Anime i manga

+
Ależ to jest cegła :eek:



I jeszcze porównanie z paroma innymi tytułami.



 
Obejrzałem pierwszy odcinek Dorohedoro, seinena łączącego dark fantasy i cyberpunkową stylistykę. Akcja toczy się w zrujnowanym mieście, adekwatnie nazywanym Dziurą, które służy za poletko dla zwichrowanych eksperymentów przeprowadzanych przez organizację magów. Głównymi bohaterami są żyjący w tym nieprzyjemnym miejscu Nikaido, kobieta na co dzień prowadząca jadłodajnię w szemranej dzielnicy, i Kajman, pozbawiony wspomnień mężczyzna przemieniony przez magię w jaszczuroczłeka... we wnętrzu, którego zdaje się żyć jeszcze jeden tajemniczy facet. Nietypowa para poluje na maga odpowiedzialnego za transformację Kajmana, co oczywiście prowadzi do nieuchronnego konfliktu z całym magicznym zrzeszeniem.

Muszę powiedzieć, że odcinek pilotażowy bardzo przypadł mi do gustu. Przedstawia on niezwykle nietuzinkowy świat fantasy, który jest zdecydowanym powiewem świeżości dla tego gatunku w anime, zdominowanym przez nijakie isekaie. Styl wizualny utrzymany jest w stylistyce anime z lat 80'tych, co dla mnie automatycznie jest wielkim plusem. Pojawiają się wprawdzie elementy CGI, ale w trakcie oglądania jakoś nie rzucały mi się w oczy, za wyjątkiem może jednej sceny na pogrzebie.

Jest to produkcja niezwykle brutalna i nawet główni bohaterowie, choć nie są bez serca, wykazują się kompletną bezwzględnością w starciach z magami, nawet wobec tych którzy do końca sobie na to nie zasłużyli. Pomimo tego, że Nikaido i Kajman zdecydowanie nie mają po kolei w głowie, nadal są całkiem sympatyczni i zabawni, gdy akurat nikogo nie mordują (choć zdarza się, że nawet w takich chwilach też tacy są). Ogólnie, chociaż świat Dorohedoro jest mroczny i brutalny, dzięki humorowi, wartkiej akcji i dającym się lubić postaciom, nie jest to mrok przytłaczający czy zostawiający nas w poczuciu beznadziei.

Z unikatowym światem oraz (nieco schizoidalną) atmosferą, dobrą animacją, ciekawymi postaciami i interesującą opowieścią, Dorohedoro po pierwszym odcinku zapowiada się na pozycję wartą uwagi każdego fana stylistyki anime z lat 80'tych i mrocznego fantasy.

 
Brzmi i wygląda bardzo ciekawie :) Szkoda, że takie krótkie, bo z tego co piszą w sieci ma być 12 odcinków, a manga zakończyła się na 23 tomach. Pozostaje więc pytanie czy to tylko pierwszy sezon czy jedynie skrót całej historii.
 
Brzmi i wygląda bardzo ciekawie :) Szkoda, że takie krótkie, bo z tego co piszą w sieci ma być 12 odcinków, a manga zakończyła się na 23 tomach. Pozostaje więc pytanie czy to tylko pierwszy sezon czy jedynie skrót całej historii.
Podobno twórcy planują zaadaptować całość serii, po prostu pierwszy 12-odcinkowy sezon ma posłużyć wybadaniu tego, czy będzie na nią popyt.
 

Wow, nieźle! W maju rusza HBO Max w ramach, którego dostępne będą anime z Crunchyrolla i jeśli tylko wszystko będzie tłumaczone na inne języki niż angielski (a raczej będzie) to mogą pozamiatać na polu japońskiej animacji. Widać jednak że Netflix nie zamierza poddać się bez walki skoro wyłożyli kasę (i to pewnie niemałą) na produkcje studia Ghibli.

Niech jeszcze przytulą Makoto Shinkaia :)
 
Mam pytanie do znawców anime. Pod koniec lat 90 lub na początku 2000 w Polsce emitowany był serial anime (chyba chińskie anime). Niestety nie pamiętam jego nazwy, ani fabuły. Prawdopodobnie była to quasi baśniowo lub historyczno-średniowieczna fabuła o (latających na jakiś maszynach?) wojownikach/bohaterach/ półbogach, coś w ten deseń. Strasznie męczy mnie od czasu do czasu myśl o tym serialu. Pamiętam, że byłem nim zafascynowany. Utkwiła mi w pamięci jedna scena z tymi "wojownikami":

Do łowiącego w jeziorze/rzece gościa podchodzi drugi i mówi:
- Dlaczego łowisz na wędkę, na którą nic nie można złapać?
Ten mu odpowiada:
- Bo w ten sposób mogę chociaż zadecydować o losie małej rybki.

Wiem, że to strasznie enigmatyczny opis, ale może ktoś z was wie, o jakie anime może chodzić.
 
Tak to musi być to. Dzięki!

Spoko, cieszę się że mogłem pomóc :) Planujesz sobie odświeżyć lub w ogóle zainteresować japońszczyzną trochę szerzej czy po prostu tak ci się przypomniała ta scena z Taikobo łowiącym ryby i cię to męczyło?

PS. Dwa lata temu wyszła nowa adaptacja tej mangi.

 
Tak mnie od lat to męczyło :) Nie jestem wielkim fanem anime, raczej okazjonalnie coś czasami obejrzę, ale kto wie. Jeszcze raz dzięki.
 
Obejrzałem ostatnio pierwszy sezon Beastars, które często nazywane jest Zootopią dla starszych widzów/czytelników.


Jest to niezwykle udane i wciągające anime, choć jeżeli ktoś oczekuje nieustannej akcji i wysokich stawek to pewnie wyda mu się ono za nudne i mało angażujące, gdyż za wyjątkiem kilku scen akcji w końcowych odcinkach, mamy tu do czynienia przede wszystkim z miksem dramatu, okruchów życia i romansu.

Akcja rozgrywa się w świecie zamieszkiwanym przez antropomorficzne zwierzęta, a dokładniej w szkole Cherryton, gdzie wspólnie do nauki przystępują zarówno zwierzęta roślinożerne, jak i mięsożerne. Jednym z głównych celów tego rodzaju edukacji jest budowanie zintegrowanego społeczeństwa, gdzie mięsożercy i roślinożercy mogą żyć jako współobywatele, a nie drapieżcy i ofiary. Niestety na terenie szkoły dochodzi do zabójstwa alpaki przez mięsożercę, przez co tarcia na linii międzygatunkowej narastają jeszcze bardziej niż zwykle.

Świat ten poznajemy z perspektywy Legosiego, wilka introwertyka będącego członkiem ekipy scenicznej szkolnego Koła Teatralnego, który stara się zapanować nad głęboko skrywanym instynktem drapieżcy, co nieraz okazuje się dla niego dużym problemem. Jednak pewnej nocy w chwili słabości jego drapieżna natura dochodzi do głosu, co pociąga za sobą lawinę zdarzeń, które każą mu się głębiej zastanowić nad swoim miejscem w społeczeństwie, gdzie zmuszony jest lękać się własnej natury.

Beastars, podobnie jak przywoływana wyżej Zootopia, wykorzystuje świat antropomorficznych zwierząt jako metaforę prawdziwych relacji na tle rasowym i etnicznym, ale Beastars idzie w tym kierunku o kilkadziesiąt kroków dalej, dotykając wielu kontrowersyjnych tematów, które rzecz jasna nie mogły znaleźć się w produkcji Pixara, nie stroniąc przy tym od przedstawiania seksu i przemocy, więc zdecydowanie nie jest to produkcja dla młodego widza. Dzięki temu Beastars kreuje świat dużo bardziej wiarygodny i angażujący, w szczególności dzięki złożonym postaciom pierwszoplanowym. Sympatyczny, nieśmiały, ale targany też dzikimi instynktami mięsożercy, Legosi, charakterna oraz śmiała króliczka Haru i arogancki, acz szlachetny jeleń Louis, to tylko najważniejsze z obsady świetnie napisanych i łatwo dających się polubić postaci.

Postacie w serialu są wprawdzie animowane komputerowo (okazjonalnie, jak na przykład na wyżej zamieszczonym openingu, używając innego stylu animacji), ale jest ona płynna i nie ogranicza ekspresji bohaterów, w przeciwieństwie chociażby do CGI z nowego Berserka. Jedynym mankamentem dla mnie było to, że ręcznie rysowane i statyczne postacie tła czasami kłóciły się z komputerową animacją, w szczególności gdy kamera robiła na nie zbliżenie, co wydawało mi się raczej niepotrzebne, ale na ogół serial jest znakomicie wyreżyserowany.

Nie jest to anime dla każdego i wielu może pewnie spisać je na straty, bo są antropomorficzne zwierzęta, więc zaraz musi to być porno dla "futrzaków" i nie ma żadnej wartości dla nikogo innego. Myślę jednak, że ludzie, którzy zignorują te uprzedzenia i nie będą mieli nic przeciwko wolniejszej oraz bardziej nastawionej na budowanie postaci produkcji, znajdą tutaj głębszą opowieść i charakteryzację, oprawione w przyjemną dla oka animację komputerową.

Ode mnie 8+/10 i niecierpliwie czekam na drugi sezon.
 
Poleciłby ktoś coś z podobnym humorem jak "One Punch Man", "Konosuba" czy "Kill La Kill"?

A'propos "OPM": żona raczej nie przepada za anime, ale zaraz po tym jak obejrzałem kilka odcinków "OPM" stwierdziłem, że muszę jej to pokazać, bo ja po prostu nie mogłem przestać się śmiać, oglądając ten serial. Pierwszy odcinek obejrzała z kamienną miną, nie mówiąc ani słowa. Mó wię do niej że spoko, myślałem że może się jej spodoba, ale rozumiem, że to nie dla niej. Na to ona odwraca się do mnie i mówi "dawaj następny odcinek" :cool:

Obejrzeliśmy pierwszy sezon w trzy wieczory, a koszulka z Saitamą to jeden z jej ulubionych t-shirtow. :ok: Anime dalej nie lubi :giveup:
 
Poleciłby ktoś coś z podobnym humorem jak "One Punch Man", "Konosuba" czy "Kill La Kill"?
Jeśli szukasz czegoś podobnego do One Punch Mana, to mogę polecić Mob Psycho 100 tego samego autora. Rok temu wyszedł drugi sezon.


Z komediowych anime warte uwagi są też Nichijou (jeśli wolisz bardziej absurdalny humor) oraz Daily Lives of High School Boys (jeśli wolisz nieco (i to naprawdę nieco) bardziej ugruntowany humor).
 
Jeśli szukasz czegoś podobnego do One Punch Mana, to mogę polecić Mob Psycho 100 tego samego autora. Rok temu wyszedł drugi sezon.


Z komediowych anime warte uwagi są też Nichijou (jeśli wolisz bardziej absurdalny humor) oraz Daily Lives of High School Boys (jeśli wolisz nieco (i to naprawdę nieco) bardziej ugruntowany humor).

Dziękuję, nie omieszkam sprawdzić.
 
Jeszcze nikt tutaj nie narzekał na nowego GitSa? :p To macie, mi się nawet nie chce :p

Ja widziałem dawno temu, ale wybrałem przyjemność walki z ZUSem i kilkugodzinne sortowanie domowych dokumentów, nad dyskusje o tym czymś. Szkoda języka, styl mnie organicznie odrzuca, męczy i pasuje do GITSa, jak pięść do nosa.

Pomyśleć, że do niedawna uważałem Arise za widoczny spadek jakości IP...
 
Ja Ghost'a jeszcze nie skreślam, chociaż zajawka mnie nie porwała.

Ale tym czasem już od początku lutego na Netflix pojawi się naprawdę kilka perełek.

 
Nie wiem gdzie to umieścić, ale właśnie obejrzałam sobie (na Netflix) ILLANG : THE WOLF BRIGADE.


Od razu powiem, że nie spodziewałem się wiele, ale w kilku miejscach film mnie zaskoczył. Na plus oczywiście.
Produkcja jest ładną wizualnie oraz niezbyt spłyconą interpretacją anime Jin-Roh: The Wolf Brigade (z 1999 roku).
Jedyne czego szkoda, to fakt iż nieco namieszali z zakończeniem...
 
Top Bottom