[UWAGA! - SPOILERY] Serial Wiedźmin (Netflix) - wrażenia spoilerowe

+
Widziałam niejedną aluzję do Dijsktry zakochanego w Filippie, a z jej strony nie widziałam żadnej, którą mogłabym odebrać jako miłość do niego.
Miłować mógł jednostronnie. Lub z udawaną wzajemnością, gdy był jej potrzebny.
Nie będę się upierać jakoś bardzo, dla mnie to było raczej oczywiste, że gdyby to był czysto handlowy układ, to Djikstra nie robiłby z siebie idioty, pisząc listy jak zakochany sztubak - a gdyby był zakochany, a ona - nie, to tym bardziej.
Wychodzi jednak na to, że tak w Twoim, jak w moim przypadku postrzegamy to przez własny pryzmat.
 
Czekałem na wyjazd z Wielkim Złym tego świata i się doczekałem. Patryjarchat to chyba najgorszy złoczyńca naszych czasów. Ojciec wszelakiego bólu kobiecego.

Z książek wynika że w związku z długim życiem właściwie większość czarodziei z nudów smakowała obu płci, pod tym względem Andrew wyprzedził swe czasu i nie był małostkowy bawiąc się w podziały hetero homo czy bi.
 
@Lizzie... Jeszcze jedno, Twoich postów multicytatowych nie da się czytać. Miło by było, gdyby cytat był na tyle obszerny, by zachować choćby całość zdania, do którego się odnosisz. Cytujesz po dwa słowa, które bez kontekstu nic nie znaczą, czyniąc jednocześnie Twoją odpowiedź na ten cytat kompletnie nieczytelną.
 
Czarodziejki przed Thanedd w scenie w łaźni mówią wprost i bezpośrednio, że Filippa od jakiegoś czasu nie gustuje w mężczyznach. To, jak sądzę, wyjaśnia sprawę i wiemy że owszem, gustowała.

Chociaż diabeł wie, może tylko udawała że gustuje pod presją patriarchalnego społeczeństwa i jej konfraterki dały się nabrać.

"- Trąci mi to babskim szowinizmem - powiedziała z przekąsem Sabrina Glevissig. - Zwłaszcza w twoich ustach, Filippa, po twojej zmianie... orientacji erotycznej"
Także tego.
Uff, dobra, jednak mi się nie zdawało, że te aluzje latały. Dzięki.
 
Z książek wynika że w związku z długim życiem właściwie większość czarodziei z nudów smakowała obu płci, pod tym względem Andrew wyprzedził swe czasu i nie był małostkowy bawiąc się w podziały hetero homo czy bi.

E tam, lesbijek u Sapkowskiego pełno, ale gejów jakoś sobie nie przypominam. Narrator wewnętrzny Triss znalazł czas, żeby wspomnieć o "eksperymentach", ale Vilgefortz jakoś Geraltowi nie sugerował kolacji ze śniadaniem.

Ta reprezentacja bardziej zawsze fetyszem dla mnie woniała.
 
jednak ona używa tych postaci do głoszenia poglądów
Tak jak każdy autor umieszcza w swoim tworze przesłania. Choćby nieświadomie, choćby subtelnie. Cechy charakteru, konstrukcja fabuły i świata nigdy nie powstają w sposób losowy. To nie przypadek, że Geralt i Driady są przeciwni wycince Lasu. Sapkowski zbudował tą narrację w taki sposób nie bez powodu.
Powołując się do komunizmu wystawiasz krytyczną ironię jako dosłowne przesłanie, a pisząc o kryminale sugerujesz, że autor ponosi odpowiedzialność za przedstawione w książce czyny.
A ja piszę o czymś innym - tak, w świecie przedstawionym jest mnóstwo różnych postaci, które mają różne opinie, charakterystyki i role w historii, jednak autor nie tworzył tego świata w sposób bezmyślny i oderwany od rzeczywistości. Dobre książki nie moralizują, a w sposób subtelny donoszą do czytelnika pewne idee, wartości, przesłania.
Więc nie, nie mówisz o "obiektywnym" efekcie końcowym czego dowodem jest fakt
Oki doki, jak porównując wszystkie wymienione przeze mnie aspekty obu serialów nie uważasz, że obiektywnie można stwierdzić, że te jedne są gorsze niż drugie, to nie musimy dalej się zapętlać. Jednak popadając w nieskończony relatywizm gdzie wszystko jest subiektywne trzeba to podsumować, że książki nie są obiektywnie lepsze niż serial...

A tak na serio, to ja nigdy nie klasyfikowałam Phillippy jako postaci negatywnej, czy antybohaterki.
Antybohater nie jest synonimem złoczyńcy, specjalnie użyłam tego słowa. Biorąc pod uwagę cechy i rolę tej postaci uważam, że wpasowuje się w definicję antybohaterki, ale nie uważam ją za złoczyńczynię, bo to oczywiste, że nią nie jest. Cersei Lannister w fabule pierwszego tomu ASOIAF też jest antybohaterką, ale nie złoczyńcą, bo takowych w uniwersum nie ma prawie wcale.

Nie będę się upierać jakoś bardzo, dla mnie to było raczej oczywiste, że gdyby to był czysto handlowy układ, to Djikstra nie robiłby z siebie idioty, pisząc listy jak zakochany sztubak - a gdyby był zakochany, a ona - nie, to tym bardziej.
Twoja interpetacja jest valid, ja się w tym miejscu też nie upieram i chętnie bym zobaczyła książkowe fragmenty, gdzie Filippa sugeruje prawdziwą miłość do Dijkstry czy innego mężczyzny.
Jak dla mnie prawdziwa miłość była w tej relacji jednostronna. Nie wiem czy Dijkstra się o tym domyślał - osoba zakochana może nie zwracać uwagi na pewne rzeczy.

Czarodziejki przed Thanedd w scenie w łaźni mówią wprost i bezpośrednio, że Filippa od jakiegoś czasu nie gustuje w mężczyznach. To, jak sądzę, wyjaśnia sprawę i wiemy że owszem, gustowała.
Pamiętając ten cytat i szerszy kontekst mam wrażenie, że wcześniejsze doświadczenia to powszechna sytuacja, gdzie lesbijka mając za sobą związki z mężczyznami czy nawet małżeństwo - wciąż jest lesbijką, nawet jak przyznała się w tym przed samą sobą dopiero później. Ale znowu - nie upieram się przy własnej intepretacji, choć nie widzę ze strony Filippy sugestii, by mężczyźni również ją pociągali.
Cytat Sabriny również pamiętam i na jego podstawie nie wykluczam, że Sapkowski pisząc wówczas książke nie wiedział, ze orientacji nie da się zmienić. Znak czasów.

Ta reprezentacja bardziej zawsze fetyszem dla mnie woniała.
Tego też nie wykluczam.
 
W ogóle aż mi się z żalem przypomniało, że tam praktycznie na każdej stronie są genialne dialogi i różne smaczki. Przecież ciąg dalszy tej sceny jest przezabawny:

Ja nie mam nic przeciw mężczyznom. Więcej, ja uwielbiam mężczyzn i życia sobie bez nich nie wyobrażam. Ale... Po chwili zastanowienia... To w sumie jest słuszna koncepcja. Mężczyźni są psychicznie niestabilni, zbyt podatni na emocje, nie można na nich liczyć w momentach kryzysu.
- To fakt - przyznała spokojnie Margarita Laux-Antille. - Stale porównuję wyniki adeptek Aretuzy z efektami pracy chłopców ze szkoły w Ban Ard, a porównanie wypada nieodmiennie na korzyść dziewcząt. Magia to cierpliwość, delikatność, inteligencja, rozwaga, wytrwałość, także pokorne, lecz spokojne znoszenie porażek i niepowodzeń. Mężczyzn gubi ambicja. Oni zawsze chcą tego, o czym wiedzą, że to niemożliwe i nieosiągalne. A możliwego nie zauważają.
- Dosyć, dosyć, dosyć - żachnęła się Sheala, nie kryjąc Uśmiechu. - Nie ma nic gorszego niż naukowo podbudowany szowinizm, wstydź się, Rita. Wszelakoż... Tak, ja również uważam za rzecz słuszną zaproponowaną jednopłciową strukturę tego... konwentu czy też, jeśli kto woli, loży. Jak słyszymy, chodzi o przyszłość magii, a magia to sprawa zbyt poważna, by jej los powierzać mężczyznom.

Bardzo podoba mi się, jak Sapkowski szydzi, wkładając teksty które stereotypowo mężczyźni opowiadają o kobietach (niestabilność emocjonalna, poleganie na emocjach, wyniki na uniwersytetach) w usta kobiet, które jak się okazuje to samo mówią o mężczyznach. Tylko ja kierując się jego słowami zawsze rozumiałem to jako szyderę ze wszelkich takich zachowań, nie przyszłoby mi nawet do głowy że ktoś to może odebrać dosłownie.

Lauren, liczę na Ciebie że ten dialog przeniesiesz 1:1 z pełną powagą xD
 
@Lizzie... Jeszcze jedno, Twoich postów multicytatowych nie da się czytać. Miło by było, gdyby cytat był na tyle obszerny, by zachować choćby całość zdania, do którego się odnosisz. Cytujesz po dwa słowa, które bez kontekstu nic nie znaczą, czyniąc jednocześnie Twoją odpowiedź na ten cytat kompletnie nieczytelną.
Dobra, myślałam po prostu, że każdy czyta wcześniejsze posty w całości, więc nie ma sensu bym wydłużała swoje posty dając tam wielolinijkowe cytaty. Będę cytować dłuższe kawałki :p
 
Tak jak każdy autor umieszcza w swoim tworze przesłania. Choćby nieświadomie, choćby subtelnie. Cechy charakteru, konstrukcja fabuły i świata nigdy nie powstają w sposób losowy. To nie przypadek, że Geralt i Driady są przeciwni wycince Lasu. Sapkowski zbudował tą narrację w taki sposób nie bez powodu.
Powołując się do komunizmu wystawiasz krytyczną ironię jako dosłowne przesłanie, a pisząc o kryminale sugerujesz, że autor ponosi odpowiedzialność za przedstawione w książce czyny.

Idąc Twoim tokiem rozumowania jeżeli Sapkowski napisze książkę, w której seryjny morderca - nacjonalista i homofob - jest głównym bohaterem to znaczy, że on ma takie poglądy.

Sapkowski nie nawraca w swoich książkach, zostawia pole do interpretacji, różne punkty widzenia i to jest cecha charakterystyczna jego prozy. Nie poucza, nie pokazuje palcem co jest dobre a co złe i to z czym on się prywatnie utożsamia nie ma żadnego znaczenia.

Jednak popadając w nieskończony relatywizm gdzie wszystko jest subiektywne trzeba to podsumować, że książki nie są obiektywnie lepsze niż serial...

To nie ma nic wspólnego z relatywizmem, po prostu obiektywna lepszość przy ocenie czegoś z dziedziny sztuki jest ciężko osiągalna by nie powiedzieć, że niemożliwa.
Tak, komuś może się serial podobać bardziej od książek. Obiektywnie to można porównać np. który z nich ma na przykład więcej dziur logicznych i tu myślę wiadomo już, że serial.
 
E tam, lesbijek u Sapkowskiego pełno, ale gejów jakoś sobie nie przypominam. Narrator wewnętrzny Triss znalazł czas, żeby wspomnieć o "eksperymentach", ale Vilgefortz jakoś Geraltowi nie sugerował kolacji ze śniadaniem.

Ta reprezentacja bardziej zawsze fetyszem dla mnie woniała.
AS jeśli wspominał o jakiekolwiek cesze swoich bohaterów, to musiało to być ważne fabularnie.
Dlatego też lubię czytać jego książki, bo unika zbędnych opisów dając pole do wyobraźni.
 
Idąc Twoim tokiem rozumowania jeżeli Sapkowski napisze książkę, w której seryjny morderca - nacjonalista i homofob - jest głównym bohaterem to znaczy, że on ma takie poglądy.
Skądże. Odpowiednio niuansując wydźwięk narracyjny i kontrukcję fabuły mógłby umieścić tam całkiem różne idee i przesłania.

Nie poucza, nie pokazuje palcem co jest dobre a co złe i to z czym on się prywatnie utożsamia nie ma żadnego znaczenia.
I dlatego napisał w Brokilon, dialogi o aborcji oraz rasizm przeciwko elfom w zupełnie przypadkowy sposób.
Książki nie piszą się w próżni przez randomowe generatory pomysłów.
Jest różnica między książką o wydźwięku propagandowym czy moralizatorskim a taką, która niesie pewne przesłania i wartości.
Powiem więcej - żadna dobra książka nie jest pozbawiona idei i wartości.

AS jeśli wspominał o jakiekolwiek cesze swoich bohaterów, to musiało to być ważne fabularnie.
Zwłaszcza wszystkie kreacje czarodziejek ;)
 
Sapkowski? Unika zbędnych opisów?

Trzy czwarte prozy Sapkowskiego to zbędne opisy, i niech go Bóg za to błogosławi.
Moim zdaniem nie. Poczytaj niektórych klasyków...
Post automatically merged:

Skądże. Odpowiednio niuansując wydźwięk narracyjny i kontrukcję fabuły mógłby umieścić tam całkiem różne idee i przesłania.


I dlatego napisał w Brokilon, dialogi o aborcji oraz rasizm przeciwko elfom w zupełnie przypadkowy sposób.
Książki nie piszą się w próżni przez randomowe generatory pomysłów.
Jest różnica między książką o wydźwięku propagandowym czy moralizatorskim a taką, która niesie pewne przesłania i wartości.
Powiem więcej - żadna dobra książka nie jest pozbawiona idei i wartości.


Zwłaszcza wszystkie kreacje czarodziejek ;)
A co nie były to ważne opisy? Określały charakter postaci i samej profesji czarodziejek w Królestwach Północy np. w kontraście do czarodziejek z Nilfgaardu...
 
Last edited:
Odc. 1: Ziarno Prawdy
Odc 2: Kaer Morhen

Rewatchu i analizy ciąg dalszy...

Odc 3: Straty
Odcinek napisany przez asystentkę Lauren we współpracy z Showrunnerką, która napisała wcześniej świetne Mniejsze Zło i kontrowersyjne Coś Więcej...


Plusy:
  • Geralt - Henry mówił prawdę obiecując nam bardziej książkowego Geralta w tym sezonie. W tym odcinku to prawdziwy daddy, który troszczy się o Ciri. Podoba mi się, że jego nowa zbroja zachowuje spójność stylistyczną ze zbroją z pierwszego sezonu, zachowując liczne wspólne elementy, a jednocześnie pozbywając się tych, które skopiowane zostały ze zbroi z Dzikiego Gonu.

  • Ciri - Freja rozkwita w tej roli. Trochę mi szkoda, że musiała już wymienić piękną suknię bruksy na treningowe ciuchy i warkocz, jednak to się musiało w końcu wydarzyć. Ciekawe jak wyglądałaby w zgodnie z książką krótkich, brzydko obciętych włosach, niczym Arya Stark po egzekucji ojca.... Scena treningu na mordowni cudowna.

  • Vesemir, Lambert i Eskel charyzmatyczni. Flashback z Eskelem i puszczone w stronę czytelników oczko z nawiązaniem do bąka miało pewnie trochę rehabilitować decyzję z poprzedniego odcinka, jednak nie kupuję jego śmierci...

  • Leszy w lesie- ciekawy design, dość spójny z anime

  • Cintra - bardzo się cieszę, że powraca ona jako lokacja i jest ona bazą wypadową Nilfgaardu tak samo jak Wyzima w Dzikim Gonie. Dodatkowo wiemy, że Xint'rea pojawi się w Blood Origin, co też jest dobrą decyzją. Wcześniej myślałam, że do Cintry wrócimy dopiero w ostatnim odcinku serialu.

  • Sojusz Elfów z Nilfgaardem - nie spodziewałam się, że nastąpi tak szybko, jeszcze przed zapoznaniem widzów ze Scoia'tael, jednak cieszy mnie zwiększona rola Filavandrela i ubolewam, że nie powraca tu Toruviel czy na przykład Chireadan, który również by pasował.

  • Francesca - w poprzednim odcinku nie miała wiele wspólnego z książkową, jednak tu rozpoznaję cechy Stokrotki chcącej bronić swego narodu

  • Zbroje Nilfgaardu - oklepany temat, ale te nowe są przepiękne. Poza dziwnymi maskami na hełmach, które kojarzą mi się z gorylami.

  • Fringilla - w nowej kreacji wygląda fenomenalnie. Ta korona z włosów, ta królewska suknia... Jednak dotyczy jej też minus, o którym więcej poniżej.

  • Vilgefortz - kanonicznie czarujący, jego nowa pozycja rehabilituje jego rolę w poprzednim sezonie. W rozpuszczonych włosach wygląda książkowo przystojnie, jednak w scenie z Obeliskiem zrobiono mu z włosów jakieś idiotyczne antenki...

  • Triss - cieszy mnie, że radzi sobie z traumą mimo stracenia statusu Czternastej ze Wzgórza. Widać, że wzięli sobie do serca hejt, który niezasłużenie wylał się na nią po pierwszym sezonie. Cieszy mnie, że przynajmniej Yennefer skomentowała jej drastyczną zmianę włosów, która konieczna nie była, lecz wygląda to teraz świetnie. Jej kwiatowa sukienka bardzo ładna, jednak moim zdaniem niewystarczająco dostojna.

  • Sabrina - w pierwszym sezonie była raczej postacią w tle, cieszę się, że rozwijają ją tutaj i nawet dodano jej zgodnego z książką charakterku. Widocznie w serialu jej kolorem jest turkus. Miło oglądało mi się wspólną scenę w basenie. Najpierw myślałam, że czwarta czarodziejka w tej scenie to wprowadzenie jednej z członkiń Loży, jednak ku mojemu zdziwieniu jest to Murta - jedna z trzech uczennic (już najwidocznie absolwentka), z którą Yennefer po powrocie do Aretuzy w siódmym odcinku dzieliła się radami życiowymi. Dziwne, bo z trzech dziewcząt w tamtym odcinku ta jedna była najmniej wyeksponowana. Można było w tym momencie zamiast niej przedstawić nam jedną członkiń Loży, choćby Margaritę.
Minusy:
  • Soczewki - nic mnie tak nie wkurzało w pierwszym sezonie jak sporadyczny zez rozbieżny Geralta. Tu nie dość, że zmieniono mu kolor z pięknego bursztynowego na okropną żółć, to do tego mamy całą zgraję wiedźminów z brzydkimi soczewkami. Ale po co brzydkie soczewki Istreddowi i Francesce? Akurat ich kanoniczne kolory oczu nie są istotnym detalem... Cieszy mnie, że Ciri ma przynajmniej ładniejszy kolor soczewek, a w niektórych scenach oczy robią jej komputerowo, jak Yennefer. Różnica widoczna gołym okiem.

  • Elfy - czy książkowe elfy to nie wegetarianie? Brak kłów w uzębieniu moim zdaniem na to wskazuje, jednak Francesca zaprasza Filavandrela do jedzenia mięsa...

  • Miecz - czy gdziekolwiek poza tym sezonem Geralt używał znaku Igni do nagrzewania swego miecza do czerwoności? Świecący efekt kojarzy mi się negatywnie z runami i olejami z gier i moim zdaniem nie pasuje do settingu.

  • Wij - skolopendry to on nie przypomina, baranie rogi czy zębatą paszczę wybaczam, ale na cholerę mu tyle ludzkich rąk?? Przekombinowany design. Jednak pochwalić muszę efekty dźwiękowe w walce z nim, bo są świetne. Jednak wije w grach są o niebo lepsze...

  • Biały Płomień - z jakiegoś powodu nie jest to tylko nic nie znaczący przydomek Cesarza, a sakralne imię, które z fanatyzmem wypowiada się jakby należało do jakiegoś mistycznego bóstwa panującego nad Przeznaczeniem...

  • Szkielet Gryfa - doceniam chęć nawiązania do wydarzeń z Rzezi Kaer Morhen pokazanych w anime, jednak szkielet gryfa znajduje się w innym miejscu niż powinien. I nadal za minus uważam, że Kaer Morhen nie wygląda identycznie jak w animacji... Choć i tam i tu wygląda świetnie i bardzo klimatycznie, to jednak jestem perfekcjonistką jeżeli chodzi o spójność.

  • Tissaia - karminową suknię ubraną na wydarzenie pod Obeliskiem miała na sobie zaraz przed bitwą o Sodden, więc okej, ale odcinek zaczyna w morskiej sukience ze sceny z węgorzami, sprzed tylu dekad...

  • Yennefer - tak jak w pierwszym sezonie jej sceny należały do moich ulubionych (również te fanfikowe), tak tutaj nie jestem zachwycona. Janeczka w pierwszym sezonie była zbuntowaną outsiderką wśród magów i liczyłam, że po bitwie o Sodden zgodnie z książką dołączy do elit Bractwa...
    Poza tym nadal nie ma spójnego i zgodnego z książką stylu ubioru. Pierwsza sukienka odsłaniająca ramiona jest zbyt współczesna, a kadrowanie przez które wygląda w wielu scenach jakby stała nago to nieśmieszny żart. Druga kreacja lepsza, choć niezbyt ciekawa, a górę ma szarą. Poza tym nie wiem czemu Yennefer musi zmieniać co chwilę zmieniać włosy i odcinek zaczyna w wyprostowanych rozpuszczonych włosach, a kończy w ciasno upiętych z tyłu. Po co?


  • Monarchowie - jestem zła. Bardzo. Mieli możliwość niczym w GOT - nadać każdemu z królestw odrębny styl wizualny, różną kolorystykę, unikatowe korony, krój szat, inspirować się różnymi państwami - Redania aż się prosi o inspiracje sarmacką Polską, Kaedwen carską Rosją, Aedirn na przykład monarchią niemiecką... Zamiast tego mamy sześciu randomowych władców, gdzie poza Foltestem żaden się nie wyróżnia.
    • Foltest wygląda ciut lepiej niż w poprzendim sezonie, znowu ubrany na złoto.
      1640228516431.png
    • Vizimir jest znośny, przynajmniej jako jedyny ubrany w barwy narodowe. Jednak żałuję niewykorzystanej możliwości, by zrobić z niego takiego Batorego...
      1640228637645.png


    • Meve w tym odcinku prawie nie widać, więc zostawię ją na potem. Szkoda, że nie ubrana na biało.
      Najdalej, obok Meve, siedzi władca Cidaris, nie wiem po co w ogóle go tam umieszczono (komu on potrzebny?), ale z przecieków Redańskiej Inteligencji wynika, że już teraz chcą na tą rolę wziąć innego aktora, by dać mu jakąś większą rolę w trzecim sezonie. A ja nienawidzę recastów.
      1640228786342.png
    • Demawend i Henselt siedzą obok siebie, a bez przeczytania napisów końcowych nie wiadomo kto jest kim, bo wyglądają tak samo. Abstrahując od niewykorzystanedgo potencjału na zrobienie z Henselta szesnastowiecznego cara czy nawiązania w jego wizerunku do jednorożców - serial powinien był korzystać z wcześniejszego własnego dorobku - przodkowie obydwu królów zostali już pokazani widzom.

    • Demawenda należało wystylizować podobnie jak jego ojca Virfurila, który tańczył z odmienioną Yennefer w trzecim odcinku, a ten tu nie jest ubrany na biało, jest brunetem i nawet ma inną koronę.
      1640229315287.png
      1640229382920.png
    • Anime pokazało nam kaedweńskiego króla Dagreada (jako generic europejskiego króla), jednak Henselt również nie jest do niego podobny. Parsknęłam jak zorientowałam się, że korona dość podobna do tej Dagreada jest obecna w tej scenie, jednak nosi ją...Demawend, a nie Henselt. Facepalm.
      1640228984616.png
      1640229055115.png
Wkurzyli mnie ci monarchowie, serial mógł w tym momencie nadać kaźdemu z nich unikatowości pomagając tym samym widzom w odróżnianiu królestw, a zamiast tego mamy zgraję randomowych władców, którym równie dobrze można zamienić imiona.
 
Last edited:
Lamberta dwukrotnie przedstawiać jako "Lambchub" zanim poznaliśmy jego imię w serialu.
Mi się wydaje że oni tam mówili "Lambercik" tylko wypowiadali jak angielskie słowo.
Post automatically merged:

Foltest wygląda ciut lepiej niż w poprzendim sezonie, znowu ubrany na złoto.
Powiedziałbym nawet, że wygląda młodziej niż 30 lat temu gdy się pierwszy raz z Geraltem spotkał. Świetnie się trzyma, to pewnie eliksiry Triss.
 
Last edited:
Rewatchu i analizy ciąg dalszy...


  • Cintra - bardzo się cieszę, że powraca ona jako lokacja i jest ona bazą wypadową Nilfgaardu tak samo jak Wyzima w Dzikim Gonie. Dodatkowo wiemy, że Xint'rea pojawi się w Blood Origin, co też jest dobrą decyzją. Wcześniej myślałam, że do Cintry wrócimy dopiero w ostatnim odcinku serialu.

Tak samo było w książce, więc porównywanie tego z grą trochę nie na miejscu, były kilkutrotnie dialogi Emhyra przebywającego w Cintrze. Inna sprawa że Cintra wygląda jednak inaczej niż w S1.

Moim zdaniem twoje plusy są dość naciągane, bo głównie chwalisz że coś jest zgodne z książką, a ciężko to określić jako zaletę, to powinien być standard. No i Sabrina jako rozwijana postać? Czy to nie była jej jedyna scena w tym sezonie?

Co do minusów to się w większości zgadzam, ale mam wrażenie że skupiasz się głównie na wyglądzie postaci, scenografii i tym podobnych. Mało krytyki na temat fabuły i wątków, a umówmy się to są największe wady serialu. Podejrzewam że większość forumowiczów wolałaby zobaczyć taki wątek z konwojem królewskim i Różą, niż idealnie dopasowane sukienki czarodziejek.
 
A w ogóle to czemu służą zmiany w tym sezonie? Dlaczego nie ekranizuje on wydarzeń z sagi? W czym te blubry są lepsze albo do potrzebne, na przykład te prostytutki z Kaer Morhen (facepalm)?

Po co są te zmiany w tym odcinku co one wnoszą do postaci, fabuły, motywacji, budowania stawki, no takie podstawy konstruowania scenariusza?

Ten serial jest potwornie nudny. Ma taką telenowelową konstrukcję, podobnie jak relacje między postaciami. Coś tam pogadają, czasem jedna się pokłóci z drugą żeby coś się "działo" i potem od nowa smęty.

Scenariusz ma taką fundamentalną wadę, że zdaje się donikąd nie zmierzać, nie ma żadnej struktury, większość postaci nie ma właściwie żadnych celów ani motywacji dlatego za rozkręcanie "akcji" robią tskie ambitne pomysły jak to, że trzem postaciom śni się ktoś w kolorowej opończy (facepalm). Nie wiadomo, po co one coś robią i co robią - zwłaszcza te wątki z czarodziejami i ich rozmowami.

Nie czuć żadnej złożonej intrygi, którą odkrywamy w książkach.
 
Top Bottom