Pod warunkiem, że w ogóle jest się czym cieszyć.
Pierwszy DA był produkcją, którą naprawdę cieszyć się próbowałem.
Próbowałem zawzięcie, na przekór sobie, próbowałem kilkadziesiąt dobrych godzin. Koniec końców gra powędrowała na półkę z mocnym postanowieniem, że kiedyś do niej wrócę. Nie wróciłem nigdy, nawet gdy nie było w co grać pudełko z DA omijałem szerokim łukiem, bo aż mnie skręcało na myśl o odpaleniu tego tytułu.
I nie chodzi o to, że to jakiś specjalnie zły produkt, bo taki nie jest, ale mnie zwyczajnie nie kupił, nie wciągnął.
Miło, że kogoś kogoś cieszyć on potrafi, ale mnie na dłuższą metę zmęczył. Tu nie ma nic do rzeczy otwarty umysł, jeśli się nie podoba to się podobać nie będzie.
Choćby nie wiadomo jak próbować rzecz polubić. Skoro przez szereg godzin nie bawię się najlepiej to w imię czego mam się dłużej użerać? Bo nie ma nic lepszego? I co z tego? W takim razie sięgnę po książkę i inne dobra, poczekam aż na horyzoncie pojawi się coś naprawdę wartego uwagi.
A porównywać zawsze się będzie, to naturalny i bardzo pożyteczny proces. Jakoś łatwiej oddzielić wówczas ziarno od plew.