Nie wyróżnię się, bo też skupiam się na grach singlowych bez mikropłatności. Unikam gier typu live-service, a praktyki związane z mikrotransakcjami są moim zdaniem szkodliwe dla branży. Ostatnia aferka z Dragon's Dogma 2 pokazuje też, jakie triki są teraz stosowane celem wykorzystania systemu mt i zminimalizowania potencjalnego negatywnego wpływu na preordery. Po prostu ukryto przed recenzentami fakt, że w dniu premiery gra zostanie "wzbogacona" o mikropłatności
.
Warto też zwrócić uwagę na fakt, czym mt w istocie są. Otóż często to nic innego niż płatne cheaty. Kiedyś kody uruchamiało się za pomocą specjalnej konsoli w grze lub poprzez modyfikację jakiegoś pliku. Były darmowe. Można było wyszukać je w necie lub w jakimś czasopiśmie. Dzisiaj firmy chcą na tym zarabiać i nic dobrego dla graczy z tego nie wynika. Sama konstrukcja systemu sprawia, że twórcy zyskują zachętę do tego, by grę projektować w sposób motywujący graczy do dokonywania dodatkowych płatności. Może to być na przykład zaoszczędzony czas. Jeżeli coś zajmuje w grze 5 godzin, a można to zyskać w minutę, płacąc dodatkowo 10 zł, to może warto, co nie? Raz nikomu nie zaszkodzi, w końcu to tylko 10 zł, a czasu na granie często jest za mało... Przy takim systemie można się też zastanawiać, czemu zastosowano takie czy inne rozwiązanie w grze. Skoro coś jest wyzwaniem, to czy ma służyć temu, by gracze się trochę z tym pomęczyli, a następnie uzyskali większą satysfakcję z przezwyciężenia wyzwania, czy może temu, by częściej sięgali po "ofertę" za dodatkowym paywallem? Jeżeli coś wymaga jakiegoś grindu, to czy po to, by droga do celu faktycznie pełniła swoją funkcję i sukces nie przyszedł za szybko, czy może po to, by była większa pokusa do wydania np. 15 zł na jakieś natychmiastowe bonusiki?
Jeżeli chodzi o ceny gier, dla tytułów AAA przykrym standardem stało się coś pomiędzy 250-350 zł w dniu premiery, także rzeczywiście nie jest to tania zabawa. Natomiast warto być przy tym uczciwym i wskazać, że większość gier stosunkowo szybko pojawia się na promocjach. Biorąc pod uwagę fakt, iż wielu graczy ma własne "kupki wstydu" i nigdy nie ogra w 100% całej swojej biblioteki na Steamie, jak również znacznie bardziej przykry fakt związany ze złym stanem technicznym wielu tytułów w dniu ich premiery, to nabywanie gry po pełnej cenie często się po prostu nie opłaca.