Nie odniosłem nawet minimalnego wrażenia defensywności stylu Geralta. Skąd taka opinia? A tym bardziej nie widzę tego agresywnego podejścia u Ciri. A porównanie jej do akrobatki to już w ogóle nawiązanie do braku chęci zaatakowania i opierania się czysto na unikach.
Prawdziwe starcie nie jest przecież podobne do tych sportowych czy turniejowych zawodów, gdzie ważne jest zadanie ciosu o pół sekundy przed przeciwnikiem. Musi być defensywa, bo na pierwszym miejscu stoi własne życie.
---------- Zaktualizowano 15:09 ----------
Z takich defensywnych walk to przypomina mi się Bitwa o Most, ale jak sam Sapkowski stwierdził, było to coś zupełnie nowego dla Geralta.
To jest dla mnie opis starcia, w którym Geralt musiał przejść w tryb obrony.
Przeciwnym biegunem jest na przykład rzeź elfów z komanda osłaniającego Cahira. Czysty, niezmącony atak.
"Skomlik sapnął wściekle, rzucił się na nią, wywijając brzeszczotem w rozmigotanym młyńcu. Był powolny - Ciri unikała cięć w szybkich zwodach i półobrotach, nawet nie próbując parować sypiących się na nią uderzeń. Miecz służył jej tylko jako przeciwwaga ułatwiająca uniki.
- Niesamowite - zaśmiała się krótko ostrzyżona. - To akrobatka!
- Szybka jest - powiedziała ta wielobarwna, która dała jej miecz. - Szybka jak elfka. Hej, ty, gruby! Może jednak wolałbyś kogoś z nas? Z nią ci nie wychodzi!
Skomlik cofnął się, rozejrzał, nagle niespodziewanie skoczył, godząc w Ciri sztychem, wyciągnięty niby czapla z wystawionym dziobem. Ciri uniknęła pchnięcia krótkim zwodem, zawirowała. Przez sekundę widziała nabrzmiałą, pulsującą żyłę na szyi Skomlika. Wiedziała, że w pozycji, w jakiej się znalazł, nie jest w stanie uniknąć ciosu ani sparować. Wiedziała, gdzie i jak należy uderzyć.
Nie uderzyła."
Czas Pogardy
- Niesamowite - zaśmiała się krótko ostrzyżona. - To akrobatka!
- Szybka jest - powiedziała ta wielobarwna, która dała jej miecz. - Szybka jak elfka. Hej, ty, gruby! Może jednak wolałbyś kogoś z nas? Z nią ci nie wychodzi!
Skomlik cofnął się, rozejrzał, nagle niespodziewanie skoczył, godząc w Ciri sztychem, wyciągnięty niby czapla z wystawionym dziobem. Ciri uniknęła pchnięcia krótkim zwodem, zawirowała. Przez sekundę widziała nabrzmiałą, pulsującą żyłę na szyi Skomlika. Wiedziała, że w pozycji, w jakiej się znalazł, nie jest w stanie uniknąć ciosu ani sparować. Wiedziała, gdzie i jak należy uderzyć.
Nie uderzyła."
Czas Pogardy
---------- Zaktualizowano 15:09 ----------
Z takich defensywnych walk to przypomina mi się Bitwa o Most, ale jak sam Sapkowski stwierdził, było to coś zupełnie nowego dla Geralta.
"Dla Geralta było to coś, czego nie znał, zupełnie nowy rodzaj walki. Nie było mowy o fechtunku i pracy nóg, była tylko chaotyczna rąbanina i nieustanne parowanie ciosów, które leciały ze wszystkich stron. Wciąż jednak korzystał z niezbyt zasłużonego przywileju dowódcy - żołnierze kupili się do niego, osłaniali boki, chronili plecy wymiatali front przed nim, robiąc miejsce, w które mógł uderzyć i ukąsić na śmierć."
Chrzest Ognia
Chrzest Ognia
Przeciwnym biegunem jest na przykład rzeź elfów z komanda osłaniającego Cahira. Czysty, niezmącony atak.
"Zaatakował ich białowłosy potwór. Skoczył na nich z muru. Z wysokości, z której niepodobna było skoczyć, nie łamiąc nóg. Niepodobna było wylądować miękko, zawirować w umykającym oczom piruecie i w ułamku sekundy zabić. Ale białowłosy potwór dokonał tego. I zaczął zabijać.
Scoia'tael walczyli zażarcie. Mieli przewagę. Ale nie mieli żadnych szans. Na rozwartych ze zgrozy oczach Cahira dokonywała się masakra. Szarowłosa dziewczyna, która przed chwilą go poraniła, była szybka, była niewiarygodnie zwinna, była jak kocica broniąca kociąt. Ale białowłosy potwór, który wpadł między Scoia'tael, był jak zerrikański tygrys. Szarowłosa panna z Cintry, która z niewiadomych powodów nie zabiła go, sprawiała wrażenie szalonej. Białowłosy potwór nie był szalony. Był spokojny i zimny. Mordował spokojnie i zimno."
Czas Pogardy
Scoia'tael walczyli zażarcie. Mieli przewagę. Ale nie mieli żadnych szans. Na rozwartych ze zgrozy oczach Cahira dokonywała się masakra. Szarowłosa dziewczyna, która przed chwilą go poraniła, była szybka, była niewiarygodnie zwinna, była jak kocica broniąca kociąt. Ale białowłosy potwór, który wpadł między Scoia'tael, był jak zerrikański tygrys. Szarowłosa panna z Cintry, która z niewiadomych powodów nie zabiła go, sprawiała wrażenie szalonej. Białowłosy potwór nie był szalony. Był spokojny i zimny. Mordował spokojnie i zimno."
Czas Pogardy
Last edited: