Karczma "Nowy Narakort" czynne od 6 do 22 [zamknięte na czas remontu]

+
Status
Not open for further replies.
Za stara już jestem, psiakość. A poza tym, takiego wała. Dzieci nie są po to, żeby je po odchowaniu posyłać na barykady, kaman.
 
Za stara już jestem, psiakość. A poza tym, takiego wała. Dzieci nie są po to, żeby je po odchowaniu posyłać na barykady, kaman.

Po co czekać, aż odchowamy, wszak w naszym kraju za bohaterską i dobrą uchodzi postawa dziecka, które ginie za Ojczyznę. Co za sentymentalne, antynarodowe gadanie. :/
 
Po co czekać, aż odchowamy, wszak w naszym kraju za bohaterską i dobrą uchodzi postawa dziecka, które ginie za Ojczyznę. Co za sentymentalne, antynarodowe gadanie. :/

Lepiej, żeby zginęło, niżby miało lgnąć do księży i tym samym wodzić ich na pokuszenie!
 
A co mi tam, natracę krwi, ale podejmę jeszcze jedną, może ostatnią próbę. @Misiael_1 nie zabłyszczałeś. Nie zastanowiłeś się nigdy, dlaczego słyszysz tylko o jednej grupie społecznej, która jest, jak to powiedziałeś "wodzona na pokuszenie"? Myślisz, że np. wśród nauczycieli ten współczynnik jest mniejszy? Chłopie, jesteś ofiarą propagandy, otrząśnij się. Najprawdopodobniej nigdy nie doświadczyłeś tego, co tak odważnie piszesz, a pierwszy jesteś, by ciskać kamienie.
 
W konkursie Eurowizji tylko jedno zapamiętałem, mianowicie to, że tylko Czarnogóra ma swój język. Reszta już nie. Dlatego nie warto tego oglądać i słuchać.
 
Jakby to nieofensywnie powiedzieć... Dostrzegam pewną niekonsystencję zachowania instytucji macierzystej (tacierzystej?) księży z zachowaniami innych instytucji, które zatrudniają ludzi, którzy okazują się pedofilami.

Może prościej. Czy wśród księży jest więcej pedofilów, niż wśród, dajmy na to, nauczycieli, zastępowych (harcerstwo), instruktorów pływania? Nie i nigdzie czegoś podobnego nie twierdziłem. Faktem jednak jest, iż ze wszystkich powyższych grup społecznych to w przypadku ujawnienia przestępstwa pedofilii tylko jedna organizacja chroni swoich funkcjonariuszy przed prawem i wiktymizuje ofiary. Tą instytucją jest kuria. I nastawienie wysoko postawionych hierarchów. W głowie mi się nie mieści, jak ktoś może oskarżać dziecko o "uwiedzenie" dorosłego i taki pogląd jestem w stanie tylko i wyłącznie wyśmiać. Co też czynię powyżej.

Kościół przerażony, że nawet polskie, wysoce klerofilne społeczeństwo, zaczyna dostrzegać jego pedofilną stronę, rozpoczął tyleż histeryczną, co bełkotliwą kampanię zwalania odpowiedzialności i retoryki „a u was bijom Murzynów” (prym w tym, obok Michalika, wiedzie Radio Maryja jawnie broniące księdza od wkładania palców do odbytu ministrantów, oraz ksiądz Oko, który wie, że Diabeł jest gejem i wszyscy geje to jego zboczeni słudzy).

Tymczasem my, to jest krytycy Kościoła, też łatwo możemy wpaść w pułapkę. Choć większość rzeczy jakie mówi Kościół to albo kłamstwa, albo niegodziwości, albo jedno i drugie jednocześnie, przecież porwane kościelne myśli zawierają od czasu do czasu prawdę. Jedną z tych prawd jest popiskiwanie, że w innych grupach, takich jak nauczyciele, odsetek pedofilów wcale nie jest istotnie mniejszy, ergo, Kościół nie jest wylęgarnią pedofilów.

Prawda ta ważna jest z przyczyn istotniejszych niż dobre samopoczucie kościelnych politruków zaszokowanych „atakami” na ich instytucję. Chodzi o to, że łatwo od uproszczenia „Kościół to wylęgarnia pedofilów”, zaś „zakrystie to burdele z nieletnimi” przejść do zupełnie fałszywego „trzymaj dzieci z dala od klech a będą bezpieczne”.

Nie będą. Większość molestowań zdarza się w domu i/lub ze strony bliskich krewnych. Jeśli w sprawiedliwym ferworze uprościmy rzeczywistość do pedofil=ksiądz, zaczniemy ignorować główne źródło zagrożenia dla nieletnich.

Kościół zdaje sobie sprawę, że jest to uproszczenie i dlatego tak desperacko gra kartą „przyczyn”. Usilne udowadnianie, że przyczyny pedofilii nie mają źródeł w specyfice Kościoła jest nie tylko trywialną strategią zaprzeczenia. Jest także odwracaniem uwagi od rzeczywistego kościelnego problemu pedofilii. Od jej instytucjonalnej ochrony.

Głównym problemem kościoła nie jest, że wśród księży jest jakoś istotnie więcej pedofilów (albo, że celibat zwiększa szansę pedofilii – nie jestem specjalistą, ale wydaje mi się, że z seksuologicznego punktu widzenia taka parafilia rozwija się zazwyczaj nim ktokolwiek podda się seminaryjnemu szkoleniu oraz, nominalnie przynajmniej, wyrzeknie „normalnego” życia seksualnego). Problemem jest, że przez dziesiątki lat zarówno praktyka, jak i kościelne prawo było tak konstruowane, by w ramach ochrony dobrego imienia Kościoła uciszać ofiary, oraz, celem minimalizacji ryzyka skandalu, przenosić seksualnych drapieżników z parafii do parafii, gdzie nowe ofiary wydane były na ich pastwę.

Ale nawet to jest bardziej skomplikowane. Po pierwsze, wykorzystywanie instytucjonalnych struktur celem ochrony seksualnych przestępców pracujących w ramach funkcjonowania danych struktur nie jest wcale specyficzne dla Kościoła Katolickiego. Być może jego macki sięgają dalej, ostatecznie jest to instytucja o międzynarodowym zasięgu, do tego jawnie moralnie korumpująca i podporządkowująca swoim życzeniom polityków w wielu krajach (na przykład Polsce właśnie), ale sam fakt, że dana instytucja stara się wyciszać skandale mogące wpływać na jej reputację także jest, niestety, normalny i dla Kościoła niespecyficzny.

Tak więc, choć prawdą jest, że oskarżenia związane z instytucjonalną ochroną są słuszne, nawet one nie stanowią o specyfice kościelnej relacji do przestępstw seksualnych wobec nieletnich. Ogrom kościelnego nadużycia staje się dopiero widoczny, gdy spojrzymy na wszystko w kontekście cywilizacyjnego funkcjonowania Kościoła.

Otóż Kościół istnieje teoretycznie w warunkach demokratycznych. Kościelni propagandyści do znudzenia powtarzają jak cenią, szanują wolność i demokrację. Zarazem co rusz podkreślają, że ludzka wolność, w tym demokratycznie stanowione prawo, nie może występować przeciwko naturze i Bogu. To dlatego feminizmy, małżeństwa gejowskie, gender, komórki macierzyste, zapłodnienie in vitro, wszystko to to obiektywne zło, któremu należy się stanowczo sprzeciwiać, któremu nie można dać akceptacji, nawet, gdyby miały demokratyczną legitymację.

Jednocześnie instytucjonalnie chronione gwałcenie dzieci jest, cóż, rzeczą brzydką, ale przecie normalną, zdarzająca się w szkołach, harcerstwie etc. Nothing to see, move along zdają się mówić kościelni piaryści.

Chodzi o hipokryzję standardów: my, to jest ogół społeczeństwa mamy zaakceptować, że Kościół jest tylko ludzką instytucją, gdy idzie o gwałcenie nieletnich, i nie mieć szczególnych pretensji do kościelnych „namiętności”, ale jak nam wyjaśnił Pieronek, gdy idzie o poważne rzeczy, jak na przykład grozę konsensualnego związku dwóch lesbijek, wtedy po prostu musimy zawierzyć Kościołowi, że dzieje się obiektywne zło na miarę Holocaustu i nawet gdyby demokracja mówiła „tak”, dobrzy ludzie, za Kościołem powinni powtórzyć gromkie „nie!”. I nie ma już ludzkiej instytucji, pojawia się nieomylny szafarz boskich prawd.

Jeśli Kościół chce być w kwestii pedofilii i swoich praktyk co do walki z nią traktowany "sprawiedliwie", może i czas, by i on zaczął sprawiedliwie traktować społeczeństwa, w obrębie których funkcjonuje, i przestał rościć sobie kompetencje do nieomylnego rozsądzania, co dobre a co złe.

źródełko
 
Last edited:
@Misiael_1
100% racji, panie redaktorze!
Plus dorzuciłabym do tego całą narrację związaną z nauczaniem KK i przyznawaniem sobie prawa do określania co jest dobrem/złem. Szczególnie, że w tekście źródłowym dla kościoła mamy takie stwierdzenia jak: Komu wiele dano, od tego wiele będzie się żądać, a komu wiele powierzono, od tego więcej będzie się wymagać (Łk.18: 48, czyli w tym wypadku odpowiedzialność kogoś, kto naucza o moralności i ma władzę, żeby narzucać tę naukę innym jest niewspółmiernie większa) oraz:
Ale kto by zgorszył jednego z tych małych, którzy wierzą we mnie, pożyteczniej byłoby dla niego, żeby mu zawieszono u szyi kamień młyński, jaki bywa obracany przez osła, i utopiono go w szerokim, otwartym morzu( Mt 18, 6). W tym kontekście, instytucjonalne chronienie oskarżonych o pedofilię księży ma dla mnie dodatkowy walor skurczysyństwa, żeby nie wyrazić się mocniej.
 
Kościół Katolicki traktuje pedofilów tak samo jak innych grzeszników. Co robi z innymi grzesznikami? Powiedzcie co robi z innymi grzesznikami, wtedy uznam, że powinien robić to samo z pedofilami.

Kwestia pedofilii jest wygodnym orężem przeciwko KK, ale kiedy w końcu się stępi i wyczerpie swoje możliwości rażenia zacznie być przewartościowywana przez środowiska lewicowe. Za jakiś czas pojawi się banda naukowców dowodzących, że szkodliwość pedofilii wynika jedynie z uwarunkowań kulturowych, w których wzrasta dziecko. Właściwie to mógłbym tutaj zrobić cały wykład teoretyczny, który za ileś tam lat będzie podstawą czegoś w rodzaju nowego genderu... Ale nie chcę wchodzić w rolę lewicowych ideologów i pseudo naukowców...
 
Last edited:
Kościół Katolicki traktuje pedofilów tak samo jak innych grzeszników. Co robi z innymi grzesznikami? Powiedzcie co robi z innymi grzesznikami,
wtedy uznam, że powinien robić to samo z pedofilami.

Chciałbym Ci zwrócić uwagę, że utożsamianie przestępstwa z grzechem wyszło z mody w okolicach szesnastego wieku.

Do reszty się nie ustosunkuję, bo o ile fakty mogę korygować, to fachowej pomocy w walce z lękami oraz obsesjami nie zapewnię.
 
Przeczytałem, ale fachowej pomocy w walce z lękami oraz obsesjami nie zapewnię. Zielona nie przegoniła cię, że po 22 już?
 
@Misiael_1 również jak @zi3lona podpisuję się oboma łapkami, a przy okazji witam na forum (pamiętam cię z Jawnych Snów :) )
Nocnym się nie przejmuj, na szczęście takich userów jest na tym forum niewielu.

PS:
Coś na poniedziałek:

 
W związku z całą tą aferą aferą wobec Eurowizji naszła mnie pewna refleksja, którą chciałbym się podzielić. Pominąwszy już kwestię "polskiej reprezentacji" czy reprezentanta Austrii, tegoroczna edycja Eurowizji znakomicie ukazała jedną z barwniejszych według mnie polskich przywar narodowych - niemożność pogodzenia się z porażką.

Zaraz po ogłoszeniu wyników, kiedy okazało się, że polski zespół znalazł się gdzieś na szarym końcu (a przez polskie media był typowany jako czarny koń, pewniak, realna szansa na wygraną i w ogóle czempion zostawiający konkurencje daleko w tyle) zaczął się płacz i zgrzytanie zębów. Że spisek jurorów, że cywilizacja śmierci politycznie poprawnie głosująca na przedstawiciela znienawidzonego żęderu, że jakby wziąć pod uwagę tylko głosy widzów, to byśmy hohoho, tuż za podium byli.

Ta narracja pojawia się za każdym razem, gdy przedstawiciel Polski na arenie międzynarodowej nie znajdzie się przynajmniej w czołówce. Widzimy to w piłce nożnej ("Jakby sędzia nie odgwizdał karnego, to panie, byśmy teraz w mistrzowskich grali!"), sporcie ogólnie w zależności od tego, co akurat jest na topie ("Jakby nie obniżyli belki, to by Adaś skoczył tak, że by im wszystkim buty pospadały z wrażenia!"), polityce, historii ("Jakby sojusznik przyszedł z odsieczą, to byśmy to powstanie wygrali!") i chyba każdej innej kategorii życia, gdy w grę wchodzi współzawodnictwo/konflikt i narodowe resentymenty.

Nie umiemy przegrywać. Jeśli przegramy, musimy sobie od razy koniecznie dobudować jakąś narrację, która nas przedstawi w roli "moralnego zwycięscy", który wprawdzie nie wygrał, ale jakby rozmaite Złe Siły nie przymierzyły się przeciwko niemu, to by z pewnością odniósł zwycięstwo deklasujące przeciwnika. Zawsze musimy robić z siebie tych wielkich pokrzywdzonych, nawet na ogólnoeuropejskim konkursie piosenki jarmarcznej (nie oszukujmy się, Eurowizja nie jest niczym więcej). Nie jest to może najgorsza przywara narodu polskiego (tu prym wiedzie Trójca Przenajświętsza Hipokryzja-Bezmyślność-Porażający wręcz brak empatii), ale chyba najbardziej upierdliwa.
 
Status
Not open for further replies.
Top Bottom