Jako fan Bonda uważam CR za zdecydowanie najlepszy film z całej franczyzy. Nie jestem gigantycznym fanem Craiga (tzn. uważam go za dobrego Bonda, ale nie lepszego niż Brosnan czy Connery biorąc poprawkę na to, że filmy z nimi rządzą się prawami swoich czasów), ale CR to po prostu świetnie nakręcony film.
QoS dużo zyskuje z kolejnymi seansami, zwłaszcza na tle dwóch kolejnych filmów. Jego największym pechem jest to, że następuje po znakomitym CR. Na początku miałem do niego mieszane uczucia, ale potem przekonałem się do nirgo i jest to jeden z moich bardziej lubianych filmów serii. Odwrotnie mam ze Skyfall, które do połowy jest całkiem spoko, ale od scen na wyspie Silvy sypie się dla mnie poniżej akceptowalnego poziomu logicznego, scenariuszowego i rozrywkowego. Tylko zdjęcia piękne.
Niestety, Mendes stanowczo zbyt szybko wprowadził motyw "too old for this shit" do serii. Potem jest to wałkowane w Spectre i teraz jak wynika ze zwiastunów też będzie. W rezultacie craigowego Bonda spotyka trochę syndrom batmanowej trylogii Nolana, w których na dobrą sprawę praktycznie nie widzimy Batka w "regularnej" formie - może przez początek TDK.