Zakończenie - dyskusja

+
to jest zwykła adaptacja
To jest gra na motywach, a nie adaptacja. Adaptacją jest serial i film oraz stare komiksy. Dalsze przykłady są tak naciągane i bez sensu, że nie widzę sensu w ich komentowaniu. Gra świetnie dopełnia historię i jest jej nieoficjalną kontynuacją, jesteś na razie jedynym, który ma z tym jakiś zauważalny problem.
gdzie jest o płomieniście szlifowanych głowniach
No, eciepecie. Była mowa o falowanym szwie miecza.
 
No, eciepecie. Była mowa o falowanym szwie miecza.
- Faktycznie, niebrzydka rzecz - powiedział wreszcie Bonhart. - Gnomia robota, od razu widać. Tylko gnomy takie ciemne żelazo kuły. Tylko gnomy ostrzyły płomieniście i tylko gnomy ażurowały klingi, by zmniejszyć wagę... Przyznaj się, Esterhazy. To replika?

Ale tak na poważnie, biorąc pod uwagę niektóre opisy Sapkowskiego dotyczące mieczy, to może i lepiej, że się nie trzymali aż tak dokładnie książek ;)
 
- Faktycznie, niebrzydka rzecz - powiedział wreszcie Bonhart. - Gnomia robota, od razu widać. Tylko gnomy takie ciemne żelazo kuły. Tylko gnomy ostrzyły płomieniście i tylko gnomy ażurowały klingi, by zmniejszyć wagę... Przyznaj się, Esterhazy. To replika?
Ciri zbliżyła się. Spojrzała. I westchnęła głośno. Obnażyła miecz, szybkim ruchem. Ogień z komina oślepiająco zapłonął na faliście zarysowanym szwie ostrza, zajarzył się czerwono w ażurowaniach zastawy.
No to kolejny wpis w kajeciku "Dlaczego Sapkowski pił przy pisaniu Sagi - dowody".
 
Gra skończona dzisiaj, przeczytałem też wszystkie 53 strony tematu + ten przetłumaczony poradnik zakończeń, więc czas żebym dodał też coś od siebie :

Ciri - Wiedźminka
Wojna - Wygrywa Emhyr (Radowid i Dijkstra nie żyją)
Skellige - Cerys królową
Geralt - Sam

Szczerze, to ze wszystkich dostępnych kombinacji wyszło mi już za 1 razem perfekcyjne zakończenie, w którym nic bym nie zmienił.

Wojna - Tym wątkiem zbytnio się nie interesowałem. Domyśliłem się tylko, że te wszystkie misje poboczne dotyczące zamachu na życie Radowida, w końcu do tego doprowadzą i tak też na wszystkie się zgodziłem i wykonałem. Obaj władcy nie byli doskonali ale jego bardziej znienawidziłem po tym jak zobaczyłem co mógł zrobić Keirze jeśli pozwoliliśmy jej do niego pójść no i ogólnie te wszystkie zbrodnie na czarodziejach itp. Z Dijkstrą wiadomo, nie było zbytnio wyboru, a że ja zawsze w tego typu grach przy 1 podejściu gram jako ten "dobry", a dopiero za drugim jako ten "zły" co ma na wszystko i wszystkich wywalone to i w tej sytuacji musiałem zainterweniować.

Skellige - Tutaj nie ma zbytnio co opisywać. Tak jak dla większości, mi również Cerys wydała się najodpowiedniejszą opcją.

Geralt - Został sam(zabawa na 2 fronty) ale czemu bym tego nie zmienił i podoba mi się to zakończenie to o tym za chwilę w zakończeniu Ciri

Ciri - 53 strony tematu, więc wszystko zostało już raczej powiedziane i nie ma co argumentować i przekonywać dlaczego to zakończenie uważam dla niej za najlepsze. Obejrzałem inne zakończenia i jedynie co mi się nie spodobało to odczuwałem zazdrość w stosunku do zakończenia z cesarzową, gdzie w epilogu mogli spędzić ze sobą tyle czasu, podczas gdy w zakończeniu wiedźminki skończyło się na jeden scence w karczmie. Z drugiej strony to tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że specjalnie zrobili tak w zakończeniu cesarzowej, bo było wiadome, że już się więcej nie zobaczą, więc dali im trochę więcej czasu, żeby się sobą nacieszyć, podczas gdy w zakończeniu wiedźminki jak wiemy podróżowali że sobą wspólnie przez jakiś czas, aż w końcu ich drogi się rozeszły.
Wracając jeszcze do Geralta to ciesze się, że koniec końców nie siedzi na dupie z Triss albo Yen, tylko został wiedźminem do samego "końca" przez
co na pewno co jakiś czas spotykał się jeszcze z Ciri i razem podróżowali :).

Jeszcze wybory :
Z 5 dostępnych miałem 4 (Nie poszliśmy do Emhyra) z czego tak jak większość mnie również dzieliła tylko 1 decyzja od złego i dobrego zakończenia bo trafiłem 2 z 4 i również miałem tą popularną kombinacje czyli śnieżki + grób, a wyłożyłem się na laboratorium i spotkaniu z lożą. To by było na tyle.
 
Po blisko 245 godzinach, wczoraj w nocy zakończyłem przygodę z Dzikim Gonem i przeżyłem zakończenie, które wypracowałem na przestrzeni całego wątku fabularnego. Po czym pozostałe dwa obejrzałem na YouTube ;)

I wiecie co? Jestem z lekka rozczarowany. Nie samą grą, czy wątkiem fabularnym, te są najwyższej próby. A sposób pokazania relacji Ciri i Geralta to był doprawdy miód na moje serce!
Jestem natomiast rozczarowany samymi zakończeniami. Po kolei:

3. Ciri nie żyje, Geralt, jako zniszczony i zmęczony człowiek wraca na bagna, gdzie najprawdopodobniej ginie - paradoksalnie, to najtragiczniejsze zakończenie ma jednocześnie najmocniejsze podwaliny fabularne. Wszystko jest tu logiczne, Ciri zginęła, wiedźmin nie widzi już powodu, żeby żyć, jak sam twierdzi w rozmowie z ostatnią wiedźmą, nic już nie czuje. Więc zamiast powiesić się w stajni na lejcach, wraca na bagna, odnajduje medalion i pozwala, żeby potwory zrobiły resztę. Dramatyczne i świetnie wykonane zakończenie.

2. Ciri odchodzi do Nilfgaardu, aby objąć tron po Emhyrze - słodko-gorzki finał, który ja uzyskałem i jednocześnie największy jak dla mnie zgrzyt w całej historii. Zakończenie jest takie kompletnie "ni przypiął, ni przyłatał", bez jasnego fabularnego uzasadnienia. Ciri wielokrotnie w ciągu gry podkreślała, że nie cierpi, kiedy inni podejmują decyzję za nią, ze spotkania z ojcem w Wyzimie wybiega wzburzona (zresztą, trzeba ją było przekonywać, żeby w ogóle zechciała tam jechać), wielokrotnie mówi, że bardzo chciałaby prowadzić normalne życie. Aż tu nagle, ni z tego ni z owego, wiedźminka ogłasza nam, że wyjeżdża, ponieważ chce mieć możliwość zmiany świata na lepsze.

Samo zakończenie jest ciekawe i uważam, że powinno być możliwe do osiągnięcia. Osobiście jednak, widziałbym je raczej, jako taki epilog dodatkowy, możliwy do uzyskania jedynie w bardzo określonych warunkach, przy podejmowaniu ściśle określonych decyzji na przestrzeni całej gry. Natomiast jako zakończenie pośrednie, słodko-gorzkie, pomysł z cesarzową sprawdza się raczej średnio.

1. Ciri zostaje wiedźminką - teoretycznie najlepsze zakończenie. Dlaczego teoretycznie? O ile zakończenie nr. 2 stało mi w sprzeczności z charakterem Ciri, o tyle to jest jak dla mnie w kompletnej opozycji, do przekonań Geralta. W życiu nie uwierzę, że wiedźmin chciałby dla Ciri takiego życia. Wiecznego nadstawiania karku za marny grosz i ciągłej tułaczki bez własnego miejsca na świecie. Nie sądzę, żeby jakikolwiek ojciec chciał takiej przyszłości dla swojej córki, a już zwłaszcza Geralt, który tego typu życie zna na wylot. Rozumiem jednak, że to zapewne decyzja samej Ciri, a wiedźmin wspiera ją niezależnie od wszystkiego.

No i zabrakło mi jeszcze jednej rzeczy. Nawet w książkowej Sadze, gdzie Geralt jest niemożliwie wręcz poniewierany przez ASa, dostajemy wspaniałą scenę na schodach zamczyska Stygga, gdzie Geralt, walcząc ramię w ramię z Ciri, wyznaje jej jak bardzo ją kocha, a ona odpowiada tym samym. Może przemawia przeze mnie ckliwość i sentyment, ale zabrakło mi podobnej sceny w grze. Wiem, że tutaj przemawiały przez nich czyny, a nie słowa, ale mimo wszystko byłoby miło.

Ah, zapomniałbym, jeszcze jedna rzecz! Do samego niemal końca liczyłem, że przed finałowym starciem z Eredinem w ręce wiedźmina wpadnie znany z Sagi, słynny krasnoludzki sihill, z wyrytym na klindze starodawnymi krasnoludzkimi runami prastarym krasnoludzkim zaklęciem. To było ostrze, które powinno powalić Króla Dzikiego Gonu! Nie jakiś pospolity "Mistrzowski Miecz Wiedźmińskiego Cechu Wilka"! Gad demyt!
 
Last edited:
U mnie lipa Ciri ginie Geralt też na bagnach nie ma ktoś Save z dobrym zakończeniem ? Zgadzam sie z tym wątkiem Mogli by zrobić zamach na Emyrha i głupio to się kończy Temeria Lenem Nilfgardu to nie prawdziwa Temeria Foltest sie w grobie przewraca nie chciałem zabijać roche talara wiec zabiłem, Dijkstre choć żałuje Północ muśi istnieć jakaś równowaga
 
Last edited:
Wiecie, ja po zakończeniu trylogii wiedźmina spodziewałem się co najmniej dobrego, końcowego bossa. A Eredin okazał się żałośnie słaby, przyszło mi się walczyć z nim 3 razy i nigdy nie zginąłem. A kiedy Avallach wraz z Ciri otworzył wrota śwatów, pomyślałem, że Eredin pewnie dlatego by l taki słaby, bo wcale nie on miał być końcowym bossem, tylko Avallach. Nie macie pojęcia, jak wielkie było moje rozczarowanie, gdy okazało się, że nie możemy z nim walczyć.:sad:Gdybym pracował w Cd Projekcie, doszło by do walki z Avallachem (który rzecz jasna byłby trudniejszy niż Imlerith, Caranthir i Eredin razem wzięci), ale ostatecznie walki nie dałoby się wygrać, bo zawsze gdzieś w połowie przerywałaby ją Ciri. A co do Białego Zimna: Mam wrażenie, że Redzi nie potrafili znaleźć powodu, dla którego Ciri miałaby w końcówce umrzeć w wyniku złych decyzji, więc postanowili ni z gruchy ni z pietruchy wpieprzyć na koniec białe zimno ot, by gracz mógł uzyskać złe zakończenie.
 
Ja myślę, ze to, że Eredin był latwy to dlatego,że gra jest źle zbalansowana. Ja pod konieć gry miałem 3x mutageny +40% do siły ataku więc dlatego było tak łatwo, powinni mocno osłabić te mutageny i niektóre talenty no i ekwipunek mistrzowski
 
Albo zamiast zmieniać statystyki połowy gry po prostu lepiej dopakować Eredina :) To już wataha wilków potrafiła być groźniejsza.
 
Co się dziwicie, jak pewnie graliście na łatwym? Eredin może nie był znacząco wymagający, ale jak ktoś grał na najtrudniejszym to zabijał tymi specjalnymi umiejętnosciami na 2 bodajże ciosy.
Ja tam zawsze pokładałem dużo nadziei w alt, odskok i z łatwością go pokonałem, bo do perfekcji miałem uniki :) Ale nie gadajcie, że był taki prościutki. Walka musiała przechodzić bezbłędnie. (CHyba, że ktoś lubi mieć po 10 jaskółek w torbie i leczyć się co 10 sekund)
 
Co się dziwicie, jak pewnie graliście na łatwym? Eredin może nie był znacząco wymagający, ale jak ktoś grał na najtrudniejszym to zabijał tymi specjalnymi umiejętnosciami na 2 bodajże ciosy.
Death March.
36 poziom przy walce z Królem Gonu. Pokonałem go za pierwszym razem.
Już Imlerith był o wiele trudniejszy, o dobrym zaplanowaniu (na niższym lvlu) starcia z więcej niż czeterma utopcami/nekkerami nie wspominając.
 
Przeginacie. Wiem jedno - CDP RED mogłoby przełożyć te bloki mieczem na atak. U wszystkich, bo są przegięte. Na początku wszystko mogło zdawać się trudne, w końcu to poczatek opanywania systemu walki, pierwsze umiejętności i pancerze.
Choć nie ukrywam. Chciałbym lepszej, efektywniejszej walki. Walka z Imlerithem była fajna, efektywna i ciekawa. Eredin jedynie znikał i dawał się uderzyć 1-3 razy.
Zresztą szczerze nie róbcie z Eredina boga. Ciri nawet go pokonała podstępem, dorównywała mu mieczem. Mi tam się podobało, nie będę płakał nad takim czymś. Jak inni chcą, proszę bardzo. :)
 
Eredin może nie był znacząco wymagający, ale jak ktoś grał na najtrudniejszym to zabijał tymi specjalnymi umiejętnosciami na 2 bodajże ciosy.
Najpierw musiałby trafić, a biorąc pod uwagę jak bardzo przewidywalne były jego umiejętności, trzeba byłoby być naprawdę pozbawionym refleksu, żeby dać się tym uderzyć.
Eredin był tym na starcie z którym czekaliśmy od Wiedźmina 1, tym ktory wpakował nas w to wszystko, był nie tylko ostatnim przeciwnikiem w grze, ale również w całej trylogii. Mi już nie chodzi o łatwość z jaką go zabijamy, ale o miałkość całej walki. Może i mam za wysokie wymagania, ale oczekiwałem epickiego starcia, czegoś co mógłbym wspominać przez długi czas, coś dla czego warto byłoby wczytywać sava przed walką raz za razem, tylko po to, żeby przeżyć to jeszcze raz. A wyszła kolejna generyczna walka z przeciwnikiem działającym wg ustalonego schematu i tego właśnie szkoda
 
Podobnie jak w W3 było w Mass Effect 2. Na najwyższym poziomie trudności padłem tylko 1 kiedy zombie przyszpiliły mnie do barierki i nie dało się ruszyć :)
W Wiedźminie dopiero grupka sprawia problemy. 1 na 1 ciężko paść.
 
Najpierw musiałby trafić, a biorąc pod uwagę jak bardzo przewidywalne były jego umiejętności, trzeba byłoby być naprawdę pozbawionym refleksu, żeby dać się tym uderzyć.
Eredin był tym na starcie z którym czekaliśmy od Wiedźmina 1, tym ktory wpakował nas w to wszystko, był nie tylko ostatnim przeciwnikiem w grze, ale również w całej trylogii. Mi już nie chodzi o łatwość z jaką go zabijamy, ale o miałkość całej walki. Może i mam za wysokie wymagania, ale oczekiwałem epickiego starcia, czegoś co mógłbym wspominać przez długi czas, coś dla czego warto byłoby wczytywać sava przed walką raz za razem, tylko po to, żeby przeżyć to jeszcze raz. A wyszła kolejna generyczna walka z przeciwnikiem działającym wg ustalonego schematu i tego właśnie szkoda

Tak, zgodzę się. To powinna być walka, którą się zapamięta. A twórcy ograniczyli się do 1 schematu, w którym są 3 specjalne umiejętności bodajże i spami nimi tworząc wzór:
1-2-3-1-2-3-1-2-3-1-2-3.
1 - umiejętność pierwsza
2 - umiejętność druga
3 - umiejętność trzecia
To caly schemat walki w drugim etapie starcia. Pierwszy to blokowanie co jakiś czas i atakowanie 2-3 razy, bo więcej nie można. Zablokowałby wszystko.
 
Co się dziwicie, jak pewnie graliście na łatwym? Eredin może nie był znacząco wymagający, ale jak ktoś grał na najtrudniejszym to zabijał tymi specjalnymi umiejętnosciami na 2 bodajże ciosy.
Ja tam zawsze pokładałem dużo nadziei w alt, odskok i z łatwością go pokonałem, bo do perfekcji miałem uniki :) Ale nie gadajcie, że był taki prościutki. Walka musiała przechodzić bezbłędnie. (CHyba, że ktoś lubi mieć po 10 jaskółek w torbie i leczyć się co 10 sekund)
Heh, grałem na najtrudniejszym i Eredin nie sprawił mi żadnych problemów.
 
Właśnie przeszedłem po raz drugi Wiedźmina i moje życie znów jest bez sensu. :D Doprowadziłem to dobrych zakończeń, wiedząc jakie jest to złe nie chciało mi się nawet grać w taki sposób, aby doprowadzić do triumfu Radowida (nie leży mi w ogóle opcja palenia wszystkich na stosach, rządy szaleńca no i przede wszystkim smutasek na twarzy Geralta).
Nie podoba mi się też, że znowu trzeba ingerować aż tak w politykę, aby miało się znacząco wpływ na politykę. W drugiej części tak bardzo mi to nie leżało. Radowid swoją drogą ciekawą transformację przeżył od pierwszej części Wiedźmina po trzecią. Od ciepłych kluch, które oferowały "bratnią pomoc" po szalonego zbrodniarza, który puścił z dymem setki istnień.

Brakowało mi bardzo w epilogu jak na ZAKOŃCZENIE TRYLOGII o przygodach Geralta wspomnienia co dzieje się z tak ważnymi postaciami jak Zoltan, Jaskier, Triss, Eskel, Lambert (co prawda bo bitwie o Kaer Morhen jest wstawka o tym drugim), ale no k....wa to jest zakończenie serii, a epilog jest tak biedny.... jak potoczyły się losy czarodziejek, które odegrały ważną rolę w fabule W3.

Pomimo moich wszystkich obiekcji uważam W3 za najlepszą grę RPG w jaką grałem, może nie jestem wymagającym graczem, przemawia przeze mnie też ogromny sentyment, bo bardzo podobają mi się opowiadania Andrzeja Sapkowskiego i poprzednie części gier, ale nie wkręciłem się aż tak bardzo w jakieś uniwersum jak to wiedźmińskie.



EDIT: rozumiem, że poziom wyższe >35 można uzyskać tylko na tych trudniejszych poziomach trudności, yep? Bo drugi raz kończę grę i mam 35.
 
Top Bottom