Anime i manga

+
Wiem, że nie jest to anime, ale z braku miejsca na animowane filmy zamieszczam tutaj - trailer do animacji Netflix'a z serii Castlevania:


Jest nadzieja.
Miałem wrzucić, ale jednak zrezygnowałem. Pomijając obowiązkowe *elementy pewnie będzie dobrze. No chyba że poniesie ich fantazja jeszcze bardziej niż w poprzedniej historii.
BTW, parę lat temu był news że człowiek odpowiedzialny za Castlevanię ma zrobić DMC... Tyle lat minęło i nadal cisza.
 
Last edited by a moderator:
@5ander5

Raz to Netflix, a dwa Castlevania to jednak fantazy.

Niby wzorujące się na legendach o wampirach i 17-wiecznej Rumunii, ale wciąż jest to w pełni zmyślona historia, biorąca jedynie przedział czasowy oraz miejsce akcji. Wampiry nie są przecież prawdziwymi istotami, więc fakt, że doda się tam kilka grup etnicznych, które wówczas nie występowały w realnym świecie (w analogicznym okresie historycznym - skąd bierzemy tło) nie będzie czymś skandalicznym.

To nie Rigs of Power, gdzie całość niejako opierała się o spuściznę Tolkiena, czy serial Wiedźmin (gdzie zarzynają prozę AS'a).
 
Last edited by a moderator:
Mnie się Castlevania podobała bardzo a ja za wyjątkiem arcydzieł Miyazaki,ego na animę trochę marudzę że i tu będzie dobrze. A skoro już tu jestem zdumiewają mnie stale rosnące oceny pewnego serialu anime od Netflixa znanego pod Polskim tytułem "Moje szczęśliwe małżeństwo" ogląda ktoś?
 
Cell zadebiutował z polskim dubbingiem w DB Kai na Polsat Games.
W większości zagranicznych wersji z tego co widziałem co Cella ludzie podchodzili tak, że grał go ten sam aktor, lecz zmieniał lekko głos w zależności od jego formy. Tu widzę że będzie tak samo, ludzie już komentują że brzmi jak postacie Walaszka.
Mnie sumie rozwala że oryginalny japoński aktor w ogóle nie zmieniał głosu tylko grał wszystkie formy tak samo i wciąż pasowało XD
 
Trochę stare info, ale co tam.
Wygląda na to że Polsat Games wyemituje również drugą serię Kai z dubbingiem, obejmującą sagę Buu. Co będzie oznaczać, że połowa historii Akiry Toriyamy w formie animowanej będzie po polsku, a w całość obejmować wydarzenia z Zetki.
Ech, gdyby jeszcze pierwszą serię zdubbingowali, ale to byłaby chyba już przesada.
 
Trochę stare info, ale co tam.
Wygląda na to że Polsat Games wyemituje również drugą serię Kai z dubbingiem, obejmującą sagę Buu. Co będzie oznaczać, że połowa historii Akiry Toriyamy w formie animowanej będzie po polsku, a w całość obejmować wydarzenia z Zetki.
Ech, gdyby jeszcze pierwszą serię zdubbingowali, ale to byłaby chyba już przesada.

Cieszę się głównie z tego względu, że DB ma szansę trafić do kolejnego pokolenia :D Jak dotąd widziałem jedynie fragment z polskim dubbingiem filmu nr 13, i o ile Banaszyk jako Goku był spoko, tak Szyc do Vegety pasował mi niemal idealnie :D Nie wiedziałem nawet, że pierwsza połowa Kai została zdubbingowana i czy obsada się pokrywa. Szkoda jedynie, że druga połowa muzykę ma całkiem nową, inną niż Zetka, imo dużo gorszą.

No i tak w temacie DB, Toei mogłoby już ogłosić coś odnośnie sequela Super, albo chociaż nowego filmu :D Dwa ostatnie szalenie mi się podobały, a i po powtórce Super Turniej uważam za całkiem fajny arc z wieloma świetnymi momentami. Specjalnie nie sięgam po mangę, bo uniwersum poznałem i pokochałem dzięki anime, więc chcę i dalsze losy postaci śledzić w taki sposób.
 
albo chociaż nowego filmu
Super Hero było już w zeszłym roku, nowego filmu tak szybko nie zrobią, a serii pewnie nie będzie im się chciało robić, mimo że manga ma teraz co najmniej dwa nie zekranizowane arci.
Jak dotąd widziałem jedynie fragment z polskim dubbingiem filmu nr 13, i o ile Banaszyk jako Goku był spoko, tak Szyc do Vegety pasował mi niemal idealnie
Nie widziałeś jeszcze fragmentów Kai lub Super z dubbingiem? Pełno tego na yt.
 
a serii pewnie nie będzie im się chciało robić, mimo że manga ma teraz co najmniej dwa nie zekranizowane arci.
Myślę że nawet cztery, bo przecież jeszcze Broly i Super Hero (ten ostatni trafił też do mangi i powoli dobiega końca). Skoro w poprzednim serialu odtworzyli wydarzenia z Bitwy Bogów i Wskrzeszenia F to nie widzę powodu żeby nie mieli tego zrobić ponownie. Nie wiem tylko gdzie by można było wpasować prolog Broly'ego o przeszłości Saiyan.

A czemu uważasz że nie będzie im się chciało? Dragon Ball wciąż jest niesamowicie popularną marką na całym świecie. Nie zrobienie kolejnych odcinków byłoby dziwną decyzją.

Wygląda na to że Polsat Games wyemituje również drugą serię Kai z dubbingiem, obejmującą sagę Buu.
Skoro robią kolejne odcinki to najwyraźniej sporo ludzi to ogląda. Pytanie czy to starzy fani którzy oglądają z sentymentu czy może faktycznie serial dotarł do nowego pokolenia. Ciężko mi w to jednak uwierzyć, bo dzisiejsze pokolenie chyba nie bardzo ogląda telewizję. Konieczność zasiadania przed telewizorem w określone dni o określonej godzinie nie jest zbyt wygodna zwłaszcza kiedy jest alternatywa w postaci streamingu.
 
Myślę że nawet cztery, bo przecież jeszcze Broly i Super Hero (ten ostatni trafił też do mangi i powoli dobiega końca). Skoro w poprzednim serialu odtworzyli wydarzenia z Bitwy Bogów i Wskrzeszenia F to nie widzę powodu żeby nie mieli tego zrobić ponownie.
A ja widzę, bo przede wszystkim, ludziom się to nie podobało, bo fabuła kinówek w została przedstawiona gorzej, animacyjnie i fabularnie, a dwa, po co jeszcze raz przedstawiać to samo, tylko w gorszej formie? Poza tym, fanów wkurza też to że arci filmów raz są w mandze adoptowane (Battle of Gods, Super Hero) a raz ledwo są napomknięte (Wskrzeszenie Friezy, Broly). No, widoczny brak konsekwencji.
A czemu uważasz że nie będzie im się chciało?
Bo produkcja serii typu tasiemiec jest droższa, trudniejsza, i obecnie mało opłacalna, jeśli seria nie cieszy się popularnością? DB Super na samym początku było tworzone strasznie byle jak, przez co animatorzy, reżyserzy i rysownicy nie mieli czasu by poświęcić odcinkom dość pracy ile trzeba, przez co skutkowało odcinkami o fatalnej jakości, memy z Birusem czy strasznie brzydkim Goku SSj 3 pewnie widziałeś. Dopiero na arcu Black Goku jakoś się proces twórczy unormował, a studio dało z siebie wszystko przy arcu Turnieju Mocy. A najważniejsze, seria cieszyła się w japońskiej telewizji strasznie małą oglądalnością, a dla japońskich studiów ważniejsza jest popularności w kraju niż na świecie.
A przy filmach? Studio ma dość czasu i pieniędzy by wszystko zrobić tak jak trzeba, od razu jest wypuszczane na cały świat i praktycznie wszystkie kinówki DB od Battle of Gods po Super Hero były box office-owymi hitami, a i Toriyama chętniej angażował się przy produkcji tych filmów niż nad serią.
Ewentualna nowa seria pewnie cierpiałaby na te same problemy co poprzednia więc pewnie studio uważa, że lepiej jest od czasu do czasu wypuszczać kinówki, niż przez lata harować i wydawać kasę na serię, która i tak nie cieszy się już w Japonii popularnością, bo współczesną japońską młodzież pewnie bardziej interesuje np Boku no hero Academia, lub One Piece.
Pytanie czy to starzy fani którzy oglądają z sentymentu czy może faktycznie serial dotarł do nowego pokolenia.
Myślę że to i to, choć sam nie wiem, bo sporo tych starych fanów na ten dubbing narzeka, ale z drugiej strony, widać to oglądają.
Konieczność zasiadania przed telewizorem w określone dni o określonej godzinie nie jest zbyt wygodna zwłaszcza kiedy jest alternatywa w postaci streamingu.
Super o ile wiem jest dostępne na jakiejś platformie należącej do Polsatu, może Kai po premierowej emisji też tam trafia?
 
Właśnie obejrzałem pierwszy odcinek Netflixowego One Piece'a. O matko, to jest praktycznie fanowska produkcja zrobiona przez fanów, dla fanów, tylko że za grube miliony. Z jednej strony jest strasznie kiczowato, i miejscami tanio wygląda, z drugiej od cholery tu znajomych mi rzeczy, a zmiany fabularne, choć ich sporo, są całkiem spoko. Gdyby tak był przeniesiony wiedźmin, to bym nie narzekał.
Nie wiem czy jestem kompetentny by stwierdzić czy to dobra produkcja czy nie, bo przez fanowską perspektywą mogę mieć zaburzony obraz. Może ktoś tu kompletnie niezaznajomiony z serią by rzucił na to okiem i skomentował?
Plus to zdecydowanie nie jest poziom Dragon Ball Ewolucji czy Cowboy Bepopa, to w sumie coś zupełnie innego i nowego jeśli chodzi o adaptacje anime.
 
Moje doświadczenia z One Piece są niewielkie biorąc pod uwagę długość i skalę całej serii. Ot, jakieś 10 tomów mangi przeczytane lata temu i w podobnym czasie kilka, może kilkanaście odcinków anime obejrzane. Było spoko, ale nie na tyle żebym chciał kontynuować takiego tasiemca. Coś tam zatem wiem, ale do fanów trudno mnie zaliczyć (do antyfanów oczywiście też) więc myślę że serialu aktorskiego podejdę z bardziej otwartą głową.

Dodam, że jestem fanem wielu japońskich live action, a wzorem w tym gatunku jest dla mnie Ruroni Kenshin. Kiczowatość zatem w ogóle mnie nie odrzuca :) Jak zapoznam się z serialem to chętnie coś naskrobię.
 
Byłoby miło ze strony Netflixa, gdyby jeszcze wrzucił oryginalne anime po polsku, to cholernie słabo że zagraniczne wersje netflixa to mają, a my nie, i jedynym miejscem, gdzie można OP obejrzeć po polsku legalnie jest (A raczej było) Polsat Games.
 
Oki, Netflixowy One Piece obejrzany w całości.

To jest wprost nie do wiary. Cowboy Bepop, który ze swoją stylistyka nie powinien być trudny do przeniesienia dla zachodnich twórców, Wiedźmin, który powinien być łatwiejszy do przeniesienia od Gry o Tron, przez to że to skończona seria, i Death Note, który te nie byłby trudny do zaadaptowania, i przy wszystkich tych tytułach Netflix poległ, ale cholernego One Piece'a udało się przenieść. ONE. PIECE'A :oops:
A najlepsze w tym wszystkim jest to, że podejście scenarzystów wcale się jakoś mocno nie różniło od podejścia ekipy wiedźmina. W obu przypadkach jest to luźna adaptacja z fanfikowymi wątkami, ale kurde:

W One Piecie 90% fabuły albo jest to coś bezpośrednio przeniesione z mangi, albo luźno zaadaptowane, i w zasadzie jest tylko jeden fanfikowy wątek, który nie dość, że jest niezły, to jeszcze idealnie spełnia funkcje wyjaśniania kim są dane postacie, jakie są ich motywacje i jak działa ten świat.
A w Wiedźminie już od pierwszego sezonu 60% fabuły to fanfik, o kiepskiej jakości nie spełniający żadnego celu.
Wiele z oryginału jest wycięte, ale kurczę, ci ludzie wiedzieli co wycinać, a co zostawić, i choćby po tym widać że faktycznie są fanami tego tytułu. Podobna Oda jako twórca też miał wpływ na ten serial, ale nie jestem pewien jaki i sumie, nie wiem też czy jego udział był tu potrzebny.
Plusy:
To jak świetnie serial załapał klimat serii, jak wiele postaci przypominają swoje oryginały, lub wręcz nimi są (Luffy, Zeff, Koby, Mihawk, Shanks, Buggy) pogodność i absurdalność tego świata.
Wiele scen walki (Głównie szermierka Zoro) wypada świetnie, moce bohaterów są tu mocno zredukowane przez to że to live action, ale serial potrafi je wykorzystać tak jak trzeba.
Jeden z arców (Baratie) autentycznie wypada lepiej niż w oryginale, a Sanji jest lepszą postacią od tego mangowego (W mandze to w zasadzie największy dupek w serii, a Oda go dodatkowo zepsuł w ostatnich arcach)
Fakt, jak zaskakująco dobra i wierna jest to adaptacja, mimo wszystkich sprzeczności.

Minusy:
Niestety prawie wcale nie korzysta z oryginalnej muzyki anime, która jest genialna, i w tym momencie nierozerwalnie związana z tym tytułem,
Kilka nietrafionych wyborów castingowych.
Niektóre wybory twórców są wyraźnie podyktowane przez budżet i efekty, a nie kreatywność (Większość akcji dziejąca się w zamkniętych, często ciemnych pomieszczeniach, rzadko kiedy w otwartej przestrzeni, wyraźnie zrushowana fabuła ostatnich dwóch odcinków, przydałby się tu w zasadzie przynajmniej jeszcze jeden na arc Arlonga)
Momentami niektóre efekty wyglądają sztucznie (Tłum przy egzekucji Rogera) Brakuje tu trochę takiego naturalnego brudu, siniaków i podartych ubrań w czasie walk.


Słowem, jest to kompletne przeciwieństwo Dragon Ball Ewolucji, w zasadzie ewenement, dowód, że w Hollywood da się zrobić dobrą adaptację anime/mangi, jednocześnie nie odchodząc za nad to od oryginalnej stylistyki, nie ważne jak absurdalna by ona nie była. Hell, przy tym ewentualna adaptacja Naruto czy Dragon Balla nie wydaje się aż tak nieprawdopodobna.

Szkoda tylko, że nie wiadomo czy to otrzyma kolejny sezon, choćby przez trwający strajk w Hollywood. Poza tym, seria ma taki problem, że pozostaje niedokończona, a myślę, że dałoby się z tego zrobić luźną, tak z 6 sezonową adaptację tej mangi, gdyby początek i koniec pozostały ten sam, tylko znów, ten koniec nie jest znany, i Oda go pewnie twórcą nie zdradzi.

Ale takie coś, by ludzie zainteresowali się tytułem, i sięgneli po oryginał by zobaczyć co było dalej, taką rolę myślę ten serial może pełnić spokojnie.

bandicam 2023-09-03 15-21-49-285.jpg
 
Też właśnie skończyłem OP i faktycznie, jest to serial "od fanów, dla fanów". Bardzo wierny oryginałowi, czasem IMO nawet bardziej, niż było trzeba, a prawie wszystkie zmiany lub cięcia są w widoczny sposób spowodowane niewielką ilością odcinków, a nie "wizją artystyczną" twórców.
No i jak dla mnie największe wady serialu są spowodowane właśnie tym formatem, czuję że przydałyby się jeszcze z minimum 2 odcinki żeby lepiej zarysować bohaterów i ich relacje. Wyszło całkiem okej z Nami i Zoro (choć nie idealnie), ale dostało się Usoppowi i Sanji, którzy przed dołączeniem do załogi dostali w moim odczuciu za mało czasu antenowego i za mało interakcji z resztą ekipy, żeby wyszło to naturalnie.
Sanji dołącza do Luffy'ego bo... Dunno? Wydał się spoko gościem? A Usopp dostaje zaproszenie nie dlatego, że jak w mandze walczył i był gotów umrzeć w obronie bliskiej osoby, a dlatego, że dobrze strzelał z procy do garnków. Nami pod koniec sezonu mówi z Zoro o przyjaźni, a wcześniej ledwo się do siebie odzywali. Zabrakło, zwłaszcza na statku podczas podróży z wyspy na wyspę, jakichś scen które mogłyby lepiej przedstawiać te powstające więzi
Jako że znam oryginał to nie przeszkadzało mi to bardzo, ale jestem ciekaw jak odbiorą to widzowie niezaznajomieni z mangą lub anime. Zakładając że nie odrzuci ich na wstępie specyficzny "feel" serialu i kicz, którego rzeczywiście mało nie ma.
Nad pacingiem muszą popracować w sezonie drugim (wierzę, że będzie), bo mimo że całkiem zgrabnie przełożono te 70+ rozdziałów na 8 godzin serialu i wszystko się trzyma kupy, to muszą dać sobie więcej czasu na niektóre wątki.

Casting jak dla mnie prawie idealny. Po prawdzie to trudno mi sobie przypomnieć kto nie pasował do swojej roli. Luffy to na papierze bardzo trudna postać do przeniesienia na ekran w live-action, ale wersja netfliksa to chyba najlepsze, na co mogłem liczyć. Każda postać jest oczywiście dość mocno stonowana i mniej "kreskówkowa", ale zachowano najważniejsze cechy, a więc Luffy jest charyzmatyczny i wesoły, naiwny i nierozgarnięty, ale bez przesady. Sanji myśli głównie o gotowaniu i kobietach, ale nie jest uber simpem jak w mandze. Usoppa mogli nieco inaczej poprowadzić żeby nie wyglądał jak małe dziecko gdy opowiada swoje historie (patrz scena z Kayą), ale poza tym nie mam zastrzeżeń. Istotne jest to, że serial nie bierze siebie zbyt poważnie i po części dlatego nigdy nie miałem uczucia krindżu oglądając te i inne postacie, nieważne jak dziwne były ubrane albo jak zwariowane były ich sceny akcji.

Jak zwykle z netfliksem od strony realizacji odczucia mam mieszane. Niektóre sceny wyglądają świetnie, niektóre słabo, zdarzają się piękne scenografie i takie, które biją sterylnością i sztucznością po oczach, tak samo z kostiumami. Sceny walk trzymają poziom -"Gumowe" ataki Luffy'ego wyglądają dobrze, a pewnie był to dość ciężki orzech do zgryzienia. Walki na miecze z nienajgorszą choreografią i nawet trzeci miecz Zoro nie wyglądał aż tak głupio (choć nadal nie wiem jak go używał xD). Tu i tam małe zgrzyty z montażem i zdjęciami głównie podczas scen dialogowych, nadmiar "dramatycznych" szerokokątnych kadrów a'la Lubezki w miejscach, w których IMO nie były potrzebne. Nie psuło to jakoś mocno odbioru ale mam nadzieję, że to zmienią na przyszłe sezony.

Ogólnie serial mi się podobał i jestem bardzo ciekaw jak sobie poradzą z następnymi arcami, bo przygody Słomkowych od tego momentu są już z rodziału na rozdział coraz bardziej dziwne i zwariowane. Chcę zwłaszcza zobaczyć jak wyjdzie im Chopper, tu już raczej trzeba iść w full CGI. Podejrzewam że jeśli zamówią drugi sezon, to zakończą go na Alabaście. I na miłość Melitele Netflix, nie upierajcie się tak przy tych 8 odcinkach. Zawsze myślałem że to głównie ze względu na budżet, ale OP S1 ma tak duży, że 2 odcinki więcej nie zrobiłyby im na pewno dużej różnicy gdyby przeznaczyć dodatkowy czas na po prostu więcej dialogów.

Poza tym, seria ma taki problem, że pozostaje niedokończona, a myślę, że dałoby się z tego zrobić luźną, tak z 6 sezonową adaptację tej mangi, gdyby początek i koniec pozostały ten sam, tylko znów, ten koniec nie jest znany, i Oda go pewnie twórcą nie zdradzi.
Manga powoli zmierza ku końcowi i Oda pewnie skończy w ciągu ilu, 5-8 lat? Nie wiem na ile rozdziałów ma rozplanowaną finałową sagę, ale czuć że jesteśmy już blisko. Jeden sezon takiego serialu będzie powstawał około 2 lat, a materiału do adaptowania mają tak dużo, że nawet z tymi wszystkimi cięciami i modyfikacjami Oda spokojnie zdąży skończyć zanim Netflix dojdzie do Dressrosy :p Oda na pewno im nie zdradzi planów na zakończenie, ale może im dawać wskazówki czego nie powinni wycinać albo na co zwracać uwagę. Jest w sumie jednym z producentów więc wpływ i tak ma całkiem spory.
 
Last edited:
Obejrzałem pierwszy odcinek One Piece w czwartek i spodobał mi się, a potem jak przysiadłem w piątek to... praktycznie zbindżowałem cały sezon :D To naprawdę przyjemna, lekka przygoda z masą humoru i sympatycznych postaci, ale nie pozbawiona też dramatu, grozy czy poważniejszych tematów. Idealny przykład kina nowej przygody.

Jak już wspominałem wcześniej, moja znajomość serii jest nikła. Zatrzymałem się mniej więcej tak jak zakończył się pierwszy sezon serialu czyli na Arlong Park, ale to było już dawno temu i pamiętam niewiele. Kompletnie zapomniałem jak wyglądał początek historii, nie pamiętałem takich postaci jak Alvida, Koby czy Morgan ani wątku w Baratie. Co ciekawe, kojarzyłem postać Sanjiego, ale wydawało mi się że nie dotarłem jeszcze do niego :p W pamięć zapadł mi Buggy, całkiem sporo zostało mi w głowie też z historii Usoppa, Kayi i Klahadora oraz przeszłości Nami i jej relacji z Arlongiem. Wciąż jednak szczegóły zatarły się w mojej pamięci więc całość oglądało mi się dość świeżo i w paru momentach serial mocno mnie zaskoczył zwrotami akcji. Poszperałem w sieci więc wiem że trochę wycięli bądź mocno skrócili, a za to pojawiły się pewne wątki, które oryginalnie zadebiutowały później (np. Garp). W żaden sposób to jednak nie przeszkadzało, bo wszystko tu do siebie pasuje, a historia jest zrozumiała nawet dla kogoś kto zna ją bardzo pobieżnie. Myślę, że nawet ktoś kto o One Piece w ogóle nie słyszał też bez problemu zrozumie co i jak. Nie popełniono tutaj częstego błędu aktorskich adaptacji (zwłaszcza tych japońskich), które są robione tylko z myślą o fanach i przez to zrozumiałe tylko dla nich czy to przez zbyt duże skróty czy też wręcz przeciwnie - przeładowanie wątkami. Na seansie One Piece mogą się bawić także nowe osoby i to jest świetne, bo przekładanie danej opowieści na inne medium powinno móc przyciągnąć nowych fanów. Jednocześnie, starzy wyjadacze też znajdą tu coś dla siebie, bo materiał źródłowy potraktowano z szacunkiem, a w paru miejscach może zaskoczyć nawet znawców i to pozytywnie.

Wszyscy chyba zgodzą się z tym że One Piece nie należy do najłatwiejszych materiałów do przełożenia na produkcję aktorską, a jednak udało się rewelacyjnie, bo choć świat i zamieszkujący go ludzie (oraz inne istoty) wyglądają dziwacznie to widz może w to uwierzyć. Nikt nie próbuje tutaj udawać, że to jest nasz świat z dodatkiem elementów nadprzyrodzonych więc powinniśmy tak na niego patrzeć i doszukiwać się znajomych praw fizyki czy czegoś w tym guście. Nie, ten świat po prostu tak wygląda i tak działa. Podczas seansu wielokrotnie miałem skojarzenia z oryginalną trylogią Gwiezdnych Wojen. Tam również mnóstwo postaci wygląda strasznie kiczowato czy to przez noszone ciuchy czy to przez fakt, że to aktorzy w gumowych maskach. Świat został jednak przedstawiony w taki sposób, że kupujemy go bez problemu nawet jeśli czasem parsknie się pod nosem widząc przeróżne dziwactwa. Rozwiązano tym samym kolejny z problemów jakie trapią aktorskie adaptacje mang (i nierzadko też komiksów amerykańskich) czyli chęć wmówienia ludziom, że to nasz świat tylko trochę inny. Na ogół kończy się to masą zmian mających na celu urealnienie wszystkiego co się da żeby nie odrzucić potencjalnych odbiorców. One Piece wygląda jak wygląda i nadal niektórych widzów może to spłoszyć, ale myślę że jeśli tylko polubią bohaterów to bardzo szybko przejdą nad tymi dziwactwami do porządku dziennego. Podobnie w zasadzie jest z mangą One Piece, która w pierwszej chwili odstrasza kreską, ale jeśli tylko da się szansę to po paru rozdziałach nie tylko przestaje to przeszkadzać, ale wręcz zaczyna cieszyć oko.

Wspomniałem przed chwilą o bohaterach więc pasuje przejść do największego plusu serialu czyli obsady, która moim zdaniem jest perfekcyjna. Aktorzy nie tylko wyglądają tak podobnie jak tylko się da, ale też nieźle grają. Dzięki temu nawet jeśli ktoś wygląda bardzo kiczowato albo robi coś głupkowatego bądź nierealnego to aktorzy sprzedają to w 100%. Nie sposób ich nie polubić, zarówno główną ekipę Słomkowych Kapeluszy jak i wszelkie poboczne postacie. Każdy coś w sobie ma. Jedyne co mi tutaj zgrzytało (i to w zasadzie też mój jedyny poważniejszy zarzut do całego serialu) to zbyt duże tempo w rozwoju relacji. Błyskawicznie przechodzimy od "nie jestem w twojej załodze, spadaj" do "oddam za ciebie życie". Być może wynika to z tego że cała historia jest bardzo spójna i nie ma tutaj zbytnio miejsca na poboczne rzeczy. Może gdyby sezon miał te dwa odcinki więcej i czasem zaserwował jakąś poboczną przygodę pozwalającą relacjom się rozwinąć to wypadłoby to lepiej. Z drugiej strony, czy wtedy tempo całej opowieści by trochę nie siadło? Sam nie wiem.

Zbliżając się do końca pasuje jeszcze wspomnieć o warstwie technicznej. Nie będę chyba specjalnie oryginalny jeśli powiem, że serial wygląda dobrze i czuć tutaj wydany piniondz (całość ponoć kosztowała ponad 140 milionów co czyni go jednym z najdroższych w historii), ale zdarzają się też gorzej wyglądające elementy. Na te jednak można przymknąć okno, bo świat serialu jest kiczowaty i zwariowany więc nawet te gorzej wyglądające elementy nie dają tak ostro po oczach jak to często bywa w dzisiejszych blockbusterach gdzie świetnie i realistycznie wyglądająca scena kontrastuje nagle z CGI za przysłowiową paczkę fajek. Bardzo podobały mi się efekty rozciągania się Luffy'ego, a niełatwo jest przedstawić coś takiego. Widać oczywiście że trochę tutaj oszczędzano więc nie używał swoich mocy non stop, ale dzięki temu też moim zdaniem lepiej wybrzmiewa finał kiedy już wjeżdża na pełnej. Przez większość sezonu bowiem Luffy jest takim beztroskim i dobrodusznym dzieciakiem, który nie chce nikomu robić krzywdy więc można się zastanawiać jakim cudem miałby sobie poradzić na pełnym zabijaków Grand Line. Po ostatnim odcinku wątpliwości zostają rozwiane.

Podsumowując, kawał dobrej roboty i jedyne czego się teraz boję to że mimo wysokich ocen tak krytyków jak i widzów (w momencie pisania tego posta jest to odpowiednio 83% i 96% na Rotten Tomatoes) oglądalność nie będzie zadowalająca dla Netflixa żeby uzasadnić powstanie kolejnego sezonu, a ten zapewne byłby jeszcze droższy. Kolejna obawa to skala oryginalnej historii, która w dodatku wciąż jest nieskończona. Nawet jeśli Netflix zdecyduje się wyłożyć kasę na ciąg dalszy to przez ile sezonów będą to robić? Dwa? Trzy? Pięć? Jak dużo materiały uda się zekranizować i czy zakończenie będzie satysfakcjonujące?

Podobna Oda jako twórca też miał wpływ na ten serial, ale nie jestem pewien jaki i sumie, nie wiem też czy jego udział był tu potrzebny.
Z wypowiedzi twórców wynika, że udział Ody był spory. Cały czas czuwał nad całością i nie bał się krytykować jeśli coś wypadało kiepsko. Jednocześnie twórcy liczyli się z jego słowem i z tego powodu wiele scen było kręconych ponownie już według jego wskazówek. To też pewnie trochę napompowało budżet. Miło, że Netflix był skłonny na to pójść i zapewnić ekipie dodatkowe fundusze.

Hell, przy tym ewentualna adaptacja Naruto czy Dragon Balla nie wydaje się aż tak nieprawdopodobna.
Od lat słyszę pogłoski na temat aktorskiej adaptacji Naruto, a tymczasem parę dni temu w sieci pojawiło się coś takiego:


Nie jestem w sumie pewien czy to nie fejk (zdjęcia pochodzą oczywiście z jednej ze scenicznych adaptacji, których seria miała już kilka), ale myślę że jeśli One Piece odniesie odpowiednio duży sukces to Hollywood zacznie dużo chętniej sięgać po japońskie marki. Dość powiedzieć, że Disney po zakupie 20th Century Fox ma prawa do Dragon Balla i nawet widziałem parę lat temu plotkę jakoby przymierzali się do ekranizacji z azjatycką obsadą. Zobaczymy co przyniesie przyszłość.

PS. Mam jeszcze takie pytanie do fanów: macie podejrzenia czym jest tak naprawdę jest tytułowy skarb Gol D. Rogera? :D
 
jedyne czego się teraz boję to że mimo wysokich ocen tak krytyków jak i widzów (w momencie pisania tego posta jest to odpowiednio 83% i 96% na Rotten Tomatoes) oglądalność nie będzie zadowalająca dla Netflixa żeby uzasadnić powstanie kolejnego sezonu, a ten zapewne byłby jeszcze droższy. Kolejna obawa to skala oryginalnej historii, która w dodatku wciąż jest nieskończona. Nawet jeśli Netflix zdecyduje się wyłożyć kasę na ciąg dalszy to przez ile sezonów będą to robić? Dwa? Trzy? Pięć? Jak dużo materiały uda się zekranizować i czy zakończenie będzie satysfakcjonujące?
One Piece jest "tą jedną adaptacją mangi, która się w końcu udała" i z tego powodu jest o nim teraz bardzo głośno i na pewno przełoży się to na oglądalność. Ekranizacje mang, zwłaszcza z Netflixa były dotąd dużym memem i jako że OP przełamuje "klątwę" to marketing się sam nakręca. Podobno oglądalność już jest wysoka (numer 1 w +80 krajach), ale wiadomo jak to jest z tymi danymi z Netfliksa, na konkretne wyniki trzeba poczekać dłużej.

Myślę że całą historię musieliby zmieścić w minimum 8 sezonach (100-150 rozdziałów na sezon). No ale oczywiście żeby ciągnąć tak drogi serial tak długo musiałby mieć naprawdę dobrą oglądalność. Ale takie Stranger Things pewnie mogliby ciągnąć w nieskończoność gdyby nie to, że formułę już wyczerpali i nie ma za bardzo o czym opowiadać
 
PS. Mam jeszcze takie pytanie do fanów: macie podejrzenia czym jest tak naprawdę jest tytułowy skarb Gol D. Rogera? :D
Przyjaciele, których poznał po drodze.

A tak serio, raczej na pewno nie będzie to skarb w tradycyjnym znaczeniu, ale Oda jednocześnie zaznaczył, że jest to rzecz fizyczna i namacalna. Spośród wszystkich "antyklimatycznych" teorii odnośnie tego czym jest One Piece, najbardziej przypadła mi do gustu ta, według której jest to po prostu
butelka przedniego rumu.
 
Tak sobie pomyślałem teraz że ciekawą opcją byłoby gdyby autor nigdy nie pokazał skarbu. Ot, bohaterowie znajdą wielką skrzynie, zajrzą do środka i na tym historia się urwie. Jak z tą walizką w Pulp Fiction :D

Podejrzewam jednak że większość fanów by tego nie wybaczyła :p
 
Top Bottom