Na szczęście moje psy nigdy nie miały problemów z hukami, ale jako osoba, której psy towarzyszą tak gdzieś od 9 roku życia, a także przeżyła parę stresujących chwil związanych ze zdrowiem czworonogów, bardzo łatwo mi sobie wyobrazić całe zdarzenie. Przywiązanie człowieka do zwierzęcia (i vice versa) może by wyjątkowo silne i na pewnym etapie wg mnie zaczyna się zwierzaka traktować jak takiego kolejnego, zazwyczaj jednak mniej problematycznego członka rodziny. Pamiętam, co przeżywałem, gdy mój młody pies pewnej chłodnej, sobotniej nocy mocno osłabł, zaczął sikać krwią, ledwo mógł ustać na nogach itd. Był weekend, było późno, a ja miałem jedynie kilka złotych w kieszeni. Każda minuta była dla mnie niczym walka z czasem. Wydzwaniałem na zmianę to do rodziny, to do klinik, szukając jakiejś całodobowej i jednocześnie próbując zorganizować jakieś środki. Z początku stres działał mobilizująco, ale gdy wiozłem psa tramwajem w jego torbie "podróżnej" przez pół miasta, a potem słuchałem diagnozy, to relatywny spokój udało mi się utrzymać jedynie ze względu na silną determinację do poznania realnego stanu zwierzęcia. Najgorzej było po wyjściu z kliniki, gdzie psiak musiał zostać. Relacjonowanie wszystkiego, co się usłyszało, wysłuchiwanie reakcji rodziny (mama od razu wpadła w płacz, gdy się dowiedziała, że psa nie mogłem wziąć do domu), a następnie kilka godzin spędzonych na samotnych rozmyślaniach to zdecydowanie coś, czego się nie da zapomnieć.
Odnosząc się stricte do sytuacji opisanej przez
@lonerunner, pewnie powodem było niedbalstwo weterynarza połączone ze specyfiką organizmu zwierzęcia, które na dany specyfik zareagowało akurat w taki sposób. Swoją drogą, to z ciekawości wygooglowałem ten lek i wiele osób zgłasza poważne problemy z nim. Podobno też niektóre rasy są szczególne wrażliwe na jego działanie. Czy drugi weterynarz wypowiadał się szerzej nt. tego środka i jego zastosowania w tym przypadku?