Nie grałem w Inkwizycję i nie zamierzam, a gatunek MMO omijam szerokim łukiem – przez „elementy MMO”, rozmyślnie dane w cudzysłów, miałem właśnie na myśli oddanie skali świata. Oczywistym jest przy tym, że nie da się wszystkiego wypełnić contentem, więc trochę pustki mi nie szkodzi, więcej, uważam że w przypadku niektórych gier jest ona wręcz na miejscu. Przykładowo, w Falloucie aż się prosi o jakieś większe połacie pustynnych krajobrazów z maszerującymi w dali radskorpionami i gekkonami (ale oczywiście w grach Bethesdy regularnie muszą nas nękać smoki albo supermutanty, bo inaczej gra jest za mało „epicka”). W Mass Effect pusta przestrzeń też IMO była na miejscu, i fajnie było czasem odnaleźć jakiś artefakt Prothean czy inną ciekawostę. Pewnie, że mogło być to wszystko lepiej dopracowane, planety bardziej różnorodne, więcej tego, więcej tamtego, ale taki zarzut zawsze można sformułować. Na pewno wolałem mako od mini gierki ze skanowaniem planet.
Sterowanie mako nie było idealne, ale nie było też tragiczne, a w każdym razie na pewno nie tak tragiczne jak sterowanie tym ustrojstwem z dwójki, które na dodatek wybuchało od strzału z procy.