Ja to właściwie od samego początku jechałem na królestwach północnych i od razu robiłem sobie pod tę talię strategię a dostając nowe karty, ciągle je udoskanalałem, co skończyło się tym, że w Gwinta przestałem grać, bo stał się za prosty a jednocześnie nie paliłem się by grać innymi taliami, bo musiałbym wszystko od nowa ustalać, a pewnie gdybym ułożył strategie, to też bym w kąt rzucił, bo kart miałem prawie wszystkie. Ogólnie mi gwint najwięcej radości sprawiał w "środkowej" części - kiedy karty już jakieś miałem i mogłem bawić się w strategie, ale też nie byłem za silny.