Kurczę, cieszę się, że taki temat się pojawił i pojawia się w innych miejscach. Cieszę się, ponieważ jest teraz szansa na jakieś posunięcia ze strony Redów. W drugiej części wieśka całkiem nieźle rozprawili się z III aktem i powypełniali fabularne luki, może i nad tym przypadkiem się pochylą
Co do samego wątku Triss i ogólnie sercowych rozterek naszego Geralta. Rozpiszę się trochę ;D
Wydaje mi się, że kłócić się o to, jaki związek - z Yen czy z Triss - jest bardziej kanoniczny, logiczny, wierny prozie Sapka itp. - jest niepotrzebny, ponieważ mamy do czynienia z kontynuacją opowiadania, która trwa już w najlepsze od trzech części (i już się niestety kończy ;( ).
Sam zarys fabularny o ponownym spotkaniu po latach Yen, rozłąki po drugiej części z Triss, układania sobie, w pewnym sensie, relacji z czarodziejkami "na nowo" jest moim zdaniem świetny, szczególnie, że sprawa nie jest postawiona w prosty sposób, tylko - jak w życiu - trochę zagmatwany i niedopowiedziany. Wybór pomiędzy Triss a Yen jest też o tyle ciekawy, że każda z nich obrazuje inne typy związków i miłości.
Nie mnie oceniać, który jest lepszy - są po prostu kompletnie inne.
Yen to miłość bardziej młodzieńcza, szalona, nasączona chemią pomiędzy dwoma ludźmi. Niewytłumaczalną chemią. Zakochaną parą targają ciągle silne, skrajne emocje, w jednej chwili się nie znoszą, w drugiej padają sobie w ramiona. Rozmarzeni o życiu w spokoju, jednocześnie wcale za tym spokojem w gruncie nie przepadając. Taki związek oczywiście świetnie nadaje się na nowelę, ma więcej wzlotów i upadków - jest o czym gadać
W rzeczywistości wiele takich związków kończy się raczej źle (znam tego dobitne przykłady), zazwyczaj albo rozwodem, albo długim życiem pod jednym dachem z osobą za którą się nie przepada. Nie twierdzę, że to zasada - są przypadki (może to właśnie Geralt z Yen?) gdzie ta burza emocji napędza kochanków i nie widzą w tym problemu.
Drugi typ miłości, który przedstawiony jest w grze, jest może mniej żywiołowy, mniej ciekawy, ale zdecydowanie - tak samo prawdziwy i szczery. Polega bardziej na stabilizacji, szacunku, zaufaniu i tego typu bzdetach
Spotyka się po prostu drugiego człowieka, którego się najzwyczajniej w świecie lubi i się z nim nigdy nie nudzi.
W założeniach, wybór tych dwóch dróg jest bardzo ciekawy i w sumie w grach nie często się zdarza, aby wybór "kochanka" polegał na czymś innym niż gusta wizualne. Wybór też nie jest łatwy, z wiadomych czy to z książki czy gier powodów. Żaden wybór nie jest też zły, oba są uzasadnione i sprawiedliwe. Mamy więc tu pytanie do samego gracza - czego w danym momencie oczekuje w związku z drugą osobą.
Trochę zawile, ale zmierzam do tego, że mimo, iż "wybrałem" Triss, to wątki z Yen absolutnie mi nie wadziły - Geralt miał powody aby czuć coś do czarnowłosej.W grze całkiem fajnie przedstawili ważny aspekt ich relacji (np. rozmowy na skellige w łodzi) - wspólne wspomnienia i zażyłość, od których ciężko się emocjonalnie odciąć. I z jednej strony, zabieg z Jinem był super pomysłem - możemy zadecydować, czy uczucie było prawdziwe czy nie, jednak ja widziałem całą sytuację zupełnie inaczej. "Mój" Geralt nie zapomniał o Yen i miłości którą ją darzył, nie żałował spędzonych chwil i decyzji. Ale wiele się zmieniło - amnezja nie tyle jest usprawiedliwieniem, co wytłumaczeniem dlaczego Geralt się zmienił. Nie możemy przekreślać emocji i odczuć Geralta sprzed amnezji - ale też nie możemy skreślać tych podczas jej trwania. Dlatego też wracam do stwierdzenia - argument o tym, że Geralt z książki nie miałby wątpliwości - jest trochę inwalidą
Wracając do wątku Triss... No właśnie - teoretycznie mogliśmy mieć świetny wątek miłosny. W praktyce, tak jak już wielu pisało - nie ma balansu między związkiem z Triss a Yen. Powiem szczerze, że przez to, że z Triss po przygodzie w latarni prawie nie rozmawiałem - czułem się głupio przed samą Yen, której przecież (tak jak pisałem powyżej) nie bagatelizowałem. Bo teraz droga romansu z Triss w tej grze wygląda tak, że Geralt bez mniejszych problemów wyrywa rudą czarodziejkę, ona mu nie robi problemów - ba - absolutnie się nie naprzykrza, nawet jeśli byśmy tego chcieli, a z Yen gadamy, łazimy, jeszcze raz gadamy, wspominamy, opisujemy nasze uczucia (ale też w dość ograniczony sposób) - po czym po historii z odczarowaniem Jina - mówimy sorry, czar prysł. Szkoda, że nie możemy powiedzieć Yen, że to nie żaden czar Jina prysł, tylko po prostu Geralt się zmienił, czego innego oczekuje od życia. Trochę się czułem, jakbym miał 15 lat i musiał się ukrywać z Triss po zakamarkach, żeby broń boże nikt nie skumał się, że chcemy razem uciec do małego domku daleko stąd, żeby ciotka Yen nie była zła.
Potencjał na cały wątek może nie jest totalnie skopany i pozostawiony w ciemnej uliczce, ale jednak trochę zaniedbany. Można go jednak naprawić, no co liczę w jakiejś wersji rozszerzonej, bo dodatek z osobną fabułą, gdzie będzie Triss nie załatwia sprawy.
Nie chcemy
"po prostu więcej Triss" tylko właśnie
"więcej Triss w tym całym Geraltowo - Yenowym szambie" a to spora różnica, jak dla mnie.
Także więcej Triss w głównej fabule, szczególnie pomiędzy ważnymi jej punktami - rozmowy przed bitwą w KM, rozmowy po bitwie, więcej rozmów i questów w przygotowaniach do ostatecznej bitwy - myślę, że miejsca w których jej brakuje są oczywiste jak nilfgardzkie słońce i jest ich multum.
Sorry za rozlanie wody, ale ten wątek, a właściwie jego niedosyt najbardziej doskwierał mi po zakończeniu gry.
Pozdro!