Wiedźmin i wspomnienia z nim związane - Konkurs

+
Super konkurs! W sumie nie wiem czy tak to należy traktować, ale też coś napiszę od siebie. :)

Wiedźmin w moim życiu zmienił trzy rzeczy, ale po kolei...

Pamiętam jakby to było wczoraj jak te 6 (a może nawet więcej) lat temu (będąc jeszcze dzieciakiem) rozmawiałem z moim kumplem, z którym znamy się od dziecka, o grach jako takich, jak to one będą wyglądać za te X lat i od słowa do słowa, właściwie na samo pożegnanie, padło z jego strony zdanie: "Ty, ale Wiedźmin to się zapowiada genialnie!". Z początku tylko tępawo przytaknąłem. Minęło kilka dni, a ja nabyłem CD-Action z super reklamą od CD Projektu, z tego co pamiętam dwustronicową... Na jednej stronie leżała (a właściwie była ukazana) super-ponętna dziewczyna z wielkim biustem, która kusząco spoglądała się w moją stronę na tle satynowej pościeli. Gdy tylko przewróciliśmy stronę, kobieta ta okazywała się być taplającym we własnej krwi wampirem, przebitym przez spokojnego, acz brutalnego Geralta. Zainteresowanie Sapkowskim i grą od Redów narosło we mnie wtedy bardzo nagle i z dużym stężeniem. Pomyślałem, że ta symboliczna reklama była taka właśnie... Hm, niejednoznaczna i pomyślałem, że może być tak samo u Sapka i w samej grze, że to co widzimy "na oko" wcale nie musi być tym czym się wydaje, a mnie zawsze takie głębokie rzeczy kręciły. Błyskawicznie połknąłem zbiory opowiadań, a jeszcze szybciej Sagę i totalnie wciągnąłem się w uniwersum wiedźmińskie. Sam Sapkowski stał się też pisarzem numer jeden w moim osobistym rankingu twórców fantasy. Nie mogłem się też doczekać niesamowicie zapowiadającej się wtedy gry od polskiego CD Projekt Red - chciałem poczuć się jak Geralt w jego ojczystym, szarym i brudnym świecie, który wydawał mi się być identyczny jak ten z materiałów promocyjnych. Zacząłem w tym samym czasie też doceniać mitologię słowiańską, która wcześniej wydawała mi się być... Trochę prozaiczna. Okazało się, że jest zupełnie inaczej i my, jako Słowianie, mamy się czym pochwalić w tym samym stopniu co grecy czy włosi, jeżeli chodzi o starożytne bóstwa i potwory. ;)
Nadszedł ten jesienny dzień i w sklepie sieci Real nabyłem grę... Włożyłem ją do czytnika i... Nic. "Komputer nie spełnia minimalnych wymagań sprzętowych." Szczerze mówiąc, wiedziałem ze tak będzie, ale zawsze nadzieja umiera ostatnia. No trudno, musiałem trochę poczekać na nowy sprzęt. Pf, jedyne... 5 lat. Tak, 5 lat gra Wiedźmin stała u mnie bezczynnie na półce! Spoilerowałem sobie czasami niektóre questy poboczne czyając poradnik, ale nigdy nie dotarłem do końca! Nie mogłem przecież znać zakończenia gry bez jej odpalania! Wyobrażacie sobie? Pięć lat jarać się zakończeniem, którego nie można było poznać. :D
Następną rzeczą była chwilowa współpraca z Ifritem - robienie gier. Niesamowicie mnie to wciągnęło od każdej strony. Grafiki, skryptowanie, pisanie scenariuszy i opisów... To zmieniło mój sposób myślenia o grach jako takich. I od tamtego momentu bardzo chciałbym być jednym z Was, Redzi. Tworzyć coś co kocham i być częścią czegoś co kochają setki innych.
Teraz już minęło kilka latek, jest się troszkę dojrzalszym, no i grało się w każdą część Wiedźmina kilkakrotnie przeżywając razem z głównym bohaterem setki rozczarowań i ciężkich chwil, a także i chwile uniesień.
Tak w skrócie, oprócz tego wspomnienia ze zbyt słabym PC, to tak naprawdę dzięki Wam (i Geraltowi z Rivii) zetknąłem się z mistrzem Sapkowskim w jego prozach, pokochałem słowiańską kulturę (której od wtedy się nie wstydzę) i wyznaczyłem sobie plan na życie, którym jest zostanie jednym z Was! Tego ile dzięki Wam otrzymałem nigdy nie zapomnę i właśnie to jest najważniejsze wspomnienie, które przychodzi mi na myśl, gdy myślę o urodzinach Geralta. Dziękuję Wam i jemu. ;)
PS. Sto lat, Wiedźminie!
 
W iele wspomnień, wiele uśmiechów i wiele godzin spędzonych przed monitorem. Tak w dużym skrócie można opisać moją przygodę z Białowłosym wiedźminem. Poruszyłbym na samym początku kwestię mojego uduchowienia. Jeśli miałbym przypomnieć sobie taką prawdziwą, szczerą prośbę do Boga, to z pewnością jedną z nich byłoby zdanie wypowiedziane kilkanaście dni po ogłoszeniu pierwszego wiedźmina, a mianowicie: "Panie Boże, niech mi ta gra zadziała na komputerze"

I lekroć przypominam sobie intro autorstwa Pana Bagińskiego, czy też pierwszą walkę z przerazą. Na twarzy pojawia się szczery uśmiech, a w pamięci kształtują obrazy nastolatka, który właśnie wkracza w najbardziej bajeczny, magiczny świat w historii gier komputerowych. W pewnym sensie czułem się niczym Geralt. Nie wiedząc nic, rzucony zostaję w wir niesamowitych zdarzeń, z których niewiele pojmuję, lecz jak najbardziej pojąć pragnę.

E gzemplarze obu wydanych do tej pory części, jak i (bez cienia wątpliwości) część trzecia "Dziki Gon" zajmują honorowe miejsca na półce z grami i tak już pozostanie. Fakt iż jest to produkcja rodzima napawa prawdziwą dumą, a w dobie porażek naszych "gwiazd" na murawie, parkiecie i prawie każdym innym możliwym polu, jest to duma, która szczególnie stała się miodem dla mej duszy. A fakt iż misje, które z zapartym tchem wykonywałem we wsi Odmęty (Wiedźmin 1, Akt 4) pomogły mi w pewnym sensie w zaliczeniu sprawdzianu z jednej z lektur szkolnych, powoduje, że uśmiech pojawia się na twarzy po raz kolejny. Tak Redzi, macie większy wpływ na Polskie szkolnictwo, niż nie jeden minister ;)

"S alamandry to płazy... -co ku**a?" Czyli meritum mojej wypowiedzi. Rozmowa Geralta z Talarem. Człowiekiem barwnym, niczym kubrak barda Jaskra. Bez cienia wątpliwości można uznać go za jedną z ciekawszych postaci w grze.( dla mnie osobiście najciekawszą) Szef wywiadu Temerii rozbawił już rzeszę graczy, a jego kąśliwych tekstów nie sposób zapomnieć. Jeśli kiedyś wymyślą Oscary w kategorii "drugoplanowa postać komputerowa", to pierwszy zwycięzca znany jest jeszcze przed głosowaniem.

I lość sprzedanych płyt, zainteresowanie za granicą, dziesiątki nagród. To wszystko z pewnością cieszy twórców. Ale nie zawsze było tak różowo. Płynnie przechodzę do części drugiej, "Zabójcy Królów". Moja przyjaźń z poprzedniczką poskutkowała kupnem edycji kolekcjonerskiej owej gry. Czy pamiętacie jeszcze słynne "50 MB"? Ja nie zapomnę. Jednak muszę przyznać, że sposób w jaki z tego wybrnęliście zasługuje na wielkie wyrazy uznania. Pokazaliście, że jednak gracz/klient jest najważniejszy chapeau bas.

E goistyczne podejście do tych prezentów, które otrzymaliśmy muszę naprawić poprzez krótką recenzję i wspomnienie z samej gry. Nigdy dotąd nie powstał w historii gier RPG tak dojrzały, tajemniczy i piękny, a zarazem ogromny i niezwykle ciekawy świat, jak w Wiedźminie 2. Ciężko o jedno konkretne wspomnienie , gdyż za każdym razem czułem się jakbym grał w inną grę. Poznawałem ją lepiej, spotykałem innych bohaterów, podejmowałem inne wybory moralne. Złożoność gry i decyzji, które w niej podejmuje gracz powalała na kolana dotychczasowe produkcje. No i krótkie podsumowanie gry: Niech Redzi wiedzą, że do sukcesu otwarta brama. Kiedy w Białym Domu w Wiedźmina gra sam Obama!

K rótko i zwięźle na koniec: choćbym miał zrobić napad na Media Markt w celu zdobycia maszyny, która pozwoli mi grać w "Dziki Gon" to zrobię to. Ta produkcja jest tego warta! Bezapelacyjnie w dniu premiery "będę grał w grę!"

P.S. Spytacie po co te pogrubione i podkreślone litery... A powiem Wam! Swojego syna nazwę Wiesław. A niech wie, że ojciec zwariował na punkcie gry ;)
 
Co nabardziej mi się podobało? Co utkwiło w mej pamięci? heh, to dłuuga historia :D
W wieku jedenastu lat (a mam obecnie 19) kolega polecił mi książkę z serii Wiedźmina, a mianowicie "Ostatnie Życzenie". Zakochałem się i kiedy dowiedziałem się o tym, że powstaje gra, byłem wniebowzięty... Czekałem z niecierpliwością na każdego "newsa"... Stało się, nadzedł ten wspaniały dzień... Wydaliście "Wiedźmina" na PC'ta... Jednak nie mogłem cieszyć się ze wszystkimi, bo mój komputer nie spełniał minimalnych wymagań :( Ale zawrłem z rodzicami układ, że jeżeli wyjdę z bardzo dobrą średnią na koniec roku szkolnego, to oni zafundują mi laptopa. Tak się też stało i grę przeszedłem w 3 dni, wykonując prawie wszystkie questy :D Co mi się w niej najbardzie podobało? Klimat i dialogi! Nareszcie mogłem usłyszeć te wspaniałe konwersacje "na żywo" a nie tylko w mojej imaginacji podczas czytania książki... Zobaczyłem bohaterów, którzy napędzali fabułę, Jaskra, Zoltana, Triss.. Klimat i ciche powiązania z sagą (jak np niedopowiedzenia w czasie rozmowy z Zoltanem w Podgrodziu, kiedy On chciał zapytać się o Ciri)... Miasta, bagna, lasy, pełno fauny i flory która tylko czeka aby zrobić Ci z d*py jesień średniowiecza :D Całe te spiski, skandale, mroczne i tajemnicze... No i oczywiście ON, Geralt z Rivii... Znakomity dubbing, z tym sarkazmem i nastawieniem do całego Świata. Mistrz miecza, którego wszyscy się boją... Napisałbym jeszcze wiele, jednak nie chcę, abyście pomyśleli że wazelinuję... Taka jest prawda i jako wielki i oddany fan chciałbym powiedzieć tylko DZIĘKUJĘ za spełnienie moich marzeń. Teraz trzeba trochę popracować na nowy sprzęt, który udźwignie "Trójkę" :D Ale zrobię to z przyjemnością, bo wiem że będzie warto, że nie zawiedziecie fanów, bo jak to zostało powiedziane w książce " Każdy szermierz d*pa, kiedy wrogów kupa", a oddanych sprawie jest wielu :D Jeszcze raz DZIĘKUJĘ
 
Zdecydowanie najlepsze dla mnie momenty zarówno z Wiedźmina 1 i 2 to czas spędzony w Odmętach i okolicach. Myślę, że będzie to siedziało gdzieś w pamięci jeszcze bardzo długo jak nie zawsze. Stworzony tam klimat jest dla mnie osobiście mistrzostwem świata i czołówką jeśli chodzi o wszystkie gry w jakie było mi dane grać do tej pory...(mówię całkowicie serio bez cienia przesady, żadne obrazy i emocje z jakiejkolwiek gry nie zapadły mi w pamięć tak, jak te) i jeszcze przy tym ta genialna muzyka, która z resztą działa lepiej niż wszystkie melodie reklamowane jako relaksacyjne i pobudzające zmysły. Za każdym razem kiedy sobie przypomnę te widoki, wraz z tłem muzyki i specyficzny wiejski, swojski nastrój ogarnia mnie takie niesamowite uczucie błogości i sielanki, wakacji spędzonych na wsi w dzieciństwie...niesamowite, że gra może dać tyle pozytywnych emocji i pobudzić tyle osobistych wspomnień i to nawet po tak długim czasie(ostatnio grałem z 4 lata temu a w tej chwili pamiętam tak, jakby to było wczoraj...gdyby tak mieć czas żeby zagrać jeszcze raz - marzenie). Pamiętam też ten dylemat, kiedy ukończyłem wątek w tym akcie i szukałem wszystkich możliwych zadań pobocznych, żeby być tam jak najdłużej i chłonąć klimat(mimo że wiedziałem że więcej zadań tam po prostu nie ma ;p) a z drugiej strony ta wielka chęć poznania dalszej fabuły... jedyne, co mogę powiedzieć na koniec to szczere DZIĘKUJĘ! - za niezwykły czas spędzony z grą i wspomnienia słonecznych pól,wiejskich chat i swojskich dialogów, które czasem niespodziewanie przychodzą w jesienno-zimowych porannych ciemnościach, kiedy trzeba wstać z łóżka i trudno znaleźć cokolwiek pozytywnego - bezcenne!
 
Kiedy pierwszy raz zacząłem czytać "Wiedźmina" zwróciłem uwagę na to, że książka mimo klimatu średniowiecznego fantasy jest bardzo "teraźniejsza". Podobnie było, kiedy uruchomiłem pierwszy raz grę: "religijni" ludzie spod Wyzimy z Wielebnym na czele (którzy doprowadzili do pojawienia się Bestii), handel narkotykami, korupcja, rasizm, morderstwa na zlecenie i w końcu chore ambicje Wielkiego Mistrza Zakonu Płonącej Róży, dla którego cel uświęcał środki. Zastanawiając się nad fabułą można dostrzegać pojedyncze wątki w życiu. Ale Geralt uczył także, że nie wszystko obraca się wokół przyjemności i pieniędzy. Udowadniał mi, że warto poświęcać się bezinteresownie, że warto stawać po stronie dobra i mówić złu "nie" zamiast przechodzić obok niego obojętnie. Nauczył, że warto kochać i warto zawierać przyjaźn z istotami wszelkiego pochodzenia, że liczy się jaki ktoś jest, a nie kim ktoś jest. Tego nauczył mnie "Wiedźmin" i mam nadzieję, że nawet gdy dobiegnie koniec wspaniałej historii o "zabójcy potworów" to będę do niej wracał jeszcze wielokrotnie i nasza przygoda potrwa długo.
- Dzendzej
 
Najlepsza chwila z Wiedźmina 1? Dużo tego było ale dwie sceny szczególnie zapamiętałam - 1) moment kiedy po raz kolejny weszłam do domu detektywa Raymonda i medalion zaczął drgać. Odruchowo (i nie ukrywając, dosyć kompulsywnie) zaczęłam wciskać klawisz odpowiedzialny za wyciągnięcie miecza srebrnego i dopiero do chwili do mnie dotarło do mnie, że nic mnie ( na razie) nie atakuje. Detektyw był wtedy na piętrze, więc wyszłam na zewnątrz, łyknęłam wszystkie eliksiry jakie mogłam i wróciłam nadal gotowa na ciężką walkę. Poszłam na piętro a tam Raymond sobie śpi jak gdyby nigdy nic. Zrobiłam tak zaskoczoną minę, że aż siostra ,która akurat weszła do pokoju, zapytała czy się coś złego nie stało /> 2) druga chwila - walka ze strzygą. Nie chciałam jej zabijać, więc rzuciłam znak Quen i zaczęłam gonić dookoła salki strzygi wrzeszcząc sobie w myślach "Zostaw mnie cholero, zostaw!". Musiałam mieć wtedy bardzo dziwną minę, bo jako skończyłam tę walkę i podniosłam wzrok znad monitora to zobaczyłam mojego kota patrzącego na mnie wzrokiem pełnym zdziwienia i politowania. />

W Wiedźminie 2 również jest od groma scen które zapamiętałam, ale najbardziej zachwyciły mnie te wszystkie małe smaczki w czasie rozgrywki. Wiadomość od Talara - mistrzostwo, zawsze umieram ze śmiechu jak ją słyszę. Piosenka żołnierza Loredo o elfie i krasnoludzie ("raz mały elfik...") - do dzisiaj ją nucę idąc na uczelnię. Możliwość powiedzenia Rochowi (którego nawiasem mówiąc bardzo lubię) "Chędoż się!" - bezcenna. Ta lekko psychopatyczna radość jak pozwalamy Rochowi zabić Henselta /> I oczywiście mój ulubiony element - trolle, z absolutnie genialnym tekstem "A ty głupi. Małe baby macasz" />

O Wiedźminie nie da się zapomnieć. Genialna fabuła, genialny klimat, możliwość spotkania ulubionych bohaterów (Zoltan!). A kiedy po przejściu gry człowiek ma nadzieję, że wyleczył się z Wiedźmniowego kaca, że jego życie wreszcie wróci na normalne tory, że przestanie być no lifem, że zacznie zdawać wszystkie egzaminy w pierwszym terminie, na mp3 przypadkowo włączają się oba soundtracki i wszystko zaczyna się od nowa. Niech was, Redzi, aż się boję odpalać Wiedżmina 3 />
 
Oj oj... Gdy się pochodzi z rodziny o "wiedźmińskich tradycjach" zawsze wiele można przytoczyć... Ech! To z musu będzie dłuższy fragment.

To wspomnienie, gdy pierwszy raz wziąłem książkę do ręki, mając może 12 lat... Wieczór, chłodna jesień na wsi. Poprzedniego dnia ojciec opowiadał o wiedźminie jak bajkę. "Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy, od Bramy Powroźniczej." Gdy przeczytałem zdanie, które poprzedniego dnia powiedział mój ojciec... Ciarki na plecach.

Ledwie rok później moi rodzice się rozwiedli. Moja matka dostała ciężkiej depresji po zdradzie ojca i trafiła do szpitala na koniec roku szkolnego akurat. Mój ojciec gdzieś wyjechał i zniknął. Zostałem sam opiekując się młodszą siostrą, na całe szczęście zajęła się nami matka chrzestna mieszkająca na działce obok. Ja całymi dniami jeździłem do pracy do stajni. Pracowałem by uczyć się jeździć. Marzyła mi się wtedy Płotka. A wieczorami, już po zmroku wracałem do domu. Zawsze z kijem, tak na wszelki wypadek. Potwory można było pokonać. I strach. Marzył mi się wtedy medalion ostrzegający przed niebezpieczeństwem... Ech:)

I tyle lat później mając już 20 lat siadam do Wiedźmina 2: Zabójcy Królów. I już na wstępie ginie Foltest, władca Temerii, mój mały wzór surowego ale sprawiedliwego władcy... Ech ciężko mi się wtedy zrobiło:p Ale to nic w porównaniu z tym co było później. Gdy dotarłem statkiem Flotsam. I gdy któregoś razu po zmroku wszedłem do Bindugi i... Usłyszałem jak wójt zaczyna opowiadać dzieciom bajkę. Aż mnie zmroziło bo momentalnie patrząc na ognisko przypomniałem sobie piec w domu na wsi. I jak ojciec mi opowiadał o Białowłosym mistrzu miecza. Kurde, ostatnie dobre wspomnienia kiedy dzieciństwo było jeszcze faktycznie dzieciństwem! Ech, chociaż dobre miesza się w tym wypadku ze złym - dzięki REDzi;)


PS. JESZCZE JEDNO! :p :p Takie śmieszno-straszne o tym jak to "The Witcher" przyczynił się do rozwoju panów preferujących dresy na oficjalne wyjścia:p

Krótko już: Trenuje Ju Jitsu (klasyczne japońskie) i w ramach tego muszę też posługiwać się JO (kij 130cm) i bokkenem w powiedzmy podstawowych zakresach. I jakoś parę miesięcy temu razem z kumplem umówiliśmy się na ćwiczenia przed egzaminem i wieczorem udaliśmy się na pobliskie boisko szkolne. Ćwiczymy, już półmrok... I nagle słyszę od kolegi "ekstra....." - przez boisko idzie grupka z 5 radosnych, bo z procentami, koleżków w dresach. A wiadomo - takie "cyrki" jak kije, czy trenujący ludzie ściągają od razu. No i idą w naszą stronę... Podchodzą, zerkają (zdecydowaliśmy nie przejmować się i nie przerywać) i nagle jeden rzuca ni to z pogardą ni to żartem: "Na wiedźminów się szkolą, nindże je***e..! Dobra chodźmy..." :p (żałowałem, że nie założyłem koszulki z W2 albo, że nie mam cechowego:p) Tak oto przekonałem się, że dresiarze zdolni są do takich trans-kulturowych połączeń skojarzeniowych ;)

Pozdrawiam!
 
Cóż, moja historia nie tyczy się tylko "Wiedźmina" jako gry ale chyba wszystkiego co wiąże się z postacią Geralta z Rivii. Wszystko zaczęło się na pierwszym urlopie w Kołobrzegu z moją dziewczyną, gdzie podczas 5-godzinnej jazdy włączyła mi audiobooka Wiedźmina. Tak się wkręciłem, że przez cały wyjazd wspólnie go słuchaliśmy. Po powrocie do domu musiałem koniecznie pożyczyć książki i zgadnijcie kto je miał? Tak, moja dziewczyna. Pierwszego Wiedźmina(grę)dostałem od Niej na urodziny i razem go przeszliśmy tzn: najpierw Ona musiała mnie siłą odciągać od tej gry a później ja Ją :). Z drugą częścią było tak samo - tym razem dostałem kolekcjonerkę ;). Co do książek, dostałem 5 tomów nowego wydania w prezencie ślubnym od mojej, już teraz, żony. Jestem pewien że kontynuację przygód Geralta z Rivii też razem przejdziemy. Niecierpliwie czekamy na premierę.
 
Najbardziej zapadającym wątkiem w Wiedźminie 2 była scena w akcie pierwszym - dokładniej misja "Gdzie jest Cedric?".
Geralt próbuje wytropić rannego elfa po śladach jego krwi. Podążając tropami trafia do lasu i widzi go leżącego wśród drzew. Dialog Cedrica i Geralta jest swego rodzaju spowiedzią. Elf tłumaczy się ze swoich czynów. Mówi o zabiciu najemników i o pomocy Triss Merigold. Wyjawia również sekret czemu pije - ma wizje do których nie chce wracać. Leżąc na trawie wśród korzeni mówi "Las mnie wzywa". Wie że długo nie pożyje i żegna się z Białym Wilkiem i lasem, który cicho szumi.
 
Radość i wewnętrzne zadowolenie z dokonania wg mnie słusznych dezycji, jak np. uratowanie Abigail, zostawienie Vincenta, a zwłaszacza darowanie życia Berengarowi (i nie pozwolenie jemu na śmierć przy walce z Javedem) - chę go w Wiedźminie 3!-postaci, którą się ściga pod początku, a tu nagle się poznaje jego historię i zaczyna się jemu współczuć. W pamięci utkwiło mi również uczucie sprawiedliwości i gorzki smak konsekwencji jaki jest bo zabiciu Stennisa, czy Henselta. Mimo, że konsewkencje tego drugiego mogą być przeogromne, to za każdym razem postąpię tak samo, bo amoralny, bezwględny, stojący ponad prawem sku**ysyn sobie na to zasłużył.
Zapamiętam sobie również na zawsze zadanie z elfką, której wierzyłem, że nie zwabiła strażników do jaskinii, ale po wyjaśneinu całej sytuacji przypomniałem sobie, że obie strony konfliktu są siebie warte.

-No to jak ku**a będziez tą koszulką, robimy interes!?
-Dobra, wybierz sobie.
-Rozmiar XL jest wolny?
-Nie, zapier*ala jak dyliżans.


Post Scriptum: ale w zamku, to zje**łeś.
 
Zacznę może od tego że kocham fantastykę i gry rpg dlatego przed Wieśkiem ;) spędzałam długie godziny przed kompem przy np.Gothicu i byłam tą grą zachwycona i myślałam ze już nic jej nie przebije(jakie to teraz wydaje się śmieszne :D)dlatego pierwszą rzeczą jaką pamiętam po zetknięciu z Wiedźminem było to ogromne wrażenie woooooooow,że jak to gra może wyglądać tak prawdziwie i realistycznie.Gdy ochłonęłam po pierwszym wrażeniu to zwrócłam uwagę na muzykę gdyż jest ona drugą miłością mojego życia i nie wyobrażam sobie życia bez niej,jak cudownie została dobrana żeby oddać klimat gry.
Tekstu którego nigdy nie zapomnę,co może wydać się głupie i śmieszne,jest pierwsza rozmowa z Talarem i jego tekst "...no raczej kurwa nie inaczej..." do tej pory mnie on śmieszy i często go używam,a w tamtym momencie aż musiałam tą całą rozmowę komuś pokazać :) padło na brata męża,bo tylko on był w domu :) Co prawda był trochę za młody,a nawet trochę bardzo,ale nie mogłam się powstrzymać i teraz oboje się z tego śmiejemy,a poza tym od tamtego momentu on także stał się wielkim fanem gry.Z konkretnych postaci bardzo zapadła mi w pamięć Dziewczynka z tym swoim słodkim głosikiem i jej pytania m.in. Gdzie jest mój kot? :)
To co poza tym utkwiło mi w pamięci to mój strach przed bagnami.Czułam normalnie strach jak wchodziłam w te zarośla bo nie wiedziałam co i z której strony mnie zaraz zaatakuje,a poza tym strasznie sie boję pająków a tam wszędzie te ochydne kikimory któych się okropnie bałam :)

Jeżeli chodzi o Wiedźmina 2 to po pojawieniu się informacji na temat wymagań gry pamiętam tą panikę czy komp da radę pociągnąć grę czy trzeba będzie kupować nowy.Po kupnie gry okazało się że stary komp nie dał rady więc gra musiała pozekać na półce na zakup nowego co wiązało się z wielkim żalem że mając tą wyczekaną,upragnioną grę nie mogę od razu w nią zagrać i jednocześnie radością z perspektywy zakupu nowego komputera :)
Jaka to była radość jak w końcu mogłam odpalić grę i znowu pierwsze wrażenie to niedowierzanie że graficznie jest jeszcze lepiej niż było i szok że to w ogóle możliwe bo po jedynce byłam pewna ze lepiej już nie moze być,a tu jednak taka miła niespodzianka.

Muszę również wspomnieć o tym co mnie wkurza a mianowicie Dlaczego one takie krótkie?!?!?!?!?!
 
Ach.
Z twórczością A. Sapkowskiego spotkałem się po raz pierwszy, dzięki mojemu tatusiowi :)
Oczywiście strasznie się wciągnąłem, a gdy usłyszałem o grze niemal tego samego dnia pojechalem do sklepu.
Pierwsza część ofiarowała mi dwa tygodnie świetnej zabawy i kilka nieprzespanych nocy.
Jednak to z drugą odsłoną mam najlepsze wspomnienia.
Tak sie złożyło że wyjechałem w wakacje do domku letniskowego na Mazury.
Piękny drewniany dom, w nim malutki stoliczek, a na stoliczku laptop. W laptopie płyta z Wieśkiem 2.
Nadal z przyjemnością wspominam gdy siadałem wieczorkiem z ciepła herbatą i odpalałem gre.
O szybe cicho stukał deszczyk,a ja wędrowałem po Flotsam, co chwile zatrzymując się w bijącej ciepłym świetle karcznie,aby zagrać w kości,albo posiłować się na ręke.
Jednak najbardziej zapadła mi misja w której (jeśli wybraliśmy strone elfów) uciekać z miasta,ale Iorweth postanowił uratować kobiety w palącym się budynku.
Piękne polskie Mazury + genialna polska gra zapewnia niezapomniane wspomnienia :)
 
Mnie najbardziej w grach Wiedźmin ujęło "to coś". Nie wiem, jak to określić, bo gdy pierwszy raz, sześć lat temu, uruchomiłem "jedynkę" to z podejściem, że to tylko kolejna gra komputerowa, lecz po pierwszej godzinie gry już wiedziałem, że jest w niej przysłowiowe "coś więcej", choć wtedy nie wiedziałem co.
Chronologicznie to, co mi najbardziej zapadło w pamięć:
- sąd nad Abigail, to że prości ludzie ze wsi mogą być potworami, to jak bardzo złożone jest życie wydawałoby się prostego ludu. Do dziś ta scena robi na mnie ogromne wrażenie.
- historia Carmen i Vincenta. Pokazała prawdziwą miłość, to o co w życiu chodzi, o co warto walczyć za wszelką cenę )
- Odmęty - żadna inna lokacja w grze wideo nie wydała mi się tak swojska, jak ta z 4 rozdziału. Prawdziwa polska wieś, ten klimat, Ci ludzie, deklamowane Dziady Mickiewicza - coś pięknego po prostu. Mógłbym godzinami/dniami/tygodniami łazić po tych polach i łąkach i zachwycać się atmosferą. Nigdy nie zapomnę i czekam na powtórkę w Wiedźminie 3 )
- zwieńczenie historii Alvina - aluzja, że to on był Wielkim Mistrzem. Prawdziwy majstersztyk w kwestii fabuły, którego nigdy nie zapomnę.
Aha i byłbym zapomniał - masa cytatów wprost z książki ze słynnym sikaniem pod wiatr na czele. Magia siedzieć i to słuchać )
Dobra, a w Wiedźminie 2, to największe wrażenie na mnie zrobił rozmach produkcji (oj do dziś nic go nie przebiło) - czegoś takiego wcześniej nie widziałem i się po grze nie spodziewałem. Zabójstwo Foltesta - po prostu dech mi zaparło i miałem ochotę zrobić wszystko, aby cofnąć się w czasie i zmienić scenariusz :p
Potem pierwsze pojawienie się na scenie Loredo - z 15 razy (dobra z 50...) już tą scenę widziałem i za każdym razem padam na twarz pokazując ją kolejnym znajomym ;-)
Ogólnie jakbym miał podsumowac, to to czego nie zapomnę z gier W1 i W2, to przysłowiowe "coś więcej"! )
 
W mojej pamięci wciąż tkwi ten obrazek:

Pomimo nieudanego telemarka, ode mnie i tak 10 pkt za wspaniały styl />/> (dla was Redzi za genialny pomysł)

No i oczywiście słynne:
"Na ku!@#ch du@#ch do raju"
choć tu wymuszona cenzura psuje cały urok.. />/>

A tak bardziej na poważnie, to nigdy nie zapomnę momentu, gdy kurier zapukał do moich drzwi z tak upragnioną przeze mnie kolekcjonerką Wieśka2 w rękach.. przez kilka bitych dni czekając na start serwerów, siedziałem przy figurce Geralta i składałem te kartonowe figurki słuchając soundtracku z gry.. ehhh łezka się w oku kręci :'(/>
Ale następnym razem pozabijam, jak będziecie kazali tyle czekać />/>
Pozdrawiam />/>
 
Moja przygoda z wirtualnym Wiedźminem zaczęła się od tego jak mój szwagier dał mi książkę "Ostatnie życzenie" i po przeczytaniu jej, zafascynowany Geraltem, w kilka miesięcy przeczytałem "Miecz przeznaczenia" i całą sagę o Wiedźminie (nawiasem mówiąc czytając te książki, słuchałem przy okazji w kółko piosenek U2 i do tej pory jak usłyszę jakiś z tych kawałków, przypomina mi się jakaś scena z książki :)/> ). Nie wiedziałem jeszcze wtedy o istnieniu gry, ale od razu wpisałem w internecie hasło, szukając gry o Wiedźminie. Był to okres kiedy miała wchodzić druga część. Oglądając zwiastuny, zamówiłem w przed premierze Zabójców królów, ale stwierdziłem że grzechem byłoby zagrać w drugą część nie grając wcześniej w pierwszą, więc zamówiłem również jedynkę i mając z dwa miesiące na spokojne przejście tej wspaniałej gry, wciągnąłem się w niesamowity klimat gry. Przeszedłem jedynkę i parę dni później już byłem szczęśliwym posiadaczem dwójki. To co przeżyłem grając w tą grę, to jak połączyłem się z Gerlatem nie da się opisać słowami.
Jeśli miałbym szukać sceny, która najbardziej zapadła mi w pamięć to chyba byłaby scena z dwójki, kiedy znalazłem pobitą i poranioną Triss w lochach, ponieważ grając pierwszy raz bardzo się "przywiązałem" do tej postaci.
Nie jestem jakiś wielkim graczem i nie grałem w wiele produkcji, ale mogę powiedzieć, że nigdy żadna gra nie wciągnęła mnie w swój świat, jak obie te gry z CD Projekt RED. Dziękuję wam za klimat i historie jakie stworzyliście.
 
Cóż scena, sceny które mi najbardziej utkwiły w pamięci. Bez wątpienia pierwsze miejsce zajmuje droga i walka w bitwie widm. uderza w niej to jak wiele istnień ginęło, ginie i będzie ginąć dla kaprysu tych którym służą. Poraża w niej okrucieństwo oraz bezkompromisowość. Moment w którym Sabrina Glevissing Przywołuje deszcze ognia skojarzył mi się z użyciem bomby atomowej. Niewiarygodna siła ale również niewiarygodne zniszczenia które podziałało na obie armie. Poza tym wygląd bitwy jest wręcz obłędny, doskonale oddaje klimat tego wydarzenia. W pamięć również zapadła mi pierwsza walka z Letho który po wygraniu, nie zabija nas ale pozwala odejść, powołując się na to że my go kiedyś uratowaliśmy i on spłaca swój dług.
 
Hmm... A co mi tam, skoro dajesz koszulki, plakat, a nawet medalion, znak twego cechu - powiedział ostatecznie przekonany. - Tak, za medalion gotowym ci opowiedzieć. Ino usiądź wygodnie i napij się piwa, bo to długa historia.
Westchnął, zapatrzył się w punkt na ścianie, a po chwili ciszy rozpoczął.
- Wszystko zaczęło się od zapowiedzi Wiedźmina w Click!u. Poczekaj... - schylił się i wyciągnął spod blatu gazetę. Na okładce widniał mężczyzna i choć jego włosy były białe niczym mleko, nie wyglądał na starca. Zza jego pleców wystawały dwie komiksowe postacie oraz miecz. - Ha! Wiedziałem, że jeszcze ją trzymam. Piąty numer z 2007 roku. Pamiętam dobrze, gdy podrostkiem wtedy będąc kupiłem ją, by przeczytać o "największej polskiej superprodukcji!" Aże smarkacz jeszcze byłem, mleko pod nosem, gry bardziej mię pociągały niźli książki. Ta jedna gazeta sprawiła, że zacząłem czytać fantastykę. Najpierw, wiadomo, Wiedźmina sagę całą, coby odkryć, czemu tak się tym ludziska zachwycają. Krótko mówiąc do dziś nie mogę przestać czytać fantasy. I tworzyć. Amatorsko, po cichu, ale zawsze. A to nie przymierzając, tylko dzięki grze Wiedźmin i onej zapowiedzi. Że niby się podlizuję? Ja!? - prychnął z niedowierzaniem. - Mówię przecie jak jest i nie dopowiadam. Takie były moje początki z Geraltem. To on mnie pchnął za drzwi ciasnego umysłu do krainy fantastyki, ale zostawmy to, bo widzę, że cię to jeno bawi. - burknął. Pociągnął łyk z kufla, po czym wznowił opowieść. - Cóż mnie we Wiedźmcu urzekło? Co spamiętałem? Nie będę mówił wszystkiego od początku, bo nieprzymierzając książkę byś nową o Geralcie napisał, chociaż chodzą słuchy, że takowa będzie. Jeno powiem ci kilka sytuacji tkwiących mi w pamięci niczym hak w rybiej paszczy. Wchodzę ci w grę, a tam jak z obucha atakuje mnie klimat, piękny, bo choć brudny, to nasz słowiański. Chłopskie wioski, Odmęty. Muzyka potęgująca klimat. Oj zbrakło mi tego w sequelu, zbrakło, ale w dwójce za to lubiałem przystanąć na moment by cieszyć me oczy pięknymi widokami. Zaiste promienie Słońca igrające z mym wzrokiem na skraju lasu...cudo. Pamiętam jak chciałem być neutralny lub dobry jak Geralt z książek. Uratowałem ludzi w krypcie przed Ghulami, ale żeby do nich dotrzeć musiałem pozwolić uciec Scoiatel. Geralt z krótkich słowach wylał mi kubel zimnej wody na twarz. Zanudzam cię? - spojrzał z ledwo skrywanym gniewem. - Najpierw chcesz historyi, a teraz będzie mi taki mówił, "Do sedna, braciszku.". Dobre sobie, niech ci będzie... powiem ci to, co NAJBARDZIEJ zapadło mi w pamięć. Wiedźmin zaczepia piekarza w Odmętach i pyta się go: "Wiesz czym się zajmują wiedźmini?", a on "Ano wiedźmini to tacy czarownicy, tylko gorsi." "Gorsi?" dziwi się Geralt "Ano, bo jaja mają zwiędłe!" zapewnia chłop "To ja już chyba pójdę." rzecze Biały Wilk, a piekarz zaniepokojony "A co? Macie takiego w rodzinie? Oj, współczuć" Ha, ha ha! - roześmiał się aż mu piana nosem wyleciała. - I to wszystko, co do powiedzenia miałem. Mam nadzieję, że cię nie zanudziłem na śmierć, bo jeszcze by mnie obwiesili za morderstwo, hehe. To co, moja historyja warta jest wilczego amuletu? Ech, nie odpowiadaj, idź się przespać, pomyśl. Ino pamiętaj, że krasnoludy nie lubią, kiedy chce się je wydudkać. Bywaj.
Dopił swoje piwo i wyszedł.
 
Co najdziwniejsze moje najlepsze wspomnienia z grą Wiedźmin wcale nie dotyczą jej bezpośrednio. Kiedy byłem jeszcze młodym gówniarzem (teraz mam 19 lat, a 6 lat temu...), niedługo przed premierą jedynki, w CD-Action pojawił się "tipsomaniak" poświęcony grze i sadze Sapkowskiego. Wśród różnych tekstów o samej grze i jej powstawianiu było opowiadanie pod tytułem "Wieczny Ogień", wtedy właśnie pierwszy raz przeczytałem coś spod znaku Wiedźmina. Szybko odkryłem, że w mojej szkolnej bibliotece znajduje się cała saga, którą pochłonąłem naprawdę szybko. Więc komputerowy Wiedźmin był sprawcą tego że sięgnąłem po tę genialną sagę. To było tak dawno że powoli zaczynam zapominać niektórych szczegółów, czas sobie przypomnieć tą jedną z najlepszych powieści fantasy. Mój komputer jednak był wtedy za słaby na odpalenie Wiedźmina, jednak jak tylko go ulepszyłem to kupiłem grę, wtedy już w edycji rozszerzonej z platynowej kolekcji.

Wiedźmin 2 również przyniósł mi wspomnianie nie związane z grą samą w sobie, a które moi znajomi jeszcze długo będą mi wypominać i się ze mnie śmiać. Otóż kiedy dwójka wychodziła mój komputer był zdecydowanie za słaby na jej odpalenie. Jednak stwierdziłem że chcę ją mieć w pudełku z dnia premiery, nie ważne za ile pieniędzy i nie ważne kiedy będę miał szansę w nią zagrać. Tak też uczyniłem, gra przez ponad pół roku stała na półce i czekała na lepsze czasu. Chociaż soundtrack po niedługim czasie znałem już na pamięć. To samo zrobię z Wiedźminem 3, nieważne czy mi pójdzie czy nie, kupuję od razu, chociaż mam nadzieję że tym razem fundusze pozwolą mi na zakup edycji kolekcjonerskiej.

Może trochę zbyt odbiegłem od tematu waszego pytania... hm... Pomijając fakt, że obie gry jako całość są naprawdę genialne, łączą zarówno doskonałą fabułę jak i grafikę, ścieżkę dźwiękową, świetnie napisane dialogi, że każdy ich fragment doskonale łączy klimaty słowiańskie i fantasy, dokładnie jak książki Sapkowskiego, po prostu mają w sobie to COŚ. Więc jeśli mam wskazać konkretne elementy tych gier, to z jedynki wybieram epilog i całą historię Wielkiego Mistrza, czyli zwrot akcji równie genialny co w SW: KotOR. Dwójka to dla mnie przede wszystkim wspaniałe intro wykonane przez Platige Image oraz easter egg z prologu, który był po prostu bezczelnym prztyczkiem w nos dla Ubisoftu, a takie właśnie bardzo lubię.

Tak poza konkursem... Wielkie podziękowania i gratulacje dla całej ekipy CD-Projectu za podejście do tworzenia gier. Sprawiacie, że wasze gry po prostu chce się kupować, pokazujecie że miezy graczami a twórcami może przebiegać dialog i że robicie to dla Nas. Powodzenia w dalszym tworzeniu gier i pamiętajcie, że na nas, waszych fanów, zawsze możecie liczyć ;]
 
Ciężko stwierdzić, jaka scena zapadła w pamięci najbardziej, bo na pewno każda wnosiła smaczek do gry i grę budowała. Do tego samo oddanie świetnego klimatu świata wiedźmińskiego zapadnie mi w pamięci na zawsze. Możliwosć wcielenia się w Geralta, uczestniczenie w świecie A. Sapkowskiego, to jest właśnie to, co daje niezpaomniane wspomnienia.

Dlatego nie jestem w stanie postrzegać tej gry w zakresie jednego momentu. Na pytanie, która scena była najlepsza, od razu widzę ich przed oczami co najmiej parę. W każdej widać włożoną w nią pracę i zaangażowanie, chęć zorbienia dobrej gry. A dobra gra, jaką jest właśnie wiedźmin, nie ma dobrych scen, jest dobra od początku do końca.
 
Wiedźmin to coś więcej niż tylko gra i właśnie to najbardziej mnie w niej porusza! Grając po raz pierwszy świetnie się bawiłam, ale dopiero gdy w te wakacje połknęłam cały cykl Sapkowskiego, dostrzegłam ukrytą w obu częściach magię - analogie w historiach (tu kłania się przepowiednia Itliny i cały motyw opieki nad dzieckiem-źródłem), dbałość o szczegóły (znajomość przebiegu bitwy pod Brenną pomogła mi w zadaniu z Burą Chorągwią) itp... Właśnie ta ciągłość i konsekwencja sprawiają, że nie zapomnę tej gry. Bo jest to kontynuacja czegoś, co dobrze znam i lubię, część wspaniałego, fikcyjnego wszechświata do którego z chęcią wrócę i za dwadzieścia lat. Tak więc bardziej niż konkretne sceny w pamięć zapada mi spójność fabuły.
I wisienka na torcie - zauważyłam, że jednym z częściej rozpoznawanych przez moich Francuskich znajomych Polskich produktów jest właśnie Wiedźmin! (choć niestety w kwestii sławy wciąż przegrywa z tradycyjnie słowiańskim, ulubionym napitkiem Geralta...)
 
Top Bottom