Wszystko o Batmanie (i uniwersum DC)

+

Gunn potwierdza, że Frank grający Ricka seniora w animacji Creature Commandos, pojawi się w drugim sezonie Peacemakera i...

...będzie w konflikcie z Chrisem, bo ten zabił jego syna. W tle wyczuwam działania Amandy Waller, bo może być to jej sposób na odegranie się na Smithie, za jego udział w dekonspiracji ARGOS na koniec PM S1, w końcu zarówno SS jak i Creature Commandos to stworzone przez nią drużyny.
 

Według Deadline Woman of Tomorrow zadebiutuje latem 2026 roku. Artykuł potwierdza też, że Craig Gillespie będzie reżyserował. Jako że spekuluje się, że w tym roku w etap produkcji ma wejść przynajmniej jeszcze jeden projekt (ostatnie plotki mówią o Booster Goldzie), wychodziłoby na to, że w 2024 DCU zadebiutuje serialem animowanym, w przyszłym roku jednym filmem kinowym i dwoma serialami aktorskimi. Mam nadzieję, że całość rozpędzi się na tyle w przyszłym roku, że zaczynając od 2026 dostaniemy przynajmniej te dwie premiery kinowe rocznie.

E:

Już oficjalnie, Gunn potwierdza zarówno datę jak i reżysera filmu:

Zrzut ekranu 2024-05-15 170210.png


Zrzut ekranu 2024-05-15 170259.png
 
Last edited:
Porcja informacji:

Gunn potwierdził castingi do ról rodziców Clarka, które pojawiły się kilka tyg temu:


Jonathan Kent będzie grany przez Pruitta Taylora Vince'a.



Marthę "Wy did you said that name?" Kent zagra natomiast Neva Howell.



Gunn obalił plotkę jakoby produkcja Booster Golda miała wystartować w najbliższym czasie:


GN4G1WdXgAA733x.jpeg


Asher Angel znany z roli Billy'ego Batsona z DCEU, wrzucił bez kontekstu gif Nightwinga:


Co może oznaczać trzy rzeczy:

  • Zagra Nightwinga w DCU
  • Chce zagrać Niightwinga w DCU i tak zaczyna swoją "kampanię"
  • Lubi postać, a sam post nie znaczy nic
 
Gunn właśnie potwierdził jedną z ciekawszych plotek, Chris Mundy, Tom King i Damon Lindelof będą odpowiedzialni za stworzenie serialu o Latarniach. Oczywiście panów nie trzeba przedstawiać, ale pokrótce;

  • Chris Mundy - odpowiedzialny za Detektywa s4 i Ozark
  • Tom King - uznany i nagradzany scenarzysta komiksowy (autor m.in. Woman of Tomorrow), jedna z najważniejszych kreatywnych osób stojących za całym DCU
  • Damon Lindelof - twórca Watchmen (serial), The Leftovers i Zagubionych
Jeśli Latarnie mają mieć klimat z Detektywa, to naprawdę ciężko sobie wyobrazić lepszy skład.

 
Damon Lindelof - twórca Watchmen (serial), The Leftovers i Zagubionych
O fak.
Przecież ten facet posługuję się tą samą filozofią tworzenia historii co Abrams: Wymyśleć dobry początek bez wymyślenia zakończenia i zobaczymy co dalej z tym będzie. Słowem, najgorszy sposób na wymyślanie fabuły.
Już źle wróżę temu projektowi.
 
O fak.
Przecież ten facet posługuję się tą samą filozofią tworzenia historii co Abrams: Wymyśleć dobry początek bez wymyślenia zakończenia i zobaczymy co dalej z tym będzie. Słowem, najgorszy sposób na wymyślanie fabuły.
Już źle wróżę temu projektowi.
Ale bzdury.
Pozostawieni to jeden z najlepszych seriali ostatnich lat, a Watchmeni to bardzo sprawnie napisana, konsekwentnie prowadzona i zamknięta historia.
Jeśli Latarnie mają mieć klimat z Detektywa, to naprawdę ciężko sobie wyobrazić lepszy skład.
Póki co Gunn zdaje się dotrzymywać słowa i zatrudnia właściwych ludzi na właściwe miejsce. Na papierze chyba każdy z zapowiedzianych przez niego projektów zapowiada się dobrze - niech zaczną wychodzić i faktycznie okażą się przyzwoite i kto wie - może czeka nas renesans kina superbohaterskiego.
 
Ale bzdury.
Pozostawieni to jeden z najlepszych seriali ostatnich lat, a Watchmeni to bardzo sprawnie napisana, konsekwentnie prowadzona i zamknięta historia.
Zagubionych i ten serial gdzie ludzie próbowali zakładać kolonię w erze mezozoicznej pisał właśnie w ten sposób.
 
Póki co Gunn zdaje się dotrzymywać słowa i zatrudnia właściwych ludzi na właściwe miejsce. Na papierze chyba każdy z zapowiedzianych przez niego projektów zapowiada się dobrze - niech zaczną wychodzić i faktycznie okażą się przyzwoite i kto wie - może czeka nas renesans kina superbohaterskiego.

Zdecydowanie, zbiera talent z górnej półki: Mangold, Gillespie, Mundy, Lindelof, Christal Henry, Reeves, King... imponująca ekipa z bardzo imponującym CV. Chyba tylko angaż Muschiettiego od Flashpointa do Brave and the Bold, wywołuje mieszane reakcje fandomu. Choć mi się wydaje, że zważywszy na kontekst wydania tego filmu, całkiem nieźle sobie poradził.
 
Jakoś tak mi się wróciło do Batman: The Animated Series, bo nie miałem do czego zjeść obiadu (jestem już na 90 odcinku), że aż natchnęło mnie, by sobie pograć w coś gackowego.
Czasu na granie ostatnio mało (ostatnie co ograłem, to CP77 Phantom Liberty), więc nawet nie łudziłem się, że uda mi się skończyć całość, ale wyjątkowo nagackowany na grę zdecydowałem się przetestować Gotham Knights. Wybór taki a nie inny, gdyż seria Arkham już za mną, a to gry z kategorii korytarzówek z zagadkami środowiskowymi, których nie lubię, gdy fabuła nie ciagnie mnie do przodu. Jeszcze do wyboru było Kill the Justice League, ale no... (śmiech Jokera).

Nie było tak źle, jak się spodziewałem, i o dziwo skończyłem grę całkiem szybko. Po pierwsze, była, krótka, po drugie (na szczęście), była łatwa. Po trzecie, byłem ciekaw bat-rodzinki.
No i, chusteczka, ja tej bat-rodzinki tutaj prawie nie dostałem.
Przejada mi się powoli to określenie, ale nie mogę go tutaj nie użyć - zmarnowany potencjał. Pyka się spoko w tę gierkę, animacje są spoko, Gotham mi się straaaaaaasznie podoba, stroje postaci są fajnie zaadaptowane wizualnie (oprócz Nightwinga, którego symbol w podstawowej wersji stroju jest jakiś taki klocowaty na klacie).
No tylko co z tego, skoro moimi ulubionymi fragmentami gry było po pięć krótkich filmików dedykowanych każdej postaci, gdzie faktycznie wchodziła ona w interakcje z innymi członkami rodziny. W tym tylko raz, powtarzam, RAZ miałem okazję zobaczyć dwóch członków rodziny na raz w terenie, w jednym przerywniku filmowym.
Zdaję sobie sprawę, że to pod coopa i tak dalej, a grałem singlowo, ale no proszę ja Was, deweloperzy, robicie grę z bat-rodzinką i całkowicie porzucacie tworzenie relacji, konfliktów, zadań związanych z tą rodzinką. I jeszcze to zakończenie, w którym uczestniczy tylko jedna postać. W grze Gotham KnightS, w której cały czas jest podkreślane, że razem to mogą wszystko. Postać, którą akurat się wybierze do tej ostatniej misji, nie wiedząc, że to ostatnia misja.

Nie wyobrażam też sobie jak ciężkie dla deweloperów musiało być dopasowanie scen do każdej postaci, a jednocześnie wniosło to tyle co nic. Ot, fajna iluzja, bo (prawie zawsze) wszystko pasuje, ale w żaden sposób nie rozwija to bohaterów, no bo gra nie wie nawet jaki bohater będzie uczestnikiem danej sceny.

Plus, ta gra jest nieoficjalną kontynuacją Arkham Knighta i nikt nie przekona mnie, że jest inaczej. Gra, która nie przedstawia swoich postaci, a które to pojawiły się w najpopularniejszej superbohaterskiej growej trylogii ostatnich lat. A Batman nie żyje. Oczywiście mnóstwo szczegółów się różni, ale ciężko mi uwierzyć, że ten projekt w zamyśle nie jedzie na serii Arkham, tym bardziej, że mechanicznie też jest czasem 1:1.
Gdy odrzuci się na bok trylogię, gra nie stoi na własnych nogach emocjonalnie. Albo znasz te postaci (zwłaszcza Red Hood jest tutaj istotny) i nieco ich historii z Batmanem, albo gra Ci mówi co masz czuć, podczas gdy Ty nie czujesz podstaw, by takie emocje odczuwać. Akurat mam farta być niedzielnym fanem Red Hooda, zawsze też lubiłem Nightwinga (ten niebieski kolor...), a akurat w Batman TAS pojawiła mi się Batgirl i miło mi było wyłapywać wszelkie smaczki w GK. Podejrzewam, że nie będąc w środku rewatchu B:TAS, bawiłbym się słabiej.
Nie przeszliśmy z tymi bohaterami żadnej ważnej drogi, by wyruszyć w tę prezentowaną w GK.

Rozczarował mnie też fakt, że poboczne historie związane ze słynnymi złoczyńcami były jedynie trzy. Były naprawdę spoko, Mr Freeze niejednoznaczny jak zawsze, Harley urocza i szalona, a Clayface mnie wizualnie oczarował i miał dynamiczną rozgrywkę. Miałem nadzieję, że jeszcze przynajmniej ze dwa się znajdą, tym bardziej, że Two-Face oraz Killer Croc byli wspomnieni w telewizji.
Sam główny wątek zbyt krótki i zbyt prosty, jak na Court of Owls. Nijaki trochę.

Z tego co widziałem na necie, to też gra jest już całkiem nieźle poprawiona technicznie, bo cuda się działy na premierę, i faktycznie nie miałem żadnych większych błędów, poza tym, że klatkaż spadał czasem dość mocno.

Mimo tych minusów fajnie mi się grało, wstrzeliła się ta produkcja w czas, gdzie na coś angażującego ochoty ni czasu nie mam, więc rolę swoją spełniła. No i znając te postaci ciekawie było zobaczyć jak zniosą śmierć mentora. Fajnie było się pohuśtać po Gotham. Ale bardzo, bardzo dużo dałoby się z tego jeszcze wyciągnąć.
 
Tim Meadows dołącza do obsady Peacemakera jako agent ARGUS'a Langston Fleury.

Creature Commandos zadebiutuje na MAX w grudniu.

Greg Mottola wyreżyseruje dwa odcinki Peacemakera.

Sol Rodríguez zagra Sashę Bordeaux, w komiksach była ona sojusznikiem i potencjalną partnerką Batmana, de facto szefowa agencji Checkmate, oraz potencjalna rywalką Waller.

David Denman dołącza do obsady Peacemakera, w póki co nieznanej roli.

Mikaela Hoover wcieli się w reporterkę Daily Planet Cat Grant.

Christopher McDonald zagra Rona Troupe reportera Daily planet.

Znany najlepiej z SNL'a Beck Bennett zagra lubianego reportera Daily Planet i często comic relief Steve'a Lombarda.
 
Last edited:
9ivc9ed7sl6d1.png


Blue Beetle dostanie serial animowany w DCU, twórcy filmu aktorskiego zaangażowani w produkcję, Xolo powróci w tytularnej roli, trwają negocjacje z resztą aktorów z "rodzinki" odnośnie powrotu.
 
Xolo Maridueña powoli staje się Tomem Niderlandem DCU. Najpierw wybiegł przed szereg potwierdzając istnienie animowanego filmu o Blue Beetle, przed oficjalnym ogłoszeniem ze strony WB. Teraz potwierdził w wywiadzie, że w rzeczy samej Kumail Nanjiani zagra Booster Golda:

 
450px-Batman_Mroczny_mściciel.jpg


Obejrzałem w końcu nowa animację od tria: Bruce Timm, J.J. Abrams, Matt Reeves, Batman Mroczny Mściciel.

Musze przyznać, że jako fanatyk B:TAS, już na starcie niestety nakręciłem się ekstremalnie, skutkiem czego moje oczekiwania były niesamowicie wysokie. Efekt był łatwy do przewidzenia; zawiodłem się. Większość tego, co widziałem było dla mnie zwyczajnie wspomnianym wyżej TAS’em z delikatną modyfikacją. Setting jak w TAS, ale bez retro futuryzmu. Podejście do przemocy jak w TAS, tylko ludzie częściej giną. I tak dalej, i tym podobne.

Brakowało mi w tym wszystkim jakiegoś… „umppf”. Odważniejszej decyzji, ciekawszego kierunku, bardziej unikalnego stylu graficznego. Czegokolwiek, co wyróżni się od reszty, a nie będzie delikatną alteracją, poprzedniego kultowego serialu.

Są straszne problemy z tempem, szczególnie w pierwszej połowie sezonu, gdzie - i piszę to z wielkim bólem - zwyczajnie wiało nudą. Z jednej strony mamy mniej fantastyczny świat z realną technologią, z drugiej zostały wprowadzone elementy nadprzyrodzone, które strasznie gryzą się z tą konwencją.

Większość nowych wersji znanych przestępców również mnie rozczarowała. W TAS byli ciekawsi, bardziej skomplikowani, bardziej, bo ja wiem… majestatyczni. W Mrocznym Mścicielu nowe podejście zdaje się sprowadzać, do; to ta sama postać, ale z mniej spektakularnymi mocami i designem ze złotej ery. Ot, seryjni mordercy w fikuśnych strojach.

Perełką na tym tle jest nowa Harley, która jest pierwszą klasyczna postacią, która przeszła znaczące zmiany względem oryginału i całość od razu zyskała na jakości, a epizod jej poświęcony jest jednym z lepszych w całej animacji.

Niestety B:MM ma również strasznie nijakiego porucznika Gordona. Nie pamiętam żadnej unikalnej sceny z jego udziałem. Z jego córką, Babs, jest nieco lepiej, nie jest genialną, atletyczną nastolatką, na drodze do zostania Batgirl, tylko młodą prawniczką o silnym poczuciu moralności, która nie boi się używać broni. Choć nawet w tym wypadku mam wrażenie, że zmiany zostały wprowadzone głównie po to, by Timm tak jak w uniwersum TAS, znów mógł bawić się w parowanie Barbary z Brucem, ale tym razem w nieco mniej kontrowersyjnym wydaniu.

Serial rozbiłem na dwa razy i o ile pierwsze pięć odcinków, to głównie rozczarowanie i ziewanie, tak druga połowa z naciskiem na trzy ostatnie odcinki, to duży wzrost formy, bo całość jest ciągnięta przez świetnie poprowadzony wątek Denta i jego zmiany w Dwie Twarze. Nie jest to żadna rewolucja dla postaci, ale dynamiczny, świetnie zagrany i dobrze napisany wątek, gdzie Harvey jest pokazany jako ktoś kto walczący ze swoją moralnością, a oblanie kwasem, choć pchnęło na drogę zła i przestępczości, nie zabiło w nim całego dobra i wciąż jest targany wątpliwościami.

Dzięki temu wątkowi strasznie zyskał też sam Bruce i w konsekwencji Batman, bo zobaczyliśmy w końcu nowe warstwy postaci, jakiś wewnętrzny konflikt, wątpliwości, jakąś ewolucję charakteru Mrocznego Mściciela, co daje nadzieję na przyszłość, choć jestem zszokowany, że tą stronę Gacka pokazali tak późno w serialu.

Plus dla DC, za polski dubbing, bo trzyma poziom.

Podsumowując, patrząc na całość jestem rozczarowany, ale końcówka naprawdę daje nadzieję, na lepszy, ciekawszy drugi sezon. Czego sobie i Wam życzę.

6/10
 
Ja na razie dojechałem do odcinka z Harley. Mój odbiór różni się znacząco od Narsowego głównie ze względu na odmienne oczekiwania. Dla mnie "TAS z delikatną modyfikacją" to dokładnie to, na co liczyłem, i to dostałem. Co do modyfikacji, mi akurat pasuje brak fajerwerków i obniżony, "uliczny" poziom "mocy" bohaterów i łotrów.
Widać też modne obecnie podejście do, powiedzmy, spraw społecznych, na szczęście nie jakoś strasznie walące po oczach, choć akurat zabawnie to wygląda biorąc pod uwagę, że realia są stylizowane na okres w historii USA nie słynący zbytnio z postępowości.

No i Ed Brubaker napisał niektóre odcinki, a to dla mnie ścisły top scenarzystów komiksowych.
Post automatically merged:

Jeszcze co do HQ
Rozumiem decyzję twórców, żeby zrobić z niej samodzielną postać, a nie tylko towarzyszkę Jokera, ale niestety zabrakło tu jakiegoś angażującego origin story. Historia psychiatry, która zamiast (upraszczając) "wyleczyć" Jokera, sama zostaje przez niego przeciągnięta na stronę szaleństwa jest jednym z lepszych originów w tym uniwersum. Tu zabrakło czegokolwiek ciekawego, ot "pani psychiatra jest przerażona tym co słyszy od swoich bogatych pacjentów, więc zaczyna im robić pranie mózgu, żeby oddali wszystkie pieniądze" - no nie za mocne to.

Natomiast podoba mi się nacisk na przedstawienie Gacka jako kierowanego obsesją, straumatyzowanego krzyżowca (w końcu podtytuł zobowiązuje), a także brak Bat-rodzinki, której nie trawię.
 
Last edited:
Serial Caped Crusader obejrzałem i meh.


Widziałem w tym spory potencjał na zrobienie z tego nowego TAS, tylko bardziej brutalnego, dla dorosłych i w tym razem osadzonego w świecie przypominającym amerykę lat 40, czyli zgodnie z czasem kiedy pierwsze komiksy z batmanem wychodziły i nie dowiozło.

Raz, że wbrew temu co mogłoby się wydawać to wciąż serial skierowany dla dzieci, więc pewne ograniczenia nadal pozostały (O czym za chwilę)
a dwa, że ten wybrany przedział czasowy to tylko stylistka, a sam świat nadal jest kreowany na współczesną amerykę, w dodatku miejscami w sposób jakby to robiła ekipa Netflixowego wiedźmina.

To że realiami za bardzo się nie przejmuję widać po Gordonie i Barbarze. Normalnie machnąłbym na to ręką, ale z tego co wiem, w tamtych czasach chyba nie dopuszczano czarnoskórych osób do policji i wyższych urzędów, więc chyba ta dwójka normalnie nigdy nie byłaby komisarzem i prokuratorem, ale może się mylę.

To netflixowe podejście najlepiej jest jednak widoczne przez to, że...Tu nie ma chyba ani jednej postaci białego mężczyzny, który albo nie byłby zły, głupi, lub nieporadny poza Alfredem i Batmanem.

Reszcie albo zmieniono kolor skóry, albo jest teraz zła, głupia, lub do niczego. Harvey Bullock to teraz pełnoprawny skorumpowany glina (What?) a Harvey Dent przed przemianą jest praktycznie cały czas aroganckim bucem bez niemal żadnych pozytywnych cech, paradoksalnie bardziej zachowuje się jako dobra osoba już jako Dwie Twarze, niż jako normalny człowiek, więc trochę schrzanili motyw dwoistości jego charakteru.

Z Pingwinem jest po prostu beka. Z tego co słyszałem Bruce Timm nie lubił tej postaci (Bo niewiele dąło się z nim zrobić) już przy produkcji TAS, więc mam wrażenie, że jak ktoś z góry zaczął mu narzekać że za mało jest kobiecych postaci, to stwierdził że z Pingwina zrobi kobietę bo i tak ma go w dupie. A tym bardziej szkoda bo takim settingu taki typ gangsterskiego bossa w klimatach noir Pingwin pasowałby znakomicie. A w dodatku uparli się zachować karykaturalne cechy jego wyglądu, więc w pierwszej chwili myślałem że to jakaś tancerka w jego klubie a nie on, no trochę wyszła im parodia. Taka Big mum w domu.

Harley jest w tym wydaniu taka meh. Wypada po prostu blado na tle każdej innej wersji tej postaci.
Bez powodu zaczyna porywać ludzi i niezbyt ciekawy design i charakter.A w dodatku parowanie jej z Montoyą to takie XD. Wspomnienia z serialu Gotham wracają, jak scenarzyści nie mają pomysłu na Montoyę, to robią z niej lesbijkę (Swoją drogą, ona, latynoska, chyba też nie mogłaby pracować w policji w tamtym okresie).

Kobieta Kot byłaby w tym wydaniu najlepiej przedstawioną wersją samej siebie (Poza Batmanem i Alfredem) ale Selina z tego serialu wydaje się dość...Głupia i lekkomyślna? Jakby w ogóle nie myślała o konsekwencjach swoich akcji, jakoś mocno mi to do niej nie pasuje.

I tu pewna sprawa z TAS: Z tego co kojarzę, chcieli stworzyć odcinek, w którym Batman walczy z wampirzycą, i w ostatniej chwili musieli z niego zrezygnować, bo okazało się że w ogóle nie wolno im pokazywać krwi, nawet w takiej formie, że wampir ją pije.
I widać mimo "bardziej dorosłego tonu" nadal tego nie mogli tego zrobić, bo Natalia jest ewidentnie wampirzycą ale zamiast pić krew wysysa ludzi z energię więc trochę słabo. Jeszcze dziwniejsze jest to że jej brat wydawał się być kompletnie zwykłym człowiekiem, więc to czemu ona jest wampirzycą a on nie jest wampirem wcale nie jest poruszone, co jest dziwne. Odcinek z nią prezentował też przyszłych Robinów, to tu taki plus, że nie wiedziałem o istnieniu takiej Robin jak Stephanie Brown, więc fajnie że się o niej dowiedziałem, ale z drugiej strony, ona, Jason i Dick kompletnie nic nie robi i dają się łatwo złapać poza Carrie Kelley, która zasłynęła jako najgorsza Robin XD Więc zrobienie z niej jedynego kompetentnego przyszłego Robina widzę trochę jako czyjąś celową złośliwość. No i gdzie się podział Tim?


To nie jest oczywiście tak że to co wymieniłem psuje ten serial, bo wszystko jest tu generalnie na dobrym poziomie. Animacja, gra aktorska, art design, ale widać po prostu że ta produkcja nie wykorzystuje w pełni potencjału, jaki ma, a dziwne decyzje kreatywne, jeśli nie przeszkadzają, to też nie pomagają. Nie ma o co rozdzierać szat, ale po drugi sezon się już nie skuszę. Zapowiedzi zrobiły tej produkcji sporo złego budując zbyt duży hype, jak na kolejny, niewiele wnoszący serial o Batmanie.

P.S. Na sam koniec oczywiście pozostaje pokazany Joker, (Bo oczywiście nie mogło go tu nie być) który znowu jest tu robiony na mrocznego psychopatę, tym razem w realistycznej roli szalonego naukowca najwyraźniej. Meh, widzi mi się to jak w The Batman, próba zrobienia jeszcze jednego Jokera jak Ledger, tylko jeszcze mocniej, mroczniej, poważniej, błe.
 
Last edited:

Wreszcie, dwa lata czekania od pierwszych przecieków, trzy miesiące od pierwszego teasera i dwa miesiące od story trailera - pokazali nowego Batmana w akcji :D Widać, że starali się przenieść każdy element klasycznych części, by dobrze działał w wirtualnej rzeczywistości. Oj, szykuje się gra VR roku, byle do października :D
 
Top Bottom