Ograłem dwukrotnie mający niedawno premierę remake Dead Space'a i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że Motive dowiozło i zaserwowało nam świetną produkcję.
Fanem serii stałem się niedawno, bo dopiero zeszłej zimy (co ciekawe jedynkę kupiłem w okolicach premiery na PC w 2008 roku, ale dotarłem tylko do 4 rozdziału, przestałem grać ze względu na natłok obowiązków i wróciłem dopiero prawie 15 lat później), ale przez ostatni rok ograłem jedynkę trzykrotnie, dwójkę również trzy razy i tylko DS3 ograłem raz (nie będzie żadnym zaskoczeniem, że przypadł mi do gustu najmniej, choć wciąż uważam trójkę za solidną grę). Gameplay Dead Space'a po prostu niesamowicie mi się spodobał, starcia sprawiały frajdę za każdym razem, a uczucie mojego - jako gracza - progresu dawało kupę frajdy. Z tego też względu na remake kręciłem trochę nosem - po co robić na nowo coś, co tak świetnie się trzyma, szczególnie gdy wielu fanów czeka na kolejną, czwartą część - ale skoro już wyszedł, to cieszę się, że jest tak dobry.
Gameplay przypomina bardziej Dead Space 2, nekromorfy są agresywniejsze i szybsze niż w klasycznym DS, to dobra zmiana, bo choć personalnie stawiam oryginalną jedynke wyżej nad dwójką ze względu na cięższą atmosferę i klimat, to starcia w DS2 jednak bardzo dopieszczono. Kineza również działa ponownie jak w DS2, na Ishimurze można znaleźć pełno prętów, które można wykorzystać w walce ze stworami, można również zabierać ostrza z ciał nekromorfów i wykorzystywać je w walce z pozostałymi przeciwnikami. Zrezygnowano również ze skoków w zerowej grawitacji na rzecz swobodnego latania, podobnie jak było w DS2 i DS3, co ciekawe, nie zdecydowano się jednak na regenerującą się w czasie stazę, tę można uzupełnić jedynie poprzez stacje znajdujące się tu i ówdzie na Ishimurze, albo wypadające z przeciwników / skrzynek zestawy, które na szczęście - w przeciwieństwie do pierwowzoru, a podobnie jak w DS2 - można wykorzystywać przy pomocy skrótu klawiszowego.
Zmieniono również działanie kilku broni, ogólnie trochę to zbalansowano, bo w DS 2008 były bronie bardziej użyteczne, mniej użyteczne lub praktycznie bezużyteczne (miotacz ognia). Tutaj dokonano kilku zmian, np. pistolet linowy jako alternatywny strzał nie ma przykokszonej miny, a laser, który można ustawiać na ścianach jako pułapki. Inny przykład to laser stykowy, klasyczny strzał stał się strzałem alternatywnym, a atak obszarowy został zastąpiony ciągłą wiązką laseru. Itd. itd. - ogólnie bronie poprawiono i nawet miotacz ognia stał się bardziej użyteczny, bo zwiększono obrażenia, które zadaje, ale także można stworzyć ścianę ognia, która pali się przez jakiś czas i powstrzymuje nekromorfy. Zmieniono również system modyfikacji broni, dalej opiera się on na używaniu węzłów mocy, ale nie ma pustych pól - zamiast tego drzewka można z czasem rozszerzać przy pomocy ulepszeń, które można kupić / znaleźć, i które rozszerzają możliwości broni (np. dodatkowe obrażenia od ognia dla piły plazmowej).
Sam statek Ishimura został przebudowany, tworzy teraz połączoną ze sobą całość, wiele lokacji zostało niemal nienaruszonych, ale wiele zostało też zremiksowanych, pojawiły się tez kompletnie nowe pomieszczenia i korytarze. Nic nie stoi na przeszkodzie, by z jednego końca statku przejść na drugi na nogach, bez pomocy kolejki, która teraz pełni funkcję szybkiej podróży - a przydaje się to bardzo, bo w czasie gry natrafimy na drzwi / szafki / skrzynki, które będzie można otworzyć dopiero w późniejszej fazie gry. Co więcej, do gry dodano zadania poboczne, których wypełnienie zmusi nas do powrotu do wcześniej odwiedzanych pokładów Ishimury. Odkrywanie zmian i różnych smaczków sprawia kupę frajdy dla fana oryginału. Warto tutaj wspomnieć o module intensywności, który "umila" nam czas na statku poprzez losowe gaszenie świateł, odgłosy stworów z wentylacji, zwiększoną ilość mgły i nieoskryptowane starcia z przeciwnikami - dzięki temu dodatkowi nigdy nie czujemy się pewnie, nawet w poprzednio odwiedzanych lokacjach.
Gra wygląda bardzo ładnie, nie jest to może najładniejsza gra jaka kiedykolwiek powstała, ale też ciężko się do całości przyczepić. Powiem więcej, czasami gra świateł, cieni i wolumetrycznej mgły jest po prostu piękna, więc nawet jeżeli tu i tam można doczepić się do jakieś tekstury czy twarzy postaci, to całościowo nowy Dead Space wygląda świetnie.
Z innych zmian - tym razem Isaac mówi, a dialogi zostały przepisane, by ten fakt uwzględnić. Na szczęście nie przesadzono i Isaac nie gada do siebie jak najęty, co jest plagą ostatnimi czasy w grach, w których człowiek nie może się nawet spokojnie rozglądnąć po pomieszczeniu, a główny bohater już rozwiązuje jakąś zagadkę sam. Wciąż przez większość czasu towarzyszą nam odgłosy nekromorfów, Ishimury i subtelna muzyka nawiązująca do klasyki filmowych horrorów sci-fi i oryginału z 2008.
Co jest dla mnie fantastyczne w tym remake'u to fakt, że nie jest to remake w stylu RE2 czy - tym bardziej - RE3, gdzie trochę dodano, ale i sporo wycięto. To remake w stylu RE Remake, czyli chyba najlepszego remake'u w historii. Nic nie wycięto, a jedynie dodano, czy to nowe pomieszczenia, czy zadania poboczne, czy wątki fabularne. Dosłownie jedynie dwie zmiany w grze średnio mi sie podobają, do całej reszty nie mam żadnych zastrzeżeń. Można nawet odblokować alternatywne zakończenie, dostępne w trybie Nowej Gry+. Aby to zrobić musimy wykonać nowy quest, które w pewnym momencie - jeszcze przed końcem gry - zmienia nawet tu i tam dialogi Isaaca. Jak porówna się ile pracy tutaj wykonano do remake'u TLOU... Sony i Naughty Dog powinno się chyba trochę wstydzić, bo jak widać, można, tylko trzeba mieć przed oczami coś więcej niż łatwe $.
Podsumowując - jeszcze na początku grudnia celowałem w The Callisto Protocol, ale po pierwszych recenzjach i przede wszystkim przez stan techniczny odpuściłem zakup. Zamiast tego zdecydowałem się na nabycie Dead Space'a, bo w Polsce wyszło pudełkowe wydanie na PC, choć w środku jest tylko karteczka z kodem (do czego żeśmy doprowadzili jako gracze, ech...). Nie żałuję ani złotówki. Świetna gra, czeka mnie jeszcze minimum jedno przejście gry na poziomie trudności Impossible (coś w stylu permanentnej śmierci, choć z tą modyfikacją, że rozgrywkę można po porażce kontynuować na hard). Za pierwszym razem ogranie kampanii zajęło mi ok. 16h, w NG+ 13h, oba przejścia na trudnym poziomie, więc długość, jak na horror, całkiem niezła. Szczerze polecam, szczególnie że na PC gra jest dostępna w abonamencie EA Play Pro (60 zł/msc, więc spokojnie zdąży się ograć).
Pojedynek między DS a RE4 zapowiada się znakomicie, szczególnie biorąc pod uwagę, że oryginalny DS, projektowany początkowo jako System Shock 3, został zainspirowany przez RE4 właśnie. Moim zdaniem Dead Space 2008 pod każdym względem (fabuły, rozgrywki, atmosfery) jest lepszy od klasycznego RE4, zobaczymy jak będzie z remakiem.
