5x09
Było solidnie, ale IMHO to drugi najmniej udany odcinek tego sezonu (rzecz jasna 5x06 jest "nie do pobicia"). Z drugiej strony, wszystkim rzecz jasna żyłoby się dostatniej, gdyby każdy serial miał mniej udane odcinki na tym poziomie.
Wątek Aryi dalej w wysokiej formie, tutaj bez zażaleń od samego początku serialu. Jak widzę faktycznie adaptują opublikowany ponad rok temu sample chapter z VI tomu, używając do tego Tranta. Jeśli ktoś jest ciekaw dalszego ciągu, to może tam zerknąć. Sądzę jednak, że ostatnia scena Aryi tego sezonu będzie miała więcej wspólnego z końcem IV tomu.
Dorne jakoś się w sumie oglądało, głównie dzięki większej ilości czasu ekranowego dla Ellarii i Dorana; Trystane też był znośny, daję mu szansę, nie najgorszy comic relief, tylko nie wiem, czy pożądany na tym etapie sezonu. Pytanie brzmi jednak, czy na tym kończy się rola Sand Snakes w serialowym uniwersum... Jeśli tak, to wielkie dzięki za marnowanie czasu.
Krótka scenka Jona okay, ale ile jeszcze wiadomej łopatologii? W okolicy Północy brylowały przede wszystkim sceny w obozie Stannisa, wszystkie ładnie napisane i poprowadzone, aż do wiadomej sekwencji... Jak dla mnie #3-4 najbardziej rozdzierająca scena w historii serialu, wciąż mam poważny dysonans, jak na to patrzeć, choćby ze względu na konsekwencję w budowaniu postaci. Czekam na 5x10, czekam na VI tom.
Scena pokazowa na arenie w porządku, trochę zmienili jej istotę, ale ubawiłem się nieźle. Choć trzasnęło w paru miejscach po oczach greenscreenem, to zachowuję zdroworozsądkowe wymagania względem produkcji telewizyjnej. Przyzwoita kaskaderka doprawiona fajnymi dialogami.
Stwierdzenie, że odcinek był mało miesięsity w obliczu powyższego może zabrzmieć nieco absurdalnie, ale... Czegoś mi tu brakowało.
7.5/10
5x10 ma za to potencjał wrócić do znakomitości, "Hardhome" pewnie nie dorówna, ale sądzę, że będzie świetnie. Nie dziwota, że to najdłuższy odcinek w historii serialu: przewiduję minimum 12 minut dla Castle Black, tyle samo pod i wewnętrz Winterfell, jeszcze więcej w King's Landing, tyle samo czasu w Braavos co dzisiaj, a są jeszcze przecież Brienne z Prodickiem, Davos i podobno dawno niewidziany znajomy.