Oki, Netflixowy One Piece obejrzany w całości.
To jest wprost nie do wiary. Cowboy Bepop, który ze swoją stylistyka nie powinien być trudny do przeniesienia dla zachodnich twórców, Wiedźmin, który powinien być łatwiejszy do przeniesienia od Gry o Tron, przez to że to skończona seria, i Death Note, który te nie byłby trudny do zaadaptowania, i przy wszystkich tych tytułach Netflix poległ, ale cholernego One Piece'a udało się przenieść. ONE. PIECE'A
![Oops! :oops: :oops:](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
A najlepsze w tym wszystkim jest to, że podejście scenarzystów wcale się jakoś mocno nie różniło od podejścia ekipy wiedźmina. W obu przypadkach jest to luźna adaptacja z fanfikowymi wątkami, ale kurde:
W One Piecie 90% fabuły albo jest to coś bezpośrednio przeniesione z mangi, albo luźno zaadaptowane, i w zasadzie jest tylko jeden fanfikowy wątek, który nie dość, że jest niezły, to jeszcze idealnie spełnia funkcje wyjaśniania kim są dane postacie, jakie są ich motywacje i jak działa ten świat.
A w Wiedźminie już od pierwszego sezonu 60% fabuły to fanfik, o kiepskiej jakości nie spełniający żadnego celu.
Wiele z oryginału jest wycięte, ale kurczę, ci ludzie wiedzieli co wycinać, a co zostawić, i choćby po tym widać że faktycznie są fanami tego tytułu. Podobna Oda jako twórca też miał wpływ na ten serial, ale nie jestem pewien jaki i sumie, nie wiem też czy jego udział był tu potrzebny.
Plusy:
To jak świetnie serial załapał klimat serii, jak wiele postaci przypominają swoje oryginały, lub wręcz nimi są (Luffy, Zeff, Koby, Mihawk, Shanks, Buggy) pogodność i absurdalność tego świata.
Wiele scen walki (Głównie szermierka Zoro) wypada świetnie, moce bohaterów są tu mocno zredukowane przez to że to live action, ale serial potrafi je wykorzystać tak jak trzeba.
Jeden z arców (Baratie) autentycznie wypada lepiej niż w oryginale, a Sanji jest lepszą postacią od tego mangowego (W mandze to w zasadzie największy dupek w serii, a Oda go dodatkowo zepsuł w ostatnich arcach)
Fakt, jak zaskakująco dobra i wierna jest to adaptacja, mimo wszystkich sprzeczności.
Minusy:
Niestety prawie wcale nie korzysta z oryginalnej muzyki anime, która jest genialna, i w tym momencie nierozerwalnie związana z tym tytułem,
Kilka nietrafionych wyborów castingowych.
Niektóre wybory twórców są wyraźnie podyktowane przez budżet i efekty, a nie kreatywność (Większość akcji dziejąca się w zamkniętych, często ciemnych pomieszczeniach, rzadko kiedy w otwartej przestrzeni, wyraźnie zrushowana fabuła ostatnich dwóch odcinków, przydałby się tu w zasadzie przynajmniej jeszcze jeden na arc Arlonga)
Momentami niektóre efekty wyglądają sztucznie (Tłum przy egzekucji Rogera) Brakuje tu trochę takiego naturalnego brudu, siniaków i podartych ubrań w czasie walk.
Słowem, jest to kompletne przeciwieństwo Dragon Ball Ewolucji, w zasadzie ewenement, dowód, że w Hollywood da się zrobić dobrą adaptację anime/mangi, jednocześnie nie odchodząc za nad to od oryginalnej stylistyki, nie ważne jak absurdalna by ona nie była. Hell, przy tym ewentualna adaptacja Naruto czy Dragon Balla nie wydaje się aż tak nieprawdopodobna.
Szkoda tylko, że nie wiadomo czy to otrzyma kolejny sezon, choćby przez trwający strajk w Hollywood. Poza tym, seria ma taki problem, że pozostaje niedokończona, a myślę, że dałoby się z tego zrobić luźną, tak z 6 sezonową adaptację tej mangi, gdyby początek i koniec pozostały ten sam, tylko znów, ten koniec nie jest znany, i Oda go pewnie twórcą nie zdradzi.
Ale takie coś, by ludzie zainteresowali się tytułem, i sięgneli po oryginał by zobaczyć co było dalej, taką rolę myślę ten serial może pełnić spokojnie.