Odnośnie tej dyskusji, to nie wnikając w filozoficzne dysputy na temat dobra, zła, szarości i skrajności, chciałbym powrócić do jej początku, czyli obwiniania Tolkiena za to, że postacie w jego książkach są płaskie i jednowymiarowe. Uważam, iż taka dyskusja mogłaby mieć sens gdyby chodziło o inną literaturę, ale w tym przypadku mowa o realiźmie charakterów w utworze w którym głowny bohater ma 130 cm wzrostu, wielkie owłosione nogi i mieszka w norze jest poniekąd bezsensowne. Literatura fantasy, bo przecież o niej mówimy, opiera się na pewnej konwencji, którą przyjmuje autor. Jest to tak dalece posunięta ucieczka w konwencję, że dalej już chyba uciec się nie da. To nie jest nasz świat, nie nasz czas, Jest on 100% fantastyczny i nierealny. Tolkien przyjął taką, a nie inną konwencję wg której jedni są dobrzy drudzy są źli walczą ze sobą i dobro wygrywa i patrząc na okres historyczny w którym ta książka powstawała nie dziwię się temu. Mnie to w niczym nie przeszkadza, niektórym najwyraźniej tak, ale tutaj wchodzimy na grunt naszego prywatnego gustu, a z zasady dyskusja na ten temat nie ma, żadnego sensu. Dla mnie tak samo dobrą literaturą będzie Tolkien ze swą wizją dobra i zła, Orwell, ze swymi jednowymiarowymi bohaterami, Vonnegut dla którego świat to jedna wielka szarość i dobra od zła odróżnić się nie da, czy Lovecraft, w którego opowiadaniach bohater jest tylko zbędnym dodatkiem do klimatu, który chce stworzyć. Autorzy wybierają pewne konwencje i dopóki się jej trzymają, nie wolno ich za to obwiniać. Bo o ile zgodzę się z tym, że 100% dobry lumpek osiedlowy w scenerii współczesnej Polski, będzie śmieszny i głupi, to ktoś taki w wyimaginowanym świeci i wyimaginowanym czasie będzie jak najbardziej na miejscu. Przecież nikt nie atakuje Krasickiego, czy braci Grimm za to,że pisali mało realnie. Dla mnie to co odróżnia Tolkeina od innych pisarzy fantasy, jest to, że przez określony wybór konwencji chciał coś przekazać i zawrzeć w tym jakąś ważną treść. W tej chwili przynajmniej wg mnie autorzy bardziej niż na treści skupiają się na tym, żeby fajnie się czytało i żeby akcja nie była nudna, a gdy już silą się na jakieś przesłanie to popadają w śmieszność. np. ostatnie książki Goodkinda. Takie jest moje zdanie na ten temat. Natomiast co do filozoficznej dysputy, która była dalej prowadzona, to ja bazując na swojej wiedzy i doświadczeniu nie jestem w stanie rozstrzygnąć i wolę tego nie robić, bo skrystalizowanego właśnego zdania na ten temat nie posiadam.Ale mi wyszła kobyła.