Z pamiętnika studiującego Xięgi...

+

Z pamiętnika studiującego Xięgi...

  • książka papierowa

    Votes: 134 80.2%
  • audiobook

    Votes: 12 7.2%
  • ebook

    Votes: 21 12.6%

  • Total voters
    167
Straszne to trochę.
No dobrze, nie "trochę". I też smutne. Najbardziej chyba dla tych, którym się podsunie przeróbkę i nigdy nie poznają oryginału.

A ja niedawno spakowałam wielką torbę książek wszelakich z zamiarem oddania do biblio. Ileż nietrafionych zakupów człowiek dokonuje w czytelniczej desperacji. I nie mówię tylko o jakichś nowelach klasy C nabytych za pięć złotych w Lidlu w nadziei, że będzie co czytać. Oddaję także znane nazwiska: Kańtoch, Zamboch... Kilka pozycji z tej twardookładkowej serii sf w empiku, co to nie pamiętam, jak się nazywa, ale z tytułów taki np. "Finch" albo "Maszyna różnicowa" - czyli dla mnie niefajne rzeczy, ale być może klasyki dla kogoś innego?
Pointa jest taka, że nie ma co się rzucać na wszystko w okładce będąc na głodzie, bo obecnie bardzo trudno trafić w ten sposób na coś, co podpasuje.
I dlaczego tak jest?
 
Cpt. Obvious: Bo czytasz dużo i masz większe wymagania.

A co do HP Zakrystia Tajemnic, przy wielebnym padłem. Ze śmiechu.
 
Nie no, raczej coraz więcej jest - przepraszam z góry ewentualnych Młodych Autorów - grafomańskiego chłamu. Śpiewać każdy może, blogować i powieści pisać.
;/

A jeszcze co do tekstu w wyborczej, rozwalił mnie komentarz:
UWAGA, SPOILER:
W trzecim rozdziale arcybiskup Wesołowski pokazuje Harremu swoją magiczną różdżkę.

Wstyd się przyznać, ale leżę pod biurkiem i rżę.
 
Widzieli nowe wydanie Wiedźmina?



E: coś mi się post zdublował, proszę usunąć :)
 
Last edited:
Geralt jako wędrowny egzorcysta polujący na ateistów kryjących się po lasach?
CZYTAŁBYM.

"Bibla ma dwa ostrza... Jednym jesteś ty..."

"Bo w każdym z nas jest Chaos i Ład, Dobro i Zło. Ale nad tym można i trzeba zapanować. Trzeba się tego nauczyć." (tego zmieniac nie trzeba nawet :D)

"
Lepiej zginąć, niż żyć ze świadomością, że zrobiło się coś, co wymaga wybaczenia." (tak jak to :p )

"
Wiara, jak żelazny grot z zadziorem, utkwiła w niej. Zraniła głęboko. Bolała. Bolała tym dziwnym rodzajem bólu, który dziwnie kojarzy się z rozkoszą."

"
– Krzyż. Na plecach. Dlaczego masz na plecach krzyż?
– Bo wiosło mi ukradli."

"
Pieśni i psalmy nie kończą się nigdy, o pani, bo wiara jest wieczna i nieśmiertelna, nie zna ni początku, ni końca…"


 
Alastair Reynolds - Revelation Space. Książka, którą zacząłem czytać, a może raczej - "dziabać" - kilka miesięcy temu, ale okazję miałem skończyć dopiero teraz. Gdy natknąłem się na ten tytuł gdzieś w odmętach neta, był on opisywany jako "hard s-f space opera" i to określenie wg mnie oddaje go idealnie. Dostajemy więc mieszankę epickiej skali i "pompy" space opery z pewnym rygoryzmem charakterystycznym dla hard s-f. Czegoś takiego właśnie szukałem, gdyż lubię, kiedy rzeczy *wielkie* są przedstawiane w realistyczny czy przynajmniej wiarygodny sposób. Ogólnie wrażenia pozytywne, choć nie jest to wg mnie dzieło równe. Pierwszą połowę czytało się znacznie gorzej niż drugą. Problemem są przede wszystkim przydługie opisy, a także znane z klasycznej s-f przesadne "tłumaczenie" świata (w tym przypadku techniczne terminy łączą się często z jakimiś barwnymi porównaniami; język nie jest wg mnie łatwy, zwłaszcza jeśli czyta się to w oryginale, tak jak ja, ale nie jest też najgorzej), przez co trochę ginie w tym wszystkim akcja. Autor ma problemy z tempem narracji, chwilami bardzo skokowym, i z początku różne rewelacje nie robiły na mnie większego wrażenia. Mimo to, świat i fabuła wydawały się na tyle ciekawe, że chciało się brnąć dalej. I warto było, bo później jest lepiej. Autor się rozkręca, a akcja w końcu wychodzi na pierwszy plan, przez co ostatnie 3/4 książki już pochłonąłem szybko.
Główny wątek budzi skojarzenia z serią Mass Effect, choć książka wyszła na kilka lat przed grą, więc jeśli już, to raczej ME inspirował się Revelation Space; wszystko stoi tu jednak o klasę czy dwie wyżej. Autorowi udało się osiągnąć coś, co udaje się niewielu - mimo iż to różne idee są w centrum uwagi, postacie zapadają w pamięć. Co prawda niektóre ich myśli i zachowania były wg mnie wyraźnie kreowane "pod fabułę", to jednak się bohaterami nie znudziłem i nawet obchodziły mnie ich losy. Bardzo mnie ucieszył brak problemu wielu klasycznych pozycji s-f, czyli często beznadziejnie napisanych postaci kobiecych. W RS kobiety ani nie pełnią roli wydmuszek, ani nie są na siłę "wyzwolone", ani nie są też zdegradowane do roli jedynie postaci drugoplanowych.
Kolejny plusik to brak fetyszyzacji Einsteina mimo przykładania dużej wagi do teorii względności, która w tym świecie jest czymś "normalnym" i nie ma nawet silników FTL. Nie doświadczamy zatem żonglowania Einsteinami i Hawkingami, co, jakkolwiek często wywołuje u mnie uśmiech, może być na dłuższą metę męczące.
Na zakończenie powiem, że całość zachęciła mnie na tyle, że w przyszłości z pewnością sięgnę po kolejne części cyklu :).
 
Last edited:
Taka tam ciekawostka, może kogoś zainteresuje. Wydawnictwo Niebieska Studnia poszukuje doświadczonego redaktora do pracy nad dwiema nowymi książkami Chucka Palahniuka. Zainteresowani niech piszą na ten adres -> redakcja@niebieskastudnia.pl

Info z facebooka -> CLICK
 
Dziś skończyłem - już drugi raz - Paragraf 22. Nie wiem, czy istnieje druga książka która tak mocno zapędza czytelnika w emocjonalny kozi róg. Z jednej strony co chwilę wyjemy ze śmiechu, z drugiej - równie często zdarzają się fragmenty wpędzające nas w ciężki nastrój. Choć Paragraf 22 chwilami czyta się jak zbiór nieprawdopodobnych anegdot, wciąż jest to książka o wojnie i jej głównym składniku - umieraniu.

Książka przez duże K, jedna z tych Wielkich, o ile nie Największych. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że w jej przypadku nieprawdą staje się stwierdzenie o tym, że obraz wart jest więcej niż 1000 słów. Niespełna 500 stron Paragrafu 22 daje do myślenia więcej niż setki i tysiące zdjęć z II WŚ, nie wspominając o "ruchomych obrazkach".

Tak, jestem totalnie zauroczony książką Hellera.

Była to miłość od pierwszego wejrzenia.
 
Znamy się, lubimy się, mamy zbieżne poczucie humoru i w ogóle, hm? To niech mi teraz ktoś wyjaśni, co jest fajnego w Ćwieku i/lub Piekarze? :p
 
A bo ja wiem, czasem lubisz rzeczy po prostu takimi jakie są ... znaczy się kiczowatymi :p
Nie wiem, czy dobrze Cię rozumiem, ale czasami mam dziką ochotę na tzw chamską pizzę, czyli mrożonkę z kartonu ;D

Znaczy tak bardziej serio, to mnie nie zachwycają ci autorzy, ich powieści są w mojej ocenie płaskie, niemądre i jadą po najniższych instynktach = po najmniejszej linii oporu, stąd moja ciekawość w sumie, jak to jest że są popularni. Bo może mi coś umyka, jakaś głębia albo nie wiem. Coś ;p Ale to pewnie tak, jak z niektórymi filmami z "klasyki", np. mam alergię na "Samych swoich", a mój tato - skądinąd intelektualista z powołania (kolejarz z zawodu) się niezmiennie chichra przy każdej powtórce.
No mnie to jednak nie śmieszy :p
 
Nie wiem, czy dobrze Cię rozumiem, ale czasami mam dziką ochotę na tzw chamską pizzę, czyli mrożonkę z kartonu ;D

Znaczy tak bardziej serio, to mnie nie zachwycają ci autorzy, ich powieści są w mojej ocenie płaskie, niemądre i jadą po najniższych instynktach = po najmniejszej linii oporu, stąd moja ciekawość w sumie, jak to jest że są popularni. Bo może mi coś umyka, jakaś głębia albo nie wiem. Coś ;p Ale to pewnie tak, jak z niektórymi filmami z "klasyki", np. mam alergię na "Samych swoich", a mój tato - skądinąd intelektualista z powołania (kolejarz z zawodu) się niezmiennie chichra przy każdej powtórce.
No mnie to jednak nie śmieszy :p

No nie, "Samych swoich" źle osądzasz? :D


;)
 
Top Bottom