Zastanawiam się, co właściwie chcą osiągnąć polskie media branżowe, przedstawiając Sapkowskiego non-stop jako chama i niewdzięcznika.
Fakt, że daje pożywkę, bo jego wypowiedzi są niepoprawne, tym niemniej z wywiadu w oryginale wynika np, że nie ma absolutnie nic do gier komputerowych - a dostępne przekłady, "cytaty" po polsku są o 180 stopni odwrotne w tonie. Dlaczego?
Odnoszę wrażenie, że u nas bardzo się nie lubi, kiedy ktoś ma poczucie własnej wartości i nie waha się tego przyznać. U nas to jest odbierane jako pycha, brak pokory i szczyt braku kultury. Tzw. "tupet", czyli buta. Czyli źle.
Czy ja wiem, czy słusznie...
Nie da się przy tym ukryć, że Wiedźmin to jest literacki majstersztyk i nie ma najmniejszego znaczenia, że był pisany dla zysku, a nie ku pokrzepieniu serc. O ile Sapkowski mówi prawdę, bo może tak kokietuje tylko, żeby się jeszcze bardziej wyróżnić.
Nieraz stwierdzałam, nawet i tu, że poza pana Andrzeja jest dla mnie średnio strawna, czy może raczej - nie ujmuje mnie taka kreacja. Nie zmienia to jednak faktu, że powszechna nagonka mediów i nieustanne wykpiwanie jest już po prostu nudne i niczego nie wnosi, a to, co Sapkowski pisze, będzie bronić się samo (nie, nie mam na myśli ostatniego tomu, on się nie broni). Więc o co tu chodzi? Fajnie jest dyskredytować? Bo można wtedy uszczknąć autorowi nieco blasku za to, że był tak bezczelny i napisał kawał dobrej powieści, a przy tym ma do niej ogromny dystans i traktuje jak wyrobnictwo, a nie Sztukę przez wielkie "S". Serio nie rozumiem.