Powiedz, czemu.Tylko czy ta serialowa interpretacja postaci zgadza się z naszymi w oparciu o książki? Moim zdaniem nie bardzo.
Powiedz, czemu.Tylko czy ta serialowa interpretacja postaci zgadza się z naszymi w oparciu o książki? Moim zdaniem nie bardzo.
Tylko czy ta serialowa interpretacja postaci zgadza się z naszymi w oparciu o książki? Moim zdaniem nie bardzo.
Jeśli można wyciągać wnioski z tej sceny, to prawdopodobnie był to dla niej bardzo zły czas, którego nawet nie chce wspominać. Żadnych miłych zdarzeń, żadnych balów w roli Kopciuszka. Zresztą nawet po ukończeniu podstawowego szkolenia w Aretuzie życie czarodziejek wcale nie było usłane różami. Nikt ich nie wysyłał na placówki u boku królów. Po Aretuzie były kolejne lata praktyki, po których można było zacząć budować własną pozycję.- Gdy ty uczyłaś się w Aretuzie... Gdy sypiałaś w komnatce takiej jak ta... Czy miałaś laleczkę, bez której nie potrafiłaś zasnąć? Którą w dzień sadzałaś na sekretarzyku?
- Nie - Yennefer poruszyła się gwałtownie. - Ja nie miałam nawet laleczki. Nie pytaj mnie o tamto, Geralt. Proszę cię, nie pytaj.
Właściwie to nie jestem pewny, czy się nie zasugerowałem twoją wypowiedzią i przez to przeniosłem ją na swą ocenę postaci serialowej. Bo ja nie widzę Yennefer, tej młodej Yennefer, jako osoby z przerostem ambicji i własnej wyjątkowości. Trudno się opierać na źródle, bo wzmianek o tym etapie jej życia jest mikroskopijna ilość, ale uważam, że nieco przesadzili z ukazaniem jej jako osoby, która poświęci wszystko, by zdobyć wszystko, bo wszystko jej się należy.
To jest chyba jedyny fragment z książek, który może nam cokolwiek powiedzieć o tamtej Yennefer:
Jeśli można wyciągać wnioski z tej sceny, to prawdopodobnie był to dla niej bardzo zły czas, którego nawet nie chce wspominać. Żadnych miłych zdarzeń, żadnych balów w roli Kopciuszka. Zresztą nawet po ukończeniu podstawowego szkolenia w Aretuzie życie czarodziejek wcale nie było usłane różami. Nikt ich nie wysyłał na placówki u boku królów. Po Aretuzie były kolejne lata praktyki, po których można było zacząć budować własną pozycję.
Tak, dlatego część kreacji postaci Yennefer jest dobra, co przekłada się na moją całościową ocenę tej roli jako najlepszej z głównej trójki. Ale ta druga część już jest wzięta z niebytu, by sztucznie stworzyć inne jej cechy, których według mnie nie miała. Ale to jest ogólny problem serialu. W książkach były drobne wzmianki, subtelne fragmenty rozrzucane tu i ówdzie, które powoli dostarczały czytelnikowi nowych danych, z których budował postać. Serial natomiast robi to bardzo tępymi narzędziami i używając do tego bardzo źle poskładanych scen.No ale ona w serialu w drugiej połowie odcinków przecież ma bardzo negatywny stosunek do Aretuzy, więc to się akurat zgadza.
A były tam krasnoludy?To źle?
Yennefer, po przejściach w dzieciństwie i potem w Arteuzie, najbardziej zależało na uzyskaniu podmiotowości, imo. Fakt, że była w realizacji tego pragnienia dosyć bezkompromisowa i niekoniecznie szanowała podmiotowość innych to inna sprawa. Ale dążenie do uzyskania władzy i potęgi wiązało się właśnie z chęcią uzyskania podmiotowości, a nie po prostu władzy dla samej władzy. Bo to dawało niezależność i możliwość decydowania o sobie. W serialu, moim zdaniem jest to trochę niekonsekwentnie przedstawiane. Natomiast na pewno nie określiłabym jej jako "złej". Jest po prostu osobą mocno straumatyzowaną i nie okazującą emocji, bo - w jej przekonaniu - jest to zagrażające. Ale, jak wspominiała Margoletta - jej czyny jednak świadczą same za siebie. Nawet przy pierwszym spotkaniu z Geraltem (choć odebrała jego zachowanie jako uprzedmiatawiające ją - zdecydowanie na wyrost) i wykorzystaniu go do zemsty, zadbała potem żeby za te czyny nie odpowiedział, skłaniając Jaskra do wypowiedzenia właściwego życzenia.a niedługo potem wychodzi jaka jest. I ciekaw jestem bardzo jej wątku w kolejnym sezonie, bo w Sadze dopiero, dzięki Ciri, jakiś pierwiastek dobra się w niej odzywa.
Ha.Nie widziałem jeszcze tych krasnoludów
Yennefer, po przejściach w dzieciństwie i potem w Arteuzie, najbardziej zależało na uzyskaniu podmiotowości, imo. Fakt, że była w realizacji tego pragnienia dosyć bezkompromisowa i niekoniecznie szanowała podmiotowość innych to inna sprawa. Ale dążenie do uzyskania władzy i potęgi wiązało się właśnie z chęcią uzyskania podmiotowości, a nie po prostu władzy dla samej władzy. Bo to dawało niezależność i możliwość decydowania o sobie. W serialu, moim zdaniem jest to trochę niekonsekwentnie przedstawiane. Natomiast na pewno nie określiłabym jej jako "złej". Jest po prostu osobą mocno straumatyzowaną i nie okazującą emocji, bo - w jej przekonaniu - jest to zagrażające. Ale, jak wspominiała Margoletta - jej czyny jednak świadczą same za siebie. Nawet przy pierwszym spotkaniu z Geraltem (choć odebrała jego zachowanie jako uprzedmiatawiające ją - zdecydowanie na wyrost) i wykorzystaniu go do zemsty, zadbała potem żeby za te czyny nie odpowiedział, skłaniając Jaskra do wypowiedzenia właściwego życzenia.
Muszę przyznać, że moje myśli nawet nie sięgnęły do tych scen. Mózg zablokował dalsze przetwarzanie. Sapkowski dość dokładnie opisywał wygląd krasnoludów - miały być szerokie, krępe, prawie kwadratowe i brodate. Klasyka krasnoludowatości, tutaj nawet nie trzeba czytać książek, bo krasnolud jest jak koń, każdy wie, jak wygląda. Ale najwidoczniej nie wie tego nikt pracujący dla Netflixa. Tylko z czego to wynika? Ideologiczne parytety, brak środków na charakteryzację i odpowiednie zdjęcia, brak chęci, brak wiedzy książkowej i ogólnej o fantasy, wszystko razem?Próbuję sobie wyobrazić tych oberwańców jako przemieszczający się czworobok atakowany ze wszystkich stron, w tym jazdę cesarską, ale za cholerę nie mogę. Krasnoludy Yarpena po prostu nie wyglądają na gości, którzy mogliby zastąpić konia i pociągnąć za sobą wóz wyładowany zrabowanymi dobrami
Serio dopiero w tym momencie? Nie tygodnie przed premierą, gdy pojawiały się coraz bardziej destrukcyjne zmiany, które logicznie prowadziły do coraz większych odstępstw od książek? Wielka wiara w tobie tkwiła.To nie rewolucja, to nie adaptacja, to nie historia na motywach, to gwałt na materiale źródłowym.
Zakładam, że w założeniach Vilgefortz chciał przegrać to starcie, ale tak, by jego strona nie miała do niego pretensji, bo już w tym momencie robi dla Emhyra. Ale wyszło na to, że w efekcie trafił na najlepszego szermierza tego świata, czyli Cahira, który zabrał mu wszystkie miecze, a następnie skopał i zostawił nieprzytomnego w krzakach, przy czym nie zabił go chyba tylko z braku czasu.Vilguś przegrywa z Cahirem w pojedynku, Fringilla wygrywa z Tissaią, Yen sama kończy bitwę pod Sodden
Serio dopiero w tym momencie? Nie tygodnie przed premierą, gdy pojawiały się coraz bardziej destrukcyjne zmiany, które logicznie prowadziły do coraz większych odstępstw od książek? Wielka wiara w tobie tkwiła.