Co znaczy "na swój sposób pojętej"? Ja mam rację. To wy (oni) przedstawiacie wizję mroźnego archipelagu oddalonego od kontynentu o dzień żeglugi, ale za to obmywanego nieprawdopodobnie chłodnymi prądami morskimi. I jest to wizja oparta o błędne wyobrażenia i założenia z dodatkiem dziwnych dla mnie oczekiwań.
Czy ja mam z kolei rozumieć, że pokryte śniegiem wyspy Skellige (przynajmniej tak wynika z dotychczasowych materiałów, chociaż nie do końca) są dobre, bo gracze tęsknią za nowym, ładniejszym Skyrimem i redzi powinni ten głód zaspokoić nie bacząc na lore i rozsądek? Na palcach jednej ręki można policzyć wywiady, podczas których ktoś nie zapewnia o ciągłych staraniach utrzymania wiarygodności i spójności przedstawianego świata. Śnieg może sobie być, nawet latem, ale nie na poziomie morza. W Kołobrzegu raczej byś go nie zobaczył. A przy takim skalowaniu nie da się zrobić wiarygodnie wyglądających wysokich gór.
Lodowy gigant (chociaż nie wiem, co jest w nim takiego lodowego), też nie mieszka w lodowej jaskini na niedostępnym lodowcu pięć kilometrów nad poziomem morza, tylko zapewne przy jakiejś plaży, na której rozbija statki pechowych żeglarzy. I nie zapominajmy, że gigant powstał dawno, dawno temu i nie takie rzeczy się już zmieniały. Być może już jest teraz gigantem nizinnym.
Tak samo jak nie widzę potrzeby wsadzania wulkanu w środek Temerii, chociaż niewątpliwie dodałoby to uroku i klimatu okolicznym terenom, a i popielne elfy możnaby dołożyć, tak samo nie widzę żadnego sensownego powodu, dla którego Skellige miałoby się stać północnymi krańcami Koviru. A "Skyrim miał śnieg i był fajny." nie jest dla mnie sensownym powodem.
Ale może redzi postanowili przychylić się do waszych oczekiwań, albo również tak postrzegają te tereny i zrobią ze Skellige archetypiczne ziemie mroźnej północy z gigantami lodowymi znanymi ze skandynawskich mitów, mamutami, polarnymi biesami i całorocznymi opadami śniegu. Jednak cały czas mam nadzieję, że te screeny i malunki (choć przecież nie wszystkie), to tylko tak dla porównania z ostatnimi Elder Scrolls i że lato będzie na wyspach normalnym wyspiarskim latem, czyli wiatr, deszcz i słońce na przemian. Bo obronić coś takiego można tylko argumentami typu - to tylko gra.
Z innej beczki. Podobno wiedźma z naszyjnikiem zrobionym z uszu to w angielskiej wersji The Whisperer. Sądzę, że po naszemu byłaby to Szeptucha, czyli taka wioskowa zaklinaczka chorób. Z drugiej strony na pewno w angielskim są odpowiedniejsze terminy na taką profesję i nazwa może mieć związek z szeptaniem do uszu. Dodatkowo samo crone (starucha), którym są określane wiedźmy, może być w jakiś spaczony sposób powiązane z kultem Wielkiej Potrójnej czyli maiden, mother i crone (dziewica, matka i starucha). Niewątpliwie są to te kobiety, bo widać i naszyjnik z uszu i samo obcięte ucho, nóż, kosz i czteronogą panią w stożkowym kapeluszu, co powinno zostać zauważone przez naszego wszystkowidzącego wiedźmina. Nie wiem tylko, jaką rolę pełni w tej scenie kogut. Rodzaj ofiary?
Nie widzę jednak żadnej symboliki, którą możnaby powiązać z kultem, oprócz użycia słowa maiden na określenie Ciri. Prawdopodobnie błędny trop.
Chociaż z trzeciej strony...