Mnie tam zawsze zastanawiało, na jakiej zasadzie granie psychopatycznym mordercą zwiększa wczówkę.
Ejże! Nie o to przecież chodzi, coby latać po okolicy i ciąć w zapamiętaniu co popadnie, nie w tym rzecz.
Jak dla mnie samo rozpoczęcie takich "harców", to "wyjście ze świata gry".
Dla mnie taki rodzaj "zabawy" również oznacza wyskoczenie ze skóry Geralta, ale czy sam fakt, że enpece nie są nietykalni zobowiązuje cię do wycinania ich hurtem? No właśnie.
A wiarygodność, autentyzm świata wzmaga mi brak nieśmiertelnych wyraźnie.
Dawniej erpegi obywały się bez podobnych zagrywek, nikomu to nie wadziło. Ba, było z korzyścią, np. w przytoczonym przez Hunta Balderze.
Zresztą w New Vegas nieśmiertelnych też nie ma lub jest ich niewielu (w ciągu 55 godzin, jak dotąd nie spotkałem żadnego). I nie czyni to wcale z mojego bohatera maniakalnego zabójcy.
Świadomość tego, że każdy kogo widzę jest nietykalny nieustannie przypomina, że to tylko gra, w dodatku mocno ograniczona i dlatego mi wadzi.
I tak, mnie to wybija ze świata co rusz. Przeszkadza, irytuje. Szczególnie w takim wiedźminlandzie, gdzie śmierć jest czymś powszechnym. Jeżeli takowych indywiduów jest niewielu (plus dzieci, choć zamiast czynić je nieśmiertelnymi już lepiej, żeby nie było ich wcale) to pal licho, ale CDP RED chce w W3 społeczności samych nieśmiertelnych i to już jest słabe.
Gra dla osób dojrzałych, mająca traktować gracza poważnie, ale nie daj Boże żebyś wyrządził krzywdę byle randomowi, co to zamiast imienia ma nad łbem "żebrak" lub "wieśniak".
Na to nie pozwolimy, to temat tabu, więc jak się przypadkiem taki pod miecz nawinie ostrze przejdzie jak przez ducha.
Przykładowo W2, walczę z drabami we Flotsam, nawija się mieszczka, obrywa i nic. Innym razem posiłkuję się Aardem, niemilcy się przewracają, ale już stojący tuż obok wieśniak w zgrzebnych porciętach ma 110% odporności.
To jest pójście na łatwiznę, a ja chcę, żeby takie akcje, jak choćby przypadkowe zranienie osoby postronnej wywoływały stosowną reakcję.
Pierwszym co Geralt robi na kartach książek jest usieczenie paru miejscowych w Wyzimie, których wcale ubijać nie musiał.
Uczynił to celowo, interweniowała straż. Czemu więc w grze nie może? Przy czym pczywiście kary winny być na tyle dotkliwe, coby skutecznie zniechęcać do zachowań aspołecznych.
Choć z drugiej strony, możliwe że Czerwoni chcieli uniknąć sytuacji, gdzie w wyniku starcia w jakiś ostępach Geralt traci konia i zostaje zmuszony do pokonania większej odległości z buta, do czasu gdy nie znajdzie/ukradnie/kupi kolejnej Płotki, lub użyje fasttravela.
Jest fast travel, jest load save, a gracz ma świadomość, że musi na wierzchowca uważać zamiast beztrosko szarżować.
Podobnie jak w przypadku enpeców nie rozumiem dlaczego.
W takim RDR koń to koń, zdarza się że zginie. Jak to w życiu, nie ma nieśmiertelnych ani zwierząt ani ludzi.