Poradnik dla planujących kupić nowe podzespoły, część 2: nie lekceważcie zasilacza. Jest on równie ważny, co procesor i karta graficzna. Na tanim zasilaczu, mając szczęście, możecie trochę pociągnąć, ale możliwe skutki uboczne nie są zachęcające. Zaczynają się od zwieszeń kompa, spontanicznych resetów, artefaktów graficznych, a kończą na popalonej elektronice.
Jakości zasilacza nie należy oceniać po mocy podanej na pudełku. Wielu producentów oszukuje klientów, podając np. moc szczytową, a nie stałą. Każdy zasilacz ma
tabliczkę znamionową, która powinna też być wydrukowana na opakowaniu (jeśli nie ma na pudełku, prawdopodobnie zasilacz jest kiepski). Tabliczka prezentuje m.in. obciążalność poszczególnych linii. Nas interesują głównie +12V, ponieważ to one obsługują GPU i CPU, a więc najbardziej zasobożerne podzespoły. I tu jest często ukryty haczyk: w tanich zasilaczach łączna moc linii 12V jest często niska (np. 300 W), a reszta z reklamowanych np. 500 W przerzucona jest na słabsze linie. Taki zasilacz nie będzie dobrze spełniał swojej roli.
Zasilacz z zestawu wroobelka może być nieco za słaby. Oto jego
parametry. Jak widać linie 12V mają łączną moc 360 W. Ja, przy zapotrzebowaniu na moc obecnych podzespołów (jest niższe niż jeszcze kilka lat temu), stosuję zasadę, że zasilacz powinien mieć przynajmniej 2 linie 12V o łącznej mocy nie niższej niż 400 W. Polecam Silentium PC - za 200 PLN można już kupić mocny i cichy sprzęcik.