Zetknąłem się z Wiedźminem będąc jeszcze w podstawówce, gdy przeczytałem pierwsze opowiadanie Sapka w "Fantastyce" kupionej z dużym trudem z drugiej ręki na bazarze Różyckiego w Warszawie (w 1986 było to jedno z nielicznych miejsc w Warszawie, gdzie można było kupić zarówno książki jak i czasopisma niedostępne w normalnej sprzedaży
, starsi warszawiacy na pewno pamiętają
). Potem na każde kolejne, które miało się ukazać czekałem z wielką niecierpliwością. I tak doczekałem roku 1993, gdy ukazał się zbiór wydany przez Supernową, który natychmiast znalazł się na półce (chyba wiązało się to z jakimiś wagarami w klasie maturalnej
). Potem oczywiście przyszły kolejne tomy opowiadań i sagi, wszystkie czytane wielokrotnie. I tak było, aż do gwiazdki w 2008, gdy pod choinkę dostałem od żony Edycję Rozszerzoną gry Wiedźmin. Ja, który nigdy wcześniej w gry praktycznie nie grałem (no owszem, za czasów podstawówki parę razy w coś tam na Atari, czy C64 pyknąłem, ale nigdy mnie to nie ciągnęło). No ale żona stwierdziła, że skoro to Wiedźmin, a nowych książek o nim nie ma, to może mi się spodoba. No i spodobał
. Grę przeszedłem jednym tchem, że tak powiem, nie dosypiając i nie dojadając, bo czułem się jakbym czytał kolejną, tyle że interaktywną książkę o Geralcie. Mało tego, wpadłem jak śliwka w kompot w świat komputerowych RPG-ie zakupując od razu po ukończeniu Wieśka całą klasykę, a żona twierdzi śmiejąc się, że stworzyła sobie growego potwora
.