Ja mam taką manie, że często gry nawet na najwyższym poziomie przechodzę bez dodawania sobie skili.
Wiedźmin jest taką grą - przy której można by się o to pokusić - jak komuś poziom najtrudniejszy jest za mały.
Przeszedłem Gothica 4 bez wydania żadnego punktu w umiejętności - i w sumie doszedłem do Skelige nie wydając żadnego punktu w w3.
Ale jak przeczytałem że rozszerzonym Quen-em można regenerować sobie życie - to praktycznie nie używałem jaskółki wcale.
Zamiast machać kilkanaście razy mieczem wolałem użyć rozszerzonego igni.
Więc co za różnica czy użyje Quen, czy odciągnę jednego przeciwnika tak że będę miał z nim solówkę, czy może będę biegać 40 min w okół chatki żeby kogoś trafić.
(poziom trudności można zrobić sobie samemu)
Jak dotąd moją najtrudniejszą walką było eskortowanie barona do domu "poroniec" widma ciężko blokować gdy pojawiają się z za pleców - a walka z 4 gdy co chwile się przenoszą była nie lada wyzwaniem - chyba z godzinę robiłem tego questa.
Więc faktycznie gra na najtrudniejszym nie jest wcale taka trudna - jak się ma sposób na wszystko.
Więc dla masochistów proponuje nie wydawać żadnych punktów umiejętności.
Jak komuś będzie mało to zawsze może ściągnąć sobie ubrania - i wszystkich przeciwników zabić gołymi rękoma ...
A tak na poważnie po głębszym zastanowieniu się.
Nie chciało mi się też czytać 226 stron.
Faktycznie przydał by się jakiś remake.
Zazwyczaj w każdej grze jest tak że najprzyjemniej gra się na poziomie normalnym - wtedy wszystko jest fajnie zeskalowane. ( hp potworów, moc ataków itp ) właściwie w każdej grze...
Reszta to naciąganie czegoś co często staje się nie normalne, czasami wręcz absurdalne.
Jak np lepiej przeciwnika 2x podpalić niż 50 razy sieknąć go mieczem...
Ja poszedłem tylko w znaki - tylko w Igni i Quen - Quena używam do regenerowania życia - sprawdza się wszędzie - może poza upiorami - bo te po przeniesieniu przełamują barierę jednym ciosem a następnie zadają obrażenia.
90% przeciwników poza golemami, upiorami i żyłowiakami można łatwo zabić przez podpalenie - na zwykłe stworki wystarczą 2 rozszerzone Igni - na bosy 4 albo 5. Na te 10% trzeba się namachać mieczem.
Więc gram z podstawowym rynsztunkiem szkoły gryfa mimo 24 poziomu i praktycznie nie ginę. Więc gra jest łatwa nawet na najtrudniejszym.
Ale wiele ludzi gra w gry bezmyślnie, nie potrafią wyszukać kombinacji czy sposobu na przeciwnika.
Więc proponował bym dodać poziom trudności Alternatywny ( dla zaawansowanych )
Z opcjami jak:
Ilość hp potworów:
mała, średnia, duża, ekstremalna
Obrażenia zadawane przez przeciwników:
mała, średnia, duża, ekstremalna
Ilość ataków wyprowadzanych przez przeciwników:
mała, średnia, duża, ekstremalna
Obrażenia od znaków (skalowane*)
minimalne, małe, średnie, duże
Obrażenia od petard (skalowane*)
minimalne, małe, średnie, duże
Modyfikator olei
normalny 100%,110%,125%,150% | nacisk na oleje 25%,100%,150%,200%
*skalowane - mam na myśli to, że obrażenia proporcjonalne do ilości hp czyli:
minimalne 5% obrażeń zwykłego stworka na Twoim poziomie - czyli nacisk gównie na efekt podpalenia, spowolnienia itp
małe 10%
średnie 25%
duże 50%
Modyfikator olei w celu wymuszenia ich używania.
Teraz jak mam zadać 30 ciosów a 35 to szybciej zadam te ciosy niż nałożę olej w ekwipunku - który z resztą po 20 ciosach się skończy.
Czyli podsumowując - obecnie gram na poziomie najtrudniejszym - co znaczy tyle, że przeciwnicy mają dużo hp i mocno biją- nic poza tym. Moc znaków jest skalowana więc zadają dużo obrażeń na każdym poziomie trudności ( specjalnie sprawdziłem zmieniając poziom) natomiast petardy już skalowane nie są czyli jeśli utopiec ma przykładowo 1000 hp na niskim i 5000 na najtrudniejszym to na niskim 2 petardy za 500 go zabiją a na najtrudniejszym te same petardy zabiorą jedynie 1/5 hp.
Takie naciągane poziomy trudności zawsze mnie irytują - bo często rozsypuje się system gry i nacisk na poszczególne aspekty rozgrywki.
Podsumowując - obecnie na najtrudniejszym poziomie potwory mają dużo hp, mocno biją. Ataki wyprowadzają dość rzadko. Poza nekkerami i utopcami które potrafią atakować częściej...
Obrażenia od znaków są dość przesadzone czyli raczej duże, a obrażenia od petard na najwyższym poziomie są minimalne, a oleje nie proszą się by ich używać.
Więc system skalowania obrażeń pozostawia wiele do życzenia, ale ja przede wszystkim cenię sobie wiedźmina za fabułę, za doskonałą opowieść. Za to że walka jest dość ciekawa mimo powyższych błędów.
Nie ma tak że jakiś wilk w szale napaści zje nam całe hp wykonując jakieś combo które akurat mu wyszło.
Tu niemal każdy cios i każdą umiejętność da się zablokować albo uniknąć - panuje się nad postacią dość mocno.
Może poza wyborem przeciwników.
Ale każdy szermierz dupa, kiedy wrogów kupa...
Ja zawsze mówię sobie tak - skrytykować coś jest łatwo, ciężej jest wymyślić coś samemu - ja wymyśliłem coś ciekawego i realnego. Może się z tym zgodzicie może nie.
Ale jak powiedziałem poziom trudności można zrobić sobie samemu ... - przejść wiedźmina "nago" tak samemu dla siebie, albo zabić wszystkich rękami bez znaków i ekwipunku, nie pijąc żadnej mikstury, nie wydając żadnego punktu umiejętności - jak ktoś zechce zrobić to dla siebie to to zrobi.
Ja tak przeszedłem Warhammer Dark Omen - w całej kampanii nie straciłem żadnego żołnierza
niektóre misje robiłem po kilkaset razy - misja trwa czasem pół godziny i nie ma żadnego save
. Ale ktoś kto pracuje, ma rodzinę i mało czasu - nie ma czasu bić się z byle utopcem 15 min.
Więc jestem za alternatywnym poziomem trudności jaki omówiłem.