W końcu ukończyłem Hellblade: Senua's Sacrifice...
Co mogę powiedzieć o grze?
Na pewno było to interesujące i niecodzienne przeżycie. Co zaskakujące również niezwykle solidne od strony rozgrywki.
Jednak zacznijmy od początku...
W Hellblade wcielamy się w celtycką wojowniczkę imieniem Senua, która cierpi na liczne symptomy schorzeń psychicznych (po części będących efektem brutalnego ataku wikingów na jej wioskę, ale ów fakt jest jedynie czubkiem góry lodowej, a źródło problemu naszej bohaterki sięga o wiele głębiej w jej przeszłość). Poznając historię kierujemy Senuą w trakcie misji odzyskania duszy swojego martwego ukochanego (jego głowę - jako naczynie dla "ducha" nosi cały czas przy sobie), która zawiedzie ją w samo serce wyspy wikingów.
Do źródła ciemności.
Ciemność
Ciemność jest częstym motywem występującym w grze. Pojawia się w głównie celu oddania zagubienia głównej bohaterki. Braku zrozumienia przez otoczenie, społeczność, czy w końcu bliskich, a często bardzo bliskich jej ludzi. W ciemności mogą również czaić się "rzeczy" chcące nas skrzywdzić. Czekające jedynie na nasz upadek i zatracenie. W końcu najbardziej przeraża to czego nie możemy dostrzec, a jednocześnie (podświadomie) wyczuwamy jego wrogą obecność. Dręczony przez chorobę umysł Senuy doskonale potrafi wspomniane rzeczy zobaczyć, jednocześnie nadając im odpowiednio przerażający wygląd. Nie wszystkim lękom można stawić czoła. Zwłaszcza pozostając w ciemności, która niczym zepsucie chcące opanować umysł.
Zgnilizna
Kolejny ważny motyw w grze to rodzaj "choroby" postępującej od ręki w kierunku głowy. Gdy dotrze do celu walka Senuy się skończy, a jej misja okaże się porażką. Oczywiście mamy tutaj kolejną metaforę. Głowa jako miejsce mózgu czyli naszej świadomości i postrzegania świata (oraz źródła choroby bohaterki), jak również siedziba "duszy" (w przypadku Senuy oraz głowy jej martwego ukochanego). Rosnąca "zgnilizna" to stopniowe zatracanie samego siebie oraz kontaktu z rzeczywistością.
Walka
Nawet ten element można (w pewnym sensie) podpiąć pod psychologię postaci. Przeciwnicy, z którymi się mierzymy, mają przerażający i fantastyczny wygląd - nie zawsze nawet przypominając ludzi (chociaż w większości tak jest). Można to interpretować dwojako. Albo jako czyste (w ogóle nie istniejące w świecie realnym) wizje w umyśle bohaterki albo jako swego rodzaju projekcje na postacie prawdziwych wikingów, z którymi realnie stajemy w szranki.
Głosy
Inna, niezwykle ważna, składowa całego doświadczenia (pojęcie "gry" byłoby tutaj zbyt wąskie) są głosy, które słyszymy praktycznie niemal przez całą rozgrywkę. Mają one różne "osobowości" i inaczej reagują na nasze poczynania czy sytuację, w których się znajdujemy. Niektóre z nich nam kibicują, podpowiadają lub ostrzegają, podczas gdy inne zapowiadają naszą rychłą klęskę albo namawiają do szybkiego acz bolesnego zakończenia naszej misji. Nierzadko owe głosy prowadzą ze sobą dyskusję często tworząc niezły mętlik (stąd też pożądana jest raczej znajomość języka angielskiego, gdyż napisy przekładają jedynie szczątki owych konwersacji - całość z resztą chyba nie byłaby możliwa).
Muzyka, nieczęsta a przynajmniej nie często wychodząca poza tło, jest naprawdę ładna i tam gdzie trzeba dobrze się spisuje (mam jedynie mieszane uczucia do utworu z napisów końcowych),
Wizje
Po części wspomniałem w poprzednich akapitach ale wypada temat rozwinąć nieco bardziej. Świat postrzegany przez Senuę jest pełny wszelkiego rodzaju iluzji i jego natura może ulec zmianie w mgnieniu oka. Aby wspomniany efekt osiągnąć gra korzysta z wielu efektów oraz filtrów. Mamy więc masę zniekształceń, odbić, rozmyć czy animacji. Co ciekawe wspomniane zabiegi zostały zaimplementowane w taki sposób, że nie rujnują one strony wizualnej produkcji. Do części z nich są też podpięte zagadki, które musimy rozwiązać aby pchnąć dalej rozgrywkę.
Piękny świat...
Gra jest ładna. To nie ulega wątpliwości. Miejscami nawet bardzo ładna. Na uwagę zasługuje model oświetlenia (U4 - w moim odczuciu - ma go niemal doprowadzony do perfekcji), postać głównej bohaterki (zeskanowanej z niewiarygodnymi wręcz detalami) oraz ogólna strona artystyczna produkcji. Nie byłbym sobą gdybym nie przyczepił się do kilku gorszych jakościowo tekstuk (głownie skały - dlaczego niemal zawsze muszą być to skały) czy czasem gorzej wyglądającego ognia (dosłownie w kilku momentach ale przy ogólnej wizualnej uczcie takie rzeczy wychodzą). Nie są to oczywiście wszystkie wizualne potknięcia ale jak na grę niezależną jest wprost cudownie. Nawet sekwencje wideo połączone z renderingiem gry wyglądają niezłe (głównie dzięki filtrom i rozmyciom), aczkolwiek są zauważalne. Trzeba jednak wziąć korektę iż powyższy zabieg miał (głównie) na celu cięcie kosztów produkcji (skanowanie dodatkowych aktorów i zgrywanie kwestii byłoby nieporównywalnie droższe niż proste wideo) ale zapewne nie był to jedyny powód. Ten kolejny (oczywiście tylko domniemamy przeze mnie) to chęć zmniejszenia wymagań, gdyż gra ma je nie małe. Wszystko to widać zwłaszcza w miejscach gdzie więcej się dzieje albo mamy zbliżenie na świetnie wymodelowaną twarz bohaterki w przerywnikach (generowanych w czasie rzeczywistym - hura!).
Ma moim sprzęcie (na maksymalnych ustawieniach) gra chodziła od pełnych 60 fps (vsync) do 40-kilku gdy działo się coś większego albo mieliśmy zbliżenie na twarz (pomiar jedynie z początku gry). To i tak lepiej niż posiadacze PS4, bo przynajmniej miałem stałe FullHD
p). Czasem wręcz okropnie wychodził brak odpowiedniej optymalizacji i przy patrzeniu się w konkretny (zwykle dość pusty) fragment mapy doznawaliśmy nagłego spadku klatek.
.
.. nie pozbawiony wad
Dochodzimy do momentu, w którym należy ponarzekać. Wypadałoby zacząć od długości rozgrywki (według GoG przejście zajęło mi około 10 godzin - jednak w dwuch miejscach beznadziejnie się "zapętliłem", więc łącznie jeszcze z pół godzinki do godziny można urwać z powyższego wyniku) ale wiedziałem na co się piszę więc wspominam o tym nie jako owadzie ale z racji, że wypada. Prawdziwe wady okroiłbym do kilku pomniejszych błędów i niekiedy denerwujących ustawień kamery (zwłaszcza w potyczkach). Podczas mojej rozgrywki przydarzył się również dziwny błąd z palącą się bohaterką (już o tym wspominałem w innym poście), kilka błędów dźwiękowych (raz czy dwa muzyka odgrywała się nie w tym miejscu albo nie przestawała grać) oraz pomniejszych w kolizji obiektów (drżenia czy przenikanie - w tym również kamery - denerwujące zwłaszcza w przerywnikach). Dodatkowo bywały miejsca (no dobra, znalazłem tylko dwa takie), w których postać zwyczajnie się "zawieszała". Nie mam natomiast zastrzeżeń do rozmiarów i "zamkniętości" (hm... chyba nie ma takiego słowa ale wiadomo o co chodzi
) poszczególnych leveli. A jeśli czegoś by mi tutaj brakowało to większej swobody ruchu w ich obszarze (Tomb Raider to nie jest i nie przeskoczymy niczego jeśli twórcy z góry automatycznie tego nie zaprogramowali lub podpięli pod klawisz akcji).
Konkluzja
Uważam jednak, że ogólnie warto grze dać szansę. Jeśli nie teraz (gdy jej cena - jak na polskie warunki - jest nieco wygórowana) to po pewnym czasie, gdyż bez wątpienia Hellblade jest produkcją unikatową i nawet przez ten sam fakt wartą poznania.
P.S.
Jak zwykle w takich momentach zapomniałem napisać o tym co w sumie chyba najbardziej mnie denerwowało. Otóż są pewne "łamigłówki" wymagające precyzyjnego ustawienia kamery i "skupienia się". Problem w tym, że często musimy być dość dokładni (i stanąć dokładnie w-tym-jednym-punkcie) czasem przy kamerze zmieniającej perspektywę przy koncentracji (sic!). Dodatkowo darzają się momenty gdy wspomniane rzeczy robimy pod presją czasu...