W dość mało znanym filmie Fury jest zacna muzyka, taka z gatunku robiących niesamowicie dobrze samemu filmowi jak i świetnie nadająca się do słuchania na surowo, czyli spełniająca dwa podstawowe warunki dobrej muzyki filmowej.
Ma dobre teksty, ale śpiewa wszystko na jedno kopyto.
Halo halo, może Kazik po pięćdziesiątce. Na płytach Kultu z lat 80-90 była jednak spora różnorodność.Trochę jak Kazik... mi to nie przeszkadza - Grabarza nie słucham czysto dla walorów wokalnych.
Równie świetna i w sumie podobna jest muzyka w Arrival. Autorem jest Johann Johannsson, a film też Villeneuva. Film również świetny dodam tak pro forma.Coś, co mnie ostatnio prześladuje