Dokładnie Aglovalu. Kiedyś myślałem sobie, że skoro nikogo nie okradam, nie jem mięsa (jestem wegetarianinem) i, bo ja wiem, nie kupuję biżuterii wykopywanej przez biednych półniewolników w Afryce (kwestia kontrowersyjna, pomińmy ją), to jestem dobrym człowiekiem. Nic bardziej nieomylnego: aby być dobrym człowiekiem, nie wystarczy bierność - no chyba, że będziemy łazić po lesie i żywić się jagodami. Chociażby ogrzewanie, oświetlenie, Internet, to wszystko wymaga prądu, ten wymaga elektrowni, ta wymaga transportu, ten wymaga kolei czy dróg. A drogi... Kiedyś szła sobie jedna dróżka tu, jedna tam, przez dróżkę spokojnie przechodziły sobie zwierzęta, czasami jakiegoś żółwia, ślimaka czy żabę przejechał dyliżans. Dzisiaj sieć dróg jest tak strasznie rozwinięta (w Polsce i tak nie aż tak jak na zachodzie), że niewiele jest wystarczająco rozległych, naturalnych miejsc by skutecznie mógł funkcjonować w nich ekosystem. Zwierzęta, tak jak woda, potrzebują ruchu. Nie możemy napakować w pięć kilometrów kwadratowych kilku żubrów, dzików, rysi, jeleni, wilki, żbiki, żaby, kuny, sowę i niedźwiedzia- one muszą mieć swoje rejony, muszą migrować - a jak tu migrować przez ruchliwą drogę krajową ?Cóż, może trzeba wszystkie zwierzęta niehodowlane zmodyfikować genetycznie, aby były 5 razy mniejsze... :wall:Wracając do rzeczy - skoro Twój styl życia wymaga dróg, to znaczy, że zaciągasz na swój komfort kredyt u zwierząt, którym te drogi przeszkadzają. Nie powinieneś się więc nazywać dobrym człowiekiem, póki tego kredytu nie spłacisz (bo ja wiem, przygarniając zwierzaka ze schroniska), a jeżeli wierzysz w karmę, to nie dziw się również, skąd Twoje cierpienia ("przecież ja nikomu nic nie zrobiłem!").Ktoś przyrównał ekologię do socjalizmu, co jest fajnym zbiegiem okoliczności, bo sam chciałem właśnie zrobić demotywator: dwie kartki, na jednej treść emaila, druga pusta i tylko "w trosce o drzewa, proszę nie drukować tego emaila" na samej górze. Tytuł: "Ekologia", podpis: "Drzewa potrzebują wsparcia! Pomożecie? - Pomożemy!".Po namyśle stwierdzam jednak, że jak wspomniał TzL, socjalizm lekceważył inteligencję obywateli, ale właśnie w przypadku zwierząt i roślin takie lekceważenie jest raczej uzasadnione
. Zwierzęta, ani rośliny same o siebie nie zadbają.Można powiedzieć, że przecież ten, kto nie zadba o zwierzęta i rośliny w okolicy, ten sam ich nie będzie miał, ewentualnie będzie zdrowotnie cierpiał ze względu na to, że mięso martretowanego zwierzęcia jest jednak mniej zdrowe od zadbanego. Podobnie z roślinami, ten kto wytnie wszystkie, będzie się dusił. A jednak, pomijając kwestię "dobra wspólnego" - czy zwierzęta nie mają żadnych praw? Czy można się nad nimi znęcać tylko dla własnej przyjemności? Nie?Ludzkość z czasem mądrzeje, co widać. Jeszcze w powieści "W 80 dni dookoła świata" czytamy o tym, jak główny bohater przejeżdża kilka psów. Dzisiaj jednak w związku z naszym rozwojem intelektualnym, zauważamy pewne istniejące od dawna zjawiska i przeciwstawiamy się im; nasze serca nie pozwalają nam na złe traktowanie zwierząt - chyba, że akurat je jemy
. Nie dzielimy już stworzeń żyjących na ludzi i resztę, spostrzegamy, że ludzie to również zwierzęta, utożsamiamy się z nimi - niektórzy nawet traktują swoje psy jak członków rodziny (koty chyba nie są aż tak rodzinne, choć nie znaczy to, że są gorzej traktowane). Gdzie jest więc różnica między psem, a koniem, którego już jeść bez oporów można? Czy nie wynika to z prymitywizmu, czy nie jemy głównie tych zwierząt, z którymi mamy mniejszy kontakt, tak jak łatwo jest być rasistą, nie poznawszy żadnego murzyna?Wybacz Vatt, ale obiad mi stygnie i już nie przeczytałem Twojego posta, który wyszedł po rozpoczęciu pisania mojego