Jeśli występuje wpływ pobocznej twórczości, typu gry, na kolejne dzieła Sapkowskiego, a trudno go w sumie nie zauważyć czytając Sezon Burz, to nie wynika on moim zdaniem z jakiegoś przepływu idei, a bardziej ja widzę w tym nawiązanie na zasadzie fanserwisu, czysto biznesowe, mające na celu puszczenie oka do nowych czytelników, którzy po książkę sięgnęli, że tak powiem, od dupy strony, czyli po zapoznaniu się z grą i dla których to bardziej gra jest podstawą w rozpatrywaniu tego, co jest właściwe i normalne, a co niekoniecznie. Dwa miecze noszone na plecach przez Geralta wynikają przecież z czysto mechanicznej strony gry, bo to w niej wiedźmin musi używać tego srebrnego co chwil kilka, bo tak została zaprojektowana rozgrywka i tak zostały dostosowane jej mechanizmy do oczekiwań i przyzwyczajeń graczy, dla których rpg musi się wiązać z wycinaniem tabunów różnorakich przeszkadzajek niosących za sobą wirtualne punkty nagradzające gracza za podjęty minimalny wysiłek. W książkach Geralt używał srebrnego miecza zapewne kilka razy do roku, więc byłoby zupełnie bez sensu, gdyby miał go nosić cały czas na plecach. I Sapkowski przecież o tym dobrze wiedział, wielokrotnie w sadze opisując, jak to srebrny miecz jest wyciągany gdzieś z juków, odwijany z chroniących go skór itd. Pozostaje więc pytanie, czy decyzję tę podjął sam, czy też ktoś go przekonał, że tak będzie lepiej. Szczerze mówiąc, żadna z tych opcji nie napawa mnie optymizmem.
I zgadzam się, że to już nie jest ten sam Sapkowski, który pisał Wiedźmina. Przez lata prawdopodobnie sam starał się nawet odciąć od swojego koronnego dzieła, jakby nie chciał być kojarzony i zaszufladkowany wyłącznie jako twórca tych kilku książek, chciał pokazać, że potrafi też dokonać podobnej sztuki w innych gatunkach i z innymi bohaterami. Z różnym skutkiem. Aż w końcu, gdy po sukcesie gry okazało się, że stał się rozpoznawalny jako pisarz nie tylko w stosunkowo wąskim kręgu fanów fantastyki, to zmusił się w praktyce do napisania Sezonu, bo sam przecież opowiadał, jak topornie mu szło tworzenie tej książki. I nie trzeba było oka specjalisty, by dostrzec różnice pomiędzy dawnym Sapkowskim i tym sezonowym. A jeśli jakimś cudem to on jeszcze napisał wrzutkę do tego zbioru opowiadań, to należałoby przyjąć, że zawartość Sapkowskiego w Sapkowskim zbliżyła się do zera.