Wiedźmin 3 - rozwój postaci (levelowanie głównego bohatera)

+
Tak sobie dzisiaj uświadomiłem, że rozmawialiśmy o resecie, a to przerzucanie pkt'ów brzmi bardziej jak rozwiązanie ala diablo 3 czyli wybierasz sobie skille z puli i możesz je w dowolnym momencie zmienić co już imo nie jest opcjonalną rzeczą i podpisuje się obydwoma rękoma pod tym, że to będzie tragedia.
 
Dlatego fajnie to było zrobione w dwójce. Końcówka gry, usługa jednorazowa, w dodatku tylko dla wytrwałych i dociekliwych jako forma nagrody. Jeśli w trójce poszliby tą samą drogą to nie mam nic przeciwko.
 
To znaczy jakie 3/4? Najczęściej mamy:
- łatwy (zazwyczaj banalny)
- normalny (powiedzmy że stosunkowo łatwy)
- trudny (wymagający, za głupotę płacisz)

Nie bardzo. W praktyce wygląda to tak.

- łatwy (banalny)
- normalny ( łatwy)
- trudny (normalny)

Współczesne gry są łatwe i to jest niezaprzeczalny fakt.
Jak słyszę teksty typu, W2 był zbyt hardkorowy chce mi się śmiać (tyle że to gorzki śmiech). Nie, nie był.
Gdy już ogarnęło się jako tako mechanikę (na co wystarczyła godzina, góra dwie) stawał się łatwy. Dopiero dwa ostatnie poziomy stanowiły jakieś wyzwanie, ale też nie za duże.
W każdej grze na dzień dobry ustawiam najwyższy poziom trudności.
I w 9 na 10 przypadków stanowi on odpowiednik "normala" sprzed lat.
Niższymi nie zawracam sobie głowy, są banalne.
Wyjątkiem gry strategiczne, które faktycznie na wysokich poziomach bywają trudne.

Reset umiejętności sam w sobie nie jest zły. Reset, który można wykonać w dowolnym momencie i bez żadnych konsekwencji, jest według mnie chybionym pomysłem.

Dokładnie.
Podobnie jest z autouzupełnianiem mikstur, które samo w sobie nie jest złe.
Ale uzupełnianie z niczego, nie wymagające ingrediencji, to już inna sprawa.
 

Mal

Forum veteran
Wyjątkiem gry strategiczne, które faktycznie na wysokich poziomach bywają trudne.
Ale na ogół tylko dlatego, że komputer "oszukuje" - szybciej buduje jednostki, ponosi mniejsze straty itp.

Gdy już ogarnęło się jako tako mechanikę (na co wystarczyła godzina, góra dwie) stawał się łatwy.
Mi ciężko było na początku opanować walkę. Ale gdy to już się stało, to znaczną część starć można przechodzić naprawdę średnio uważając, co się dzieje i jadąc na "autopilocie".
 
A z wypowiedzi pana Konrada nie wynika, by była to wyjątkowa usługa, raczej coś standardowego. Przykładowo Geralt łyka mutagen, który robi mu miszmasz z kodu dna, uważa, by przypadkowo nie zostać krzakiem porzeczki i zmienia sobie umiejętności, wiedzę i nawyki, które przez dziesiątki lat zdobywał w pocie czoła. I hop, jest magiem. Na końcu należy się obejrzeć w lustrze, czy coś z pleców albo z czoła nie wyrosło nieporządanego. Następnego dnia procedurę można powtórzyć.

ed
Ale czy każda mechanika w grze musi być faktycznie realistyczna i tak dobitnie wytłumaczona?
Bo choć pomysł zmiany talentów w każdej chwili mi się nie podoba, to taki eliksir powinien być dostępny, oczywiście za wysoką cenę.
Czepiasz się absolutnie wszystkiego, a nie przeszkadzają Ci miecze w ilościach hurtowych noszone w plecaku, 99 bomb przy pasie i strzelanie magią jak cekaem?
Hm, w sumie niepotrzebnie pytam, zapewne jednak przeszkadzają.
No widzisz, już nawet nie muszę odpowiadać.
Nie wiem, może tylko mnie śmieszy, że twórcy gry dzień w dzień powtarzają, jaka to ich gra jest poważna, dojrzała, dorosła i wymagająca, a później rzucają takimi absurdami, które mają się do całej otoczki jak pięść do nosa. Są pewne umowności, które jestem w stanie zaakceptować ze względów na ograniczenia medium, ale to nie oznacza, że z tego powodu mam z radością przyjmować dziesięć następnych, co jeden to dziwniejszy.
 
Last edited:
Ale czy każda mechanika w grze musi być faktycznie realistyczna i tak dobitnie wytłumaczona?
Bo choć pomysł zmiany talentów w każdej chwili mi się nie podoba, to taki eliksir powinien być dostępny, oczywiście za wysoką cenę.
Czepiasz się absolutnie wszystkiego, a nie przeszkadzają Ci miecze w ilościach hurtowych noszone w plecaku, 99 bomb przy pasie i strzelanie magią jak cekaem?
Hm, w sumie niepotrzebnie pytam, zapewne jednak przeszkadzają.
 
Dla mnie, samo pomyślenie o daniu opcji resetu w każdej chwili i bez kosztów/konsekwencji jest zamachem na cały miód płynący z gry,
Zróbmy grę tak aby każdy ją przeszedł bo druga część podobno była za trudna! bzdura nie była wcale za trudna, problem tkwił w tym iż niektórzy myśląc że graja Wiedźminem spodziewali się że będą niczym super bohater i że gra sama się przejdzie.
Jakoś nie zdołali pomyśleć że w trakcie grania trzeba się najlepiej cały czas ruszać, unikać ciosów w plecy, lub zagonienia w kąt.
Ludziom się nie chce myśleć w trakcie walki, ani kombinować z rozwojem postaci, stąd te opinie że był trudny. Co najwyżej można powiedzieć że stanowił jakieś tam wyzwanie w kilku miejscach na cała grę, reszta łatwa lub bardzo łatwa. Miało być wzorowanie się na gothicu, więc taka opcja zrobiona po najmniejszej linii oporu nie powinna nawet być brana pod uwagę.
 
Nie bardzo. W praktyce wygląda to tak.

- łatwy (banalny)
- normalny ( łatwy)
- trudny (normalny)

Objection! We współczesnych grach często nie daje się poziomu o nazwie łatwy, bo gracze słabi i tak go nie wybiorą, bo to obraża ich godność. Poziomy układają się często tak:
- normalny (banalny)
- trudny (łatwy)
- szalony (normalny)

;)

Gdy już ogarnęło się jako tako mechanikę (na co wystarczyła godzina, góra dwie) stawał się łatwy. Dopiero dwa ostatnie poziomy stanowiły jakieś wyzwanie, ale też nie za duże.
Hard to learn, easy to master - zupełnie jak chcieli. A nie, to miało być na odwrót :teeth:

Ale czy każda mechanika w grze musi być faktycznie realistyczna i tak dobitnie wytłumaczona?
Jeśli dana mechanika jest dobra i wspiera koncpecję gry, to nie musi. Ale jeśli mechanika pasuje do gry jak pięść do oka, a poza tym jest kompletnie nierealistyczna, to jaki sens ją wprowadzać?
 
Last edited:

Mal

Forum veteran
Ja bym chciał, by mechanika gry oddawała realizm (wiarygodność) świata prezentowanego (w tym wypadku Wiedźminlandu).
Manipulacja swoimi genami "bo tak" mi zupełnie nie pasuje do:
1) Tego, co było w książkach (które w ramach koniecznej dla fantasy umowności przedstawiały sporo "realistycznych" rzeczy takich jak np. sraczka i insze choroby świata rzeczywistego)
2) Tego, co bylo do tej pory w grach.

BARDZO przypomina mi za to wiksy, jakie odstawiali twórcy "Ass Deffectów" z bronią i amunicją/heat sinkerami (czy jak ten syf się nazywał).
 
Zauważ, że czasami pełny realizm stoi na drodze grywalności. Gra to gra i lekkie naciągnięcia są jak najbardziej akcpeptowalne, jeśli gra ogólnie na tym zyskuje. Mogę przymnknąć oczy na to, że Geralt się nie poparzy własnym znakiem Igni, bo gdyby tak było gra byłaby mniej grywalna. Wiedźmin to nie jest gra stawiająca na symulacje.
 
Właśnie na to wpadłem, skoro Geralt może manipulować swoim DNA, to czy nie może tego użyć żeby, na przykład:
-Zmienić się w lesie w wiewiórkę i uniknąć pościgu?
-Zmienić się w Kejrana i rozwalić wszystkich wrogów, którzy go atakują?
-Zmienić się w Emhyr-a i wydać głupie rozkazy, które sprawią, że północ wygra wojnę?
-Zmienić się w Demawenda (fizycznie) i spłodzić prawowitego dziedzica Aedirn, co sprawiłoby że Królestwo czarno-ognistych nie zostałoby zagarnięte przez Kaedwen?
-Zmienić się w krzak i ukryć się przed przeciwnikami w doniczce?
-Zmienić się w komara z uszami i podsłuchać ważną rozmowę?
(to taka ironia pokazująca absurd tego gmerania sobie w DNA)

Idźmy dalej! Czy Geralt nie mógłby cofnąć mutację w DNA i wytworzyć plemniki zdolne do zapłodnienia czarodziejki? Mógłby wtedy zrealizować marzenie swoje i Yen o dzieciach (potem mógłby się zamienić z powrotem). Jeśli nie, mógłby chociaż zmienić się w zwykłego człowieka (tak jakby nie przeszedł mutacji) i znaleźć swoją matkę, która wyjawiłaby mu jak jako czarodziejka zdołała z Kor(w)inem, który był człowiekiem zajść w ciąże; ewentualnie mogliby (Gerwant i Yen) znaleźć potężną czarodziejkę (może Ciri?), którą poprosiliby o to (w zamian za coś), żeby magicznie zmusiła gonady Yen (w książce bodajże pisało [nie wiem niestety gdzie], że najpotężniejsi magowie byli do tego zdolni, ale nie znalazłem cytatu), do produkcji gamet, albo być może znaleźliby dżina (mają doświadczenie ;)), który wzmocniłby moc Yennefer. Jeden z tych sposobów uczyniłby naszą ulubioną parę szczęśliwymi, a Ciri miałaby rodzeństwo. :]

:troll:
 
Innymi słowy, wychodzi na to, że wszyscy tutaj nie specjalnie rozumieją ideę mutacji w obrębie samego DNA - nie są one widoczne na danym osobniku, tylko na jego potomstwie (z tego co mi wiadomo, ludzie nie byli poddani tego typu eksperymentom, więc mimo wszystko nie do końca wiadomo, jak by to było), chyba, że osobnik jest bardzo młody (przed urodzeniem, wątpię, aby po urodzeniu coś by się udało). Dlatego wiedźmini byli tworzeni także przy użyciu magii, a mutanty w Falloucie zaawansowanej technologii, a dopiero później FEV i napromieniowania. Potrzeba wielkiej siły, by wymusić na organizmie spontaniczną mutację (zwłaszcza przy użyciu plazmidów, np wirusów lub bakterii).
Co to oznacza? Geralt nie mógłby zamienić się sam w sobie w delfina, kwiatek, kejrana czy Demawenda, ale nie mógłby też wymutować sobie nagle nadludzkich zdolności walki mieczem. Gdyby to było takie łatwe, to po co w Kaer Mohren kogokolwiek trenować, skoro wystarczy ich poddać odpowiednim mutacjom, i osiągamy ten sam efekt (ba, oni sami siebie mutują, bo tak).
Ale jestem w stanie to wszystko przeboleć, bo takie to już fantasy i gry cRPG głupie bywają (ale gdyby nie były takie, nie było by potrzeby w nie grać - równie dobrze mogę wyjść na dwór, by zobaczyć skomplikowany, nie głupi ni naiwny i realny świat). Tym nie mniej... sama idea przeskakiwania punktów do innej ścieżki, resetu swojej postaci, mi się nie podoba, podobnie jak wielu innym forumowiczom.
 
Last edited:
Nie zgodzę się z tobą Ziorumbar. Zmiany genetyczne mogą mieć dość szybki wpływ na gospodarkę hormonalną organizmu, za czym mogły by iść takie cechy jak przyrost masy mięśniowej, wyostrzona percepcja i szybszy refleks.
 
Wyostrzona percepcja - jak najbardziej, ale nie pełna przebudowa oka (z normalnych, okrągłych źrenic, do oczu, które mogą te źrenice zwężać w pionowe szparki i rozszerzać na całe oko).
Dobra, muszę przyznać, że niektóre rzeczy są możliwe do osiągnięcia zmianami genetycznymi (na razie, hehe, się zgodzę). Ale tutaj nie chodzi tylko o przyrost masy mięśniowej i nadludzki refleks, tylko bardziej o to mutowanie sobie nowych zdolności. Nauczony jesteś, jak gotować? Siadasz sobie w kącie, mutujesz się samoistnie (hmm...) i nagle nie pamiętasz, jak gotować, ale umiesz latać helikopterem? Jasne...
Zresztą, nie ma się co rozwodzić nad bezsensem tego rozwiązania, z przyczyn, które wypisałem wcześniej i wyżej.
PS Fartuess, miałbyś może jakieś info do jakiegoś eksperymentu lub dokumentacji, w której byłoby wypisane, że takie rzeczy są możliwe (wywołanie zmiany w gospodarce hormonalnej organizmu) Interesuję się tym prywatnie od jakiegoś czasu (bardziej krótszego, niż dłuższego) i chciałbym wiedzieć jak najwięcej na tego typu tematy.
 
Dokładnie ci nie powiem, bo strasznie dawno to zasłyszłem bodaj w jakimś programie BBC. Ogólnie chodziło o to, że kurczak ma odpowiednie geny by się stać tyranozaurem, tylko te geny są uśpione. Naukowcy próbowali uaktywniać jakieś geny w zarodkach kurczaków i na przykład wydłużyli ogon o kilka kręgów, uzasadnione to było tym, że genotyp wpływa na to jakie hormony są produkowane podczas różnych etapów wzrostu zarodka. W tym przypadku jakiś hormon który powodował wzrost w części ogonowej przez dłuższy czas niż u normalnego kurczaka. Wywnioskowałem z tego mniej więcej, że geny działają na organizm (w makroskali) poprzez hormony a nie w sposób bezpośredni.

A co do wzrostu masy mięśniowej już wykształconego organizmu - testosteron. Zwiększony refleks - adrenalina na przykład. Ogólnie hormony mają wpływ na to jak się czujemy i jak myślimy.
 
Tak sobie myślę, że zi3lona, być może przypadkiem, podała dobry trop. Geralt zgodnie z historią powinien już wszystko umieć i wszystko pamiętać i chyba głupio redom tak zwyczajnie zabierać mu całą wiedzę i umiejętności, tylko po to, by gracz mógł jeszcze raz go rozwijać. Ale jakoś to trzeba zrobić, gdyż jak powszechnie wiadomo, levelowanie bohatera to rdzeń każdego erpega, a nawet jego istota, bez której erpeg to nie erpeg. Teraz więc zamiast kolejnej amnezji, redzi dadzą odblokowywanie wiedzy, umiejętności i odruchów zawartych w dna, coś na kształt uruchamiania wszczepów w Deus Ex, którymi Adam Jensen dysponował od początku, ale jego organizm był za słaby na pełną kontrolę. Nasz wiedźmin niby dalej wszystko wie i umie (i pisząc wszystko, mam na myśli wszystko co jest dostępne w każdym drzewku czy też helisie dna), ale dzięki zyskiwanemu doświadczeniu i nabywanej z czasem sile, będzie mógł uwalniać stopniowo swe nadludzkie możliwości, które chwilowo są zablokowane. Nie mam pojęcia, jak tym razem i czy w ogóle będzie tłumaczony nagły zanik umiejętności. Być może Geralt zostanie poddany działaniu potężnej magii albo eksperymentowi medycznemu, a może go koń w plecy kopnie. W każdym bądź razie mamy potencjalnie wszystkomającego i wszystkowiedzącego bohatera, który tylko z redom znanego powodu nie może od razu uaktywnić wszystkich wszczepów, to znaczy genów. W praktyce niczym się to nie różni od amnezji, poza tym, że jest jeszcze głupsze. Tajemnicą również pozostaje, w jaki sposób biedny wiedźmin nabawił się się zdolności włączania i wyłączania poszczególnych składowych swego życiowego doświadczenia, bo oczywistym jest, że obecnie wszystkiego na raz nie uda mu się odpalić i będzie musiał wybierać zestaw dnia.

I wydaje mi się, że nawet wiem, skąd redom (w domyśle panu Konradowi) ten pomysł przyszedł do głowy.
"Siedział nieruchomo, z zamkniętymi oczami. Jego oddech, początkowo równy, stał się nagle przyspieszony, chrapliwy, niespokojny. A potem ustał zupełnie. Mieszanka, za pomocą której wiedźmin poddał pełnej kontroli, pracę wszystkich organów ciała, składała się głównie z ciemiężycy, bieluniu, głogu i wilczomlecza. Inne jej składniki nie posiadały nazw w żadnym ludzkim języku. Dla człowieka, który nie był, tak jak Geralt, przyzwyczajony do niej od dziecka, byłaby to śmiertelna trucizna."
Ktoś się natknął na ten fragment i dalej już poszło z górki. Skoro po łyknięciu wywaru z pokrzywy może Geralt poddać swe organy pełnej kontroli, to jak łyknie coś mocniejszego, najlepiej opartego na krasnoludzkiej nalewce z onucy, to będzie w stanie dokonywać rekombinacji własnego dna i zawartych w nim ukrytych mocy. W tym momencie połowa zespołu uczestnicząca w burzy mózgów zaklaskała z entuzjazmem, a druga połowa zastanawiała się nad smakiem nalewki.
Kreślę tutaj iście profetyczne wizje oparte na znikomych przesłankach i bardzo pragnę, by ta z palucha wyssana teoria okazała się tylko kiepskim żartem, bo jak mawiał król Dezmod, zaglądnąłwszy po skończonej potrzebie do nocnika: "Rozum nie jest w stanie tego ogarnąć".
 
Teoria, że Geralt osłabł, bo nie robił nic oprócz szukania Yen mnie bardziej przekonuje.
 
Top Bottom