Ja przeczytałem ASOIAF najpierw po polsku, potem w oryginale. Sporo się gubi w tłumaczeniu, aczkolwiek nie skreślałbym tłumacza, zrobił niezłą robotę.
Sęk w tym, że czytając to w oryginale, z łatwością w tomie np. piątym, wyłapujesz nawiązania, również poprzez konkretne słowa i kontekst, do np. wizji Brana z kilku tomów wcześniej. Oczywiste jest, że Martin miał to wymyślone, a być może nawet napisane, o pięć tomów naprzód. Natomiast wydane i przetłumaczone to było stopniowo. Nie zazdroszczę tłumaczowi, który taką wizję z tomu 1 tłumaczy, a potem w tomie 5 musi z nią powiązać wydarzenia, które przepowiadała. Dlatego takie smaczki w dużym stopniu zniknęły w tłumaczeniu, a to spora część mistrzostwa GRRM.