> Ale ogólnie cała końcówka - od pożegnań w ruinach Londynu
Ja na końcówce mam dysonans. Z jednej strony to właśnie przykład tego "przekręconego" patosu. Z drugiej, jakieś takie to makietowe - np. Wrex przemawia do krogan, a tam grupka może 12-15 ich stoi. Fakt, że akurat scena śmierci Andersona jest zrobiona dobrze.
> do Shep wysadzającej wszystko (wybieram zawsze destroy)
A u mnie Synteza. Raz, że nie potrafię ot tak przekreślić pracowicie wymęczonego pokoju na Rannoch. Dwa, transhumanizm FTW.
> śmierć Thane'a
Za dużo idiotyzmów w samej scenie walki. Wpierw Thane nie strzela KL prosto w łeb, a potem Shep z ekipą gapi się jak głupia na całą walkę, zamiast mu pomóc. Chyba że myślisz już o scenie w szpitalu - nie powala, ale jest... godna.
> przechodzenie przez przekaźnik Omega 4 i cała misja samobójcza
Czegoś takiego zabrakło w ME3. Żeby zobaczyć te (może nie wszystkie, ale przynajmniej kluczowe), zbierane przez całą grę, War Assets. Niestety, finał gry jest zwyczajnie słaby, jakiś taki "na siłę" / "na odwal" - i bynajmniej nie chodzi mi o same zakończenia, bo te (w Extended Cut) są w miarę dobrze opisane, i generalnie mają pewien sens. Do tego ten Londyn jest zwyczajnie... nieciekawy.
> Grunt walczący z rakni
<Heh-heh-heh>
A tak na serio, świetnie tam twórcy zagrali muzyką.
Dorzucę parę swoich: intro ME2 (śmierć i wskrzeszenie); ratowanie Garrusa na Omedze (gdy dostaje postrzał); "She understands" na Tuczance; "biotic god"; Javik burzący światopogląd Liary na Thessii; "emergency induction port"; szczoteczka Traynor. Oraz wszystko związane z Mordinem - mimo silnej konkurencji, IMHO najciekawsza postać.
Ja na końcówce mam dysonans. Z jednej strony to właśnie przykład tego "przekręconego" patosu. Z drugiej, jakieś takie to makietowe - np. Wrex przemawia do krogan, a tam grupka może 12-15 ich stoi. Fakt, że akurat scena śmierci Andersona jest zrobiona dobrze.
> do Shep wysadzającej wszystko (wybieram zawsze destroy)
A u mnie Synteza. Raz, że nie potrafię ot tak przekreślić pracowicie wymęczonego pokoju na Rannoch. Dwa, transhumanizm FTW.
> śmierć Thane'a
Za dużo idiotyzmów w samej scenie walki. Wpierw Thane nie strzela KL prosto w łeb, a potem Shep z ekipą gapi się jak głupia na całą walkę, zamiast mu pomóc. Chyba że myślisz już o scenie w szpitalu - nie powala, ale jest... godna.
> przechodzenie przez przekaźnik Omega 4 i cała misja samobójcza
Czegoś takiego zabrakło w ME3. Żeby zobaczyć te (może nie wszystkie, ale przynajmniej kluczowe), zbierane przez całą grę, War Assets. Niestety, finał gry jest zwyczajnie słaby, jakiś taki "na siłę" / "na odwal" - i bynajmniej nie chodzi mi o same zakończenia, bo te (w Extended Cut) są w miarę dobrze opisane, i generalnie mają pewien sens. Do tego ten Londyn jest zwyczajnie... nieciekawy.
> Grunt walczący z rakni
<Heh-heh-heh>
A tak na serio, świetnie tam twórcy zagrali muzyką.
Dorzucę parę swoich: intro ME2 (śmierć i wskrzeszenie); ratowanie Garrusa na Omedze (gdy dostaje postrzał); "She understands" na Tuczance; "biotic god"; Javik burzący światopogląd Liary na Thessii; "emergency induction port"; szczoteczka Traynor. Oraz wszystko związane z Mordinem - mimo silnej konkurencji, IMHO najciekawsza postać.