Straszne to trochę.
No dobrze, nie "trochę". I też smutne. Najbardziej chyba dla tych, którym się podsunie przeróbkę i nigdy nie poznają oryginału.
A ja niedawno spakowałam wielką torbę książek wszelakich z zamiarem oddania do biblio. Ileż nietrafionych zakupów człowiek dokonuje w czytelniczej desperacji. I nie mówię tylko o jakichś nowelach klasy C nabytych za pięć złotych w Lidlu w nadziei, że będzie co czytać. Oddaję także znane nazwiska: Kańtoch, Zamboch... Kilka pozycji z tej twardookładkowej serii sf w empiku, co to nie pamiętam, jak się nazywa, ale z tytułów taki np. "Finch" albo "Maszyna różnicowa" - czyli dla mnie niefajne rzeczy, ale być może klasyki dla kogoś innego?
Pointa jest taka, że nie ma co się rzucać na wszystko w okładce będąc na głodzie, bo obecnie bardzo trudno trafić w ten sposób na coś, co podpasuje.
I dlaczego tak jest?
No dobrze, nie "trochę". I też smutne. Najbardziej chyba dla tych, którym się podsunie przeróbkę i nigdy nie poznają oryginału.
A ja niedawno spakowałam wielką torbę książek wszelakich z zamiarem oddania do biblio. Ileż nietrafionych zakupów człowiek dokonuje w czytelniczej desperacji. I nie mówię tylko o jakichś nowelach klasy C nabytych za pięć złotych w Lidlu w nadziei, że będzie co czytać. Oddaję także znane nazwiska: Kańtoch, Zamboch... Kilka pozycji z tej twardookładkowej serii sf w empiku, co to nie pamiętam, jak się nazywa, ale z tytułów taki np. "Finch" albo "Maszyna różnicowa" - czyli dla mnie niefajne rzeczy, ale być może klasyki dla kogoś innego?
Pointa jest taka, że nie ma co się rzucać na wszystko w okładce będąc na głodzie, bo obecnie bardzo trudno trafić w ten sposób na coś, co podpasuje.
I dlaczego tak jest?