Dopadłam w Zuym Empiku dwie "nowości", aż się podzielę.
"Tajemnica diabelskiego kręgu" Kańtoch - nie lubię polskiej fantasy, zwłaszcza pań, jakoś tak się zwykle nacinam i zaprzestałam prób, ale samo się w ręce wepchało... Przestraszyła mnie ta książka, przyznaję; ale czytałam cięgiem do 2 nad ranem, to nic dziwnego, że potem się bałam wystawić nogę spod kołdry, o 2 nad ranem wszystko może być straszne ;> Ok, ta powiastka obiektywnie jest strasznawa, coś a la dzieci z kukurydzianego pola, od początku coś śmierdzi i w ogóle dziwna rzecz. Szybko się czytało. Ale nie przywiążę się do tej książki raczej, z dystansu patrząc nie jest jakaś wybitna.
"Takeshi" Kossakowskiej - wspominałam, czego nie lubię? Kossakowskiej też niekoniecznie, po dobrym "Siewcy" same wtórności i niepotrzebne komplikacje, ponadto zdecydowanie wolę jej męża, ona mu do pięt nie dorasta imo, no niestety. A jednak dałam się skusić, bo lubię japońskie klimaty - i się nie rozczarowałam w sumie. Fajna próba, może faktycznie trochę Kill Bill, ale dużo, dużo bardziej
"Zatoichi" (polecam!) i NIE WIERZĘ, że autorka się na tym nie wzorowała. Klimaty takie trochę SF miejscami lekko, to w ogóle chyba nawet nie dzieje się na ziemi (ale wszystko między wierszami). Czyta się dobrze, a jeśli ktoś lubi ww. tematykę, to bardzo dobrze.
Przyczepiam się jednak, że nic mnie nie uprzedziło, że to 1 tom. Wiecie, PIERWSZY TOM CYKLU BLABLABLA. Nie znoszę, potem muszę czekać na kolejne i zapominam, co było na początku, tak nie wolno robić, ja nie mam czasu pamiętać ;p A jak już, to niech to chociaż będzie napisane na okładce, w co się pakuję ;/
Tu jest napisane na ostatniej stronie, pfff (ok, szło się domyślić, no ale jednak kant, kant).
Mimo wszystko ciepło polecam, panie dały radę, zwłaszcza moja imienniczka