzie miała własnego rozkładu dnia. Jednak gra jest tak duża, że się tego nie zauważa, może W3 pod tym względem nie robi rewolucji, ważne, że świat jest żywy, a nie wydaje się jedynie pustą makietą. A do tego dołożyć świetny cykl pogodowy, do dobowego bym się troszkę przyczepił, bo dzień mógłby być nieco dłuższy, a świt powinien być raczej o 5., a nie 3. Do nocy nic nie mam, bo nieraz jest ciemno, zwłaszcza w lasach. Gdyby było ciemno to non-stop trzeba by było latać z pochodnią, co do wiedźmina nie pasuje.
 
Premiera dodatku za pasem, kilka dni i wszyscy będą rozprawiać nad jego jakością. Stwierdziłem więc, że najwyższy czas by uporządkować chaos spostrzeżeń i przemyśleń związanych z trzecim Wiedźminem i napisać w końcu kilka słów na temat największej do tej pory produkcji CDP RED.
Trochę mi to porządkowanie zajęło. Prawie cztery podejścia do gry, setki ciężko wygospodarowanych godzin, z których nie każda była warta swej ceny. Bo bywało ciężko - czasami chciałem rzucić grę w kąt, innym razem wpadałem w zachwyt tak intensywny, że nawet objęcia Morfeusza nie pozwoliły pochodzącym z niej obrazom odpłynąć z mojej głowy. Zdążyłem też zorientować się, jak Dziki Gon odbierają inni i czasem były to opinie bardzo skrajne. Z moich wniosków morał jest jeden. Każdy medal ma dwie strony, każdy kij dwa końce.

Zacznę od rzeczy dla mnie najważniejszej.
Pamiętam odcinek youtube'owego programu Tomasza Gopa, którego gościem miał przyjemność być Marcin Blacha - główny scenarzysta Dzikiego Gonu.
Padły tam bardzo interesujące słowa, w kontekście których zresztą odbierałem fabułę zwieńczenia wiedźmińskiej trylogii. Marcin, wraz z resztą gości zgodnie stwierdzili, że tworzenie warstwy fabularnej do gry jest pod wieloma względami prostsze, niż pisanie scenariusza filmowego, czy książki.
Jest tak dlatego, że od gry mniej się wymaga i by jej skrypt był uznany za dobry, wystarczy że nie jest, parafrazując, skrajnie głupi. Zwyczajnie traktuje się je ulgowo, przez co przy okazji wciąż nie są pełnowartościowym medium służącym stricte opowiadaniu historii. Albo raczej nie są za takowe uznawane.
W przypadku przełożenia fabuły większości gier na film, opowiadanie, czy powieść mieli byśmy więc do czynienia z masą fabularnych dziur, nielogiczności i chybionych rozwiązań.

Do czego zmierzam?
Marcin Blacha ( @theta77 ), zapytany o to, co chciałby - jako twórca skryptów - zrealizować odpowiedział, że jego celem jest stworzenie gry (mimo wszystko), która wymknie się związanej z nią klasyfikacji. Której historię można przełożyć właśnie na film, czy książkę bez obaw, że czegoś tam zabraknie, że będzie ona niepełna. I której odbiór nie będzie zakłócony, czy zniekształcony przez taryfę ulgową.

Podróż przez akty i rozdziały Wiedźmina 3 z każdą godziną uświadamiały mi, jak monumentalnego wysiłku wymagało by takie zadanie. Zadanie polegające na zapełnieniu całej gry tak wartościową treścią - zaznaczam, bo nie uważam, by Marcin wraz z zespołem zupełnie zawiedli w jego realizacji.
To, co w fabule W3 jest bowiem najlepsze, to rzeczy które poznaje się niejako przy okazji, po drodze "zestandaryzowanej" głównej osi fabularnej. Niektóre poboczne zadania, relacje między postaciami, dialogi, część cut-scen - to jest siła tej gry, i to świadczy o jej jakości.
Lepszego miejsca, by w tym poście pochwalić kierowany przez Marcina zespół nie będzie.

A pochwała się należy.
Za wątek Krwawego Barona - począwszy od pierwszej wzmianki o nim, przez pierwszą konfrontację, Panie Lasu, aż do smutnej, łamiącej serce konkluzji - bo jest on absolutnie genialny - to jest esencja sagi o Wiedźminie takiej, jaką ją stworzył Andrzej Sapkowski. Wątek naszpikowany odpowiednią mitologią, cudownie i groźnie magiczny, a przy tym zapełniony postaciami wybitnie ludzkimi, prawdziwymi, napisanymi tak sprawnie, że zdają się składać z krwi i kości. Cała historia chwyta za serce, uderza w te uczucia, w które uderzyć ma, sprawdza nas moralnie i etycznie - zwyczajnie wzbogaca widza, co jest domeną każdej dobrej książki i każdego dobrego filmu. A więc, Marcinie, REDanio - udało się. Częściowo, ale to wcale nie umniejsza osiągnięciu - bo właśnie w takich chwilach medium, nośnik opowieści, przestaje mieć znaczenie. Kończy się bowiem granie, czytanie, oglądanie, a zaczyna przeżywanie.
Na opowieści o dysfunkcyjnej, Temerskiej rodzinie mocne strony fabuły się oczywiście nie kończą, chociaż tematyka drugiego wyróżnionego fragmentu historii wciąż obraca się wokół jednej rzeczy - rodziny.

Relacja Geralt - Yennefer - Ciri to kolejny element, który swoją strukturą zasłużył sobie na pochwałę.
Rozmowy tej trójki, każdej z osobna i wszystkich razem w kontekście opowiadanej historii prezentują poziom wyższy, niż w którejkolwiek z ogranych przeze mnie gier. Są dojrzałe, odpowiednio uzasadnione, pełne "chemii", prawdziwe - bo nie wszystko tam musi być powiedziane wprost.
Całość wątku jest oczywiście zależna od tego, jak go prowadzimy. Dlatego zaznaczam, że mój odbiór był oparty o decyzje, które w grze podjąłem ja sam.

Ale jak zdążyłem wspomnieć - każda moneta ma awers i rewers.
W samym wątku głównym i jego konstrukcji brak polotu. Jest do bólu przewidywalny, wydaje się skrojony pod standardy każdego z obecnych na rynku erpegów, jest prosty, korzysta z ogranych motywów w sposób często nieudolny. Nie brak w nim tak zwanych "asspulli", nielogiczności i dziur, których połatać nie bardzo się da, bo w rdzeniu leży problem. Tytułowy Dziki Gon jako schwarz character nie spełnia swojej roli, ani nie przeraża, ani nie straszy. Jest miałki, nijaki, każdemu reprezentantowi "złej" grupy brak charakteru - przy wątku, który częściowo opiera się na tropieniu, ściganiu i w końcu konfrontacji każda z tych rzeczy przy kiepskim przedstawieniu tropionego i ściganego traci emocjonalną wagę - nie potrafi gracza zaabsorbować, wciągnąć i złapać za gardło. Do całości dochodzi też kiepskie zakończenie. Wydaje się być poprowadzone na szybko, uderza nas znienacka, bez uzasadnienia i wyjaśnienia istoty wydarzeń, które obejmuje. Jest, nie znajdę lepszego określenia, nie na miejscu - przynajmniej jako część reszty.
Ubolewam też, że właściwie zrezygnowano ze świetnie wykreowanych, autorskich postaci na rzecz plejady sagowych gwiazd, z których nie każda ma wystarczającą i godną ilość czasu antenowego, by jej występ mógł być uznany za pełnowartościowy.
Bolą też, stosując terminologię REDańczyków, wykluczające się wzajemnie filary rozgrywki.
Bo tam gdzie fabuła nabiera epickiego rozmachu, mknie, gna i pcha nas do przodu, tam zalewa nas też ogrom zawartości, która każe nam się zatrzymać, zająć rzeczami bardziej przyziemnymi, często trywializując zasadność wątku głównego.

Największą zmianą w sztandarowym produkcie studia - względem poprzedniczek - jest wielkość i otwarta struktura świata. Staram się przejść do tego tematu płynnie, bo jest on z fabułą nierozerwalnie połączony.
I tutaj wrażenia rozchodzą się biegunowo.
Mam wrażenie, że za decyzją, by uczynić świat gry w pełni otwartym stały w dużym stopniu okoliczności jej zapowiedzi.
Ta odbyła się bowiem przy ogłoszeniu gejmingowych platform tak zwanej "nowej generacji", gdzie głównym, mającym świadczyć o ich mocy ficzerem możliwym do zrealizowania (i do bólu realizowanym) w niemal każdej grze stał się "Huge Open World". Takim właśnie napisem sygnowano prawie każdy produkt i niemal zawsze był to jeden z filarów rozgrywki.
W tym wypadku - wielka szkoda.
Szkoda, bo trzeci Wiedźmin stracił dużo z treści tego, z czego składała się wizytówka serii.
Konsekwencje i świat, który reaguje na poczynania gracza. Świat - podkreślam. Wiedźmin 3 operuje nieliniowością wyłącznie w zakresie zadań i ich konkluzji, a otaczający gracza świat pozostaje... Martwy. Ruchy NPCów to jeden, choć składający się z wielu czynności, to jednak wciąż powtarzalny cykl. I tak każdej nocy na ulicach Novigradu będzie wymiotował ten sam chlejus, a ten sam wieśniak odbędzie identyczną, jak poprzedniego dnia drogę z jednej wioski do innej.
Podejmowanym przez nas decyzjom daleko do wagi, jaką prezentowały te w Zabójcach Królów. Na otoczenie, z małymi wyjątkami, nie mamy prawie żadnego wpływu - a jest to efektem właśnie swobody w przemierzaniu granic każdej z lokacji i braku podziału gry na akty, czy rozdziały w rozumieniu takim, jakie było egzekwowane w pierwszej i drugiej części cyklu. Ostatecznie zamiast mieć do czynienia z ogromnym, żyjącym światem, tak naprawdę poruszamy się po makiecie -niekiedy pełnej absurdów, jak żołnierze wykazujący się brakiem jakiejkolwiek reakcji po śmierci swego władcy - imponującej w rozmiarach, wybitnej jeśli chodzi o jakość wykonania, ale wciąż tylko makiecie.

Wykonanie, no właśnie. Bo z drugiej strony, jakich grzechów by Wiedźmin w aspekcie świata nie prezentował, przemierza się go z ogromną przyjemnością za sprawą wybitnego art-designu. Jest przepięknie. Po prostu.
Lasy wyglądają jak żywe, po-bitewne pola przepełnione martwymi ciałami żołnierzy mrożą krew w żyłach, polany i jeziora kuszą pozornym spokojem, a widoki ze szczytów Skelligejskich gór zapierają dech. Ogrom lokacji w połączeniu z odgrywaną historią tworzy też wrażenie "przebytej drogi" i trudów wiedźmińskiego szlaku. Bo ile razy utknąłem w dziczy, bez środków do stworzenia mogących utrzymać mnie przy życiu eliksirów, bez jedzenia w końskich jukach i akcesoriów umożliwiających mi przetrwanie, tyle razy po karku przechodziły mi dreszcze, a w głowie kołatało się poczucie zagrożenia. I jakąż ulgę przynosiło wtedy odnalezienie bezpiecznego szlaku do miasta.
Miasto. Porażające skalą, piękne, różnorodne. Pierwszy spacer Novigradzkimi ulicami - po godzinach spędzonych w dziczy - przepełniony był fascynacją, podziwem i ciekawością. Cudownie było zejść w końcu z końskiego grzbietu i poprzechadzać się w cieniu dopracowanych w najmniejszych szczegółach budynków. Do tej pory zdarza mi się włączyć W3, tylko po to by odkryć pominięty wcześniej zaułek, czy popatrzeć na wspaniały projekt świata przez pryzmat ulubionych miejsc.

W końcu technikalia, mechanika i zakres udostępnionych nam działań.
Podejrzewam, że wielu forumowiczów zgłębiło rządzące grą mechanizmy o wiele intensywniej, niż zrobiłem to ja. Opinia na ten temat nie będzie więc fachowa.
Tutaj zabrakło nie tyle polotu, co spójności wizji. Zastosowano rozwiązania, które do świata gry pasują jak pięść do nosa, a te już sprawdzone do bólu spłycono.
Największym grzechem trzeciej części serii jest jednak nie tyle samo wykonanie - bo typowo dla siebie REDzi trzymają jakiś poziom, co najmniej przeciętny, nawet tam, gdzie nie wszystko wyszło jak należy - tylko to, że mogło by być o wiele lepiej.
Brakuje mi rozwiązań, o których mówiono w bardzo wczesnym stadium projektowania gry. Rozwiązań, które uczyniły by rozgrywkę bardziej oryginalną, złożoną i zwyczajnie ciekawszą. Systemu morale przeciwników, systemu słabych punktów potworów, zmieniających się animacji w zależności od typu przeciwnika, z którym się mierzymy.

Twórcy Wiedźmina w wielu miejscach zdecydowali się podjąć próbę scalenia ognia z wodą. Zadowolić pasjonatów skrajnych typów rozgrywki, połączyć fanów "rdzennych", znających sagę z tymi, którzy wkraczają do północnych królestw po raz pierwszy, złożyć w spójną całość filary produkcji, które się wzajemnie wykluczają. Te połączenia nie wszędzie i nie w każdej chwili okazują się udane, bo tam gdzie chce się zadowolić każdego, często zadowolony nie okazuje się nikt.
Duży wpływ na mój sposób postrzegania poszczególnych elementów gry miały też bardzo wygórowane - zgodnie zresztą z marketingową strategią firmy - oczekiwania, gdzie ostatecznie starcie ich z rzeczywistością okazało się bitwą ponad wysiłki twórców. I chyba to mnie osobiście boli najbardziej, bo choć starałem się do każdej płaszczyzny podejść obiektywnie, to gdzieś tam z tyłu głowy kołacze się myśl "a mogło być o wiele lepiej, oryginalniej, ciekawiej". Ktoś stwierdzi, że tak powiedzieć można o każdej grze. Odpowiem, że nie do końca. Że choć zdarzają się gry które wykonaniem poszczególnych elementów wołają o pomstę do nieba, to jednak często widać w nich chęć realizacji spójnej wizji artystycznej i założeń - czego w Wiedźminie często gęsto brakuje.
Dlatego też nie uważam, by Dziki Gon był grą wybitną. Co to, to nie.
Jest natomiast grą bardzo dobrą, jeśli nie znakomitą. Nie tyle wskazuje nowe ścieżki w gatunku, co sprowadza go na właściwy tor. Bywa, że nieśmiało przeciera nowe szlaki i - choć czasem pełna sprzeczności - z całą pewnością na wielu poziomach zawstydza konkurencję - co równie dobrze świadczyć może nie tylko o jej jakości, ale jakości prezentowanej przez branżę. Ku przestrodze.

Czekam bardzo na dodatki, których zawartość będzie bardziej skondensowana, niż podstawowa wersja gry - nie będzie tu okazji by powtarzać błędy podstawki, a sama fabuła oderwie się trochę od obowiązkowych w każdym erpegu rzeczy "ważniejszych, niż życie", gdzie wiedźmin, he he, nie wie na co się porywa.

Pozdrawiam.
Tych, którzy doczytali całość szczególnie.
 
Last edited:
Największą zmianą w sztandarowym produkcie studia - względem poprzedniczek - jest wielkość i otwarta struktura świata.
Z tym otwartym światem to tak nie do końca, bo, owszem, z jednej strony to sandbox, świat jest otwarty (koniec z korytarzami!), a Geralt nigdy nie był tak mobliny: może skakać, pływać, nurkować, wspinać się, podróżować konno, żeglować... Z drugiej - nie możemy zacząć poszukiwań Ciri od dowolnej z trzech miejscówek. Każdy raczej przejdzie grę wypełniając zadania główne jak i poboczne w podobnej kolejności, czego "zasługą" jest poziomowanie questów. Taka większa liniowość zła nie jest, bo o ile sobie cenię w Gothicach, że potrafią nas przeprowadzić przez wszystkie lokacje (i brak tego jest moim zdaniem główną wadą Gothica 3), tak myślę, że Redzi przegięli w drugą stronę, bo zadanie które możemy zdjąć z tablicy na początku, będziemy musieli wykonać pod koniec rozgrywki (jak zadanie "Zaginiony brat"). Jednak dopiero tutaj możemy urzeczywistnić marzenia o tym by wkroczyć na wiedźmiński szlak: na siodle Płotki mając ogromy świat przed sobą. Zadania poboczne są jak opowiadania, a wątek główny jak ciąg dalszy Sagi. Chociażby za to należy się W3 chwała i cześć.

Bo ile razy utknąłem w dziczy, bez środków do stworzenia mogących utrzymać mnie przy życiu eliksirów, bez jedzenia w końskich jukach i akcesoriów umożliwiających mi przetrwanie, tyle razy po karku przechodziły mi dreszcze, a w głowie kołatało się poczucie zagrożenia.
E tam, tu już raczej za bardzo się wczułeś. :p Póki co nie miałem takiej sytuacji i nie wiem czy kiedykolwiek się w takowym położeniu znajdę. Jako, że brak jest konsekwencji kradzieży to starając się zaglądać wszędzie i brać co się da (do czego przyzwyczajony jest raczej każdy erpegowiec), można uzbierać sobie niezły zapasik żywności i alkoholu.

Konsekwencje i świat, który reaguje na poczynania gracza. Świat - podkreślam. Wiedźmin 3 operuje nieliniowością wyłącznie w zakresie zadań i ich konkluzji, a otaczający gracza świat pozostaje... Martwy. Ruchy NPCów to jeden, choć składający się z wielu czynności, to jednak wciąż powtarzalny cykl. I tak każdej nocy na ulicach Novigradu będzie wymiotował ten sam chlejus, a ten sam wieśniak odbędzie identyczną, jak poprzedniego dnia drogę z jednej wioski do innej.
Tutaj mam mieszane uczucia, bo z jednej strony świat jest bardziej żywy niż w Two Worldsach, grach BioWare'u, czy w nawet poprzednich Wiedźminach, właśnie dzięki swojej otwartości. Jednak można było to zrobić znacznie, znacznie lepiej. Jakiś tam wpływ na wygląd poszczególnych lokacji jest. Na przykład nad rzeką, czy tam jeziorem, spotkałem związanego gościa, którego chciały pożreć utopce. Uwolniłem go, a po jakimś czasie spotkałem
w obozie, gdzie razem z grupką bandytów wymordował ludzi tam przebywających.
Albo chociażby Sztygary,
gdybym zabił tego złego ducha to wioska chybaby przetrwała.
Wpływ niewielki w skali całego świata, ale jednak jest. Postacie niby codziennie robią to samo, ale raczej w każdej grze tak jest, że mają określoną liczbę czynności wykonywanych o określonych porach dnia. W skali całego świata nie jest to tak zauważalne. Ważne, że nic nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jak wjazd do Novigradu. Już z daleka mury wzbudzają szacunek, a gdy wjeżdżamy do miasta to na własnej skórze można poczuć jego ogrom. Miasta z takiego Skyrima, ale i z wielu innych erpegów przy Novigradzie mogą wzbudzić śmiech politowania.

Tutaj zabrakło nie tyle polotu, co spójności wizji. Zastosowano rozwiązania, które do świata gry pasują jak pięść do nosa, a te już sprawdzone do bólu spłycono.
Tak jak pisałem przed premierą, warstwa gameplayowa kompletnie mi nie współgra z resztą. Takie to trochę zbytnio pachnące Diablo albo innym MMO. Wyciągnięcie mechaniki na wierzch, levelowanie wszystkiego, ten sam gatunek potwora występujący na różnych poziomach. To wszystko sprawia, iż nie do końca możemy zapomnieć o tym, że gramy a nie jesteśmy w tym świecie.
Dla mnie taką wczuwkę zapewniały Gothiki, które nie miały wydumanych mechanizmów gameplayowych i może dlatego bronią się po dziś dzień. Począwszy od tego, iż zadania poboczne stawały się dostępne w późniejszych rozdziałach (co nie znaczy, że nie można było natrafić na nieco trudniejsze i trzeba było się podpakować), potwory nie zyskiwały na sile tylko dlatego, że występują na obszarze dostępnym w późniejszej fazie rozgrywki. Wilki są tak samo silne jak te, które spotykaliśmy na początku itp. itd., ekwipunek ograniczony był atrybutem a nie poziomem. Wspomnieć też należy o reagujących na nasze poczynania NPCach, takim drobnostkach jak to, że w zależności od stopnia wyszkolenia postać inaczej trzymała broń. Takich niuansów jest cała masa co w połączeniu ze sobą zapewnia idealną immersję. Naturalnie, Gothiki to o wiele mniejsze i znacznie mniej rozbudowane gry, więc łatwiej było to wszystko okiełznać.

Twórcy Wiedźmina w wielu miejscach zdecydowali się podjąć próbę scalenia ognia z wodą. Zadowolić pasjonatów skrajnych typów rozgrywki, połączyć fanów "rdzennych", znających sagę z tymi, którzy wkraczają do północnych królestw po raz pierwszy, złożyć w spójną całość filary produkcji, które się wzajemnie wykluczają.
Myślę, że w oczach fanów Sagi i bardziej wprawionych graczy Wiedźmin 3 mógłby być znacznie lepszą grą, gdyby Redzi nie poszli na kompromisy i zastosowali rozwiązania, które może nie spodobałyby się casualom, ale sprawdziłyby się w grze o wiedźminie. No, ale pewnie gdyby tak było to Wiedźmin 3 nie zostałby tak ciepło przyjęty na całym świecie i nie sprzedałby się w 6 mln egzemplarzy (sądzę, że w rok po premierze granica 10 mln spokojnie zostanie przekroczona).


Bywa, że nieśmiało przeciera nowe szlaki i - choć czasem pełna sprzeczności - z całą pewnością na wielu poziomach zawstydza konkurencję - co równie dobrze świadczyć może nie tylko o jej jakości, ale jakości prezentowanej przez branżę.
Z pewnością Bethesda i BioWare mają się czego od Redów uczyć, a to już jest coś.

Tych, którzy doczytali całość szczególnie.
Meh, jakich czasów dożyliśmy, gdy przeczytanie nieco dłuższego posta jest traktowane jako wyczyn. :radovidsmug:
 
Z tym otwartym światem to tak nie do końca, bo, owszem, z jednej strony to sandbox, świat jest otwarty (koniec z korytarzami!), a Geralt nigdy nie był tak mobliny: może skakać, pływać, nurkować, wspinać się, podróżować konno, żeglować... Z drugiej - nie możemy zacząć poszukiwań Ciri od dowolnej z trzech miejscówek.
Sandbox to nie jest żadną miarą.
Rzeczywiście, granice nie są otwarte od razu. Z drugiej strony wystarczy raz odwiedzić dane miejsce, by móc potem swobodnie i bez ograniczeń do niego wracać, i ten "ficzer" kpi sobie z upływu czasu w grze podczas wykonywania fabuły i zaklasyfikować go trzeba jako specyfikę medium.
E tam, tu już raczej za bardzo się wczułeś.
Za bardzo?
No popatrz, myślałem że to jest zupełnie indywidualna kwestia.
Tutaj na wierzch wychodzi zupełnie inne podejście do gry. Ja z możliwości kradzieży nie korzystałem nie tylko dlatego, że odgrywałem postać, ale również dlatego, że to jest po prostu śmiertelnie nudne i odbiera satysfakcję z gromadzenia środków "do życia" w inny sposób.
Gra jest tak zaprojektowana, żebyś po pewnym punkcie w opowieści miał wystarczająco dużo pieniędzy właściwie na wszystko, czego ci potrzeba, więc tym bardziej nie znajduję sensu w przeszukiwaniu każdej skrzyni, w każdym domu do którego wejdę.

Sytuacje takie jak ta opisana przeze mnie zdarzały się właśnie do pewnego punktu w historii.
Potem dorwałem kilka dobrych, wiedźmińskich zleceń i, cóż, high life.
a wątek główny jak ciąg dalszy Sagi. Chociażby za to należy się W3 chwała i cześć.
Właśnie nie do końca.
Nie uważam, że należy wychwalać REDanie za wątek główny, tylko dlatego że podjęli się zrobienia czegoś na wzór kontynuacji.
Bo to nie jest pełnoprawna kontynuacja, i to pomijając wywody Sapkowskiego na ten temat.
REDania wygodnie wybrała sobie wątki, które zaadaptowano do gry, z tych "niepasujących" do ich wizji opowieści i świata rezygnując.
Z perspektywy stricte sagowej cała ta inwazja, czyli jeden z motorów napędowych wydarzeń drugiej i trzeciej części, jest bez sensu.
Na przykład nad rzeką, czy tam jeziorem, spotkałem związanego gościa, którego chciały pożreć utopce.
To akurat wciąż jest obręb raczej zadania, niż lokacji.
Drugi przykład zaś bardzo słuszny. Jest to natomiast jeden z niewielu takich momentów w grze i w skali całości to za mało, bym uznał, że świat reaguje na moje poczynania.
Wpływ niewielki w skali całego świata, ale jednak jest. Postacie niby codziennie robią to samo, ale raczej w każdej grze tak jest, że mają określoną liczbę czynności wykonywanych o określonych porach dnia. W skali całego świata nie jest to tak zauważalne.
Gdyby nie obiecano nam ogromnego, żyjącego świata, którego mieszkańcy wykonują tysiące czynności - nie było by problemu.
A sam problem wynika też z tego, że próżno szukać tutaj czegoś poza zaprogramowanym cyklem.
Dookoła trwa wojna, a tymczasem widzę garnizon Nilfgaardczyków mijany przez REDańskich żołnierzy jak gdyby nigdy nic, a potwory grzecznie przechodzą koło wioski nie atakując wieśniaków, których mają tuż pod nosem.
Takie to trochę zbytnio pachnące Diablo albo innym MMO. Wyciągnięcie mechaniki na wierzch, levelowanie wszystkiego, ten sam gatunek potwora występujący na różnych poziomach. To wszystko sprawia, iż nie do końca możemy zapomnieć o tym, że gramy a nie jesteśmy w tym świecie.
Bardzo dobrze ujęte.
Meh, jakich czasów dożyliśmy, gdy przeczytanie nieco dłuższego posta jest traktowane jako wyczyn.
Nie każdy zawsze znajdzie czas, by poświęcić całą swoją uwagę na czytanie takiej ilości tekstu.
Sam często korzystam z forum w wersji mobilnej, na część tematów i postów raczej zerkając, niż w pełni je analizując. Bywało, że widząc dłuższy post obejmujący ciekawe zagadnienia musiałem odłożyć czytanie go na później, a ostatecznie nie podchodziłem do niego wcale, bo albo zapominałem, albo dyskusja której był częścią już się zakończyła.
 
Nareszcie, nareszcie, nareszcie :D. Udało mi się w końcu ukończyć Wiedźmina 3 :victory:. Długo to trwało, niektórzy skończyli już grę po klika razy, ale mi niestety z różnych względów nie było to dane. Ale i dla mnie w końcu nadszedł ten dzień w którym poznałem (jedno z kilku) zakończenie historii. I choć od pierwszej recenzji tutaj upłynęło dużo czasu, to chciałem podzielić się swoimi odczuciami. A przyznam szczerze, że po początkowym absolutnym zachwycie, w trakcie postępów stawały się one coraz bardziej ambiwalentne. Ale po kolei.

Ogólnie gra jest oczywiście świetna, wciągnęła mnie bardzo i tylko przez nawał obowiązków zawodowych nie byłem w stanie grać tak dużo jak chciałem. Na początku jeszcze zaznaczę, że jestem specyficznym typem gracza, który bardzo lubi maksować w grze wszystko co tylko możliwe - od wykonania każdego najmniejszego questa, przez rozwój postaci, po otworzenie każdej skrzynki w grze :). Gram sobie powoli i niespecjalnie mi zależy na jakimś super wymagającym poziomie trudności walk, tzw. zbytnie wykoksowanie postaci w ogóle mi nie przeszkadza :).

To co spodobało mi się najbardziej i zaliczam do największych plusów W3, to historia zarówno główna jak i większość wątków pobocznych. Wiem, że niektórzy wytykają dziury fabularne i nieścisłości z sagą jeśli chodzi o główny wątek, ale mi osobiście to jakoś nie przeszkadzało specjalnie i uważam historię opowiedzianą w W3 za jedną z najlepszych z tych, z którymi było mi się dane zapoznać w świecie gier. A już niektóre zadania stanowiące część wątku głównego jak wątek z Baronem, jak również poboczne - tutaj na pierwszym miejscu stawiam historię z dodatku, są absolutnie genialne. Pozostałe jakościowo również mnie nie zawiodły, a wykonałem wszystkie możliwe do zrobienia w grze poza jednym. I to jedno jest jedynym zastrzeżeniem jakie mam do Redów w kwestii stawianych przed nami wyborów, bo w moim odczuciu jakoś tego typu rozwiązanie nie znalazłoby się w książkach. Mianowicie chodzi o zadanie
Racja Stanu i kwestię tego, czy zaszlachtować Dijkstrę, czy też temerczyków. Ponieważ w moim odczuciu Geralt nie zrobiłby ani jednego, ani drugiego, zadania ostatecznie nie zrobiłem wcale. Ale to też nie przypadło mi do gustu, bo książkowy Geralt raczej nie zostawiłby przyjaciół samych sobie w takiej sytuacji. Może jednak moje dylematy moralne w tym zadaniu sięgnęły za głęboko :)
.
Druga rzecz na plus, to świat i jego design. Wielkość świata i stopień jego zapełnienia bardzo mi przypasowały. Te puste przestrzenie, które mogłem sobie przemierzać i podziwiać widoki. Wioski w Velen, warownie na Skellige no i Novigrad :). Po prostu piękne (nie jestem maniakiem grafiki jak niektórzy na tym forum :)). Wygląd postaci, ich dopracowanie również świetne. OK, może trochę modeli się powtarza, ale mnie akurat to jakoś bardzo nie gryzie :). Zachowanie NPC'ów po poprawkach wprowadzonych w którymś patchu również nie pozostawia wiele do życzenia. Otwartość świata, możliwość pójścia w dowolnym kierunku i robienia tego co się chce, też jak najbardziej na plus. Niestety dla takiego gracza jak ja, bardzo dużym cieniem na tym przepięknym otwartym świecie kładzie się system levelowania zadań, a także zupełnie nielogiczny system ich rozłożenia na terenie gry, który w dużym stopniu nam tą wolność odbiera. A takiemu typowi gracza jak ja w jeszcze większym stopniu niż innym. Sytuację uratował mi tutaj mod dający pełny exp za zadania, ale oczywiście skutkowało to sporym ułatwieniem gry mniej więcej od połowy (ale jak wspominałem na początku, łatwe walki mi akurat nie przeszkadzają :)). Z systemem levelovania zadań wiąże się następny minus, a mianowicie levelovanie potworów. Czytając przed premierą o tych 80 rodzajach potworów wyobrażałem sobie nie wiadomo co, a dostałem utopce, ghule i nekkery lvl 1-40 i parę innych potraktowanych podobnie, a na niektóre natykamy się raz podczas całej gry... Nie jestem w stanie wytłumaczyć sobie za bardzo tego jak można było to tak skopać mając praktycznie gotowy system levelowania potworów z W1 :(. Jak już jesteśmy przy przeciwnikach, to wspomnę oczywiście o bandytach, którzy mając nas w zasięgu wzroku stoją i wymachują bronią zamiast atakować, nawet jak ich odstrzeliwujemy jednego po drugim z kuszy. Gdzie te czasy jak ork w Gothicu gonił za nami przez całą mapę...
OK, ale na początku miały być plusy. Więc co jeszcze. Na pewno muzyka. Bardzo klimatyczna, świetnie dopasowana do poszczególnych sytuacji. Osobiście stawiam ją na równi z W1. Jak już jesteśmy przy udźwiękowieniu, to prawie równie wysoko oceniam dubbing na czele z Rozenkiem oczywiście, ale bardzo podobał mi się też Dariusz Odija w roli Pana Lusterko w dodatku. Olbrzymim plusem są też dialogi, wg mnie napisane w olbrzymiej większości rewelacyjnie, a pozostałe bardzo dobrze. Kreacja głównych NPC'ów z którymi możemy wejść w interakcję podczas wykonywania poszczególnych zadań również nie pozostawia nic do życzenia, a sporo postaci napisano wręcz rewelacyjnie.
System walki, nad którym wiele osób bardzo się rozwodzi zarówno jeśli chodzi o pozytywy jak i negatywy, mi osobiście nawet się podoba poza kwestią namierzania przeciwników. Chyba już w dwójce funkcjonowało to lepiej.
I to tyle pozytywów, ale pora też na łyżkę dziegciu.
System rozwoju postaci z drzewkiem wolnych slotów i koniecznością żonglowania nimi, to z mojego punktu widzenia nieporozumienie. Rozumiem jaki był cel tego zabiegu, ale moim zdaniem można było to osiągnąć innymi metodami. "To", czyli problem zbalansowania rozwoju postaci i dostępnych zadań.
System alchemii - hmm, tu już się napisałem wystarczająco w przeznaczonym do tego temacie. Tutaj więc pozostawię to bez komentarza, bo niezmodowany uważam za jeszcze większą porażkę niż rozwój postaci.
Strona techniczna - na początku byłem załamany, crashe co dwie, trzy minuty uniemożliwiały zabawę. Gdyby była to kwestia zbyt słabego sprzętu, to OK. Ale obniżanie fabrycznych taktowań karty, żeby rozwiązać problem... To lekkie nieporozumienie. Problem pomimo wszystkich patchy nie został w moim przypadku rozwiązany na szczęście MSI Afterburner przychodzi z pomocą :D.
System "znaków zapytania" - zbyt częste szczególnie na Skellige, to co mogliśmy tam znaleźć często nie było ciekawe, ani warte zachodu. Z drugiej strony gra poprzez częściową losowość generowania receptur zmuszała nas do sprawdzania każdego jeśli chcieliśmy uzbierać wszystkie (a ja i tak pomimo przeszukania wszystkich i pewnie 90% skrzyń w całej grze - oprócz tych gdzie byłem atakowany przez strażników - nie znalazłem jednego z wyśmienitych olejów). Ta losowość w przypadku części najlepszych przepisów, to wg mnie również nieporozumienie. Części, bo część chyba jednak jest przypisana na stałe.
Inteligentna kamera w pomieszczeniach i responsywność poruszania się Geralta - miało być realistycznie, a jest tylko i wyłącznie frustrująco.
Interfejs - generalnie nie mam większych zastrzeżeń po wprowadzonych poprawkach, ale za brak możliwości sortowania zadań wg kolejności alfabetycznej lub czasowej duży minus. Podobnie nie jestem w stanie pojąć dlaczego takiego mutageny nie grupują się w ekwipunku skoro prawie wszystko inne tak...
No i jak można było w tak ogromnej grze nie umieścić od początku schowka? A jak już został umieszczony to w jakiejś upośledzonej wersji... I nie była to raczej kwestia trudności implementacji, bo parę linijek kodu w modzie przywróciło funkcjonalność bez problemu.
Acha, zapomniałem o absurdach craftingu. Jak zwykła drewniana pałka, albo nawet buzdygan, może zadawać wyższe obrażenia niż najlepszy dostępny w dodatku wiedźmiński miecz? Jak można to było zaprojektować w ten sposób, żeby miecze wykonywane ze schematów (oprócz wiedźmińskich), były kompletnie nieprzydatne. Dotyczy to również pancerzy i wszystkiego innego. Przez to 90% składników rzemieślniczych jest absolutnie do niczego nie przydatna. Dobrze chociaż, że pozbawiono je wagi, bo oczywiście w Redowskiej wersji schowka nie da się ich odłożyć. A brak zakładek w schowku, to kolejny drobny, ale bardzo dokuczliwy brak. No dobra, chyba wystarczy :D.
Pora na podsumowanie.
Wiedźmin 3 pomimo tych wszystkich wymienionych wyżej wad jest wg mnie grą wybitną. W niektórych aspektach wręcz genialną. Oceniając ją w porównaniu z innymi hitowymi RPG ostatnich lat na pewno zasługującą na 10/10. Fabuła rekompensuje wszystko :). Ale gdybym miał oceniać W3 w kompletnym oderwaniu od innych gier, to bliżej byłoby mi chyba do oceny 9/10, bo tych drobnych ale irytujących wad jest jednak sporo. Czy w moim prywatnym rankingu wspiął się na absolutny top? Powiedzmy, że jest w równorzędnej pierwszej trójce z Tormentem i W1 :D.

Edit. Niechcący wyszedł mi najdłuższy post na forum w mojej karierze :)
View attachment 28274
 

Attachments

  • 9000.bmp
    133.2 KB · Views: 103
Last edited:
Wiedźmin 3: Dziki Gon zakończyłem już szmat czasu temu. Dopiero teraz naszła mnie chęć na napisanie takiej jakby recenzji. Ukończenie Wiedźmina zajęło mi około 170h. A nie zrobiłem masy aktywności, wiele znaczników, sporo poszukiwań a także praktycznie cały gwint przy którego genialności mimo wszystko nie mogłem zmusić się do grania w niego więcej niż parę rund. A wiem, że mógłbym spędzić w Królestwach Północy kolejne 70 godzin. Mimo to te 170 godzin wystarczyło mi abym uznał, że Wiedźmin 3 to absolutnie najlepsza i najbardziej niesamowita przygoda jakiej doświadczyłem w swoim życiu. Wiedźmin 3 to nie jest tylko gra, to dogłębne i poruszające odczucia, masa sprzecznych emocji i przygoda jaką można znaleźć tylko w niektórych książkach. I do tego idealne zakończenie sagi, tej książkowej jak i growej. Redzi...dziękuje :revenge:


Recenzje zacznijmy standardowo czyli od tego co w grach RPG powinno być najlepsze i najważniejsze, od fabuły, historii i decyzji. Poprzednie części właśnie tym stały. W Wiedźminie 3 Redzi narrację poprowadzili prawie bezbłędnie. Trzeci Wiesiek wyłamuje się z utartego schematu głównego bohatera będącego wybrańcem z nadprzyrodzonymi mocami którego celem jest ocalenie świata, dziewice szaleją na sam dźwięk jego imienia a czarne charaktery drżą ze strachu w swych ponurych zamkach. Wiedźmin to historia o przyjaźni, miłości, lojalności, zdradzie, poświęceniu, historia niesamowicie realna i prawdziwa tylko okryta płaszczem fantasy. Oczywiście wątek ratowania świata gdzieś tam w tle się przewija, ale to dosłownie na końcu. Sam Geralt nie jest w żaden sposób wybrańcem, choć jako wiedźmin oczywiście wyróżnia się w tłumie. Naszym celem jest odnalezienie swojej dawnej miłości Yennefer a także ocalenie przybranej córki Ciri, ściganej przez upiornych jeźdźców Dzikiego Gonu. W tle wojska Nilgaardu i Królestw Północy prowadzą okrutną i wyniszczającą wojnę. Sama historia może nam zająć około 40h i nie ma tu żadnego miejsca na nudę. Redzi idealnie wszystko ważyli i mamy tu wszytkiego po trochu. Oczywiście, tym razem skupiamy się na Geralcie, jego uczuciach, jego rodzinie i przyjaciołach. Wątki politycznie pojawiają się, ale nie odgrywają aż tak wielkiej roli co w poprzedniku. Znacznie więcej mamy tu magii, śledztw, wojen gangów czy epickich, magicznych wydarzeń. Ale również nie brakuje emocjonalnych, przejmujących momentów, rodzinnych dramatów czy nieodłącznych wyborów moralnych. Gra ma 3 główne zakończenia i około 36 kombinacji losów różnych krain czy postaci. Tych drugich w fabule pojawia się multum, wiele już znanych z poprzednich gier a prawie każda pojawiła się na kartach sagi. Mamy tu m. in. spektakularny powrót Wiedźminów. Dochodzę jednak do pewnych zgrzytów. Przede wszystkim znacząco zmniejszono rolę w głównej historii starych przyjaciół Geralta z poprzednich części, Jaskra, Zoltana itp. Zwłaszcza tego pierwszego. Co więcej zakończenie nie podaje nam masy istotnych informacji, łącznie z losami wielu bohaterów, przez na koniec jest tyle otwartych wątków i niedomówień, że gdyby grę wydało BioWare byłbym pewien, że niedługo wyjdzie płatne DLC poprawiające finał. Co jakiś czas do momentu przełomowego opowieści możemy odczuć pewną monotonie a króciutki pierwszy fabularny wątek na Skelige jest zdecydowanie bez polotu. Nadrabia to na szczęście fantastyczny moment w Velen i Krwawy Baron (ale o nim więcej później). :smiling2:


Siłą Wiedźmina 3 są jednak historie poboczne. Gra jest wręcz pełna od zadań pobocznych stworzonych jak sławetne opowiadania Sapkowskiego, na podobnym schemacie i są one najlepsze. Niektóre łączą się w całe ciągi zadań, zapoczątkowane w głównym wątku. Będziemy więc uczestniczyć w legendarnych Dziadach, odkrywać tajemnice spisku na Skellige, uczestniczyć w zmaganiach wojennych między państwami, trafimy na ślad fanatycznego mordercy terroryzującego Novigrad. Jest też masa bardziej błachych, ale i nie mniej wciągających zdań w których na przykład będziemy musieli poznać tajemnicę porzuconej wieży, odnaleźć zabójcę żony pewnego myśliwego czy pomóc badaczowi w zgłębianiu tajemnic katakumb w Novigradzie. A każde z tych zdań ma zazwyczaj kilka zakończeń.

Teraz zastanawiacie się pewnie czemu pominąłem opisywanie wyborów moralnych, dokładny opis dramatów itp. Zrobiłem trochę dziwnie, ale myślę, że dobrze. Te rzeczy występują w podobnym stopniu i w zadaniach pobocznych i w wątku głównym. Dobrze jest omówić je więc razem. A więc wybory. Może nie ma ich aż tak dużo jak w takim Dragon Age gdzie mogliśmy decydować o losach członków drużyny, tworzyć naszą własną postaci, wydawać wyroki na wrogach itp. Wybory w W3 są jednak dogłębne, trudne i powodują, że nawet po fakcie będziemy długo się gryźć czy postąpiliśmy słusznie. Bo w W3 nie ma sztywnego podziału na dobro i zło. Nie ma. Każdy wybór niesie konsekwencje, niektóre poznamy dopiero z upływem czasu. A każdy wybór jest ważny i każdy, ale to dosłownie każdy trzeba dogłębnie rozważyć. Tutaj jednak Redzi wprowadzili ograniczenie czasowe przy najważniejszych wyborach, często więc musimy się spieszyć. Ja nie raz żałowałem podjętych decyzji. Bo przecież czy tak łatwo jest zabronić pewnemu mężczyźnie zabić kobietę przez którego zginęła jego żona? Albo zadecydować czy sprawiedliwe jest wydanie pewnego wieśniaka który zdradził swoją zbójecką bandę?
Do tego dochodzą dramaty. Przejmujące, poważne historie ludzi. Historie realne. Są momenty w których nawet mi łezka popłynęła. Zdecydowanie najbardziej wzruszający i nakłaniający do refleksji quest to ten z Krwawym Baronem. Człowiekiem który utracił rodzinę z powodu swego nałogu, własnego okrucieństwa. A nie chciał tego bo ją kochał. Możemy obserwować jak te wydarzenia niszczą tego człowieka, jaką wewnętrzną wojnę przechodzi w swym umyśle. Słuchając rozmów z nim możemy albo czuć do niego pogardę, albo mu szczerze współczuć, mnie osobiście ten mniej fajny finał historii przybił tak, że cały dzień chodziłem lekko markotny a potem z trudem wracałem do Wrońców, nawet kiedy potrzebowałem pomocy kowali.
Nie byłoby tego gdyby nie świetnie napisane dialogi. Redzi z najgorszych bluzgów i oszczerstw stworzyli poezje. Poezje. Poezje. Poezje. Poezje. Idealnie zabawili się stylami, nastrojami. Raz śmiejemy się w nieboglosy, kiedy indziej z trwogą słuchamy siedząc cichutko jak myszki. Do tego dochodzi niesamowita polska gwara używana przez wieśniaków, niesamowite. Same postacie są świetnie napisane. Wraca cała pula starych dobrych znajomych, choć nie wszyscy i jestem tym mocno zawiedziony. Mimo to te co są wystarczą. W dziedzinie merytoryki, Redzi jesteście mistrzami :cheers4:


( gratki dla tych co czytają :D) No to czas przejść do najważniejszej nowości w grach CDP Red. Otwarty świat choć nie do końca. Po ukończeniu prologu możemy swobodnie przenosić się między krainami. Nie licząc tych fabularnych. Możemy tutaj odwiedzić lokacje startową Biały Sad, dwór królewski w Wyzimie, Velen z Novigradem, wyspy Skelige czy dolinę Kear Morhen. I każda z tych lokacji jest wielka i niesamowita. Samo Velen koniem z jednego końca na drugi przejedziemy galopem w 15 minut, spacerkiem to będzie ponad godzina jeśli nie więcej. Skelige jeśli weźmiemy pod uwagę ciągłe pływanie, jeszcze więcej. Mimo to w kreacji tych miejsc najważniejszy jest design. Nie mamy tu nic generowanego losowo, dzięki czemu Wiedźmin ma największy ręcznie stworzony świat, większy nawet od Skyrima, Dragon Age czy Fallouta 4. Każde miejsce ma swój unikalny styl i czymś się wyróżnia.
Biały Sad to w sumie spokojna kraina, z dwoma wioseczkami, paroma ruinami, dużym lasem, bagnem. Najmniej ciekawa, ale jednocześnie niesamowicie swojska i słowiańska. Głownie z uwagi na świetną główną wieś a także znajdujące się obok miejsca. Stary cmentarz czy najzwyczajniejsze pole z wielkim wiatrakiem....jadąc w jego stronę przypomniała mi się moja wycieczka po jednym skansenie, kropka w kropkę tak samo.
Velen to absolutnie gigantyczne miejsce. Masa różniących się od siebie wiosek, pełnych ludzi i zadań :D. Ciemne, niebezpieczne bagna, wielkie ciągnące się kilometrami lasy, wysokie góry na których szczytach latają wiwerny, pola pełne zbóż, malownicze plaże nad rzeką Pontar. Masa wież, fortów i bastionów wojsk, nie jeden oczywiście w ruinie. I wreszcie dwa gigantyczne miasta. Novigrad który swoją wielkością i architekturą ( i podobieństwem do Malborka) podbił me serce od pierwszego wejrzenia. Wielki majestatyczny, każda ulica inna. Bogate dzielnice pełne przepychu, luksusu. W slamasach, brud, śmieci i bandyci czekający na naszą sakiewkę. Niesamowicie zaprojektowany port z Gdańskimi żurawiem, pełno statków i ten klimat. Oxenfurt z kolei do idealnie odwzorowane miasteczko studenckie. Miasto nie wielkie, ale miłe i przyjemne. A widoki... o matko widoki! Wystarczy wspiąc się na górę czy spojrzeć z odpowiedniego punktu i możemy dojrzeć cała mapę. Zwłaszcza piorunujące wrażenie robi most Oxenfurcki który ilekroć go widzę powoduje u mnie prawie zawał serca. Novigrad z daleka również prezentuje się obłędnie. Podobnie jak każdy inny element tego świata w którym jest pełno miejsc do których chodziłem tylko po to aby je obejrzeć. Jedynym minusem są strasznie nudne i nieciekawe podziemia, ale w końcu to nie Skyrim.
Co jak co, ale jednak Skelige jest rajem dla ludzi lubiących widoczki. Żaden tam Skyrim, to Skelige pokazuje jak wyglądają posępne ośnieżone góry i zimowe pejzaże. Płynąc po skutym lodem morzu nie raz trzaskałem screenshoty jak szalony na widok gór, czy majestatycznych budowli. Zwłaszcza twierdza Khear Trolde i wieża na wyspie Undvik sprawiają piorunujące wrażenie. Wioski też różnią się od tych w Velen, są znacznie bardziej wikingowe. Podobnie jak całe Skelige. O ile Velen i Biały Sad są przesiąknięte słowianskością to Archipelag przesiąkł Skandynawią, i to w każdym calu. I to jest piękne.
Kear Morhen to natomiast mała lokacja, ale raj na ziemi dla fanów książek. Wielką, posępną twierdzę gdzie każdemu kto grał w W1 łezka zakręci się w oku, otaczają ruiny pozostałości po dawnej Szkole Wilka. A w nich możemy trafić na informacje o życiu wiedźminów, o samym pogromie. I ma to swój niesamowity klimat i unikalną magię. Również otaczające dolinę góry wręcz same się fotografują. Nie wspominając tu o smaczkach jak grób pewnego wiedźmina z W1. A uczucie towarzyszące jeździe na Płotce? Bezcenne!


:comeatmebro:Spokojnie, przyjdzie kolej na marudzenie, ale jeszcze trochę plusów. Przede wszystkim do zadań dochodzi jeszcze parę aktywności w świecie. Są to zlecenia, poszukiwania i znaczniki a także 3 minigry. Zacznę od nich. Dostajemy tu wyścigi konne, niestety choć zrobiłem prawie każde związane z nimi zadanie (turniej został popsuty :/) to absolutnie nie powiedziałbym, że bawiłem się przy nich przednio. O ile prowadzenie konia w normalnej podróży jest jak najbardziej ok to już na wyścigach nie koniecznie. Głównym naszym zmartwieniem jest właśnie nawigacja a nie przeciwnicy przez co nie raz prawie rzuciłem padem z wściekłości. Robiłem je właściwie jako zapychacz czasu i raczej w Toussaint nie będzie to moja ulubiona zabawa. Już znacznie lepiej wypada walka na pięść. Łatwiejsza niż w W1, ale trudniejsza niż w W2. Powiedziałbym, że najlepsza w całej serii. Spoko animacje choć to nie poziom W2,tutaj jednak można to wybaczyć bo nie jest to QTE. Mimo to walki sprawiły mi sporo radości, zwłaszcza rozmowy w ich trakcie :D Tutaj jednak się do czegoś przyczepię, mianowicie jest ich STANOWCZO za mało. Nad gwintem rozwodzić się nie będę, bo praktycznie w niego nie grałem. Mimo to brawa dla samego pomysłu a na grze można spędzić spokojnie oddzielne 100h kolekcjonując karty i pokonując każdego kto się napatoczy.
Nieodłączną częścią życia Geralta są zlecenia. Polegają one na tym, że w każdej wsi zrywamy z tablicy ogłoszenie. Udajemy się do zleceniodawcy. Najpierw musimy wybadać miejsce ataku bestii, czasem ofiary i okazjonalnie pogadamy ze świadkami. Używamy do tego nowych Wiedźmińskich Zmysłów czyli swoistego trybu detektywa z Batman Arkham, nie ma co się nad tym rozwodzić bo jest praktycznie kropka w kropkę tak samo. Potem dochodzi do walki. Oczywiście wcześniej dobrze jest się przygotować. Przyznam, że zlecenia są fajne, a przez pierwsze 20h gdzie jest szansa trafienia na ciągle nową bestię jest super, potem jednak odczuwa się już monotonność. Zwłaszcza, że bestii jest praktycznie jak na lekarstwo. W zleceniach twórcy wręcz zakochali się w trollach skalistych, są one świetne, ale nie w AŻ TAKIEJ liczbie. Bo jest ich masa. Popularne są również północnice czy o dziwo wilkołaki. Najciekawsze bestie jak bies i leszy mają może po 2-3 zlecenia, na giganty co ciekawe nie ma żadnych. A szkoda, bo to są na prawdę świetni adwersarze. Mam jednak poważnego focha na Redów za stworzenia latające. Bez względu na to jaka nazwa, z każdym walczy się identycznie i jak nauczymy się pokonać gryfa żaden inny nie sprawi nam kłopotów. Walka jest trudna, ale przez pierwsze 10 poziomów. Potem idzie znacznie łatwiej zwłaszcza jak dopakujemy znaki. Informacje o bestiach z książek też zazwyczaj są kompletnie nieprzydatne. Nie ma tu mowy o żadnym zaawansowanym przygotowywaniu się do walki czy epickich walkach w których nasz przeciwnik nagle ucieka. Szkoda. Przede wszystkim potrzebna by była znacznie większa różnorodność przeciwników i parę nowych. Cieszy mnie przynajmniej, że Redzi nie wlepili tu żadnych pająków, draugów i innych cudów nie pasujących kompletnie do Słowian.
Z poszukiwań jedyne co zasługuje na uwagę to schematy wiedźmińskich ekwipunków. To warto zbierać i jest to świetna zabawa. Wszystkie pozostałe poszukiwania to w wielkim skrócie: Przeczytaj kartkę, użyj zmysłów, ciesz się nagrodą. Nie mam jednak o to pretensji bo to nie Indiana Jones.
Dużo osób wrzuca na "?". Ja jednak patrzę na nie inaczej. One są po to abyśmy obok wykonywania questów mogli w trakcie powalczyć, poszukać skarbów. Zapełnić sobie drogę. I ja osobiście bardzo lubiłem usuwanie ich z mapy i odkrywanie ich tajemnic mimo schematyczności. Jedyne czego nie robię i robić nie będę to Kontrabandy, najgorsza rzecz jaką widziałem. Pozostałe jak niszczenie gniazd potworów, odbijanie wsi itp. uważam za bardzo miły czasoumilach który pomaga w podexpieniu i przećwiczeniu walki.


Przejdźmy do mechaniki. System walki jest: ok. I nic więcej. To właściwie schemat w W2, ale z efektywnością bliższą W1 i dodanymi kontrami i unikami. Walka jest ciekawa, często satysfakcjonująca. Jej problemami są straszliwie uboga liczba animacji i finisherów które z czasem mogą się przejeść a także monotonność walki z większością adwersarzy. Mimo to nie jest źle. Zdecydowanie dobrze wypadają znaki. Teraz wreszcie każdy jest pożyteczny a nie tylko Igni i Aard. Zmieniły się też ich działania. Aard dla przykładu możemy zamienić w uderzenie przed siebie lub do okoła a Igni możemy wykorzystać jako samo uderzenie fali ognia lub zamieniamy to w słup którym podpalimy naszych oponentów. Bardzo pożyteczny stał się Quen, na wyższych levelach jest wręcz nie zbędny. Po za ochroną może też zdjąć z nas takie czynniki jak krwawienie, czy zatrucie. Na wyższy poziomach możemy też wytworzyć wokół nas magiczną ochronną kopułę. Yrden tym razem przydaje się do zmuszenia istot niematerialnych do stania się materialnymi a Aksji jest pożyteczne przy ogłuszaniu silniejszych przeciwników. Jest nieźle.

Geralt wreszcie nauczył się biegać. Porusza się szybciej, zwinniej. Opanował też trudną sztukę skakania więc wreszcie nie trzeba starać się omijać płotków i tym podobnych. Nie boi się wody i możemy śmiało pływać i nurkować co ciągnie za sobą penetracje dna, morza, rzeki lub jeziora. Dostał też konia i łódź. Łódka jest raczej wolna. Znacznie łatwiej nią się nawiguje niż narwaną Płotką mimo to... nie czerpałem żadnej przyjemności z żeglugi i wolałem wpław przebywać morza Skelige. Płotka tymczasem po za swoja głupotą, częstym gubieniem się, blokowaniem się na płotkach, workach z mąką itp. jest bardzo przyjemnym środkiem transportu. Jeździ się fajnie, zwłaszcza dzięki temu, że możemy wykorzystać tryb dzięki któremu Płotka sama trzyma się drogi.

Wiedźmin ma też większy wybór inwentarza. W grze są setki spodni, rękawic, zbroi, mieczy, maczug i innych. Wiele z tego jest niesamowicie brzydka, no, ale liczy się funkcjonalność. Natomiast sety Wiedźmińskie pod względem wizualnym jak i defensywnym/ofensywnym są świetne. Zbroje i miecze możemy ulepszać za pomocą glifów które dają nam różne bonusy, czasami do znaków lub obrony czy ataku. Bronie zmieniamy jak rękawiczki, bo ciagle znajdujemy lepszą. Najgorsze jest wkurzające psucie się sprzętu, dlatego tysiące poszły na to abym zawsze miał przy sobie narzędzia do naprawy sprzętu. Wiem, że Redzi chcieli być realistyczni, ale to mogli sobie darować. Na szczęście juki konia powiększają nasz plecak i mieści się w nim sporo rzeczy. A po za broniami, sprzętami, śmieciami zbierać będziemy też tysiące ziół, części zwierząt czy potworów a połowy z nich za pewne nigdy nie wykorzystamy.

Rośliny przydadzą się w alchemii. Wytwarzanie masy eliksirów to czasochłonne, ale na dłuższą metę opłacalne zajęcie. Strasznie wciągające jest też szukanie materiałów dla rzemieślników na tworzenie mieczy i zbroi. Aby stworzyć mistrzowskie sety Wilka, Niedźwiedzia i Gryfa bardzo, bardzo długo latałem po całym świecie w poszukiwaniu takich rzeczy jak blachy dwimerytu czy sztaby tego zacnego kruszcu. Rzemiosło jest też bardzo proste. Zbroje i miecze wytwarzają rzemieślnicy a mikstury robimy sami, potrzebujemy tylko recepty i składników. Wciskamy odpowiedni przycisk i bam mamy! Potem raz zrobiona mikstura odnawia się nam z każdą medytacją. Można więc powiedzieć, że uważne tworzenie eliksirów przed każdą walką i mocne przygotowania poszły się...no w każdym razie ich nie ma. Ma to jednak plus bo rozgrywka straszliwie by się wydłużyła.

Rozwój postaci szczerze mówiąc jest słaby. Jedyne co opłaca się rozwijać to znaki bo znacząco to wpływa na ich wykorzystywanie i możliwości. Wszystko pozostałe....meh nawet się w to nie bawiłem.



Wizualnie jest świetnie. Oczywiście downgrade jest widoczny, ale mimo to W3 umie powalić jakością tekstur, piorunującymi efektami pogodowymi, kapitalnie dopracowanymi modelami czy świetnymi animacjami. Również cut-scenki są niczego sobie. Woda wygląda nawet nawet, mimika twarzy jest, podobnie gestykulacja.

Audio jest jeszcze lepsze. Utworów może dużo nie ma, ale są one GENIALNE! Czuć w nich tą słowiańskość, tą epickość. Aż chce się ich słuchać (chwała za płytkę)Dubbing to oczywiście ideał ;). Aktorzy świetnie dobrani, zwłaszcza ukłony do pana Rozenka.

Co do jakości technicznej. Na pierwszego glitcha natrafiłem po 25h rozgrywki. Potem pojawiały się dosyć regularnie. Często były dosyć wykurzające, zwłaszcza znikające postaci. Bugi zaczęły pojawiać się po 50h rozgrywki, ale im dalej tym było gorzej. Najbardziej bolało parę popsutych questów przez co nie mogę powiedzieć, że zrobiłem je wszystkie. Kilkukrotnie gra zawieszała mi się, czy np. nie działała jakaś funkcja lub znikały mi na długo wszystkie paski i minimapa. A dodam, że gra bez niej to istna tortura.



Moja ocena: 9,5/10
 
Last edited:
Oczywiście downgrade jest widoczny, ale mimo to W3 umie powalić jakością tekstur
Dobre.

Ale niektóre tekstury wyglądają naprawę świetnie. Choćby twarze i ubiory postaci. Wnętrza budynków też ładnie się prezentują. Gorzej z elementami przyrody i niektótymi ścianami.
Tak. Dlatego zdanie: ,, Oczywiście downgrade jest widoczny, ale mimo to W3 umie powalić jakością tekstur '' - to paradoks.
 
Last edited:
Oczywiście zapomniałem dodać, że jakość trawy jak i przede wszystkim liści na drzewach rzeczywiście pozostawia bardzo, bardzo dużo do życzenia. Tekstury ubrań, budynków to natomiast bardzo, bardzo wysoki poziom.
 
Dzisiaj ukończyłem Wiedźmina 3. W ciągu tych kilku miesięcy grania na bieżąco spisywałem swoje wrażenia na których to bazie powstała ta recenzja. Chętnych zapraszam.

WSTĘP
Nie ma co ukrywać, że tworząc dwa pierwsze Wiedźminy CD Projekt RED zawiesiło nad sobą poprzeczkę dość wysoko. Nie były to gry idealne, ale miały to co dla mnie najważniejsze: świetne historie poruszające ważkie problemy, wyrazistych bohaterów, wybory o nieoczywistych konsekwencjach oraz fantastyczny słowiański klimat (dotyczy to głównie części pierwszej). I tak już nad wyraz spore oczekiwania podniosła zapowiedź trzeciej odsłony z Geraltem w roli głównej. Wiedźmin 3 miał być erpegiem kompletnym: z ogromnym, otwartym światem, ale i porywającym głównym wątkiem fabularnym mającym zająć 50 godzin. Redzi mieli więc nie lada zadanie do wykonania - podołać temu co sami obiecali. A obiecywali dużo i to tak, że każdemu graczowi ślinka leciała na samą myśl o trzecim Wiedźminie. Dziki Gon to gra olbrzymia, zarówno dosłownie jak i w przenośni, więc nie godzi się zbywać jej zlepkiem kilku słów w stylu: "genialna gra, arcydzieło, ósmy cud świata - 100/10". Postaram się spłodzić rzetelną recenzję, w którą przeleję wszelkie przemyślenia, odczucia i spostrzeżenia jakie towarzyszyły mi podczas tej długiej przygody, ale najpierw krótki...



PROLOG
Wiedźmin 3 to pierwsza gra, której proces produkcji obserwowałem tak dokładnie, przede wszystkim dzięki dostępowi do internetu. Regularnie udzielałem się na tym forum i wraz z innymi użytkownikami dyskutowałem nad najdrobniejszym strzępkiem informacji. A w udzielaniu tychże Redzi nie byli zbyt hojni, choć nie można mieć za to do nich pretensji, że zazdrośnie strzegli informacji dotyczących swojego nowego dziecka. Zabrakło mi jednak dzienników deweloperskich z prawdziwego zdarzenia, w stylu tych, które wypuszcza Bethesda, co pisałem już wielokrotnie. Proces twórczy, klimat panujący w ekipie, twórcy opowiadający o swojej pracy potrafią powiedzieć więcej o tworzonym produkcie niż niejeden PRowy bełkot. Jeśli chodzi o to co mnie najbardziej raziło przed premierą to część tych obaw, niestety, się potwierdziła. Były też takie elementy, które mimo, iż nieco na nie psioczyłem oglądając gameplaye to już gdy sam grałem to nie przeszkadzały aż tak bardzo, jak sądziłem, że będą przeszkadzać. Piszę tutaj głównie o "inteligentnej" kamerze (nadal uważam, że możliwość dostosowania jej odległości od bohatera powinna się znaleźć, co prawda pojawiły się już stosowne mody, lecz nie chcą mi działać), jasnych nocach czy zbyt intensywnym wietrze.


FABUŁA
O fabule zanadto rozpisywać się nie będę, gdyż powiedziano i napisano o niej chyba wszystko, a poza tym nie chcę zbyt dużo spoilerować. Rzucę tylko kilka ogólników. Geralt odzyskawszy pamięć wreszcie rusza na poszukiwanie Ciri i to na polecenie samego cesarza i z pomocą Yennefer. Można by powiedzieć, że główny wątek to powrót do tego co znamy z Sagi, a więc na pierwszy plan wysuwa się postać Ciri, Dziecka Starszej Krwi posiadającego moc podróżowania w czasie i przestrzeni oraz ścigający ją Dziki Gon, który w serii jest obecny od początku. Tak jak Redzi obiecywali, główny wątek jest naprawdę długi i miejscami można się w nim pogubić. Rozgałęzia się czasami w różne strony, tak jakby jeszcze na zaawansowanym etapie tworzenia dochodziły nowe wątki. Po ukończeniu i takim całościowym podsumowaniu trochę nie wiem o czym dokładnie był Wiedźmin 3. Wątków było sporo, ale brakuje jakiegoś ogólnego, spójnego przesłania. Zabrakło też zwrotu akcji z prawdziwego zdarzenia, który wstrząsnąłby graczem tak by długo jeszcze zbierał szczękę z podłogi, jak choćby zwrot akcji z pierwszego KotORa, drugiego System Shocka czy Krwawe Gody z serialowej Gry o tron. Świetnie natomiast przedstawiono relacje w trójkącie Yennefer-Geralt-Ciri. Końcówka pozostawiła też wiele pytań, na które nie uzyskałem odpowiedzi.

Czy ta koniunkcja sfer się odbyła? A jeśli tak to w jaki sposób zapobiegła Białemu Zimnu i jakie były jej efekty? Co w ogóle chciała osiągnąć Ciri wchodząc do tej wieży? Zamknąć tę koniunkcję sfer czy wręcz przeciwnie? Czy te elfy Ludu Olch przeszły do świata Geralta? Bo ja tylko zobaczyłem jak Ciri gdzieś idzie, potem były retrospekcje z Geraltem (szkoda, że gra nie zapamiętała w jakim pancerzu i fryzurze był Geralt w danej scenie), a później był Epilog w Białym Sadzie.

Przyznam, że w tak rozbudowanej fabularnie grze, jest to trochę dziwne, że końcówka została potraktowana troszkę po macoszemu, iż nawet mi (dwa razy przeczytałem Sagę i opowiadania, po trzy razy przeszedłem poprzednie części, wsłuchiwałem się w każdy dialog) chyba coś umknęło skoro zadaję te wszystkie pytania. I jak wspomniałem wcześniej, zabrakło czegoś co rozbiłoby mnie na małe kawałeczki i nie mógłbym się pozbierać przez kilka dni, a tak po zakończeniu gry poczułem jedynie lekki smutek za ukończoną przygodą, raczej zawsze mi towarzyszący przy grach w których spędzam sporo czasu i mimo wszystko zżywam się z tym światem oraz jego bohaterami. Jeszcze dodam tylko, iż liczyłem, że nieco więcej dowiem się przy tym podsumowaniu, które wyjaśnia kilka wątków. Miałem nadzieję, iż dowiem się co się stało z każdą ważniejszą postacią. Chyba nawet w Gothicu 3 to podsumowanie było bardziej rozbudowane, chociaż tam fabuła zbyt rozbudowana nie była, a sama gra miała kilka wad, to jednak po tej narracji Bezimiennego poczułem satysfakcję, bo wyjaśnione zostało praktycznie wszystko co działo się z ważnymi dla serii postaciami i jak potoczyły się ważniejsze wątki.

Szkoda też, że zabrakło więcej odcieni szarości za którą poprzednie części były tak chwalone. Główni antagoniści są żałośnie płytcy, a Dziki Gon, niegdyś owiany ponurą aurą tajemnicy, staje się trochę takim zbiorowiskiem bad guyów rzucającym oklepane do bólu teksty. "Nawet jeśli mnie zabijesz to i tak mnie nie pokonasz!!! BUAHAHAHA!11!!". Chyba wszyscy główni przeciwnicy w przeciągu całej gry nie wypowiadają więcej niż kilkunastu zdań. Nie ma tutaj jakiegoś drugiego dna, usprawiedliwienia ich działań. To są główni źli i koniec. Kropka. Finito. Jedną z niewielu intrygujących w głównym wątku postaci jest chyba Avallac'h, który ma niejasne motywacje, więc czujemy, iż nie do końca możemy mu zaufać. Zaskoczyło mnie też nieco spłycenie całego tła wojennego. Cesarz Emhyr to światła, choć trochę bezbarwna, persona; Radowid to szaleniec (jego nagła przemiana jakoś niezbyt do mnie przemówiła), a przedstawiciele Kościoła Wiecznego Ognia to zwykli fanatycy, sadyści i w ogóle najgorsze zło (poza Dzikim Gonem, rzecz jasna) jakie stąpa po tym świecie. Trochę szkoda, że tak jednowymiarowo zostało to ukazane.

Fallout 4 był krytykowany za żałośnie małą liczbę kwestii dialogowych, ale w W3 nie jest z tym lepiej. Jasne, wcielamy się w narzuconą przez twórców postać, lecz nie znaczy to, że nie moglibyśmy kształtować jej charakteru poprzez dialogi czy wybory, które podejmujemy, a wbrew pozorom nie ma wcale ich tak dużo jak się spodziewałem. Grając, czasami miałem wrażenie, że rozmowy mogłyby toczyć się bez ingerencji gracza, bo tylko w nielicznych przypadkach mamy tam jakiś wybór czy możliwość pogłębienia wiedzy na dany temat. Rzadko kiedy mamy do wyboru więcej niż dwie "żółte" kwestie. Same dialogi napisane i wyreżyserowane są po mistrzowsku, a w połączeniu ze świetną mimiką ogląda się je niczym dobry serial. Można spokojnie napisać, iż pod tym względem W3 wyznacza nowe standardy. Dialogi w W3 to już nie jest wymiana informacji przez stojące nieruchomo na przeciwko siebie postacie. To są świetnie zrealizowane sceny, które ogląda się z prawdziwą przyjemnością.



Poza głównym wątkiem jest i też klimat opowiadań w postaci zadań pobocznych i zleceń wiedźmińskich, każda taka misja jest jakby osobną historią. Twórcy naprawdę się przyłożyli i próżno znaleźć zadanie poboczne, które byłoby jedynie zwykłym, fedeksowym zapychaczem. Nawet najprostszy quest ma mikrofabułę, która wiąże się z reguły z panującą wojenną zawieruchą, ale też i z wątkiem głównym. W czasie podróży napotkamy sporo postaci znanych z kart książek, jak i dwóch poprzednich części gier. To są zawsze miłe akcenty dla fanów wiedźmińskiego uniwersum. Niedosyt zaś czuję jeśli chodzi o styczność z postaciami drugoplanowymi, które miały swoją istotną rolę w Sadze czy poprzednich grach. Jaskra, Zoltana i innych jest trochę za mało, chciałoby się więcej takich wstawek jak popijawa w Kaer Morhen, w których można by powspominać stare dobre czasy. Mimo, iż należę do #TeamTriss to jednak grę skończyłem u boku Yennefer. Fabuła była tak skonstruowana, iż przy każdej okazji rzucała Geralta w jej ramiona. Ciekaw jestem czy rozbudowane romanse coś w tej kwestii zmieniają. Nie bardzo przypadł mi do gustu finał wątku Dijkstry.
Gość, który nieraz i nie dwa widział Geralta w akcji, ni stąd ni zowąd wyskakuje z toporem chcąc przejąć władzę. :facepalm2:
To co wytknąłem można uznać za zwykłe czepialstwo, gdyż i tak opowiedziana w "trójce" historia stoi na wysokim poziomie. Mogę śmiało i z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że to co Redzi zaprezentowali w trzecim Wiedźminie przebija to co AS wysmażył w Sezonie burz. No cóż, uczniowie przerośli mistrza na naszych oczach. Piłka leży po stronie Sapkowskiego.


ŚWIAT
Pokuszę się o śmiałe stwierdzenie, że dopiero Wiedźmin 3 jest tym czym seria powinna być od początku. Któż czytając opowiadania i Sagę, jeszcze przed powstaniem pierwszej części, nie marzył o takiej grze w której przemierzalibyśmy wiedźmiński świat na grzbiecie Płotki szukając zlecenia? Dwie pierwsze części, choć bardzo dobre, to jednak miały spore ograniczenia, z małym, korytarzowym światem i mało mobilnym Geraltem na czele. Tutaj ogrom wszystkiego wręcz przytłacza i to nawet wtedy, gdy jesteśmy przyzwyczajeni do gier z otwartym światem. Geralt na stare lata skacze, wspina się, pływa, nurkuje, jeździ konno, żegluje. Tym definiuje się otwarty świat, niekoniecznie ogromem terenu do przemierzenia, ale przede wszystkim możliwościami głównego bohatera i to w W3 na każdym kroku czuć. Co najważniejsze wspinaczka nie jest kontekstowa, jak w W2, i Geralt wspina się na każdy obiekt, będący w jego zasięgu, rzecz jasna. Trochę dziwne, że przy upadku nawet z niewielkiej wysokości w najlepszym przypadku można stracić ponad połowę paska życia, a w najgorszym zginąć. Nie wiem jakie były przesłanki by takie rozwiązanie zastosować. To taka głupotka, która może w kilku momentach napsuć krwi. Biały Wilk podobnie jak postacie z GTA ma swój ciężar i sterowanie nim poza systemem walki może być nieco problematyczne, zwłaszcza by trafić drzwi albo na wąskie schody, choć ten problem zlikwidował jeden z patchy.

A jak ten świat wygląda? Mimo pewnych kontrowersji związanych z pogorszeniem jakości grafiki oraz zmienieniu jej stylu na bardziej kolorowy w porównaniu z pierwszymi trailerami, W3 prezentuje się wyśmienicie. I obrazą jest pisanie, że oprawa nie uległa zmianie względem "dwójki". Dla mnie szokiem jest to czego dokonali Redzi. Nie dość, że dali nam ogromny, otwarty świat, praktycznie bez ekranów ładowania to to wszystko wygląda przepięknie i niszczy wręcz rozmachem. Geralt, tak jak w Sadze, w trakcie swoich przygód jest obecny i na dworach królewskich, bankietach wystawianych przez bogaczy, ale także w kanałach tropiąc kolejnego potwora czy dzielnicach biedoty. "Scenografia" trzeciego Wieśka jest wręcz cudowna i nie mogę przestać rozpływać się nad przepięknymi widoczkami, tak naturalnymi jak chyba nigdy dotąd.
Czy to zniszczone wojną Ziemie Niczyje, posiadające jeden z lepszych wątków fabularnych w grze, z plątaniną traktów, ścieżek, ścieżynek niknących gdzieś w gęstwinie; z lasami przypominającymi tak bardzo to co możemy zobaczyć za oknem. Czy to perła delty Pontaru - Novigrad, który jest chyba największym, najbardziej szczegółowym i najładniejszym miastem w grze RPG jakie miałem zaszczyt odwiedzić. Wiecznie pogrążone w zabawie kolorowe miasto wokół którego trwa wiosna robi wrażenie i kontrastuje z jesienną Ziemią Niczyją. Już gdy zbliżamy się powoli do miasta, mury robią wrażenie, a gdy wreszcie wjedziemy do niego po raz pierwszy przez jedną z kilku bram to ogrom tego wszystkiego przytłacza, czujemy się jak na wycieczce: rozglądamy się we wszystkie strony, bo wszędzie coś się dzieje. A jeśli nam mało to jest jeszcze archipelag Skellige, także posiadające własny, odrębny klimat i zapierające dech w piersiach landszafty z wiecznie pokrytymi śniegiem, wysokimi łańcuchami górskimi na czele.



Dopełnieniem tego wszystkiego jest dynamiczne oświetlenie, cykl dobowy i pogodowy oraz symulacja wiatru. Dla samego napawania się widoczkami praktycznie zrezygnowałem z oferowanego przez grę systemu szybkiej podróży. Dopiero pod koniec, kiedy to fabuła wyraźnie przyspiesza, a przed końcem chciałem zgromadzić mistrzowskie wersje wiedźmińskich pancerzy cechu Niedźwiedzia oraz Gryfa, zdarzało mi się skorzystać z fast travel. Może nieco efekt psuje brak jakiegoś bardziej złożonego algorytmu zachowań NPCów i jego reakcji na otoczenie. Postacie podobnie jak w drugiej części w kółko powtarzają ciągle te same dialogi, przydałoby się rozwiązanie z Gothiców, a więc kilkadziesiąt (może nawet kilkaset) różnych strzępek rozmów odtwarzanych losowo, które nie mówiłyby niczego konkretnego, ale tworzyłyby gwar w miastach i osadach. Gracz po jakimś czasie przestałby na nie zwracać uwagę, ale wrażenie toczących się wokół rozmów by pozostało. Brakuje też konsekwencji naszych poczynań, bo nieraz zdarza nam się słyszeć kwestie dotyczące postaci, która zginęła, wypowiadane tak jakby nadal żyła. Niewielki jest też zasób czynności wykonywanych przez poszczególne NPCe, generalnie w kółko, przez całą dobę, robią to samo i tylko nieliczne reagują na deszcz. To już w W2 postacie chowały się pod zadaszeniem. Nie mówię nic o reakcji na buszowanie po domu czy kradzież, bo ta jest żadna. A przepraszam, niektórzy strażnicy czasami reagują na kradzież i gdy nas atakują są "zaczaszkowani" i zmiatają Geralta jednym celnym ciosem. Immersja over9000.


WALKA
I od tego akcentu, powoli, acz konsekwentnie od zachwytów zmierzamy ku rozczarowaniu i wytykaniu słabszych elementów. Bowiem Wiedźmin 3 to tak jakby dwie gry w jednej. Pierwsza to ta ze świetną narracją (posiadającą pewne uproszczenia czy niezgodności z lore, choć to pozostawiam specjalistom), fantastycznie napisanymi i wyreżyserowanymi dialogami, które ogląda się niczym, nie przymierzając, Grę o tron. A do tego wyżej wspomniany piękny świat, przywiązanie do detali oraz ogólny rozmach. Prawdziwa uczta dla wszelkich zmysłów. Druga strona medalu jest niestety taka, iż warstwa fabularna kompletnie nie pokrywa się z tą gameplayową. Bo Redzi zamiast dbać o "wczuwkę", wręcz pieścić pod tym względem gracza, brutalnie i po chamsku wyciągnęli całą mechanikę na wierzch, ubierając ją przy tym w pstrokate i jaskrawe barwy, by nikt, przypadkiem, tego nie przeoczył. Ciężko wręcz wtopić się w świat i wejść w skórę Geralta, bo gdy tylko do głosu dochodzi mechanika całą immersję trafia jasny szlag.



Oczywiście pomijam tutaj mechanikę walki, która jest bardzo dobra, daje sporo frajdy, zwłaszcza korzystanie z krótkich odskoków, które przypomina to co znamy z książek: a więc taniec z przeciwnikiem, wręcz ocieranie się o niego i wykonywanie piruetów za plecy ofiary. Bardzo miła odmiana po przewrotach znanych z W2. Owszem te w "trójce" również są obecne, ale ja korzystałem z nich naprawdę rzadko. I gdy uda się wejść w rytm, wykonać widowiskową sekwencję to satysfakcja jest ogromna. System ma swoje wady, jak niezbyt dobre wykrywanie obrażeń, bo często zdarzało się, że wykonywałem unik w porę, a i tak otrzymywałem obrażenia. Niektórzy przeciwnicy, zwłaszcza trupojady, wyprowadzają niemożliwą do zablokowania serię, uniknąć też nie bardzo jest jak. Szczególnie na początku może być ciężko walcząc z watahą szybko atakujących nekkerów. Warto inwestować przede wszystkim w alternatywne wykorzystanie znaków zwłaszcza Igni, Quen oraz Aard. Nie raz i nie dwa uratowały mi skórę. Ogólnie rzecz biorąc jest to najlepszy model walki w całej serii, bo daje całkiem spory wachlarz narzędzi i myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie.


ROZWÓJ POSTACI
System rozwoju postaci to dla mnie trochę taki anty-rozwój. Otóż ideą tego systemu była zabawa w różne buildy i dostosowywanie umiejętności pod konkretnych przeciwników. A więc: Geralt coś umie, ale gdy zdejmiemy to ze slotu nagle w magiczny sposób o tym zapomina i potrafi coś innego. Jakoś to do mnie niespecjalnie przemówiło (może nie poznałem się na geniuszu twórców?) i w nowe umiejętności inwestowałem tylko wtedy, gdy odblokowywał się nowy slot. Dążyłem głównie do alternatywnego wykorzystywania znaków Igni, Aard i Quen oraz do Młynka w walce mieczem. Ani razu nie bawiłem się w tasowanie slotami i inne tego typu sprawy. Od początku do końca korzystałem z tych umiejętności, które wykupiłem. Oto screen mojej karty postaci:



Inną kwestią jest poziomowanie wszystkiego, czyli to wcześniej wspomniane wywlekanie na wierzch całej mechaniki. W dzienniku widzimy sugerowane poziomy wykonywania zadań, a więc jest to pierwsze ograniczenie pomimo otwartości świata. Każdy przejdzie grę mniej więcej tą samą ścieżką. Owszem fabuła w Wiedźminach jest na pierwszym miejscu, to nie jest sandbox w stylu TESów, bliżej mu do Gothiców, które kładą dłuży nacisk na główną oś fabularną, lecz można było to zrobić inaczej. Jakoś konsekwentniej stopniować poziom trudności. A często i gęsto zdarza się, iż obok niskopoziomowych zadań natrafiamy na takie na 30 poziomie. A gdy jedziemy do Novigradu mając już -nasty poziom natrafiamy na zadanie z sugerowanym 2. poziomem doświadczenia. Albo dla zadania "Kierunek - Skellige" rekomendowany przez Redów jest przez twórców 16 poziom doświadczenia. Kolejne zadanie z wątku głównego "Echa przeszłości" wymagają już tylko 13 levelu. Dziwnie też wygląda sprawa z tempem zdobywania kolejnych poziomów. Na początku idzie dość szybko co jest zrozumiałe, później zwalnia by przyśpieszyć gdzieś w momencie bitwy w Kaer Morhen, gdy przyśpiesza również fabuła. Wtedy nowe poziomy zdobywamy szybciej niż inwestujemy w rozwój postaci.

Przeciwnicy także mają widoczne levele, bo tutaj nie ma jakichś stref poziomowych i obok potworów na stosunkowo niskich poziomach będziemy spotykać także te na bardzo wysokich. Gatunek też niewiele tutaj mówi, bo pierwszy gryf okazuje się słabszy od utopców spotykanych w Velen. A do tego przedstawiciele tego samego gatunku mogą występować na totalnie różnych poziomach. Nie ma tutaj jakiejkolwiek konsekwencji, przez co twórcy musieli się posiłkować tym, że mówią graczowi wprost jaki level musi posiadać by wykonać dane zadanie czy pokonać danego przeciwnika.


EKWIPUNEK, ALCHEMIA I RZEMIOSŁO
No, ale to jeszcze nie wszystko, bo jeszcze dalej są ograniczenia poziomowe ekwipunku. Co z tego, że mam recepturę i składniki na fantastyczny miecz skoro by go nosić potrzebuję 42 poziomu? A gdy już zdobędę upragniony poziom i wykuję ten cholerny miecz to co z tego jak chwilę później znajdę lepszy przy pierwszym lepszym zabitym bandycie? Naturalnie ma to chronić graczy przed znacznym przyrostem mocy, ale osobiście wolałbym ograniczenia atrybutowe, które są łatwiejsze do zniwelowania. Byłby sprzęt premiujący szybkość i zwinność lub wytrzymałość oraz siłę, a także taki łączący oba te podejścia. Wtedy gracze musieliby zadecydować w którym kierunku iść i część sprzętu byłaby dla nich niedostępna. Inną kwestią jest to, że tych pancerzy i mieczy jest zbyt dużo. Nawet nie pamiętam ich nazw, bo w przypadku mieczy patrzyłem czy znalezione są lepsze od aktualnie noszonych i je zakładałem. W przypadku części ubioru dużo większą uwagę przykładałem do wyglądu i nawet jeśli znalazłem lepszy pancerz, ale był płytowy albo jakiś dziwaczny to z niego rezygnowałem. Z tych podstawowych najbardziej do gustu przypadła mi kurtka łowców nagród, cidaryjska przyszywanica, pancerz cidaryjskiej kawalerii oraz pancerz redańskich halabradników. Ogólnie rzecz biorąc wdzianka jakoś nie zachwycają, ale na plus pod względem jakości wykonania wyróżniają się pancerze wiedźmińskich szkół. Szkoda, że pancerz szkoły Wilka jest dostępny tylko w DLC, którego nie mogę pobrać. Sam sprzęt też posiada barwne oznaczenia niczym w jakimś MMO albo Diablo III, więc ten sam rodzaj pancerza czy miecza może mieć inne statystyki. Trochę zamurowało mnie gdy znalazłem filcowy pancerz z Ard Skelling gorszy jedynie o 4 punkty od mistrzowskiej zbroi szkoły niedźwiedzia. Pewnie jakbym trochę dłużej poszukał to znalazł bym i lepszy.



Za dużo jest też tych wszystkich petard, olejów, eliksirów, odwarów, z większości praktycznie nie korzystałem. Wystarczała mi Jaskółka od czasu do czasu Grom i czasami smarowałem olejami miecze. Petard używałem od święta, a odwary raz czy dwa i stwierdziłem, że są cholernie niepraktyczne, bo strasznie podbijają pasek toksyczności, więc nie można było wypić zbyt dużo mikstur. Przyznam, że całe to wytwórstwo z mnóstwem receptur, schematów, składników już od początku potrafi przytłoczyć. Alchemia w moim wykonaniu wyglądała tak, że co jakiś czas wchodziłem do okna alchemii i sprawdzałem, czy coś jest podświetlone na zielono, a później klikałem "E". Nigdy specjalnie nie szukałem składników by coś uwarzyć. Jeśli chodzi o rzemiosło to korzystałem z niego głównie po to by wytworzyć wiedźmiński ekwipunek. W pozostałych przypadkach korzystałem z tego co znalazłem. Nie sposób w W3 przywiązać się jakoś do posiadanego sprzętu, bo co chwila go wymieniamy. Praktycznie każdy przedmiot możemy rozłożyć na części, a te części na jeszcze inne części. Sieć zależności jest całkiem duża i nieraz nakombinowałem się by zdobyć jakiś składnik, który potrzebny był do wytworzenia przedmiotu potrzebnego do stworzenia elementu wiedźmińskiej zbroi. :p Słyszałem, że receptury i schematy rozmieszczone są losowo, a ja przez całą grę nie natrafiłem na Białą Mewę co sprawiło iż nie mogłem stworzyć kilku elementów wiedźmińskiego rynsztunku (głównie chodzi o miecze srebrne) i wyśmienitych eliksirów.
Samo zarządzenie ekwipunkiem też można by rozwiązać lepiej, bo dość szybko wkrada się do niego chaos. Najgorzej sprawa ma się z wszelkiego rodzaju książkami, listami i resztą papierzysk. Wiem, że po którymś tam patchu doszła osobna zakładka dla nich, ale moim zdaniem najlepiej by było gdyby lądowały one w glosariuszu. Wtedy byłyby poukładane alfabetycznie i szybko można by znaleźć to co się chce.


AKTYWNOŚCI DODATKOWE
Kwestia wypełnienia świata wygląda tak jakby Redzi napisali jakiś skrypt odpowiadający za losowe rozmieszczenie różnych śmieci, a później wyszli sobie na kebaba czy kawkę, a gdy wrócili po kilku godzinkach, robota była skończona. Akurat w tej kwestii wyręczył mnie @mlyneck.891:
1. loot umieszczony w miejscach z dupy: chleb w skrzyni, dratwa w beczkach etc. Oczywiście po jednej sztuce. Za to w 50 skrzynkach. I zamiast wejść do domu i ukraść (co jest osobną głupotą) 10 przedmiotów z jednego miejsca, bierzemy je z 10 miejsc dziesięć razy klikając ( a tak naprawdę to z pięćdziesiąt, bo się wtedy nawala w ten przycisk od lootu na ślepo chodząc dookoła skrzynek).
2. "Ukryte "skarby"" - 90% to schemat: list typu: Żono/szwagrze/bracie/synu szedłem se wyjąć nasz skarb z tajnej skrytki, tej zupełnie na wierzchu, oczywiście z kluczem, oczywiście mając go przy sobie, i przypadkowo żem zginął 10 metrów od niej + obowiązkowe rzewne "mam nadzieję, że niedługo was zobaczę, będziemy żyli jak królowie". Co było skarbem niedoszłej panny młodej? - zbroja. Co było majątkiem uciekającej rodziny? - zbroja Co kitrała stara babcia? - zbroję. Propsy dla projektanta tego elementu gry, mam dziwne wrażenie, że pracował wcześniej przy Assassinach.
3. Jak przy zbrojach jesteśmy: Yoanna obiecała nam Wiedźmińską zbroję - co dostałem? Zbroję Łowców Czarownic (sic!) - jak to w ogóle jest możliwe, już pomijam fakt, że Geralt w ogóle by takiej zbroi nie założył. Znalazłem elfickie ruiny. Ukryte drzwi nie tykane od kilkuset lat, za drzwiami skrzynia. Co w skrzyni? Zbroja redańskiego halabardnika
Jedynym z elementów wyłamujących się z tego przeciętniactwa są poszukiwania wiedźmińskiego rynsztunku za którymi stoi jakaś tam historia.
Chwaliłem świat, ale efekt psują nieco te wszystkie strzeżone i ukryte skarby, opuszczone miejsca, obozy bandytów itp. itd. Owszem nie jest to coś wymaganego do ukończenia gry (sam pierwsze co zrobiłem to wyłączyłem wszelkie pytajniki) i nie ma tego zbyt dużo, ale i tak nie można się oprzeć wrażeniu, że jest to coś wciśnięte na siłę. Zamiast tego wolałbym kilkanaście questów pobocznych wyłamujących się ze standardowego schematu korzystania z wiedźmińskich zmysłów (ta nowa mechanika jest zdecydowanie nadużywana przez twórców, a przecież Geralt podczas rozgrywki otrzymuje kilka nowych gadżetów z których mógłby korzystać częściej). A to, że w "trójce" jest miejsce dla pięknej pustki nie jest dla mnie niczym złym. Wielu obawiało się przeskalowania świata i wg mnie Redzi wyszli z tego obronną ręką. To jeden z najbardziej naturalnych światów jakie odwiedziłem w grach, który przemierzałem z prawdziwą przyjemnością.

Wielu, w tym i ja, było zawiedzionych, że w "trójce" zabraknie kości. Gwint, choć całkiem, całkiem to jest kolejnym elementem stojącym w sprzeczności z lore i "wczuwką". Czasami czułem, że Geralt i spółka, są w tym świecie niczym celebryci. Pisane są o nich pieśni, widnieją na kartach do gry, zna ich praktycznie każdy. Wracając zaś do Gwinta to nie jest on przesadnie skomplikowany, a przeciwnicy nie są zbyt rozgarnięci, co uniemożliwia jakąś finezję. Wystarczy po prostu posiadać dobre karty by wygrywać z każdym i to nawet wtedy gdy tasowanie nie powiedzie się dla nas najlepiej. Przyznam, że dość dużo czasu spędziłem pykając w Gwinta, z każdym, z kim tylko mogłem zagrać.
Walka na pięści, jak i wyścigi konne zostały wykonane dość poprawnie. Jeśli chodzi o walkę na pięści to miejscami miałem wrażenie, że walki są z lekka niesprawiedliwe (grałem na poziomie trudności "Krew, pot i łzy"). Było wiele takich sytuacji, gdy wydawało mi się, że pewnie wygram, gdy nagle przeciwnik brał mnie w niemożliwą do zablokowania oraz uniknięcia serię ciosów i demolował.
Dziki Gon to tak ogromna gra, że naturalnie nie mogła uniknąć mniejszych lub większych niedociągnięć. Lecz w ogólnym rozrachunku stan techniczny wersji w którą grałem (1.06) uznaję za bardzo dobry, bo rzadko kiedy natrafiałem na jakieś uciążliwe bugi, a na takiego który popsułby mi questa - w ogóle. Kilka razy zdarzyło się, że przeciwnicy byli nieśmiertelni albo Geralt nie chciał atakować, albo nie mogłem porozmawiać z jakąś postacią, albo Płotka trafiała na mostach na niewidzialne ściany, lecz we wszystkich wymienionych przypadkach wystarczyło wczytać grę by wszystko wróciło do normy. Raz mi się zdarzyło, że jeden cyklop cały czas się odradzał, gdy próbowałem medytować w miejscu jego pobytu



MUZYKA
Na koniec słówko o OST. Wykorzystanie folkowego zespołu Percival było strzałem w dziesiątkę, szkoda tylko, że jak na tak ogromny tytuł ścieżka nie jest aż tak rozbudowana jak być powinna. Szczególnie na myśli mam utwory eksploracyjne, które mogłyby być bardziej zróżnicowane. Jednak w ogólnym rozrachunku jest rewelacyjnie i jest to dla mnie jedna z lepszych ścieżek dźwiękowych w grach. Polski dubbing także uważam za udany. Racja, jak w każdym dużym tytule zdarzają się lepiej i gorzej zagrane postacie, jednak całościowo jest bardzo dobrze. Może nieco wkurzać maniera aktorów do wymawiania EmHyr albo WyZima (raz usłyszałem nawet Wyzyma). Skoro już jesteśmy przy udźwiękowieniu to jeszcze napiszę, że brakowało mi bardziej zróżnicowanych odgłosów otoczenia. Rzadko kiedy słyszymy bzyczenie owadów, śpiew ptaków i innych odgłosów przyrody, dominuje przede wszystkim wiatr.


PODSUMOWANIE
Wiedźmin 3 to piekielnie trudny do oceny tytuł. Po prawdzie to nadal jestem trochę w szoku, że gra mi w ogóle poszła i to wcale nie na najniższych, a średnio-wysokich, gdyż pogodziłem się już z faktem, iż zagram dopiero gdy zakupię nowego kompa. Gdybym to wiedział to zakupiłbym grę już w dniu premiery, która, nawiasem mówiąc, miała miejsce w moje urodziny. I byłby to najlepszy prezent jaki mógłbym sobie sprawić. :cheers3:

Grałem mniej więcej od połowy września, a że mam specyficzny styl przechodzenia gier i podobnie jak @Yakin często mam problemy z zagospodarowaniem czasu, do tego najczęściej gram w kilka naraz, przeważnie też robię kilkutygodniowe albo nawet kilkumiesięczne przerwy, to sporo czasu mija. Akurat w przypadku Wieśka, zważając na ogrom tego tytułu, i tak szybko się uwinąłem. W3 jedne elementy ma wykonane tak świetnie, wręcz genialnie, że chce się pisać pieśni pochwalne na jej i twórców cześć, a inne są tak beznadziejnie pokpione, że mam ochotę pomstować na CDP RED za pójście na łatwiznę pod pewnymi względami.

Mógłbym obronić 7+/10 za to, że za mało RPG w tym erpegu, a za dużo MMO i hack&slasha. To jest RPG akcji co prawda, ale jednak erpeg. W tym gatunku mechanika jest całkiem istotna, a ta z W3 budzi we mnie mieszane uczucia.
Mógłbym obronić 9+/10 za ogólny rozmach, piękną oprawę audiowizualną, dialogi, fabułę, świat. To jest gra o której długo się mówiło, pisało, snuło wyobrażenia na jej temat, a gdy wreszcie wyszła to widać, iż jest to produkcja którą wspominać się będzie przez lata i do której będą porównywane inne jej podobne.
Mógłbym obronić 8+/10 jako ocenę, która jest średnią dwóch poprzednich.
Ale wystawiam... 9/10, ponieważ TAKA produkcja wychodzi raz na kilka, może nawet kilkanaście lat. To jest najlepsza adaptacja wiedźmińskiego uniwersum jaką stworzono. No, panie Bagiński, teraz pana kolej.
Tym samym Wiedźmin 3 zajmuje siódmą lokatę w moim prywatnym TOP RPG, które prowadzę troszkę dla frajdy, a troszkę by bardziej zmotywować się do przechodzenia nowych erpegów. Obecnie lista liczy 35 pozycji, a to jest jej fragment, obejmujące gry, które otrzymały ode mnie oceny 10 i 9:

W cudzysłowie podane są oczywiście oceny.

"10"
1. Gothic
2. Gothic II: Noc Kruka
3. Planescape: Torment

"9+"
4. Star Wars: Knights of the Old Republic
5. The Elder Scrolls III: Bloodmoon
6. System Shock 2

"9"
7. Wiedźmin 3: Dziki Gon
8. The Elder Scrolls III: Morrowind
9. Dark Souls: Prepare to Die Edition
10. Mass Effect 2
11. Wiedźmin: Edycja Rozszerzona
12. Dragon Age: Początek

Jeszcze słówko odnośnie TOP, jeśli kogoś razi ME 2 i DS na liście to niech je wyrzuci i będzie miał klasyczne TOP 10. :p Sam miałem opory przed ich wrzuceniem, bo to bardziej akcja niż RPG, ale jednak erpegowe elementy posiadają.

Dawno nie grałem w tak rewelacyjną grę, która pochłonęła mnie bez reszty na ponad sto godzin (a może dwieście) i wzbudziła tyle emocji: od wzruszenia, poprzez złość, aż po rozbawienie. Mechanika, choć ja uważam ją za słabszy aspekt trzeciego Wiedźmina, nie przeszkadza w rozgrywce, można ją częściowo olać i się świetnie bawić. Wiedźmin 3 jest też grą, która spełniła sporą część pokładanych przeze mnie nadziei. Zarówno Oblivion, Gothic 3, Two Worlds 1 i 2, wobec których miałem wysokie wymagania, pod wieloma względami okazały się mniejszym bądź większym rozczarowaniem. Dziki Gon wyszedł obronną ręką, mimo, iż oczekiwania wobec niego miałem większe niż wobec wcześniej wspomnianych produkcji razem wziętych. Pewnie wielu graczy nie zwróci uwagi na te rzeczy o których wspomniałem w powyższym tekście, bo mnie jako gracza ukształtowały dwa pierwsze Gothiki, które warstwę fabularną i gameplayową miały idealnie sprasowaną. To była jedność, dzięki, której gracz mógł bez reszty wsiąknąć w ten świat. W W3 natomiast rozwarstwienie jest zbyt duże by go nie zauważyć. Jednak w dobie takich serii jak Batmany, Assassin's Creed krzyczących: "Jesteśmy tylko grami!", Wiedźmin 3 już się nie wyróżnia na minus. Chociaż Rockstar pokazuje, że można tworzyć gry akcji oraz otwarte światy w taki sposób by miały one duszę i były spójne. Trzeci Wiedźmin to chyba takie połączenie tego co znamy z gier Ubisoftu (spora umowność, powtarzalność pewnych elementów) z pieczołowitością i przywiązaniem do szczegółów gier Rockstara. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że Wiedźmin 3 lepiej sprawdziłby się w formule znanej właśnie z produkcji studia Rockstar: a więc sandboksa akcji z naciskiem na fabułę, niż jako action RPG. Wbrew pozorom nie jest to czcze gadanie, bo taki Red Dead Redemption i trzeci Wiedźmin mają sporo wspólnego. Jest główny bohater z określoną przeszłością podróżujący konno po otwartym świecie, a jego motywacje są bardzo osobiste. Nawet jeden z trailerów W3 posiada takie westernowe klimaty:


Redom udało się stworzyć produkcję, która zawstydza zarówno gry Bethesdy jak i BioWare'u. Tej pierwszej udowadnia, że można w grze z otwartym światem zaprezentować świetną historię z ciekawymi postaciami, zapadającymi w pamięć. Polskie studio pokazało jak bardzo Bethesda nie potrafi wykorzystać potencjału stworzonego przez siebie uniwersum. Tej drugiej pokazuje zaś, że można zrezygnować z korytarzy na rzecz otwartości świata, bez nadmiernego wypełniania go fedeksowymi zadaniami i bezsensownymi znajdźkami,
Z pewnością do W3 powrócę nie raz i dwa, lecz na pewno nie będą to takie regularne i częste powroty jak do dwóch pierwszych Gothiców. Jednym z powodów jest kilkukrotnie dłuższy czas rozgrywki jaki trzeba poświęcić trzeciemu Wiedźminowi, ale też trochę zbyt dużo powtarzalnej zawartości, no i niezbyt do mnie przemawiająca mechanika, co już wielokrotnie wspominałem. Tak miałem też z trzecim Risenem, by pozostać już przy Piranha Bytes. Gra bardzo dobra, spędziłem przy niej ponad 60 godzin, dobrze się bawiłem, ale raczej nie powrócę po raz drugi, bo nie chce mi się znowu przebijać przez setki dość podobnych zadań i tysiące potworów.. W Dzikim Gonie nie ma też jakichś większych i zgoła odmiennych konsekwencji podejmowanych wyborów, także tych z poprzednich części, co sprawia, iz współczynnik replayability jest dużo niższy niż się spodziewałem. Nawet do Gothiców chce się wracać, bo pierwsze rozdziały, w zależności od wybranej frakcji, są cudownie nieliniowe, a po przejściu W3 nie czuję przemożnej ochoty by natychmiast doń powrócić. Zarówno w Risen 3 jak i Wiedźminie 3 przeważa też to, że te gry są stosunkowo długie, więc nie czujemy jakiegoś niedosytu, a raczej lekki przesyt, przynajmniej rozgrywką.



EPILOG
Podsumowując serię gier z Geraltem to u mnie wygląda to tak: Wiedźmin 3: Dziki Gon 9/10 > Wiedźmin ER 9/10 > Wiedźmin 2: Zabójcy królów ER 8+/10
Swoją drogą to mam spore trudności z jednoznaczną oceną tej serii, bo każda z gier ma coś czego nie mają inne. "Jedynka" to świetne wprowadzenie Geralta do świata gier wideo. Posiada fantastyczny słowiański klimat wspaniale podkreślany przez muzykę Adama Skorupy. Już widzę, że w moim przypadku część pierwsza przechodzi proces "nostalgizacji". Za każdym razem gdy oglądam jakiś gameplay czy słyszę jakiś utwór z W1 to mam przemożną ochotę do niego powrócić raz jeszcze. Podobnie mam z dwoma pierwszymi Gothikami czy Morrowindem.
Druga część to świetnie opowiedziana, spójna opowieść ze sporą dozą nieliniowości, choć już bez słowiańskiego klimatu. A o części trzeciej napisałem powyżej. :) Jeśli miałaby być ewentualna kontynuacja z Ciri w roli głównej to powinna to być gra akcji/slasher z elementami RPG. Zresztą takie były fragmenty, w których mieliśmy okazję wcielić się w Zirael. Przyznam, że ostatnia taka sekwencja kiedy jednym ciosem przepoławiała jeźdźców Dzikiego Gonu była odrobinę przegięta. Być może Redzi zaskoczą i w kolejnej grze z uniwersum Wiedźmina dadzą możliwość stworzenia zabójcy potworów z dowolnej szkoły, choć wtedy fabuła musiałaby być bardziej ogólnikowa.

Powoli będę się też szykował do zagrania w dodatek Serca z kamienia, choć nie wiem czy nie lepiej będzie poczekać, aż wyjdzie Krew i wino. Być może wtedy pojawi się jakieś pudełkowe, zbiorcze wydanie tych dodatków. Ale najpierw trzeba się będzie przygotować pobierając olbrzymi patch 1.10, mam tylko nadzieję, że nie podbija zanadto wymagań sprzętowych. Swoją drogą to trochę szkoda, że trzeba podpiąć grę pod GOGa by móc pobrać patche. Już pal licho darmowe DLC (choć dodatkowych przygód oraz pancerza cechu wilka trochę szkoda), ale łatki powinno dać się pobrać. Nic to, trzeba będzie pobrać patcha z jakiejś innej strony.
Ciekawi mnie jak Redzi rozwiążą kwestię z mechaniką w kolejnym dodatku. Pod koniec podstawki mam dopakowanego Geralta z umiejętnościami jakimi chciałem i reszta nie bardzo mnie już interesuje. Nie wiem czy rozsądne jest wprowadzanie śmiercionośnych dzików i bandytów, ani czy zaklinacz jako jeszcze jedna mechanika, daje radę. Osobiście mam nadzieję, że Krew i wino będzie dodatkiem niepowiązanym z podstawką i Sercami z kamienia, zarówno fabularnie, jak i gameplayowo, a my dostaniemy Geralta na określonym poziomie doświadczenia z drzewkiem oferującym zupełnie nowe umiejętności. Liczę też, że zadania nie będą opierały się głównie na korzystaniu z wiedźmińskich zmysłów.​
 
Last edited:
Osz w mordę! :O :O A ja myślałem, że się rozpisałem, biorę się do czytania, ale wielkie brawa dla ciebie, że ci się chciało. :cheers4:
 
Świetna recenzja, bardzo przyjemnie się ją czytało.

Czy ta koniunkcja sfer się odbyła? A jeśli tak to w jaki sposób zapobiegła Białemu Zimnu i jakie były jej efekty? Co w ogóle chciała osiągnąć Ciri wchodząc do tej wieży? Zamknąć tę koniunkcję sfer czy wręcz przeciwnie? Czy te elfy Ludu Olch przeszły do świata Geralta? Bo ja tylko zobaczyłem jak Ciri gdzieś idzie, potem były retrospekcje z Geraltem (szkoda, że gra nie zapamiętała w jakim pancerzu i fryzurze był Geralt w danej scenie), a później był Epilog w Białym Sadzie.

Wydaje mi się że koniunkcja sfer była efektem ubocznym całego zajścia. Ciri wcześniej wspominała o tym że śni jej się ta wieża i ma ona coś wspólnego z jej przeznaczeniem (Redowym nie ASa), bardzo możliwe że Avallac'h użył Tor Gvalch'ca jako portalu do świata w którym aktualnie znajdowało się białe zimno (żeby uniknąć sytuacji z wcześniejszych podróży). Samo zakończenie jest otwarte do interpretacji, np. można założyć że Ciri zdecydowała się nie powrócić do Geralta w innym zakończeniu.

Nie ma tutaj jakiegoś drugiego dna, usprawiedliwienia ich działań. To są główni źli i koniec. Kropka. Finito.

Akurat tutaj się nie zgodzę, w paru dialogach/notkach jest wytłumaczone dlaczego Dziki Gon poluje na Ciri. Eredin chce uratować świat Aen Elle przed białym zimnem i jedynym rozwiązaniem jest migracja do wiedźminlandu (odwrotnie niż w książce), z raportu wynika że Eredin/Ge'els wysłał wiedzących by je powstrzymali, ale niestety im się nie udało.

Radowid to szaleniec (jego nagła przemiana jakoś niezbyt do mnie przemówiła)

Przypomnij sobie co Radek wyprawiał w W2 i jego przemiana przestaje być nagła/niewiarygodna :)
 
Również nie zgodzę się z kwestią motywów działań Dzikiego Gonu bo już to wytłumaczyli. Mi jedyne co przeszkadzało to nie wykorzystanie potencjału Caranthira.
 
Top Bottom