Smaczki, szczególiki, tajemnice czyli rozmaitości wiedźmińskiego świata

+
@SMiki55, gry nie naruszają lore, tzn. nie przemieszczają państw, nie narzucają królów. Jaskier jest Jaskrem. A Zdrada to czyni i o to mi się rozchodzi.
 
@SMiki55, gry nie naruszają lore, tzn. nie przemieszczają państw, nie narzucają królów. Jaskier jest Jaskrem. A Zdrada to czyni i o to mi się rozchodzi.
Zdrada nie przemieszczała państw. I przecież napisałem, że nie nawołuję do kanonizowania niezgodnego z kanonem dzieła, jestem świadom błędów i pomyłek autorów lepiej od Ciebie (w końcu komiksu nie czytałeś...). Napisałem za to, że chciałbym, by za opisanie dzieciństwa Geralta wziął się AS.
 
Zanim Sapkowski wrócił do Wiedźmina to uważałem że fajny byłby zbiór opowiadań osadzony w przeszłości, jakiś czas po przybyciu ludzi do tego świata. Krwawe boje z elfami, początki kiełznania magii, potwory wyskakiwały zza każdego drzewa i wiedźmini byli potrzebni w ilościach hurtowych. Każde opowiadanko mogłoby być o czymś innym, raz o wiedźminach, innym razem o jakimś magu, to znowuż o grupie żołnierzy itd. Nadal myślę że to by było fajne, a i dzieciństwo Geralta dałoby się tam wcisnąć w jednym z opowiadań ;) Zamiast tego dostaliśmy jednak powieść będącą w moim mniemaniu sklejonymi w całość opowiadaniami o średniej jakości.
 
Ja bardzo chętnie poczytałbym o tych potworach za każdym drzewem i o jakiejś grupce żołnierzy, o tak. I o magii, i o elfach... ech, rozmarzyłem się. :)
 
Na Powrotowym chacie się trochę zagalopowałem - od obliczania wieku Geralta przeszedłem przez przypadek do obliczania wszystkiego, co się da. Wklejam, może komuś się przyda.
SMiki55: Moment. Wasza propozycja wieku Triss w 1268.

Rustine: Trzydzieści parę?

P ATROL: ja bym jej dał coś koło 45-50

P ATROL: nie no trochę mniej, 40-45

P ATROL: tak że jakoś lekko przed 30stką albo mając 30lat pierwszy raz spotkała się z Ciri

P ATROL: ależ pierdolę

P ATROL: 30 parę, soryyyy

P ATROL: góra 40ści

P ATROL: Rustine, ja kdobrze, że Ty myslisz

SMiki55: Trzydziestka możliwa, gdyby przyjąć, że data wydarzeń "Sezonu" była błędna. Gdyby jednak 1245 byłby przemyślany, Triss musiałaby być wtedy przynajmniej dziewiętnastką (rok wcześniej Geralt skumał się z Yenną w OŻ, a przecież czarnulka już wtedy była friendem kasztana). A więc: 1245 - około 19 lat. 1268 - 42 lata

Rustine: No i?

SMiki55: Masakra w Warowni to ponad pół wieku przed narodzeniem Triss

P ATROL: no tak

P ATROL: i z tego wynika, ze Geralt ma około setki

P ATROL: jak umiera

P ATROL: bo byłtrenowany wg mnie przed atakiem

SMiki55: 1268 - 42 = 1226 - narodziny Triss

P ATROL: co daje jakieś 20lat przed masakrą

P ATROL: to IC wyszło akurat Smiki

P ATROL: Ci*

P ATROL: dobre obliczenia i wnioski

Rustine: Widziałeś mojego pieseła, Miki? http://i.imgur.com/CfqFEhL.jpg

P ATROL: do czego mają prowadzić?

SMiki55: 1226 - 50 = 1175 - masakra w warowni

SMiki55: Fajny pieseł [smile]

SMiki55: Moment, liczę.

P ATROL: Rustine, faworyzujesz tego jednego ,drugiego tez pokaż [big grin]

P ATROL: no i Geralt ma podczas gry 120 lat

P ATROL: może 130

P ATROL: zależy ile trwało szkolenie

SMiki55: Cicho. Liczę.

P ATROL: bo wydaje mi się, że podczas pierwszego szlaku Geralta nastąpił atak na twierdzę

P ATROL: jestem cicho

SMiki55: Przyjmując, że masakra nastąpiłaby 20 lat po narodzinach Gerwanta

P ATROL: przecież tylko piszę

SMiki55: Spoko [tongue]

P ATROL: [big grin]

P ATROL: no przyjmując

SMiki55: Damn, 1176, nie 5. Ale w sumie miało być ponad pół wieku, więc 1175 może być.

SMiki55: 1175 - 20 = 1155

P ATROL: i teraz na mprzedstawisz jakich królów Geralt znał itp? [tongue]

SMiki55: Przypuszczalny wiek Geralta podczas the battle of Brenna: 1268 - 1155 = 113 lat

P ATROL: no

Rustine: Tamdamdam. Twój światopogląd upadł. [big grin]

Rustine: Nie mam jeszcze zdjęcia drugiego.

SMiki55: Ok, nie jest aż tak źle, jak myślałem, jeszcze bym zaakceptował. Ale i tak jestem fanem przedziału od 60+ do rok młodszego, niż Yen.

P ATROL: to kiedy ten Geralt ma 60+?

P ATROL: ten Twój?

SMiki55: Bo wiedźminów i tak szkolono po ataku. Pomijając zdanie o zakończeniu szkolenia w Kaer Morhen 25 lat przed Krwią elfów, przecież Lambert był sporo młodszy od Geralta i Eskela, jeśli nie oni, to on na pewno musiał być wyszkolony po ataku. Ergo: Wiedźminów po ataku również szkolono.

P ATROL: wiem i Coen tez zapewne po ataku

P ATROL: dwaj młodziki

SMiki55: "Pomijając zdanie o zakończeniu szkolenia w Kaer Morhen 25 lat przed Krwią elfów" - chodziło naturalnie o zakończenie szkolenia kolejnych wiedźminów, nie Geralta

SMiki55: Geralt aż tak młody nie jest

SMiki55: Dobra, dalej. Na potrzeby anulowanego modu wyliczyłem za pomocą Wieży jaskółki datę ślubu Esterada i Zuleyki

Rustine: Patrzcie jaką mam ładną sygnaturkę! http://forums.cdprojektred.com/threads/2...

P ATROL: a Lambert nie mógłby być młodym wiedźminem, jeżeli Geralt równiez byłby szkolony po ataku, bo 25 lat różnicy to gówno u wiedxminów

P ATROL: Rustine, przepiekna

P ATROL: ja mam na tel tapetę z Tobą, pozwalasz?

SMiki55: Fajna.

SMiki55: O, jednak nie napisałem daty ślubu na naszym forumie chyba. Damn. Liczę jeszcze raz.

Rustine: Jestem krogulcem!

P ATROL: przecież tak to lubisz

P ATROL: o, ludzie

P ATROL: pomijając że Mads Mikkelsen by sie nadał do roli Geralta

P ATROL: o moim zdaniem jeszcze bardziej by pasował na Rienca

SMiki55: W końcu matfizem jestem [tongue]

P ATROL: mokre oczy, wąskie usta, ostry nos

SMiki55: Do Rienca nawet kiedyś miałem aktora, ale już zapomniałem, kogo

P ATROL: ja tez matfizem, no i co [big grin]

P ATROL: znaczy byłem

P ATROL: ja do VIlgefortza miałbym albo tego co grał Barda w Hobbicie, ale Downey'a Jra

P ATROL: albo*

Rustine: Vilgefortz był młodszy. [tongue]

P ATROL: w iron manie nie ałbym Robertowi 50stki, ale jakieś 30ści, charakteryzacja

P ATROL: pofarbują mu włosy i brode na czarno i będzie

SMiki55: "Esterad Thyssen obdarzył żonę ciepłym spojrzeniem. Powszechnie wiadomym było, że kochał ją bezgranicznie, miłością, która przez dwadzieścia dziewięć lat małżeństwa nieprzygasła ni na jotę, przeciwnie, płonęła coraz jaśniej i goręcej."

Rustine

Słyszeliście to? The Witcher 3: Wild Hunt OST - Commanding the FuryYouTube · 2:15 · 25 days agoMikołaj Stroiński - Commanding the Fury. [Click to hide video thumbnail. To stop showing these thumbnails automatically, click on the video icon in the top-right corner]
[big grin]

SMiki55: 1267 - 29 = 1238

SMiki55: Dawno, Rustine [tongue]

SMiki55: Jeszcze przed obozem

P ATROL: nawet to puszczałem ludziom

Rustine: Aha, no tak, mówili o tym "hej" powtarzającym się. Ale ja słyszałem to tylko raz.

SMiki55: Esterad urodził się w 1211

SMiki55: w 1267 ma 56 lat

Rustine: W muzyce W2 są jeszcze kawałki nazywające się "Valley of flowers". Oczywiście spakowane.

P ATROL: [big grin]

SMiki55: Rozpakuj!

Rustine: Już nie mam, wyrzuciłem Redkita.

SMiki55: -_-

SMiki55: Buuuuuu!

SMiki55: Pamiętasz, gdzie?

Rustine: Wyrzuciłem już gdy byłeś na obozie.

SMiki55: Gdzie były kawałki?

Rustine: W "music".

Rustine: Nieoczekiwana nazwa folderu, hm?

SMiki55: 1238 - 1211 = 27 lat Esterad ma podczas ślubu z Zuleyką.

SMiki55: W Talgarze rządzi prawdopodobnie nadal urodzona podczas Zaćmienia Bernika

SMiki55: Daty Zaćmienia AS nie podał. Redzi chyba też

Rustine: A Mniejsze zło nie działo się bardzo dawno?

Rustine: Może już jej się zeszło?

SMiki55: Ale w przygodzie Redów "Cena neutralności" rozgrywającej się, o ile dobrze pamiętam, w 1232 (poprawcie mnie, jeśli się mylę!) urodzona podczas zaćmienia Deidre jest między siedemnastką a dwudziestką

SMiki55: Rustine, zbyt dawno nie może być, wydarzyło się za króla Idiego z Koviru, a Idi przejął władzę, gdy Esterad już żył [tongue]

SMiki55: Ale był mały

SMiki55: Esterad

SMiki55: Dorastał na wygnaniu, jak Emhyr

SMiki55: Meh, szkoda przygody [frown]

P ATROL: przyszedł [big grin]

SMiki55: Kto?

SMiki55: Pieseł?

P ATROL: moinotr i asasyn

SMiki55: A. Miłego grania [smile]

Rustine: Komputer mu nie podoła na rozdzielczości 2K, nie pogra za dużo. [tongue]

SMiki55: Jak sądzicie, ile mogła mieć Renfri w "Mniejszym źle"?

SMiki55: Z tego co pamiętam, wiecej niż szesnastka

P ATROL: ten monit jest na lata [big grin] a wlistopadzie nowy komp [tongue]

P ATROL: zresztą Jedi Academy mi pójdzie w 2k [big grin]

P ATROL: ja out, podpinam

SMiki55: Dobra, uznajmy, że Renfri jest 19stką w Mniejszym źle.

SMiki55: Przujmując, że Mniejsze zło to parę lat przed Ceną neutralności

SMiki55: 1232 - n

Rustine: Cena neutralności to taka popierdółka przecież.

SMiki55: Czyli Zaćmienie to (1232 - n) - 19 = 1213

SMiki55: Wróć.

SMiki55: 1213 - n oczywiście.

SMiki55: n to kilka.

SMiki55: No, lepsze będzie x.

SMiki55: 1213 - x.

SMiki55: Nie wiedzieć czemu, zawsze gdy myślę "kilka", przed oczami staje mi czwórka.

Rustine: Aha. [tongue]

SMiki55: A więc 1213 - 4 = 1209.

SMiki55: Ale wtedy jeszcze Esterada na świecie nie było, a korona nadal należała do Baldwina Thyssena.

SMiki55: Damn. Jednak zajrzę jeszcze raz do opowiadania i genealogii.

Rustine: Hue hue.

SMiki55: Ech, kretyn ze mnie. Za Idiego Geralt spotkał Stregobora w Kovirze, ale to było już sporo po Zaćmieniu.

SMiki55: O, o, coś mam.

Rustine: Ale to śmiesznie wygląda z boku, jak to wszystko liczysz i sypiesz bluzgi na samego siebie. [big grin]

SMiki55: "— Urządziliśmy obławę — ciągnął Stregobor — ale po małej ślad zaginął. Ja zaś musiałem w pośpiechu opuścić Creyden, bo Fredefalk zaczął coś podejrzewać. Dopiero po czterech latach otrzymałem wieści od Aridei. Wytropiła małą, żyła w Mahakamie z siedmioma gnomami, których przekonała, że bardziej opłaca się łupić kupców na drogach niż zapylać sobie płuca w kopalni. Powszechnie nazywano ją Dzierzbą, bo pojmanych żywcem lubiła nabijać na zaostrzone kołki. Aridea kilkakrotnie wynajmowała morderców, ale żaden nie wrócił. Potem zaś trudno było znaleźć chętnych, mała była już dość sławna. Mieczem nauczyła się robić tak, że mało który mężczyzna mógł stawić jej czoło. Wezwany, przybyłem potajemnie do Creyden, po to tylko, by się dowiedzieć, że ktoś otruł Arideę. Powszechnie uważano, że to sam Fredefalk, który upatrzył sobie młodszy i jędrniejszy mezalians, ale ja sądzę, że to Renfri. — Renfri? — Tak się nazywała. Mówiłem, otruła Arideę. Książę Fredefalk krótko po tym zginął w dziwnym wypadku na łowach, a najstarszy syn Aridei przepadł bez wieści. To też musiała być robota małej. Mówię: "małej", a miała już wtedy siedemnaście lat. I była nieźle wyrośnięta."

SMiki55: Potem parę wydarzeń, ale nie ma info, ile dokładnie mogły trwać:

SMiki55: "— W tym czasie — podjął czarodziej po chwili przerwy — ona i jej gnomy były już postrachem całego Mahakamu. Tyle że pewnego dnia o coś tam się pokłócili, nie wiem, o podział łupów czy kolejność nocy w tygodniu, dość, że porznęli się nożami. Siódemka gnomów nie przeżyła nożowej rozprawy. Przeżyła tylko Dzierzba. Ona jedna. Ale wówczas ja już byłem w okolicy. Spotkaliśmy się oko w oko: w mig poznała mnie i zorientowała się co do roli, jaką odegrałem wtedy w Creyden. Mówię ci, Geralt, ledwo zdążyłem wypowiedzieć zaklęcie, a ręce trzęsły mi się jak nie wiem, gdy ta dzika kocica leciała na mnie z mieczem. Zapakowałem ją w zgrabną bryłę kryształu górskiego, sześć łokci na dziewięć. Gdy zapadła w letarg, wrzuciłem bryłę do gnomowej kopalni i zawaliłem szyb. — Partacka robota — skomentował Geralt. - To było do odczarowania. Nie mogłeś jej spalić na żużel? Przecież znacie tyle sympatycznych zaklęć. — Nie ja. Nie moja specjalność. Ale masz rację, spartaczyłem. Odnalazł ją jakiś idiota królewicz, wydał mnóstwo pieniędzy na kontrzaklęcie, odczarował i tryumfalnie zawiózł do domu, do jakiegoś zapadłego królestwa na wschodzie. Jego ojciec, stary rozbójnik, okazał więcej rozsądku. Spuścił synowi lanie, a Dzierzbę postanowił wypytać o skarby, jakie zagrabiła wraz z gnomami i przemyślnie ukryła. Jego błąd polegał na tym, że kiedy nagą rozciągnięto na katowskiej ławie, asystował mu starszy syn. Jakoś tak wyszło, że nazajutrz tenże najstarszy syn, już sierota i pozbawiony rodzeństwa, panował w owym królestwie, a Dzierzba objęła urząd pierwszej faworyty. — Znaczy się, jest niebrzydka. — Kwestia gustu. Faworytą długo nie była, do pierwszego przewrotu pałacowego, szumnie mówiąc, bo tamtejszy pałac bardziej przypominał oborę. Wnet okazało się, że nie zapomniała o mnie. W Kovirze dokonała na mnie trzech skrytobójczych zamachów. Postanowiłem nie ryzykować i przeczekać w Pontarze. Znalazła mnie znowu. Tym razem uciekłem do Angrenu, ale i tam mnie odnalazła. Nie wiem, jak to robi, ślady zacieram dobrze. To musi być cecha jej mutacji."

SMiki55: I znowu rok: "Uciekłem z Angrenu i ukryłem się tutaj, na Łukomorzu, w Blayiken. Miałem spokój przez rok, ale znowu mnie wytropiła."

SMiki55: Czyli miałem rację, w "Mniejszym źle" Renfri ma 18 lub 19 [big grin]

SMiki55: przypominam, że MŹ to 1232 - x

SMiki55: Stregobor spiknął się z Arideą, gdy Renfri miała 17 - 4 = 13 lat

SMiki55: Skoro w 1232-x ma 19 lat, nastąpiło to w

Eskadro joined the chat

SMiki55: (1232-x)-6=1226-x

SMiki55: Przyjmując, że x=4, Stregobor spiknął się z Arideą w 1222

SMiki55: Wait, co ja właściwie liczę?!! Przecież o wieku Geralta miałem pisać...

SMiki55: :facepalm:

SMiki55: Siem zagalopował.

SMiki55: Dobra, starczy na razie, bo zaspamujemy i P ATROL nie będzie mógł przeczytać naszych wypocin.

Rustine: Właśnie się zastanawiałem konkluzji tego całego liczenia i nic nie wymyśliłem.

Tarrou joined the chat

Eskadro: Ja podobnie

SMiki55: [tongue]

Wpakowałam w spoiler.
zi3lona
 
Last edited by a moderator:
Niektórzy chyba zapominają, że Sapkowski nie wymyślił od razu wszystkiego ze szczegółami. Ba nawet w trakcie pisania sagi cześć fabuły wymyślał na bieżąco do czego się zresztą przyznał w ostatnim wywiadzie. Miał początek i zakończenie "Pani Jeziora", nie miał środka fabuły a wydawcy naciskali na wydanie. Zresztą we wszystkich książkach jest mnóstwo nieścisłości np. "zbiory opowiadań" były edytowane kilka razy. Takie doszukiwanie się na silę logiki w nieścisłościach fabularnych zakrawa na ślepy "fanatyzm" ;).
Na początek polecam lekturę tego 166 stronicowego tematu "Błędy w sztuce Mistrza Sapkowskiego"
http://www.sapkowski.pl/forum/viewtopic.php?f=14&t=509
 
Last edited:
Z czego w temacie jest może z pięćdziesiąt stron błędów, a reszta to spam i zbaczanie z tematu tak częste i pochwalane na tym radosnym forum.
 
Widać jak dla Ciebie 50 stron błędów nie robi różnicy. Widzisz dla mnie nawet kilka poważnych błędów, ba nawet jedna poważna wpadka fabularna może popsuć klimat książki.....
 
Poważnych błędów nie ma. Są pierdółki pokroju błędów w chronologii czy geografii, ale błędów dotyczących bezpośrednio fabuły, które mogłyby zniszczyć radość z odbioru utworu, nie ma.
 
Nie tylko pierdółki, jest też naciągane łatanie luk fabularnych jak na przykład osławione już podsłuchanie spiskowców przez Geralta w Toussaint (nieprawdopodobny zbieg okoliczności ;)) Wiem, że nie można nazwać tego błędem, jednak pewien niesmak na brak pomysłu na lepsze dokończenie fabuły pozostaje. Zresztą sam autor się przyznał, że miał początek i koniec, czas naglił więc musiał czymś zapchać środek ;)
 
A ja bym to też po części mógł zrzucić na konwencje. W historii literatury zdarzyło się niezmiernie wiele dużo bardziej nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności. Zresztą, zbiegi okoliczności zdarzają się także w realnym życiu, często wydawałoby się, że nieprawdopodobne w cholerę.

Zresztą - Przeznaczenie kierowało Geralta ku Ciri. Gdyby Geralt nie spotkał spiskowców, prawdopodobnie nigdy by do Ciri nie dotarł. A więc to Przeznaczenie pokierowało Białowłosego ku Skellenowi, de Wettowi i spółce.
 
Odnośnie mojej teorii co do pochodzenia genu Starszej Krwi.

Wydaje się, że przemawia za nią jeszcze jedna rzecz, którą można dostrzec, gdy spojrzymy na postać Ciri i jednorożca przez pryzmat mitu arturiańskiego. Mam tu namyśli głównie linię narracyjną tej legendy związaną z poszukiwaniem Graala, która najbardziej uległa wpływom chrześcijańskim stając się swoistym wytworem tej kultury w epoce średniowiecza. Jak dowodzi Katarzyna Łęk w swojej pracy Mit arturiański w cyklu utworów o wiedźminie Geralcie A. Sapkowskiego "wirtualna obecność mitu arturiańskiego, zwłaszcza zaś jego „gałęzi graalowej”, w cyklu wiedźmińskim jest faktem. Ujawnienie – za sprawą interpretacji figuralnej - rysów postaci i artefaktów protagonistów cyklu A. Sapkowskiego, odsłoniło rzeczywistość nawiązania do legendy Graala jako strukturalne i znaczeniowe jądro tegoż cyklu." Analizując postać Ciri Łęk ukazuje, że stanowi ona główny element łączący książki o wiedźminie z mitem o poszukiwaniu świętego Graala. Rozwijając tezę N. Lemann z artykułu zatytułowanego Literatura arturiańska w twórczości Andrzeja Sapkowskiego, czyli wszystkie drogi prowadzą do Kamelotu udowadnia, że Ciri jest Graalem wiedźmińskiego świata.

Dla mojej teorii zasadnicze znaczenie ma tu dosłowne postrzeganie Ciri jako Graala, czyli kielicha, z którego pił Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy i do którego Józef z Arymatei zebrał krew (z przebitego boku) ukrzyżowanego Chrystusa (Robert de Boron). Jak pisze Łęk: "Z tą interpretacją związana była jedna z etymologii (błędna wprawdzie, ale ukonstytuowana przez tradycję) słowa „Graal”, wyjaśniająca je jako pochodzące od wyrażenia „królewska krew”. Do niej odwołuje się A. Sapkowski tworząc postać Cintryjki, będącej właśnie takim „naczyniem” najprawdziwszej królewskiej krwi (KE 208, CHO 24*). [...] Po pierwsze, Ciri jest Graalem jako dziedziczka królewskiej korony swojej babki Calanthe, Lwicy z Cintry. Po drugie, jako ta, w której żyłach płynie Hen Ichaer, święta Starsza Krew, Krew Elfów (por. PJ 339)". Sapkowski wykorzystując mocno schrystianizowaną wersję legendy o Graalu transformuje ją w legendę o Ciri, przekształca chrześcijańskie sacrum w postać dziewczynki o mysiopopielatych włosach. Zastanawiam się, czy do świata wiedźmina AS nie przeniósł również centralnej postaci chrześcijaństwa i nie poddał jej przemianie, tym razem zgodnej z jej średniowieczną symboliką. Mam tu na myśli oczywiście Jezusa, który w sztuce chrześcijańskiej symbolicznie przedstawiany był m.in jako jednorożec. Jeśli spojrzeć na występujące w uniwersum Sapkowskiego jednorożce (w szczególności na postać Ihuarraquax) jak na zbiorową figurę Chrystusa, "boską"? rasę istot obdarzonych niezwykłą Mocą, to moja teoria genezy genu Starszej Krwi otrzymuje pewne oparcie w obszarze, który najsilniej zainspirował As-a w jego twórczości.

Rzuca to również nowe światło interpretacyjne na dwa fragmenty cyklu wiiedźmińskiego. Pierwszym z nich to pobyt Ciri - Graala i jednorożca- Chrystusa na pustyni Korath. Widoczna jest tu paralela z opisanym w Nowym Testamencie kuszeniem Jezusa na pustyni. Na Korath Ciri wyrzeka się mocy postrzeganej jako narzędzie siejące śmierć i chaos, służące jedynie zdobyciu władzy. Podobnie czyni Chrystus odrzucając podszepty diabła. "Na pustyni wyrzekłaś się kuglarstwa. Mocy, którą ma się we krwi, wyrzec się nie można. Wciąż ją masz. Nauczymy cię, jak z niej korzystać.[...] My tej mocy zdobywać nie musimy. Albowiem mamy ją od zawsze". Te słowa kierują do Ciri jednorożce w ostatnim tomie cyklu.

Wydaje się, że Moc, którą posiada Zireael jest w jakimś stopniu odbiciem Mocy Jezusa, która według katolickiego mistycyzmu objawia się w Eucharystii. Najświętszy Sakrament dla katolików to nie zwykła, kuglarska magia hokus-pokus (zwrot ten to parodia słów konsekracji: Hoc est enim corpus meum [To jest bowiem ciało moje]). Stanowi on centrum katolickiego życia, w którym to znajduje się cud, tajemnica, nadzieja. Przed nastaniem oświeceniowego sceptycyzmu Eucharystia uważana była za najwyższą formę Magii, a świat katolicki był przesycony jej mistycyzmem, który dla ówczesnych społeczeństw był równie rzeczywisty jak magia dla mieszkańców wiedźminlandu.

Z tej perspektywy należy spojrzeć, jak sadzę, na drugi fragment z książek o wiedźminie - scenę, w której Ciri z pomocą jednorożca Ihuarraquaxa używa Mocy by uzdrowić śmiertelnie rannego Geralta. W obu przypadkach istotą Mocy, nadrzędnym celem jej stosowania jest niesienie pomocy, ochrona.
 
Last edited:
Sapkowski wykorzystywał wiele motywów. Czy ten akurat sięga do chrześcijaństwa? Na pewno tak, ale, moim zdaniem, jego źródło tkwi w kulcie dużo starszym.

Przez większość książek Sapkowskiego przewija się kult Bogini-Matki, Magna Mater. Tylko ona ma prawdziwą moc (bo ludy pierwotne wierzą, że tylko matka jest w stanie dawać życie). Co ciekawe, judaizm i chrześcijaństwo moc tę przeniosły na Boga Ojca.
Gen Starszej krwi nie bez powodu istnieje tylko w linii żeńskiej. (REDzi dali go co prawda Alvinowi). Jest to moc, której nie można się wyrzec. Reynevan nad umierającą Juttą, gdy wszystkie magiczne sztuczki zawiodły, zwraca się bezpośrednio do Magna Mater z błaganiem o cud.

Oczywiście można się zastanawiać, na ile te nawiązania są świadomą zabawą z Czytelnikiem, a na ile są pewnymi archetypami tkwiącymi głęboko w naszej świadomości. Motyw prawdziwej mocy, tkwiącej we krwi mamy przecież też we Władcy Pierścieni, gdzie prawdziwy Król, czyli Aragorn, miał moc uzdrawiania, związanej nie z magią czy wiedzą, ale z krwią, w tym wypadku Numenoru. :)
 
Sapkowski wykorzystywał wiele motywów. Czy ten akurat sięga do chrześcijaństwa? Na pewno tak, ale, moim zdaniem, jego źródło tkwi w kulcie dużo starszym.

Przez większość książek Sapkowskiego przewija się kult Bogini-Matki, Magna Mater. Tylko ona ma prawdziwą moc (bo ludy pierwotne wierzą, że tylko matka jest w stanie dawać życie). Co ciekawe, judaizm i chrześcijaństwo moc tę przeniosły na Boga Ojca.
Oj, da, motyw Magna Mater pojawia się w każdym niemal dziele AS-a, nawet w felietonie o heraldyce. Pytanie brzmi tylko, czy autor jest jej niezbyt skrytym wyznawcą, czy też puszcza oczko do znawców gatunku - w fantasy motyw ten często się przewija.

Co ciekawe, judaizm i chrześcijaństwo moc tę przeniosły na Boga Ojca.
Nie przeniosły, bo nie wywodzą się z kultów Wielkiej Matki. Choć pewne inspiracje można zauważyć w kulcie Maryi.

Gen Starszej krwi nie bez powodu istnieje tylko w linii żeńskiej.
#Amavet

Reynevan nad umierającą Juttą, gdy wszystkie magiczne sztuczki zawiodły, zwraca się bezpośrednio do Magna Mater z błaganiem o cud.
Nawiasem mówiąc, strasznie namotał AS tutaj. Dotąd żarliwy wyznawca Kielicha, a tutaj nagle modli się do Wielkiej Matki. Niby mógł pod wpływem traumatycznych wydarzeń zmienić wyznanie... kłopot w tym, że rozdział później znowu jest jednoznacznym chrześcijaninem.

Ale tu czuć po prostu zmęczenie autora Trylogią - od śmierci Jutty lektura raptownie spowalnia, autor traci wątek. Niby ma to symbolizować zagubienie bohatera, jednak kapkę to męczące.
 
Nawiasem mówiąc, strasznie namotał AS tutaj. Dotąd żarliwy wyznawca Kielicha, a tutaj nagle modli się do Wielkiej Matki. Niby mógł pod wpływem traumatycznych wydarzeń zmienić wyznanie... kłopot w tym, że rozdział później znowu jest jednoznacznym chrześcijaninem.

Albo symbolizuje bezsilność Reinmara i desperacje. Wszystko, byleby pomogło.
 
Oj, da, motyw Magna Mater pojawia się w każdym niemal dziele AS-a, nawet w felietonie o heraldyce. Pytanie brzmi tylko, czy autor jest jej niezbyt skrytym wyznawcą, czy też puszcza oczko do znawców gatunku - w fantasy motyw ten często się przewija.

W wywiadach daje wielokrotnie wyraz sympatii do tego kultu. Wyznawca to chyba zbyt wiele powiedziane- określa się raczej jako "poganina", któremu religie są obojętne.

Nie przeniosły, bo nie wywodzą się z kultów Wielkiej Matki. Choć pewne inspiracje można zauważyć w kulcie Maryi.

Spotkałem się kiedyś z teorią teologiczną, że pierwotny judaizm składał się z kultu Boga-Ojca i Bogini- Matki. Później doszło do ich scalenia w jedną istotę boską, którą w patrialchalnym społeczeństwie stał się Bóg-Ojciec. Co ciekawe, w judaizmie Bóg nie ma płci w obecnym rozumieniu tego słowa, nie ma ciała, jest istotą duchową, którego wizerunku nikt nie zna i nie wolno go przedstawiać.

Nawiasem mówiąc, strasznie namotał AS tutaj. Dotąd żarliwy wyznawca Kielicha, a tutaj nagle modli się do Wielkiej Matki. Niby mógł pod wpływem traumatycznych wydarzeń zmienić wyznanie... kłopot w tym, że rozdział później znowu jest jednoznacznym chrześcijaninem.

Ale tu czuć po prostu zmęczenie autora Trylogią - od śmierci Jutty lektura raptownie spowalnia, autor traci wątek. Niby ma to symbolizować zagubienie bohatera, jednak kapkę to męczące.

Tę scenę interpretowałem inaczej- jest wyznawcą Kielicha, ale Kielich okazał się bezsilny. Reynevan zwrócił się do kultu pierwotnego, który znał. Kultu powiązanego z magią, którą praktykował.

Scena jest zresztą bardzo ciekawa z innego względu. Samson odprawia nad Juttą rytuał katarski. Niby nic, ale wiele wskazuje, że nasz bohater jest aniołem, ściągniętym egzorcyzmem z innego wymiaru. Sługa Boga odprawia zatem "heretycki" rytuał. :)
Co gorsza, Samson, o którym wiemy, że nie ma w nim ani śladu zła, daje się w tej scenie poznać jako zwolennik eutanazji, który wprost sugeruje, że "dobra śmierć" nie obraża Boga. Że Bóg nie chce ludzkiego cierpienia i takie sugestie go obrażają.

Wyznanie Reynevana nie jest takie proste jak się wydaje na pierwszy rzut oka. AS przedstawia go jako neofitę radykalnego odłamu husytyzmu i pozornie wszystko się zgadza. Problem w tym, że praktykuje on magię, która dla husytów jest grzechem śmiertelnym. Moja teoria jest taka- Reinmar zwrócił się ku zwolennikom Husa przez wzgląd na pamięć zamordowanego brata i przez rozczarowanie Kościołem Rzymskim. W głębi duszy wyznaje on jednak kult bardziej pierwotny, kult sił natury, magii i zielarstwa.

PS: kolejną ciekawą sceną jest śmierć Samsona. Sapkowski pisze:
Samson przechylił głowę na bok.
Consummatum est- wyszeptał
I były to ostatnie słowa, jakie wypowiedział

Według tradycji "Dokonało się" były ostatnimi słowami Jezusa na krzyżu. Jezus również wcześniej przechylił głowę na bok. [jedyna różnica, że prawdopodobnie mówił po aramejsku, prawie na pewno nie po łacinie.]
 
Ha, Samson od dawien dawna jest dla mnie zagwozdką. Autor często przedstawia bohatera jako istotę wręcz anielską - czy to z charakteru, czy też z powodu zauważonych przez Birkarta "skrzydeł" - jednak pewne przesłanki mogą sugerować pochodzenie wręcz odwrotne. W końcu, gdyby klasztorny głupek trafił w jego miejsce do raju czy nieba, Samson nie obawiałby się o jego życie. Ale obawia się - wielokrotnie gryzie go sumienie, raz nawet stwierdza, że w miejscu, gdzie trafił głupek, już dawno umarł bądź zupełnie stracił rozum. No i swojego czasu w drugim czy trzecim tomie sam głupek też powraca na chwilę, bredząc o ciemnościach i chęci "powrotu do dom".
 
Ha, Samson od dawien dawna jest dla mnie zagwozdką. Autor często przedstawia bohatera jako istotę wręcz anielską - czy to z charakteru, czy też z powodu zauważonych przez Birkarta "skrzydeł" - jednak pewne przesłanki mogą sugerować pochodzenie wręcz odwrotne. W końcu, gdyby klasztorny głupek trafił w jego miejsce do raju czy nieba, Samson nie obawiałby się o jego życie. Ale obawia się - wielokrotnie gryzie go sumienie, raz nawet stwierdza, że w miejscu, gdzie trafił głupek, już dawno umarł bądź zupełnie stracił rozum. No i swojego czasu w drugim czy trzecim tomie sam głupek też powraca na chwilę, bredząc o ciemnościach i chęci "powrotu do dom".

Być może zaświaty nie są takie, jak chciałaby je widzieć tradycyjna teologia :)
A poważnie- jedna z teorii, wprawdzie dość heretyckich, głosiła, że anioły są rycerzami Boga, podobnie jak diabły są rycerzami Lucypera. Gdzieś w ciemnościach miały trwać zmagania o ludzkie dusze i przyszłość świata. W tym ujęciu niebo byłoby niebem tylko dla śmiertelników, dla bytów wyższych jest ono w najlepszym razie miejscem pracy, a być może twierdzą, którą należało by bronić.
Umiejętności Samsona w końcu nie wzięły się znikąd...

Samson mówi wprost, że żadna istota ludzka nie może trwać w wymiarze, z którego przybył, bez postradania zmysłów. Być może na tyle różni się on od naszego świata, że ludzka psychika nie zniesie egzystencji w nim. Zresztą nasuwa się tu także inne pytanie- czy miejsce z którego przybył Samson aby na pewno było innym wymiarem, czy może innym czasem? W końcu XV-wieczny rycerz, który znalazłby się nagle w XX-wiecznym mieście sfiksowałby prawie na pewno.
 
W końcu XV-wieczny rycerz, który znalazłby się nagle w XX-wiecznym mieście sfiksowałby prawie na pewno.
Nie mogłem się powstrzymać, przepraszam.
 
Top Bottom