Z pamiętnika studiującego Xięgi...

+

Z pamiętnika studiującego Xięgi...

  • książka papierowa

    Votes: 134 80.2%
  • audiobook

    Votes: 12 7.2%
  • ebook

    Votes: 21 12.6%

  • Total voters
    167
Ale że pracownicy UWr z publikacjami nie skaczą na kasę? Czy co?

Bo dla mnie to wygląda na skok jak cholera.
 
Wiadomo, że książka nie powstała z dobroci serca i nie będzie rozdawana za darmo. Można jednak taką publikację przygotować na odwal się byleby podpiąć się pod nośny temat i trochę zarobić albo podejść do sprawy na poważnie. Pozostaje pytanie jak jest w tym przypadku.
 
Skok na kasę, w przypadku książek, kojarzę z marną publikacją o nikłej wartości, wykorzystującą popularność jakiegoś zjawiska (jak przywoływana wcześniej książka o cyberpunku). W przypadku Flammy nie wygląda, bo człowiek zajmuje się tym zawodowo, pisał magisterkę o wiedźminie, doktorat o kobietach w grach, ma na koncie artykuły naukowe z tej dziedziny i prowadzi zajęcia o grach. Więc nawet jak wykorzystuje trend, to zakładam, że pozycja będzie merytorycznie solidna.
 
Last edited:
Czyli po prostu autor jest merytorycznie przygotowany. No OK.
Co do książki o Cyberpunku, to jest audiobook na Audiotece, co oznacza, że za darmo można sobie przesłuchać dość spory początkowy fragment.

Podobnie jak @zi3lona nie zostałem przekonany przez autora o jego fachowości i dałem sobie spokój.

Co do skoków na kasę i Cyberpunka, to najbardziej bezczelny i tak był nasz fantastyczny męski odpowiednik Blanki Lipińskiej, czyli Ziemiański. :p
 
O ja pierdziu...



Wciąż leżą mi na półce nie ruszone Płomień i Krzyż 3 oraz Ja, Inkwizytor - Przeklęte Krainy, zamówione mam Ja, Inkwizytor - Przeklęte Kobiety, a tutaj już za chwilę kolejny tom xD

Tyle lat posuchy było w cyklu inkwizytorskim, a teraz jak ruszył to nie może wyhamować. Szkoda tylko że nadal bawi się w prequele i prequele do prequeli, które są bardzo słabe zamiast napisać Czarną Śmierć* i zakończyć całą serię. Pomijając już kwestię Czarnej Śmierci i (prawdopodobnie) porzuconego Rzeźnika z Nazaretu to te dwa prequelowe cykle strasznie się rozrosły. Zarówno Płomień i Krzyż oraz Ja, Inkwizytor miały być trylogiami, a tymczasem ten pierwszy ma już zapowiedziany tom czwarty podczas gdy ten drugi za chwilę doczeka się tomu ósmego. Co tu zaszło?

Swoją drogą, ciekaw jestem jak idą prace nad grą z uniwersum, bo coś ucichło.

*Piekara na twitterze w jakimś komentarzu wspominał, że Czarna Śmierć ma wyjść w 2021 roku, ale absolutnie w to nie wierzę, bo pamiętam jeszcze taką zapowiedź z Łowców Dusz :p



Witamy w roku 2020.
 
Jeśli ktoś lubi i ceni sobie cykl szererski Feliksa Kresa, to mam bardzo dobrą (miejmy nadzieję) wiadomość. Jest potwierdzenie, że autor wraca po długich latach do kontynuowania swego dzieła. A jeśli ktoś nie zna, to powinien poznać, bo to moim zdaniem, obok Sapkowskiego, najlepszy polski pisarz fantasy.
 
Klimaty Cyberpunkowe prosto z Polski (nowości):

1) Cyberpunk. Odrodzenie, Andrzej Ziemiański - niedawno zakupiłem i zaczynam przygodę :)

Brawurowy powrót Andrzeja Ziemiańskiego w cyberpunkowe klimaty doskonale znane choćby z „Neuromancera”, „Blade Runnera” czy „Matriksa”.
Ciężko chory, emerytowany policjant Shey Scott musi odszukać dziewczynę, która w pilnie strzeżonym laboratorium zamordowała grupę naukowców. Ślady wiodą do Zakazanego Miasta – wielopoziomowej, rządzonej przez rywalizujące gangi enklawy, w której każdy jest warty tyle ile informacje, które posiada… i elektroniczne implanty w jego ciele. Implant, który wszczepiono siostrze poszukiwanej dziewczyny, to nigdy niewprowadzona do czynnej służby własność Marynarki Wojennej. Dlaczego jego konstruktorzy chcieli, żeby świat nigdy nie dowiedział się o jego istnieniu? Scott ma nadzieję, że śledztwo doprowadzi go także do ludzi, którzy znają lekarstwo na jego chorobę, lecz szybko przekonuje się, że misja, której się podjął, może okazać się nie tylko najtrudniejszą, ale zarazem ostatnią w jego życiu…




2) Mrok nad Tokyoramą, Robert J. Szmidt - składam zamówienie :)

Ziemia, rok 2077. Globalne ocieplenie i zatrucie środowiska doprowadziły do szeregu katastrof naturalnych, życie jest możliwe tylko tam, gdzie wkracza technologia.
Zdecydowana większość tych, którzy przetrwali, zamieszkuje gigantyczne metropolie, gdzie wszystko jest wytwarzane i kontrolowane przez rządzącą w danym regionie korporacje, które przejęły role państw. Współpracują one z gangami, które są równie okrutne i bezwzględne jak oficjalni rządzący.
Zmieniła się także globalna rozrywka; teraz na ekranach holo królują krwawe zmagania współczesnych gladiatorów. Najtwardsi z najlepszych mierzą się na gigantycznych stadionach-szachownicach w rozgrywce, która jest połączeniem szachów i sportów walki.
W tej rzeczywistości żyje Rafał Tymura, Polak o japońskich korzeniach, były żołnierz sił specjalnych, pracujący jako ochroniarz podrzędnego polityka. Gdy ludzie jednego z lokalnych oligarchów mordują jego żonę, Tymura rusza mroczną ścieżką zemsty.
Nowa tożsamość, cyborgizacje, zejście do przestępczego półświatka Tokyoramy to środki, które mają zaprowadzić go do celu. Jednak to arena okaże się miejscem, gdzie będzie mógł dokonać zemsty i dowiedzieć się, kto tak naprawdę stoi za morderstwem jego żony.

 
Na fali popularności marki i świata Cyberpunk Pan Andrzej Ziemiański znany z cyklu Achaja, którą to trylogię gorąco polecam wydał niedawno książkę Cyberpunk Odrodzenie.

Jakie macie wrażenia? Czytał ktoś? Bez spoilerów proszę.
 
Last edited:
Odradzam Ziemiańskiego!!! Odradzam!!! Trzymajcie się od niego z daleka!!! "Achaja" to najgorsze co mnie spotkało w czytelniczym życiu. Do dziś mam traumę. W spoilerze moje recenzje całej trylogii z Lubimy Czytać. Gościu chce zarobić na marce i tyle.

Achaja Tom I - 5/10
Po wielu negatywnych opiniach na Lubimy Czytać spodziewałem się czegoś koszmarnego, ale w ogólnym rozrachunku nie było tak źle. Mamy trzy wątki i każdy z nich oferuje odmienne przeżycia. Najbardziej podobał mi się wątek Achai, ale wątki Siriusa i Zaana oraz Mereditha także były ciekawe. Jakoś wspomniany wielokrotnie w opiniach schemat „dowalić bohaterce, dać nadzieję" nie rzucił mi się w oczy. W końcu to główna bohaterka a tacy mają talent do pakowania się w kłopoty. Inaczej nie byłoby o czym czytać.
Wulgaryzmów jakoś dużo nie ma choć jak już się pojawiają to aż oczy więdną, jest kilka takich momentów. Autora chyba ponosiło gdy dawał "k**wę" i najwyraźniej nie mógł przestać. I wtedy następowała cała lawina "ch*jów" i "ku*ew", choć wulgaryzmy poza dialogami uważam za grubą przesadę. Wkurzało mnie to, że niemal wszyscy bohaterowie zwracali się do głównej bohaterki per "głupia dupo". To już naprawdę nie ma innych epitetów? To powyższe jest takie słabe i... dziecinne.
Pan Ziemiański najwyraźniej ma miłe przeżycia z wojska, bo z taką nostalgią wspomina to wojskowe życie. Kocówki, głupie rozkazy dowódców by poznęcać się nad kotami.
Obóz niewolników to dość fajny fragment, choć wkurzało mnie jak ten Krótki i Hekke mało składnie tłumaczyli bohaterce zasady rządzące światem, obozem czy zasady walki. Czułem się jak w grze komputerowej, gdzie panują określone zasady i nie może być inaczej. Ma być tak jak mówią Hekke i Krótki! Nawet jest podział wojowników na różne levele, szermierze natchnieni to ten najwyższy, prawie jak god mode. A przecież chwilę wcześniej Hekke tłumaczył, że każdą walkę można wygrać jeśli się chce. Podczas tych swoich wywodów Krótki i Hekke często zaprzeczają sami sobie, ale mniejsza o to. Ważne, że podupczyli Achaję, bo w końcu o to w tym wszystkim chodziło.
Sporo w książce opisów prezentujących okrucieństwa i brutalności. W jakimś fragmencie Ziemiański chciał chyba zdissować Sapkowskiego i taniec Geralta. "Po prostu go zabij a nie tańcz jak idiota" mówi Hekke. Przecież to takie proste! Dlaczego nikt inny na to nie wpadł. Zdziwiła mnie też taka z dupy wzmianka o tym, że obie wojny światowe wybuchły przez to, iż kobiety otrzymały prawa wyborcze. WTF?! Wcześniej nie było wojen, a potem kobiety otrzymały prawa wyborcze i były. Ten wywód doskonale opisuje Pana Ziemiańskiego, bo człowiek, który ma takie poglądy nie jest w stanie napisać dobrej książki, gdyż każdy zdrowo myślący człowiek będzie patrzył na to co czyta z politowaniem. Szkoda jeszcze, że nie napisał: "Hitler była kobietą!".

Achaja Tom II 3/10
Książka dużo mniej ciekawa, pewnie przez fakt, iż teraz prawie cała dotyczy Achai. Ponownie więc, mamy do czynienia z dialogami niezbyt wysokich lotów, gdyż tutaj zarówno chłop, jak i król mówią tak samo, to jest: mało składnie, bez polotu oraz z dużą dawką wulgaryzmów. Cóż, Ziemiański nie ma zbyt dobrego warsztatu. Momenty, opisy, kwestie, które miały brzmieć epicko i lirycznie, brzmią żałośnie, prostacko i wieśniacko. Podczas bitwy nie może zabraknąć jakiegoś zabawnego (a właściwie mającym takim być) dialogu, zresztą pełno jest tutaj takich wstawek czy ciągłego powtarzania w koło Macieju tego samego, byleby wydłużyć książkę. Oczywiście nie mogło zabraknąć inwektyw w stylu "głupia dupo", "małpo". To już naprawdę staje się nudne jak każdy do każdego się tak zwraca. No i lesbijskie podteksty także się pojawiają jak kompanki zwracają się do siebie "kotku", "siostrzyczko", "dupeczko", cóż każdy może miewać własne fantazje erotyczne, ale żeby wciskać je zaraz do książki, którą się pisze? Daleko mi do jakichś poglądów feministycznych, ale jak czytałem drugi tom "Achai" to często łapałem się za głowę. Otóż Ziemiański umyślił sobie świat, gdzie seks jest niczym, a kobieta jest tylko workiem mięsa w który ma spuścić się facet. Koleżanki namawiają Achaję by dała dupy Biafrze, a w tym lesie gość wręcz zgwałcił Arnne, bo w końcu ona chce, ale jeszcze nie wie, że chce!!
Sporo tu też różnych polityczno-gospodarczych dysput, na które można natknąć się w internecie, w stylu: "co by było gdyby". Ja wiem, że Ziemiański najwidoczniej lubi takie dysputy, kiedy to można poprzerzucać się wymyślonymi przez siebie argumentami oraz zdolnościami honorowymi i innymi bzdetami, ale za dużo tego było. Jak już wspomniałem wcześniej, sporo tu momentów kiedy postacie plotą w kółko to samo. Niczym nie różni się to od czytania takiego dialogu:
- Ależ tak!
- A właśnie, że nie!
- Tak!
- Nie!
- A dlaczego nie?
- Bo tak!

Achaja Tom III - 1/10
Spadek formy utrzymany. Jest to zdecydowanie najgorsza część, ledwo przez nią przebrnąłem. Ciągle mamy do czynienia z marnymi, żałosnymi oraz wypełnionymi wulgarnym słownictwem dialogami i nędznymi opisami. Wszystko tutaj rzyga, szcza i sra. Naturalnie w każdej kwestii nie mogło zabraknąć epitetów typu: głupia małpo, głupia cipo, laleczko, siostro, kochanie. Nie wspomnę tutaj o żenującym poczuciu humoru, którego część autor starał się przemycić za pomocą tabliczek, które wiszą dosłownie wszędzie.

Wg pana Ziemiańskiego na każdej wojnie dowódcy i żołnierze są pijani w sztok, strzelają do uciekających cywilów, no i masowo zabijają własnych żołnierzy za grabieże. Opisy bitew czy manewrów wojskowych kompletnie nie działają na wyobraźnię, zresztą tak jak reszta książki. Ot, pan Ziemiański przeczytał jakąś książkę historyczną i uznał, że też tak chce. Zapożyczył więc słownictwo i powkładał je w nudne i suche zdania. Pewnie niejeden historyk złapałby się za głowę, bo sytuacja polityczna i militarna w tym... czymś kompletnie się nie klei. Cesarstwo Luan przedstawiane jako najpotężniejszy kraj, imperium wszelakiego zła, daje się najechać i praktycznie bez żadnego oporu przedostać najeźdźcom do stolicy. A co robi bezimienny imperator? Siedzi sobie spokojnie na tronie i mianuje głównodowodzącym swoją nałożnicę. Ot tak, dla krotochwili. Naczelna nałożnica szybko bierze się do roboty i idzie z wojskiem na bitwę. A podczas walk co? Ucieka do restauracji, gdzie pije sobie wino, naturalnie nie zapominając uregulować rachunku. Cywile sobie obserwują walki i żywo komentują. Podczas kolejnych walk nałożnica cesarza idzie sobie jakby nigdy nic do księgarni i kupuje podręcznik taktyki. Wertując go wydaje rozkazy swojemu wojsku. Wtem nadjeżdża Achaja i obie zaczynają wykrzykiwać komendy w lawinowym tempie. Później obie podchodzą do siebie i pokazują sobie tyłki. WTF?! Jak te koszmarne wypociny mogły pójść w ogóle do druku?!

W ostatniej bitwie, gdy Virion wyciąga nową "zdobycz", Achaja miota się niczym bezbronne dziecko we mgle. Wystarczy jednak, że usłyszy słówko "Już" z zaświatów i... już. Natychmiast obcina głowę owej "zdobyczy". Znowu też pojawiają się dywagacje w stylu co by było gdyby. Często przepuszczałem takie długie fragmenty, bo kompletnie nie dodają nic nowego. Ziemiański chyba wyznaje zasadę, wedle której lepsze bezsensowne 100 stron, niż nic. Nie wiem w jakim celu są te wybiegi o 1000 lat. Tutaj mamy opis bitwy, a autor nagle ni stąd, ni zowąd pisze, że za tysiąc lat będzie tak i tak. Gdyby książka miała jakikolwiek klimat, to te fragmenty by go totalnie zniszczyły. Na szczęście z Achają tego problemu nie ma.

To ostatnia część i choć przez moment nie czuć doniosłości wydarzeń i tego, że wszystko zmierza do końca. Zresztą jakiejkolwiek logiki też w tych wszystkich wydarzeniach nie ma. Jeden wielki chaos. Ziemiański za wszelką cenę chce zwrócić uwagę, że w świecie Achaji coś się zmienia. Dzisiaj jest antyk a jutro nowa era. Nagle znikąd zaczynają pojawiać się "wymyślne" wynalazki. Wczoraj ich nie było a dzisiaj już są. Bo tak. Na wypadek gdyby czytelnik nie zauważył, autor powtarza to co jakiś czas.

Achaja została zepchnięta na dalszy plan. Tak samo zresztą jak Zaan, Sirius i Meredith. Każda postać jest tutaj do bólu papierowa. Achaja w tym samym rozdziale wyznaje miłość Siriusowi, Virionowi, Zaanowi (którego spotkała raz i w ogóle nie zna, ale mniejsza z tym), Biafrze oraz Shhji. Oprócz tego wspomina, że tylko Sirius był jej prawdziwym przyjacielem, później mówi, że jedynym prawdziwym przyjacielem był Hekke, a na koniec stwierdza, że jedynym przyjacielem była Shha. Strasznie niezdecydowana ta nasza Achaja. Biafra, który dotąd był zaćpany i pijany, nagle na sam koniec powraca w swojej starej formie z drugiej części.

Można powiedzieć, że nie ma tutaj głównego bohatera. Chociaż nie, jest takowy a jest nim głupota autora, która wylewa się z każdej cząstki tej przeklętej książki. Porównywanie tego gówna do Tolkiena czy Sapkowskiego to jakiś ponury żart. To chyba najgorsza książka jaką kiedykolwiek miałem nieprzyjemność czytać. Nie ruszę już niczego pod czym podpisał się Ziemiański.

APELUJĘ DO WSZYSTKICH: OMIJAJCIE TO COŚ SZEROKIM ŁUKIEM!!!
 
Odradzam Ziemiańskiego!!! Odradzam!!! Trzymajcie się od niego z daleka!!! "Achaja" to najgorsze co mnie spotkało w czytelniczym życiu. Do dziś mam traumę. W spoilerze moje recenzje całej trylogii z Lubimy Czytać. Gościu chce zarobić na marce i tyle.

Achaja Tom I - 5/10
Po wielu negatywnych opiniach na Lubimy Czytać spodziewałem się czegoś koszmarnego, ale w ogólnym rozrachunku nie było tak źle. Mamy trzy wątki i każdy z nich oferuje odmienne przeżycia. Najbardziej podobał mi się wątek Achai, ale wątki Siriusa i Zaana oraz Mereditha także były ciekawe. Jakoś wspomniany wielokrotnie w opiniach schemat „dowalić bohaterce, dać nadzieję" nie rzucił mi się w oczy. W końcu to główna bohaterka a tacy mają talent do pakowania się w kłopoty. Inaczej nie byłoby o czym czytać.
Wulgaryzmów jakoś dużo nie ma choć jak już się pojawiają to aż oczy więdną, jest kilka takich momentów. Autora chyba ponosiło gdy dawał "k**wę" i najwyraźniej nie mógł przestać. I wtedy następowała cała lawina "ch*jów" i "ku*ew", choć wulgaryzmy poza dialogami uważam za grubą przesadę. Wkurzało mnie to, że niemal wszyscy bohaterowie zwracali się do głównej bohaterki per "głupia dupo". To już naprawdę nie ma innych epitetów? To powyższe jest takie słabe i... dziecinne.
Pan Ziemiański najwyraźniej ma miłe przeżycia z wojska, bo z taką nostalgią wspomina to wojskowe życie. Kocówki, głupie rozkazy dowódców by poznęcać się nad kotami.
Obóz niewolników to dość fajny fragment, choć wkurzało mnie jak ten Krótki i Hekke mało składnie tłumaczyli bohaterce zasady rządzące światem, obozem czy zasady walki. Czułem się jak w grze komputerowej, gdzie panują określone zasady i nie może być inaczej. Ma być tak jak mówią Hekke i Krótki! Nawet jest podział wojowników na różne levele, szermierze natchnieni to ten najwyższy, prawie jak god mode. A przecież chwilę wcześniej Hekke tłumaczył, że każdą walkę można wygrać jeśli się chce. Podczas tych swoich wywodów Krótki i Hekke często zaprzeczają sami sobie, ale mniejsza o to. Ważne, że podupczyli Achaję, bo w końcu o to w tym wszystkim chodziło.
Sporo w książce opisów prezentujących okrucieństwa i brutalności. W jakimś fragmencie Ziemiański chciał chyba zdissować Sapkowskiego i taniec Geralta. "Po prostu go zabij a nie tańcz jak idiota" mówi Hekke. Przecież to takie proste! Dlaczego nikt inny na to nie wpadł. Zdziwiła mnie też taka z dupy wzmianka o tym, że obie wojny światowe wybuchły przez to, iż kobiety otrzymały prawa wyborcze. WTF?! Wcześniej nie było wojen, a potem kobiety otrzymały prawa wyborcze i były. Ten wywód doskonale opisuje Pana Ziemiańskiego, bo człowiek, który ma takie poglądy nie jest w stanie napisać dobrej książki, gdyż każdy zdrowo myślący człowiek będzie patrzył na to co czyta z politowaniem. Szkoda jeszcze, że nie napisał: "Hitler była kobietą!".

Achaja Tom II 3/10
Książka dużo mniej ciekawa, pewnie przez fakt, iż teraz prawie cała dotyczy Achai. Ponownie więc, mamy do czynienia z dialogami niezbyt wysokich lotów, gdyż tutaj zarówno chłop, jak i król mówią tak samo, to jest: mało składnie, bez polotu oraz z dużą dawką wulgaryzmów. Cóż, Ziemiański nie ma zbyt dobrego warsztatu. Momenty, opisy, kwestie, które miały brzmieć epicko i lirycznie, brzmią żałośnie, prostacko i wieśniacko. Podczas bitwy nie może zabraknąć jakiegoś zabawnego (a właściwie mającym takim być) dialogu, zresztą pełno jest tutaj takich wstawek czy ciągłego powtarzania w koło Macieju tego samego, byleby wydłużyć książkę. Oczywiście nie mogło zabraknąć inwektyw w stylu "głupia dupo", "małpo". To już naprawdę staje się nudne jak każdy do każdego się tak zwraca. No i lesbijskie podteksty także się pojawiają jak kompanki zwracają się do siebie "kotku", "siostrzyczko", "dupeczko", cóż każdy może miewać własne fantazje erotyczne, ale żeby wciskać je zaraz do książki, którą się pisze? Daleko mi do jakichś poglądów feministycznych, ale jak czytałem drugi tom "Achai" to często łapałem się za głowę. Otóż Ziemiański umyślił sobie świat, gdzie seks jest niczym, a kobieta jest tylko workiem mięsa w który ma spuścić się facet. Koleżanki namawiają Achaję by dała dupy Biafrze, a w tym lesie gość wręcz zgwałcił Arnne, bo w końcu ona chce, ale jeszcze nie wie, że chce!!
Sporo tu też różnych polityczno-gospodarczych dysput, na które można natknąć się w internecie, w stylu: "co by było gdyby". Ja wiem, że Ziemiański najwidoczniej lubi takie dysputy, kiedy to można poprzerzucać się wymyślonymi przez siebie argumentami oraz zdolnościami honorowymi i innymi bzdetami, ale za dużo tego było. Jak już wspomniałem wcześniej, sporo tu momentów kiedy postacie plotą w kółko to samo. Niczym nie różni się to od czytania takiego dialogu:
- Ależ tak!
- A właśnie, że nie!
- Tak!
- Nie!
- A dlaczego nie?
- Bo tak!

Achaja Tom III - 1/10
Spadek formy utrzymany. Jest to zdecydowanie najgorsza część, ledwo przez nią przebrnąłem. Ciągle mamy do czynienia z marnymi, żałosnymi oraz wypełnionymi wulgarnym słownictwem dialogami i nędznymi opisami. Wszystko tutaj rzyga, szcza i sra. Naturalnie w każdej kwestii nie mogło zabraknąć epitetów typu: głupia małpo, głupia cipo, laleczko, siostro, kochanie. Nie wspomnę tutaj o żenującym poczuciu humoru, którego część autor starał się przemycić za pomocą tabliczek, które wiszą dosłownie wszędzie.

Wg pana Ziemiańskiego na każdej wojnie dowódcy i żołnierze są pijani w sztok, strzelają do uciekających cywilów, no i masowo zabijają własnych żołnierzy za grabieże. Opisy bitew czy manewrów wojskowych kompletnie nie działają na wyobraźnię, zresztą tak jak reszta książki. Ot, pan Ziemiański przeczytał jakąś książkę historyczną i uznał, że też tak chce. Zapożyczył więc słownictwo i powkładał je w nudne i suche zdania. Pewnie niejeden historyk złapałby się za głowę, bo sytuacja polityczna i militarna w tym... czymś kompletnie się nie klei. Cesarstwo Luan przedstawiane jako najpotężniejszy kraj, imperium wszelakiego zła, daje się najechać i praktycznie bez żadnego oporu przedostać najeźdźcom do stolicy. A co robi bezimienny imperator? Siedzi sobie spokojnie na tronie i mianuje głównodowodzącym swoją nałożnicę. Ot tak, dla krotochwili. Naczelna nałożnica szybko bierze się do roboty i idzie z wojskiem na bitwę. A podczas walk co? Ucieka do restauracji, gdzie pije sobie wino, naturalnie nie zapominając uregulować rachunku. Cywile sobie obserwują walki i żywo komentują. Podczas kolejnych walk nałożnica cesarza idzie sobie jakby nigdy nic do księgarni i kupuje podręcznik taktyki. Wertując go wydaje rozkazy swojemu wojsku. Wtem nadjeżdża Achaja i obie zaczynają wykrzykiwać komendy w lawinowym tempie. Później obie podchodzą do siebie i pokazują sobie tyłki. WTF?! Jak te koszmarne wypociny mogły pójść w ogóle do druku?!

W ostatniej bitwie, gdy Virion wyciąga nową "zdobycz", Achaja miota się niczym bezbronne dziecko we mgle. Wystarczy jednak, że usłyszy słówko "Już" z zaświatów i... już. Natychmiast obcina głowę owej "zdobyczy". Znowu też pojawiają się dywagacje w stylu co by było gdyby. Często przepuszczałem takie długie fragmenty, bo kompletnie nie dodają nic nowego. Ziemiański chyba wyznaje zasadę, wedle której lepsze bezsensowne 100 stron, niż nic. Nie wiem w jakim celu są te wybiegi o 1000 lat. Tutaj mamy opis bitwy, a autor nagle ni stąd, ni zowąd pisze, że za tysiąc lat będzie tak i tak. Gdyby książka miała jakikolwiek klimat, to te fragmenty by go totalnie zniszczyły. Na szczęście z Achają tego problemu nie ma.

To ostatnia część i choć przez moment nie czuć doniosłości wydarzeń i tego, że wszystko zmierza do końca. Zresztą jakiejkolwiek logiki też w tych wszystkich wydarzeniach nie ma. Jeden wielki chaos. Ziemiański za wszelką cenę chce zwrócić uwagę, że w świecie Achaji coś się zmienia. Dzisiaj jest antyk a jutro nowa era. Nagle znikąd zaczynają pojawiać się "wymyślne" wynalazki. Wczoraj ich nie było a dzisiaj już są. Bo tak. Na wypadek gdyby czytelnik nie zauważył, autor powtarza to co jakiś czas.

Achaja została zepchnięta na dalszy plan. Tak samo zresztą jak Zaan, Sirius i Meredith. Każda postać jest tutaj do bólu papierowa. Achaja w tym samym rozdziale wyznaje miłość Siriusowi, Virionowi, Zaanowi (którego spotkała raz i w ogóle nie zna, ale mniejsza z tym), Biafrze oraz Shhji. Oprócz tego wspomina, że tylko Sirius był jej prawdziwym przyjacielem, później mówi, że jedynym prawdziwym przyjacielem był Hekke, a na koniec stwierdza, że jedynym przyjacielem była Shha. Strasznie niezdecydowana ta nasza Achaja. Biafra, który dotąd był zaćpany i pijany, nagle na sam koniec powraca w swojej starej formie z drugiej części.

Można powiedzieć, że nie ma tutaj głównego bohatera. Chociaż nie, jest takowy a jest nim głupota autora, która wylewa się z każdej cząstki tej przeklętej książki. Porównywanie tego gówna do Tolkiena czy Sapkowskiego to jakiś ponury żart. To chyba najgorsza książka jaką kiedykolwiek miałem nieprzyjemność czytać. Nie ruszę już niczego pod czym podpisał się Ziemiański.

APELUJĘ DO WSZYSTKICH: OMIJAJCIE TO COŚ SZEROKIM ŁUKIEM!!!

Oj tak. Pierwszy tom czytało się dobrze, autor miał wiele ciekawych pomysłów. Natomiast im dalej, tym gorzej. Ostatni tom to jedno "jump the shark" po drugim.
 
Cóż mogę rzec - Ziemiański to nie moje porno, niespecjalnie go cenię jako pisarza.
Z rzeczy cyberpunkowych polecam raczej Gibsona (zawsze!), czy Stephensona.

Stephensona czytałem tylko "Cryptonomicon" - bardzo fajna książka, ale nieco hermetyczna i może być "ciężka" dla ludzi nie obeznanych z podstawami kryptografii i informatyki. Zachęcony przez Madqueen sięgnąłem po Pat Cadigan "Synners" i mam bardzo mieszane uczucia. Gibson był dla mnie zdecydowanie bardziej, z braku lepszego określenia, "koherentny". "Synners" od samego początku nie pochlania tak jak inne książki, nie mogę tego świata w żaden sposób wyczuć, bohaterowie nie budzą we mnie kompletnie żadnych uczuć. Może później będzie lepiej.
 
O dissujemy Ziemiańskiego? To ja się dopisuję!

Ziemiański, tworzy światy które zapełniają praktycznie wyłącznie, gburzy, prostacy, seksiści, sadyści, idioci i alkoholicy (wszelkie kombinacje wspomnianych cech dozwolone).

Ja mam generalnie tak, że jak już zacznę jakąś książkę, to ją kończę, nie ważne jak bardzo złą, nie ważne jak bardzo się męczę w trakcie. Pokonałem nawet takie grafomanie jak Siewca Wiatru Kossakowskiej, czy Kuzynki Pilipiuka, jednak przy Achai poległem. Gdy czytałem to co kilkanaście stron miałem wrażenie, jakby autor mnie obrażał. Stworzyć tak papierowy świat, tak jednowymiarowych niekonsekwentnych bohaterów, to sztuka sama w sobie. Do tej pory mam w głowie okoliczności zostawienia tej historii, gdy uwięziona, łysa, posmarowana jakąś kredą i zmuszona do kopulacji Achaja, oddycha z ulgą, że udało się jej dobrze ustawić - zważywszy na okoliczności.

Myślę, że autor tego potworka dużo lepiej odnalazłby się w innym gatunku literackim np. porno.
 
Ja dałem radę zmęczyć pierwszą część Achai. Dla mnie jednak, pomimo podobnych odczuć jak u Narsa, pałę goryczy przegięła scena, w której główna bohaterka na początku walki wręcz... kładzie się na ziemi, rzekomo uzyskując dzięki temu jakąś tam taktyczną przewagę, czy co za inny głupizm autor wymyślił.

Popularność Ziemiańskiego nie przestaje mnie dziwić, bo jego wypociny nigdy nie powinny opuścić dna szuflady, ale w końcu taką Blankę Lipińską też czytają.

Ziemiański Blanką Lipińską polskiej fantastyki. :D
 
Last edited:
Skusiłem się niedawno na ebooka "Cyberpunk. Odrodzenie" bo był na promocji i szczerze... bez szału. Dobrnąłem do przeszło 30% książki i z każdą kolejna stroną zamiast wchodzić coraz głębiej w ten świat ja mam ochotę stamtąd uciekać. Na pewno dotrwam do końca bo jak już coś zaczynam to raczej kończę, choćby było najgorsze. Natomiast jeśli tak wyglądają inne dzieła Ziemiańskiego to wolę nie mieć z nimi styczności. (n)
 
Top Bottom