Współczesne Chiny zdecydowanie nie są taką ostoją kapitalizmu, za jaką wiele osób je uważa. Oczywiście to, co odróżnia Chiny od USA czy Europy to stosunkowo słabo rozwinięta warstwa socjalna i prawdopodobnie właśnie z tego powodu wielu osobom się wydaje, że panuje tam dziki kapitalizm i w ogóle, bo przecież nie ma znienawidzonego socjalu. Patrząc na sprawę jednak szerzej, sektor publiczny jest w Chinach ogromny i państwo zachowuje ogromne wpływy w gospodarce, zarówno pośrednie jak i bezpośrednie. Wskaźniki wolności gospodarczej są tam niskie, a ponadto nie ma żadnej infrastruktury prawnej stanowiącej podwaliny tzw. "rule of law", rządów prawa, co na dłuższą metę nie sprzyja stabilności nie tylko politycznej, ale też gospodarczej. System w dużej mierze opiera się na Partii i jej wewnętrznej polityce oraz układzikach na skalę niespotykaną w państwach Zachodu, co w połączeniu z małą transparentnością władzy bardzo sprzyja wzrostowi korupcji. Generalnie mimo niesamowitego wzrostu gospodarczego i wzrostu innowacyjności chińska gospodarka ciągle cierpi na wiele problemów strukturalnych, z czego niektóre zostały wręcz wywołane przez władze, jak np. przestarzała polityka jednego dziecka, która w warunkach kulturowych Chin przyczyniła się do zarówno wzrostu dysproporcji między liczbą kobiet a mężczyzn, jak i przyspieszyła proces starzenia się społeczeństwa. Chyba największym problemem są jednak bańki spekulacyjne, które właśnie zaczynają pękać. Chiny mają problem, a więc i świat będzie miał problem. Warto wskazać, że także tutaj rząd zdecydował się na interwencję, co zakończyło się totalną porażką.