Tuż obok rozpalono ognisko. Ktoś porządnie rozdmuchał węgle, ktoś inny brał za pomocą obcęgów podkowy i pieczołowicie umieszczał je w żarze. Nad całym zbiegowiskiem unosił się podniecony krzyk kapłana.
- Podła czarownico! Bezbożna niewiasto! Wyznaj prawdę! Ha, spójrzcie jeno na nią, ludzie, opiła się jakiegoś czarciego ziela! Spójrzcie jeno na nią! Wypisane ma czarostwo na obliczu!
Kapłan był chudy, twarz miał suchą i ciemną jak wędzona ryba. Czarna szata wisiała na nim jak na kołku. Na szyi połyskiwał święty symbol, Geralt nie mógł rozpoznać, jakiego bóstwa, nie znał się na tym zresztą. Szybko mnożący się ostatnimi czasy panteon mało go obchodził. Kapłan musiał jednak bez wątpienia należeć do którejś z nowszych sekt religijnych. Te starsze zajmowały się rzeczami pożyteczniejszymi niż chwytanie dziewcząt, przywiązywanie ich do wozów i judzenie przeciw nim zabobonnej tłuszczy.
- Od samego zarania dziejów kobieta wszelkiego zła jest siedliskiem! Narzędziem Chaosu, wspólniczką spisku przeciw światu i rodzajowi ludzkiemu! Kobietą rządzi jeno cielesna lubieżność! Dlatego tak chętnie demonom służy, by mogła chuć swą nienasyconą zaspokoić i swe naturze przeciwne żądze!
- Zaraz dowiemy się więcej o kobietach - mruknął Regis. - To fobia, w czystej, klinicznej postaci. Świątobliwemu mężowi często musi się śnić vagina dentata.
- Zależę się, że jest gorzej - odmruknął Jaskier. - Głowę dam, że on nawet na jawie nieustannie marzy o zwykłej, bezzębnej. I nasienie rzuciło mu się na mózg.
- A upośledzona dziewczyna za to zapłaci.
- Jeżeli nie znajdzie się ktoś - zawarczała Milva - kto powstrzyma tego czarnego durnia.
Jaskier wymownie i z nadzieją popatrzył na wiedźmina, ale Geralt unikał jego wzroku.
- A czegóż, jeśli nie niewieściego czarostwa, są obecne nasze klęski i nieszczęścia wynikiem? - wrzeszczał dalej kapłan. - Wszak nie kto inny, a czarownice królów zdradziły na wyspie Thanedd, zamach na króla Redanii uknuły! Wszak nie kto inny, a elfia wiedźma z Dol Blathanna nasyła na nas Wiewiórki! Widzicie teraz, do jakiego zła przywiodła konfidencja z czarownicami! Tolerowanie ich plugawych praktyk! Przymykanie oczu na ich samowolę, ich zuchwałą pychę, ich bogactwo! A kto temu winien? Królowie! Zadufam władcy wyrzekli się bogów, odsunęli kapłanów, odebrali im urzędy i miejsca w radach, a obmierzłe czarownice obsypali zaszczytami i złotem! I mają teraz skutek!
- Aha! To tu leży wampir pogrzebany - powiedział Jaskier. - Myliłeś się, Regis. Tu o politykę, nie o waginę chodzi.
- I o pieniądze - dodał Zoltan Chivay.
- Zaprawdę - ryczał kapłan - powiadam wam, nim staniemy do walki z Nilfgaardem, oczyśćmy wpierw z tych abominacji własny dom! Wypalmy ten wrzód białym żelazem! Oczyśćmy chrztem ogniowym! Takiej, która para się czarami, nie zezwólmy żyć!
- Nie zezwolimy! Na stos z nią!