@PATROL w pełni szanuję taki punkt widzenia, nawet mimo że nie mogę się z nim w pełni zgodzić.
Prywatnie nie mogę się pod nim podpisać, ale rozumiem taki punkt widzenia w danym temacie....
Ba, jestem całkowicie otwarty na to, by już żadna nie powstała, jeśli miałaby prezentować podobny szacunek do materiału źródłowego jak obecna.
Tak też zakładałam, że niektórzy mogą mieć podejście, że "lepiej wcale niż tak", jak napisał kiedyś
@raison d'etre .
Ja jednak uważam dokładnie odwrotnie.
Zdecydowanie wolę tak niż wcale.
Zwłaszcza, że lubię ten serial, mimo wszystkich jego wad. I szczerze uważam, że każdy prawdziwy fan serii bez problemu odnajdzie w nim coś dla siebie. Więc warto serial obejrzeć pomimo uprzedzeń i nie pozbawiać siebie samego przyjemności. Albo przynajmniej po to, by wyrobić własną, konstruktywną opinię.
I jednocześnie uważam, że przecież istnienie serialu nie powinno wadzić tym, których serial nie interesuje. Tak jak niejeden fan Wiedźmina żyje sobie spokojnie bez zagłębiania się w gwinta, gry mobilne, planszówki, figurki kolekcjonerskie czy w Fortnite'a, gdzie Geralta dodano. I niejeden czytelnik Sapkowskiego nie sięgnie nigdy po żadną grę....
Moim zdaniem Geralta znacznie bardziej ośmiesza i dyskredytuje obecność w Fortnicie, bijatyce Soulcalibur czy Monster Hunter, ale nie widziałam petycji fanów domagających się szacunku do Wiedźmina poprzez usunięcie go z tych niepoważnych kolaboracji.
Spójrzmy na pozytywy - jeżeli ktoś zapozna się z growym czy książkowym Wiedźminem dzięki Fortnite'owi czy figurkom Funko to co w tym złego? Tym bardziej nie rozumiem co złego jest w tym, że zachodni widz zapozna się z Geraltem z serialu, a potem ściągnie po gry albo książki. Same pozytywy.....
Wiedźmin będzie utożsamiany za jakiś czas z kolejnym cool gościem, co macha mieczem, jeśli tendencja się utrzyma.
Obawiam się, że Wiedźmin już od dawna właśnie z tym jest utożsamiany przez ludzi, który słyszeli o grach, ale w nie nie grali. Spójrzmy na plakaty i zwiastuny gier, na okładki ich opakowań. One to właśnie reklamują - brutalnego gościa co macha mieczem. W każdej z trzech gier, zaczynając od pierwszej. Jeśli ktoś nie zagrał w tą grę to będzie myślał, że jest to gra o męskim samcu alfa co zabija potwory i chędoży gołe baby. I z tym samym będzie kojarzył książki.
A książki nie są o tym...
Wracamy do problemu Sapkowskiego, który nie chciał by jego książki były zbytnio kojarzone z grami. On nie chce okładek z brutalnym growym Geraltem wymachującym mieczem. Ani z nagą Triss wypinającą pośladki na okładce Playboya.
Pewnie niejedna osoba ma błędne wrażenie na temat książek po tym co serwowała publiczności kampania marketingowa każdej z trzech gier. A gry to też na tyle "niszowa" rozrywka, że nie każdy po nie sięgnie, by przekonać się o ich fabularnej głębi.
W efekcie może mieć zupełnie błędne wyobrażenie o wiedźmińskich książkach... Jednak czy gry zaszkodziły czy raczej pomogły popularności książek?
Uważam, że z serialem jest bardzo podobna sytuacja.
może też mogłyby wzajemnie podbijać ambicje projektów? Teraz treść kolejnej gry w porównaniu do treści serialu będzie mieć z góry lżejszy orzech do zgryzienia, by wyjść na ambitną.
A o to nie miałabym najmniejszych obaw. Przecież to nie Lauren ani Netflix tworzą nową grę, a Cdprojekt. Nie widzę powodu by obawiać się, że poziom serialu jakkolwiek wpłynie na poziom gier i na ich fabułę. Bo niby czemu miałby?
Będzie parę Easter eggów, może smaczek w postaci opcjonalnej zbroi i miecza i tyle. Nie spodziewałabym się niczego więcej.
Cały czas mówię tu o rozpoznawalności i popularności marki, nie o jakimś fabularnym oddziaływaniu. Wiedźmin 4 przypominać będzie Wiedźmina 3, a nie Wiedźmina od Netflix. Ale widz co zna Wiedźmina z serialu chętniej sięgnie po taką grę, której tytuł kojarzy.
A niektórzy spekulują, że to Ciri będzie protagonistą nowej gry. Ciri, którą serial promuje właśnie na główną bohaterkę serii. Ciri, którą serial już teraz spopularyzował znacznie bardziej niż robił to Dziki Gon.
Czeka też przecież na nas remake pierwszej gry, z Geraltem w roli głównej. Geraltem, którego przeciętny Amerykanin kojarzyć z serialem na Netflix, a nie z grą sprzed 20 lat.
Poza tym powstaje jeszcze jedna gra, która ma być grą multiplayer skierowaną do szerszej publiczności, w tym do fanów serialu Netflixa, cokolwiek to znaczy. Zakładam, że znaczy to właśnie to, że będzie to produkcja przystępna dla widzów, którzy Wiedźmina znają z serialu, a nie z gier czy książek. Produkcja dla szerszego grona fanów. Choć przyznam, że sama nie wiem czego się spodziewać po tej produkcji i nie znoszę gier online, więc nie wiem czy sama będę tą grą zainteresowana. Może tylko ta gra będzie jakkolwiek próbować inspirować się serialem (w co wątpię). Ale jestem pewna, że "Wiedźmin 4" i remake pierwszej gry nie będą miały z serialem nic wspólnego. A jedynie skorzystają na ogromnej pomocy marketingowej, którą podarował im Netflix. I oby darował przez kolejne 2 sezony. Kto wie, może sezon piąty będzie już niedaleki pierwszego teasera nowej gry?
Co do samej już popularności. Wiedźmin 1 był popularniejszy od książek, Wiedźmin 2 był popularniejszy od W1, a Wiedźmin 3 był hitem, popularniejszym od W2.
W pełni się z tym zgadzam, a nawet sama chciałam to napisać w poprzednim poście. Że sukces Gonu nie wziął się znikąd i gdyby niemal nieznane na Zachodzie dwie pierwsze gry, to Gon nie powstałby wcale. Popularność się nawarstwia niczym kula śnieżna.
Ale czy książki powstałyby gdyby nie konkurs popularnego miesięcznika "Fantastyka"? Na rosnący sukces składa się wiele rozmaitych czynników, na każdym etapie rozwoju marki. Nie należy umniejszać żadnemu z nich.
Cyberpunk swój sukces zawdzięcza nie tylko Wiedźminowi, ale też popularności Keanu Reevesa. I nawet nie wiem kto miał większą moc marketingową. Zakładam, że jednak Keanu.
Sukces pierwszego (a również - mimo wszystko - drugiego czy trzeciego) sezonu serialu to wynik nie tylko piękna książek Sapkowskiego i popularności Dzikiego Gonu.
A również ogromnego talentu i wielkiej popularności Henrego Cavilla, talentu producenckiego Lauren Hissrich, talentu Soni, Giony i Joeya, których piosenka stała się viralem. I w dużym stopniu - tego jak wielkim i mainstreamowym gigantem jest Netflix na całym świecie.
Trzeba mieć na uwadze, że gry to mimo wszystko dość niszowy rodzaj rozrywki. Nie każdy grywa w gry, zwłaszcza takie poważne i wymagające bardziej niż Candy Crush. Netfliksa ma niemal każdy. Popularność serialu wynika z kumulacji wszystkich dotychczasowych czynników, ale to netfliksowi zawdzięczamy wejście marki do mainstreamu. Bez niego znaliby ją obecnie jedynie gracze i fani książek. Których poza Polską zbyt wiele nie ma.
Dlatego szczerze uważam, że serial należy docenić za rozsławienie marki na cały świat. Na czym nowe gry Redów z pewnością skorzystają.
I skorzystają jeszcze bardziej jeżeli serial dotrwa do finałowych sezonów i po sezonie czwartym dostaniemy piąty, ostatni sezon...