Nie jestem feministką, chyba, że mowa o feminizmie pierwszej fali. Bo tak, uważam, że wykonując te same obowiązki z takim samym zaangażowaniem powinnam dostawać tyle samo pieniędzy (uproszczenie) i że mam prawo do głosowania.
Po prostu nie lubię określeń "foczka", "suczka", "dupa", czy innych, degradujących kobietę do obiektu stricte seksualnego. Do dziury w płocie, tylko ładniejszej. I umiejącej ugotować obiad.
Nie wiem, ile masz lat, zakładam, że mniej ode mnie. Nie wiem też, jak wyglądasz. Ale jak byś się poczuł, gdybym ja, czy inna "wojująca feministka" krzyczała za Tobą na ulicy, że "te, piesku, masz wolny wieczór?"? Pewnie zaraz powiesz, że spoko, odwróciłbyś się i dał swój numer? Jasne. Chcę to zobaczyć. :>
EOT z mojej strony.
Moderatornię przepraszam za OT i wracam na stare śmieci.