Zbiór opowiadań Wiedźmin. Szpony i Kły

+
Kanon czy nie, zostaną oficjalnie wydane.
To tak jakby powiedzieć, że Silmarillion nie jest kanoniczny, bo J.R.R. Tolkien go nie dokończył sam.
Tak samo Star Wars. Jest już mnóstwo "prac" różnych autorów, które rozbudowują uniwersum. Od książek po nowe filmy.

Problem pojawia się, gdy jakieś dzieło zaprzecza poprzednim jak powyższe Beatrycze.

undomiel9 A gdyby Sapek napisał teraz coś co opowiadałoby historię po Sadze? Np. o Ciri? I kłóciłoby się to mocno z grami?
 
erwins;n9797981 said:
Problem pojawia się, gdy jakieś dzieło zaprzecza poprzednim jak powyższe Beatrycze.
Problem jest tylko w twojej głowie i innych osób mających podobne trudności ze zrozumieniem podstawowych faktów, bo jak już to wielokrotnie było wyjaśniane, taka twórczość nie ma wiele wspólnego ani z oryginałem, ani z innymi fanfikami i może być rozpatrywana wyłącznie w oddzieleniu od wzorca, na którym się opiera. Dlatego czego by tam sobie autor takiego dzieła nie wymyślił, staje się to rzeczywistością w obszarze danego wytworu, czy to będzie opowiadanie, film czy gra. Nikt rozsądny nie zastanawia się, jaki wpływ mają wydarzenia z gry na powstający serial albo czy jedno opowiadanie napisane przez fana zgadza się czasowo z wydarzeniami przedstawionymi przez innego fana wydanego przez kogoś tam. Ani tym bardziej czy Sapkowski może zignorować dzieje Ciri (które?) przedstawione w grze redów, bo to już w ogóle jest absurd.
 
raison_d_etre;n9798081 said:
Problem jest tylko w twojej głowie i innych osób mających podobne trudności ze zrozumieniem podstawowych faktów, bo jak już to wielokrotnie było wyjaśniane, taka twórczość nie ma wiele wspólnego ani z oryginałem, ani z innymi fanfikami i może być rozpatrywana wyłącznie w oddzieleniu od wzorca, na którym się opiera.

Przez problem miałem bardziej na myśli ewentualne trudności z włączeniem danego dzieła do danego uniwersum. Stworzone np. przez Ciebie czy mnie.

Dlatego czego by tam sobie autor takiego dzieła nie wymyślił, staje się to rzeczywistością w obszarze danego wytworu, czy to będzie opowiadanie, film czy gra. Nikt rozsądny nie zastanawia się, jaki wpływ mają wydarzenia z gry na powstający serial albo czy jedno opowiadanie napisane przez fana zgadza się czasowo z wydarzeniami przedstawionymi przez innego fana wydanego przez kogoś tam. Ani tym bardziej czy Sapkowski może zignorować dzieje Ciri (które?) przedstawione w grze redów, bo to już w ogóle jest absurd.

Ja to wiem. Przecież same gry Wiedźmińskie mają zgrzyty z książką i jestem tego świadomy. Jednak AS pozwolił na to, a same gry zdobyły taką popularność, że ciężko byłoby je teraz pominąć. I tutaj mamy (moją) konkluzję - wydaje mi się, że tak naprawdę, to odbiorcy decydują czy coś się nadaje do kanonu/uniwersum czy nie ;)
 
Nie ma żadnego universum powstałego z połączonych sił książek, gier, komiksów, seriali, fanfików i czegoś tam jeszcze. Są książki Andrzeja Sapkowskiego, czyli siedmioksiąg plus załóżmy Sezon, są gry powstałe w oparciu o świat i bohaterów z tych książek, jest niesławny serial, są komiksy itd, ale wszystko to są byty osobne i jedyne połączenie między nimi, to źródło, czyli książki. A cała reszta jest już zupełnie dowolną i autorską wizją tego, co komu w duszy akurat świstało. Jeśli autor fanowskiego opowiadania widzi Geralta w zbroi płytowej na jednorożcu podczas szarży z kopią, to kromka chleba ze smalcem i cukrem mu na drogę. I nie ma co rozpatrywać tej abominacji w kategorii zgodności lub nie z universum, bo jedynym universum dla tego opowiadania będzie ono właśnie i nic innego.
 
Last edited:
raison_d_etre;n9798611 said:
Nie ma żadnego universum powstałego z połączonych sił książek, gier, komiksów, seriali, fanfików i czegoś tam jeszcze. Są książki Andrzeja Sapkowskiego, czyli siedmioksiąg plus załóżmy Sezon, są gry powstałe w oparciu o świat i bohaterów z tych książek, jest niesławny serial, są komiksy itd, ale wszystko to są byty osobne i jedyne połączenie między nimi, to źródło, czyli książki. A cała reszta jest już zupełnie dowolną i autorską wizją tego, co komu w duszy akurat świstało. Jeśli autor fanowskiego opowiadania widzi Geralta w zbroi płytowej na jednorożcu podczas szarży z kopią, to kromka chleba ze smalcem i cukrem mu na drogę. I nie ma co rozpatrywać tej abominacji w kategorii zgodności lub nie z universum, bo jedym universum dla tego opowiadania będzie ono właśnie i nic innego.

Też tak definiuję kanon i universum.
Gra w nim nie jest - tak samo, jak nie jest w nim serial. I nie ma tu znaczenia, że to pierwsze jest (w mojej opinii) dobre, a to drugie - bardzo złe.
Świat Sapkowskiego jest wykorzystywany, bo jest dobry i można snuć poboczne, alternatywne, prequelowe historie do wypęku, jednak to, że ktoś coś wydał na papierze, serio nie uprawomocnia tego czegoś, erwins , no sorki :p
 
Dobra, to trochę zjadę z tematu książek. (jakby co przeniesiemy się gdzieś)
undomiel9 raison_d_etre
Mianowicie, idąc Waszym twierdzeniem, seria Alien ma tylko 3 (na ten moment) kanoniczne części - Nostromo, Prometeusz i Przymierze? Wyreżyserował je Ridley Scott, czyli twórca, a już takie Decydujące Starcie (od Camerona), które wniosło wiele pozytywów, już nie nadaje się do kanonu? Nawet jeśli jest lepsze od takiego niespójnego Prometeusza oraz Przymierza? (taki mój pierwszy przykład)
Czyli tylko twórca pierwowzoru ma prawo do kanoniczności? Jeśli tak to cała historia ludzkości musi zostać przepisana :hai:
Szukam definicji Kanonu
 
Krótko mówiąc, stety czy niestety, tylko to co Sapkowski napisał jest kanonem, to co napisze również będzie kanonem oraz to co powie, że według niego jest kanonem to jest kanonem. Wyraziłem się jasno?

W przypadku Sapkowskiego istnieje jednak problem. Nie wiem, czy on traktuje Wiedźmina, jako uniwersum, poważnie. Problem stanowi również mimowolny wpływ niekanonicznego Wiedźmina - np. gry na obecne postrzeganie przez AS-a Geralta - dwa miecze i ta szrama - jeśli to on napisał lub zaaprobował notkę od siebie w Szponach i kłach. Hmm, czy sam autor może odejść od kanonu, zaaprobować niekanoniczność, stać się niekanonicznym?


Ciekawą kwestią jest spostrzeżenie Tolkiena, który w listach do swojego syna, stacjonującego podczas wojny w Afryce, pisze, że czytając wcześniejsze partie napisanego przez siebie Władcy pierścieni (a pisał go 12 lat!) odnosi wrażenie jakby pisał je ktoś inny. Ciekawe, czy dla Sapkowskiego lektura własnych książek po latach nie wywołuje podobnego efektu. Z tym wiąże się jeszcze jedna sprawa, o której również wspominał Tolkien synowi. Nieświadome, podskórne przeniesienie na kartach napisanych książek pewnych prawd, myśli, pomysłów, które zauważone mogą być przez innych już w ukończonym dziele, a z których autor podczas pisania/tworzenia nie zdawał sobie sprawy.



 
Ja wychodzę z założenia, że każdy twórca robiący w Wiedźminlandzie tworzy własny kanon. Kanonem Sapkowskiego jest jego twórczość, kanonem Redów jest (z grubsza) twórczość AS-a, gry i komiksy z ich brandu, kanonem Polcha są komiksy Polcha, kanonem GW są podręczniki do Gry Wyobraźni. To nie są Gwiezdne Wojny, gdzie nad spójnością nowego kanonu stoi cały dział Lucasfilmu starający się, by kolejne filmy, powieści, gry czy komiksy były ze sobą powiązane. A nawet gdyby w adaptacjach nie było zupełnie nic niezgodnego z twórczością Panżeja, wciąż nie byłoby jednego kanonu dopóki twórca uniwersum by ich nie zaakceptował.
 
Jeśli występuje wpływ pobocznej twórczości, typu gry, na kolejne dzieła Sapkowskiego, a trudno go w sumie nie zauważyć czytając Sezon Burz, to nie wynika on moim zdaniem z jakiegoś przepływu idei, a bardziej ja widzę w tym nawiązanie na zasadzie fanserwisu, czysto biznesowe, mające na celu puszczenie oka do nowych czytelników, którzy po książkę sięgnęli, że tak powiem, od dupy strony, czyli po zapoznaniu się z grą i dla których to bardziej gra jest podstawą w rozpatrywaniu tego, co jest właściwe i normalne, a co niekoniecznie. Dwa miecze noszone na plecach przez Geralta wynikają przecież z czysto mechanicznej strony gry, bo to w niej wiedźmin musi używać tego srebrnego co chwil kilka, bo tak została zaprojektowana rozgrywka i tak zostały dostosowane jej mechanizmy do oczekiwań i przyzwyczajeń graczy, dla których rpg musi się wiązać z wycinaniem tabunów różnorakich przeszkadzajek niosących za sobą wirtualne punkty nagradzające gracza za podjęty minimalny wysiłek. W książkach Geralt używał srebrnego miecza zapewne kilka razy do roku, więc byłoby zupełnie bez sensu, gdyby miał go nosić cały czas na plecach. I Sapkowski przecież o tym dobrze wiedział, wielokrotnie w sadze opisując, jak to srebrny miecz jest wyciągany gdzieś z juków, odwijany z chroniących go skór itd. Pozostaje więc pytanie, czy decyzję tę podjął sam, czy też ktoś go przekonał, że tak będzie lepiej. Szczerze mówiąc, żadna z tych opcji nie napawa mnie optymizmem.
I zgadzam się, że to już nie jest ten sam Sapkowski, który pisał Wiedźmina. Przez lata prawdopodobnie sam starał się nawet odciąć od swojego koronnego dzieła, jakby nie chciał być kojarzony i zaszufladkowany wyłącznie jako twórca tych kilku książek, chciał pokazać, że potrafi też dokonać podobnej sztuki w innych gatunkach i z innymi bohaterami. Z różnym skutkiem. Aż w końcu, gdy po sukcesie gry okazało się, że stał się rozpoznawalny jako pisarz nie tylko w stosunkowo wąskim kręgu fanów fantastyki, to zmusił się w praktyce do napisania Sezonu, bo sam przecież opowiadał, jak topornie mu szło tworzenie tej książki. I nie trzeba było oka specjalisty, by dostrzec różnice pomiędzy dawnym Sapkowskim i tym sezonowym. A jeśli jakimś cudem to on jeszcze napisał wrzutkę do tego zbioru opowiadań, to należałoby przyjąć, że zawartość Sapkowskiego w Sapkowskim zbliżyła się do zera.
 
Last edited:
Z tego co pamiętam, w Sezonie miecze na plecach były czymś domyślnym.
O, trzy fragmenty chociażby.
"- Hej, ty tam, rivski śmierdzielu! - rozpoczął ten kwadratowy. - Jak się czujesz bez mieczów na plecach? Jakby z gołą dupą pod wiater, co?"
"Geralt nie poruszył się. Na plecach czuł znajomy ciężar obu swych mieczy, ciężar, którego brakowało mu od miesiąca. Który zwykle dawał spokój i pewność. Dziś, w tej chwili, ciężar był tylko ciężarem."
"Nimue przycisnęła ręce do piersi, usiłując tym sposobem uspokoić tłukące serce. Widziała, jak jej wybawca klęka nad zabitym potworem, jak z pomocą noża odłupuje coś z jego pancerza. Jak wyciera klingi mieczy i chowa je do pochew na plecach."
Po tym trzecim fragmencie widać, że Geralt nauczył się nowej sztuczki, czyli walki dwoma mieczami.
Chyba nie trzeba dodawać, że w sadze domyślna była liczba pojedyncza i w żadnym przypadku nie mieliśmy do czynienia z chociaż mglistym wspomnieniem o noszeniu dwóch mieczy.
 
Last edited:
To może ucieszy Was fakt, że w Szponach i Kłach Geralt nosi jeden miecz na raz? :D

Zbiór zaliczony do przeczytanych. Osiem opowiadań na jedenaście jest w moim guście dobrych (dobry, to znaczy dla mnie lepszy od Sezonowych przygód, który nawiasem mówiąc czytało mi się przyjemnie, ale pewne braki były widoczne na pierwszy rzut oka), a w tychże ośmiu co najmniej dwa bardzo dobre (gdyby je wciubić do Ostatniego Życzenia zapewne nie odczułbym zbytniego spadku formy Mistrza). Trzy pozostałe nie są chałą, ale czegoś im w moim mniemaniu brakuje.

Lekkie spoilery, ale wiedząc jak sam jestem na nie uczulony, to wolę wrażenia opisać wewnątrz niego:

Pierwsze i drugie opowiadanie niezbyt dobrze mi się czytało. Kres Cudów, czyli zwycięska historia, w moim mniemaniu cierpi na brak... duszy? Jakoś mało mnie obchodziło co się dzieje, tempo było jednostajne, mało co zapadło mi w pamięć. Wydarzenia były obok bohaterów, nieco filozoficzny styl końcówki nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak nieco lżejsze, przede wszystkim przystępniejsze, a nie mniej mądre, rozważania z Sagi czy nawet dalszych opowiadań w zbiorze. Z Krwią na śniegu mam podobnie, aczkolwiek tutaj największą bolączką była dla mnie objętość. Zbyt krótki tekst, by przedstawić Koral, płytki "antagonista", takie słabe zadanie poboczne z gry RPG. Fajnie, że pokazuje nam Geralta jakiego znamy, ale czego innego się po tym poczciwcze spodziewać? Oba umiarkowanie dobrze się czyta, ale po zakończeniu poczułem lekką ulgę. I strach. No bo to w końcu dwa pierwsze opowiadania i byłem nieco zaniepokojony poziomem. A potem przyszła seria opowiadań, które przykuły mnie twardo do fotela i nie mogłem przestać ich czytać. Być może i znajdzie się w nich kilka drewnianych dialogów, złych zabiegów technicznych, błędów w prowadzeniu historii, ale mają tę historię na fajnym poziomie i przede wszystkim mają bohaterów, na losach których nam zależy. Z początku myślałem, że to dobre wykorzystanie znanych nam postaci, ale jedno z najlepszych, moim zdaniem, opowiadań nie wykorzystuje praktycznie w ogóle kogoś takiego. Dwa z nich, Ironia losu i Nie będzie śladu, mają fajną formę i zabiegi, które mnie nieco zdezorientowały, co lubię i co kojarzy mi się zawsze z królem tego wrażenia, czyli Mniejszym Złem (nie porównuję broń Boże, ale widać, że autorzy wiedzieli co robią i potrafią nas prowadzić przez tę historię tak jak im się to zamyśliło), chociaż w tym pierwszym zamiast Geralta widziałbym innego wiedźmina. Poza tym opowiadania mają masę drobnych odniesień do Sagi i gier, przykładowo Triss wnioskująca, że powinna związać włosy albo łuczniczka, która kupiła swoją broń na targu w Cidaris, nie innym od tego, gdzie swoje łuki nabywała Milva. Poruszona jest również pewna kwestia, która mnie osobiście bardzo ucieszyła i poszerzyła nieco horyzonty myślowe w spojrzeniu na wydarzenia dotyczące Ciri i elfów w Pani Jeziora.

Sceptycznie podchodziłem do tego dzieła, ale teraz nie obraziłbym się, gdyby SuperNOWA zdecydowała się wydać kolejną porcję z finałowej trzydziestki opowiadań. Poziom był taki, że bez problemu od pewnego momentu wsiąknąłem znów w ten świat i cieszyłem się pobytem w nim poznając historie nie tylko Geralta. 7/10 mogę dać bez wyrzutów sumienia, nieco zachowawczo. Zweryfikuję za kilka miesięcy ponowną lekturą :p
 
Last edited:
PATROL;n9809931 said:
nie obraziłbym się, gdyby SuperNOWA zdecydowała się wydać kolejną porcję z finałowej trzydziestki opowiadań

Jak się dobrze sprzeda to wcale się nie zdziwię. Skoro jednak poziom opowiadań jest zadowalający to czemu nie? O Conanie czy Mitach Cthulhu też z biegiem lat zaczęli pisać inni autorzy. Poziom bywał (i bywa nadal) różny, ale serie pożyły znacznie dłużej niż ich twórcy.
 
erwins;n9821281 said:
A mocno kłócą się z Sagą/Grami?

Oprócz jednego małego faktu w jednej historii(który powiedzmy, że da się wyjaśnić) i dwóch całych opowiadań. Jedno to wyżej wspomniany apokryf Koral, a drugie jest całkiem odjechane, nie całkowicie zaprzeczające grom, ale powiedzmy, że to co się stało z pewną postacią w W3 nie pasuje do takiego toku spraw.
 
Akurat nielogiczności trochę jest. Mamy Dorian płacące podatek Nilfgaardowi, Maximę Mundi na półkach, źrenice zwężające się w ciemnosci zamiast poszerzać.
 
SMiki55;n9826851 said:
(...) źrenice zwężające się w ciemnosci zamiast poszerzać.

Ale jak za szybko Wiedźmin wejdzie w ciemność i z rozpędu źrenice się rozszerzą za mocno, to muszą to skorygować i się zwężyć. Przecież to logiczne :D
 
SMiki55;n9826851 said:
Akurat nielogiczności trochę jest. Mamy Dorian płacące podatek Nilfgaardowi, Maximę Mundi na półkach, źrenice zwężające się w ciemnosci zamiast poszerzać.

Z tego co pamiętam, wąskie źrenice były po wypiciu eliksiru, ale jeszcze przed wejściem do jaskini. Pełna kontrola nad mięśniami tęczówki plus wzmocniona wrażliwość na światło mogły spowodować, iż ów wiedźmin specjalnie zwęził źrenice, by nie oślepnąć. Encyklopedia mogła być wcześniejszym wydaniem, może nawet innego autorstwa niż Effenberg i Talbot, nie widziałbym tutaj jakiejś wielkiej nieścisłości. Co do Dorian, nawet nie zauważyłem, nie ten poziom wtajemniczenia w uniwersum :D
 
Top Bottom