Nazywajmy rzeczy po imieniu, jako czytelnik, zawsze raziły mnie wszelkie odchyły w fabule jakie występowały w ekranizacjach, ale piąty sezon to był szczyt wszystkiego. Przez osiem odcinków niemal same fillery, tylko dwa ostatnie były warte jakiejkolwiek uwagi (dziewiąty po bitwa z innymi, dziesiąty to śmierć Jona Snowa). Mimo to, i tak w tych dwóch odcinkach były takie głupoty że szkoda gadać, choćby spalenie Sheeren, cholernie głupi plan zabicia lorda dowódcy( w książce lepiej przemyślany). Już czwarty sezon wkurzył mnie wieloma rzeczami, miedzy innymi całkowitym pominięciem Tyshy(No jak mogło zabraknąć tego dialogu, no jak?!? : "Jeszcze raz nazwiesz ja k**** to cię zabiję! -brak ci odwagi........- Odesłałem ją. -Gdzie? -Tam gdzie odsyła się k****" <cytat z pamięci>) Tak czy owak, piąty sezon okazał się tak słaby, że szósty przestał mnie zwyczajnie interesować, nie chcę nawet wiedzieć jakie głupoty tam wymyślą, więc sorry memory, ale "gra o tron" u mnie odpada.
P.S Kuboniusz: Mam na myśli serial, same książki są jeszcze spoko, ale nie uważam że kiedykolwiek doczekam się "Wichrów Zimy" (Chyba naprawdę prędzej Martin umrze niż się to stanie) więc dla mnie ta seria i pod względem książkowym jest skończona.