Gry komputerowe

+
Zacna promka, ale nigdy mnie to uniwersum nie interesowało. Nawet w filmy się nie wciągnąłem. Jestem jakiś dziwny?
Może po prostu jesteś za stary. :D
Ja się nie załapałem na dorastanie z Harrym Potterem, więc też nie potrafię się wczuć w uniwersum, choć szanuję styl i kreatywność autorki.
Gwiezdne Wojny (tzw. oryginalna trylogia) to była część mojego dzieciństwa, dlatego pomimo że widzę duży poziom głupkowatości i płycizny postaci oraz fabuł, to nadal grając w dobrze zrobioną grę w uniwersum zostaję wciągnięty jak w odkurzacz. ;)
 
nawiasem mówiąc polecilibyście gry z fajną opowieścią?
What remains of Edith Finch to absolutny must-play jeśli o storytelling chodzi. Poza tym polecić mogę Night in the Woods, Firewatch, SOMA (jeśli lubisz horrory), To The Moon, Oxenfree jeśli nie będzie Ci przeszkadzał okropny system dialogów. Kentucky Route Zero podobno jest dobre. It takes two to pozycja obowiązkowa jeśli lubi się gry kooperacyjne / "kanapowe", w sam raz do ogrania z dziewczyną np. :p
 
Może po prostu jesteś za stary. :D
Ja się nie załapałem na dorastanie z Harrym Potterem, więc też nie potrafię się wczuć w uniwersum, choć szanuję styl i kreatywność autorki.
Gwiezdne Wojny (tzw. oryginalna trylogia) to była część mojego dzieciństwa, dlatego pomimo że widzę duży poziom głupkowatości i płycizny postaci oraz fabuł, to nadal grając w dobrze zrobioną grę w uniwersum zostaję wciągnięty jak w odkurzacz. ;)
Niby najlepsze filmy z uniwersum Star Wars powstawały w moich szczenięcych latach, a jakoś mnie to nie obeszło. Z kolei Starego Portfela oglądałem z dzieciakami wszystkie odcinki i to nie raz. To chyba nie ma nic wspólnego z wiekiem - po prostu nie kleją mnie uniwersa futurystyczno-kosmiczne: Mass Effecty są dla mnie ciężko strawne, Cyberpunka jeszcze nie przeszedłem, choć mam od premiery. The Outer World przeszedłem, bo bardzo przypominał mi Fallouta. Za to we wszelkie uniwersa fantastyczne typu D'n'D i podobne (magia i miecz) wsiąkam jak setka w lumpa.
 
Wciąż nie ma dokładnej daty premiery, ale na Steam pojawiło się demo The Invincible.

Gra wygląda ładnie (zwłaszcza estetyką starego science-fiction), ale bez wielkich zachwytów. Wizualnie jest też kilka błędów (migające cienie czy czasem tekstury) ale to jeszcze nie finalny produkt.
Produkcja działa dość dobrze jednak ma tendencje do stuttering'u (niezbyt mocnego, ale częstego), a poza tym opcja DLSS w menu jest nie aktywna (nie wiem, może coś źle robię i zaznaczyłem opcję, która wyłącza skalowanie od nVidia, albo system nie jest jeszcze zaimplementowny).

Klimat jednak jest, więc może być ciekawie, jak w końcu zadebiutuje finalny produkt.
 
Gram w Tears of Kingdom sobie od paru dni, i jak na razie wygląda mi to po prostu na kopiuj wklej z Breath of the Wild. Tylko z nowymi mocami Linka, fabułą itd. Wygląda to generalnie bardziej jak dodatek niż sequel czy cokolwiek. Choć widzę też już, że ogranie tego zajmie mi miesiące.


bandicam 2023-05-18 15-41-05-242.jpg
 
Ja się przymierzam do Breath of the Wild, bo w tym tygodniu skusiłem się na Switch'a, więc Zelda (i Mario) musi być :) .

P.S. Pojawił się ciekawy trailer Lords of the Fallen:


Iron Maiden w podkładzie zawsze na plus, a już tym bardziej taki kawałek (chociaż sama zajawka mogłaby być lepiej ciut zmontowana).
 
Last edited:
Z dwa/trzy miesiące wstecz ukończyłem Strażników Galaktyki (wcześniej przerwałem grę z powodów lekkich problemów z moim PC - przepalające się kabelki od GPU - o czym wspominałem kiedyś na forum).

Mój odbiór tytułu się nie zmienił. Wciąż uważam grę za bardzo dobrą narracyjnie produkcję z genialnym podkładem muzycznym oraz cudownie napisanymi postaciami, z przeciwwagą pod postacią nieco sztywnego sterowania i nazbyt chaotycznej walki.

Tym co jednak mnie najbardziej zaskoczyło był natłok osiągnięć, w tym też tych, które dostawaliśmy za ukończenie rozdziałów.
Szokujące dla mnie było to, że ostatni rozdział ukończyło niespełna 1/3 graczy, którzy kupili grę na Steam.
Jestem świadom faktu iż sporo ludzi porzuca jakieś gry i ich nie kończy (z różnych powodów, sam nie jestem tutaj "bez winy" ), ale przytłoczyło mnie to, że nawet połowa graczy nie ukończyła tytułu tego kalibru (gdzie historia i postacie niewątpliwie ciągnęły nas do przodu).

Cóż... takie moje przemyślenia.
 
1/3 to i tak całkiem niezły wynik. Wątek główny Wiedźmina 3 ukończyło według statystyk Steam 23,8%, a zatem nawet nie 1/4.

Zdecydowana większość graczy nie kończy tytułów, w które gra, i tyczy się to też gier fabularnych. Najwyraźniej nie jest to priorytet i zazwyczaj gracze robią parę sesji z grą, ogrywając ją przez X godzin, a potem przechodzą dalej, niezależnie od tego czy ją ukończyli czy nie. Ewentualnie po prostu nie skupiają się na MQ.
 
Dokładnie liczba osób które kończą grę na PSie zwykle Wacha się od 20% do 45% patrząc po trofeach. Tak więc raczej na każdej platformie jest to standard. A te 30 kilka procent to dobry wynik. Ja fabułę zawsze w każdej grze doprowadzam do końca. Co innego maxowanie mocno przeciętnej gry a co innego kończenie fabyłu które to jest dużo szybsze i zwykle nie pochłania więcej niż 15-20h.
 
Wątek główny Wiedźmina 3 ukończyło według statystyk Steam 23,8%, a zatem nawet nie 1/4.

Tyle, że wątek główny W3 to coś około 40 godzin, a Strażnicy to tak połowa tego (jeśli nie mniej).

U mnie Strażnicy zajęli 23h, i to tylko dla tego że trochę się szwędałem i nie parłem do przodu.
 
Mimo to, statystki w obu przypadkach są dość niskie, co oznacza, że 2/3 lub 3/4 graczy nigdy nie "dograło" do finału. Myślę, że ci ludzie szukają różnych doznań w grach i niekoniecznie czują parcie na ukończenie tytułu ;). Na forach aktywni pewnie są fani, którzy przeszli daną grę co najmniej raz, no i zauważalna jest też grupa "maxujących" tytuł. Warto jednak gdzieś mieć z tyłu głowy to, że to nie jest zbyt reprezentatywne dla ogółu grających, na co statystki wskazują w sposób wyraźny.

P.S. Zastanawiam się, jak popularność streamingu wpływa na te wyniki. Być może niektórzy wolą oglądać niż grać, a przyczyny można mnożyć (postawa streamera, chęć uczestnictwa w czacie/aspekt społeczy, za słaby sprzęt na komfortową grę, znudzenie gameplayem itp.). Tylko głośno tutaj myślę, nie szukałem badań itp.
 
Z dwa/trzy miesiące wstecz ukończyłem Strażników Galaktyki
Akurat też niedawno ukończyłem grę.

W sumie miałem do niej trzy podejścia. Za każdym razem odrzucał mnie stricte gameplay. Do powrotu skłoniło mnie obejrzenie GotG3, chciałem po prostu więcej historii ze Strażnikami na pierwszym planie, w jakiejkolwiek formie. Ułatwiłem sobie zatem do granic możliwości i tak mało angażującą walkę i grałem koncentrując się wyłącznie na historii. Jakoś poszło, a fabuła sama w sobie jest całkiem ok.

Gra trochę cierpi na rozdwojenie jaźni. Z jednej strony czerpie garściami z filmów i naśladuje ich charakterystyczne cechy, z drugiej próbuje się od nich odróżnić, jakby w obawie przed naruszeniem praw autorskich. Całość wydaje się być dosłownie o krok od klasycznej gry na licencji, ale w losowych momentach robi "skok w bok", żeby dorzucić coś autorskiego, co jakoś ją wyróżni - z różnym skutkiem.

Trochę słabo wyważona jest ilość dialogów. W sensie - ekipa ciągle się odzywa, dosłownie przekrzykując się nawzajem, co na dłuższą metę jest dosyć męczące, bo mało jest od tego oddechu. Do tego czasami, w toku normalnej rozgrywki, poza przerywnikami filmowymi, czy dialogami z pojedynczymi bohaterami, po prostu ciężko za tą stałą wymianą uszczypliwości i uwag nadążyć. Nie pomaga w tym fakt, że gra słabo kontroluje tempo, w jakim gracz przechodzi przez kolejne etapy i czasami potrafi urwać czyjąś kwestię w pół słowa, bo akurat trafiamy na oskryptowany fragment, do którego przypisany jest kolejny dialog. Do tego, moim zdaniem, głosy Quilla i Rocketa, którzy kłócą się w grze bardzo często, w angielskiej wersji językowej są do siebie zbyt podobne, co również momentami utrudnia rozeznanie się w wymianie zdań.

Na plus zasługuje moim zdaniem kierunek artystyczny i generalnie prezencja gry, łącznie z reżyserią cutscen. Design strażników co prawda przywodził mi na myśl mema "mamy Strażników w domu...", ale przyznaję, że zapoznanie się z charakterem bohaterów w trakcie rozgrywki niejako ich "wypełnia" - mimo początkowego dysonansu związanego z wrażeniem, że to miała być gra na licencji. Bardzo polubiłem growe wersje Draxa, czy Mantis. Doceniam też projekt lokacji, odróżniające się od swojego filmowego odpowiednika Knowhere, statek Nova Corps, czy Seknarf 9. Eksploracja tych miejsc jest czasami bardzo "filmowa" i robi wrażenie.
Muzyka też jest świetna. Zbiegiem okoliczności utwór zespołu Rainbow zatytułowany "Since You've been Gone" pojawił się także w trzeciej odsłonie filmowej trylogii, więc był znajomy motyw. Wielka szkoda, że obecność ścieżki dźwiękowej podczas eksploracji/walki związana jest z użyciem mechaniki "zbiórki", która po kilku godzinach starć tylko irytuje przedłużonym czasem trwania przed jej właściwym uruchomieniem.

Założeniom historii gry za to niczego nie ujmuję. Byłem zaangażowany w główny wątek, podobało mi się zostawienie w gestii gracza kilku kluczowych decyzji - choć nie zbadałem, jak bardzo wpływają one na całokształt opowieści.

Generalnie całość ocenił bym jako średnio-dobrą - w zależności od tego, czy ktoś czuje sympatię do marki. Ja czuję, więc byłem w stanie przełknąć kiepski gameplay na rzecz przyzwoitej historii i fajerwerków graficznych. W sumie bawiłem się dobrze i fanom Strażników Galaktyki mogę grę polecić.
 
Tak ogrywam sobie to Tears of Kingdom, przy okazji napotykając w sieci, jak ludzie z funkcji konstruowania tworzą sobie czołgi, ludzi strzelające ogniem z drewnianych penisów, odrzutowce itd. I chyba tylko ja odnoszę wrażenie, że ta funkcja jest strasznie... bezużyteczna.
Z trzech prostych powodów:
Raz, że skonstruowane w tej grze twory natychmiast znikają po ponownym wczytaniu.:disapprove:
Dwa, że w trakcie używania tych konstrukcji, ich elementy (Jak koła, balony itd) się niszczą :mad:

Trzy, że zbudowanych przez siebie elementów nie można np, trzymać w ekwipunku, tylko posiada się schematy tych urządzeń, które z kolei potrzebują elementów do ich budowy, a tych trzeba szukać. I nie można po prostu zbierać napotkanych elementów po drodze, trzeba je brać ze specjalnych kapsułek, które natomiast trzymane są w specjalnych maszynach losujących porozrzucanych po całym Hyrule. W efekcie czego do tej pory nie zdobyłem np. kierownicy, mimo że napotkałem na kilka chodząc po świecie gry (Ale nie mogę ich po prostu zabrać ze sobą, bo po co?) bo do tej pory nie znalazłem maszyny która by mi ją losowała.

W efekcie odbiera mi to jakąkolwiek chęć zbierania i konstruowania czegokolwiek bo jak i po co, skoro nie mam wielu elementów Zonai, a nawet jak coś skonstruuję to to natychmiast zniknie jak wyjdę z gry?

Nie wspominając że wiele takich własnych pojazdów wymaga baterii, które oczywiście szybko się zużywają, a do tej pory nie słyszałem by istniał sposób na np, nieskończone baterie czy coś.

Najbardziej mnie wkurza, że wiele z tych wad wygląda na celowo zrobione, żeby przypadkiem nie mieć z tej gry za dużo frajdy.

Do Breath of the Wild powstało parę modów, np, na nieniszczenie się broni czy brak Blood Moona, ale o ile w tamtej grze te opcje wydawały mi się zbędne, tak w Tears of Kingdom wydają się koniecznością, by to całe konstruowanie miało sens. Cóż, z tym trzeba będzie poczekać.
 
Pograłem chwile w demo Lies of P i zapowiada się mega.
asdsadsad.jpg


dsfdfsd.jpg


Klimat rodem z Bloodborne wylewa się z ekranu. Sama walka przyjemna ale i wymagająca, ogólnie gra do łatwych nie należy. Pierwszy boss ubity ale stawiał srogi opór :p Ogólnie to na początku wybieramy ekwipunek dostosowany do naszego stylu rozgrywki. Ja wybrałem ten środkowy bazujący na zręczności, jest jeszcze coś pomiędzy siłą a zręcznością no i typowo pod samą siłę. To chyba można później do woli zmieniać w trakcie gry bo widziałem że kupcy oferują pozostałe zestawy więc jak to w tego typu grach bywa początkowy wybór jest umowny, później i tak możemy robić co chcemy ;) Przeciwników jest sporo, wszystkie to typowe marionetki z ich ruchami ale nieraz te ich ciosy bywają mylące bo albo bywają opóźnione albo wymierzone w innym kierunku niż nam się zdaje. Są też i mechaniczne pieseły całe szczęście nie mają takiego adhd jak w seriach souls i walka z nimi nie jest takim utrapieniem :p Jest też fajny patent z ostrzeniem broni bo ta się zużywa wraz z zadawanymi ciosami (ten pasek w prawym dolnym rogu) i w każdej chwili możemy ją naostrzyć na naszej lewej ręce :)

O samym świecie ciężko się wypowiedzieć bo na razie widziałem ułamek ale level design jest przemyślany i ogólnie zachęca do zapuszczania się w różne zakamarki, niestety jak to bywa w tych grach nie wszędzie da się od razu wejść bo albo potrzeba klucza albo brama/drzwi otwierają się z innej strony. Punkty zapisu jak na razie rozsiane są powiedziałbym ubogo, jeden na mapę i całość bazuje na skrótach więc nieraz trzeba się trochę wracać ale ma to swój urok.

Sama gra ze wszystkimi suwakami w prawo działa bardzo dobrze, żadnych zgrzytów albo innych problemów a to tylko wersja demo więc napawa optymizmem przed premierą i jeśli nic się do tego czasu nie zmieni to mnie tym demkiem kupili
 
Last edited:
Ja z kolei wpadłem na chwilę gorąco polecić świeżutki remake System Shock od Nightdive Studios, bo jest po prostu znakomity i w przeciwieństwie do wielu innych remake'ów, którymi obrodziło ostatnimi czasy (TLoU, RE4, Dead Space), ten był zwyczajnie potrzebny.

Oryginalny System Shock, kiedy już przebijemy się przez niecodzienne sterowanie, jest absolutnie fantastycznym tytułem i zaskakująco współczesnym pod względem rozgrywki - i nic w tym dziwnego, gdyż zapoczątkowała wiele trendów w grach trwających do dziś (ot, choćby wszelkie zbierane w grach notki, logi, audio logi itd. miały swój początek właśnie w produkcji od Looking Glass Studio). Niestety do poznania pierwowzoru z 1994 roku trzeba mieć spore pokłady chęci i cierpliwości, poruszanie się głównym bohaterem bardziej przypomina sterowanie mechem. Sam przełamałem się dopiero w styczniu tego roku, poświęciłem czas na nauczenie się sterowania (a ogrywałem wersję Enhanced, która już ma wprowadzone kilka ułatwień w tej kwestii) i gra mnie absolutnie oczarowała, mimo prawie 30!!!! lat na karku (sequel zresztą też, kilka tygodni później, obie gry to dla mnie 10/10 bez dyskusji).

I tutaj wchodzi remake, cały na biało. Jest to tytuł niesamowicie wierny pierwowzorowi, stworzony z sercem, nie wprowadzający rewolucji w samej rozgrywce, a po prostu przystosowujący grę do współczesnych czasów. Mamy niemal ten sam design poziomów, ale w nowej, ślicznej, stylizowanej szacie graficznej, tę samą fabułę (wymagającą od gracza zaangażowania w jej śledzeniu - żadnych znaczników i celów misji na ekranie!), tę samą, kapitalną antagonistkę, niemal te same bronie (tu i tam zmieniono zasadę działania niektórych pukawek, część usunięto, ale w zamian wprowadzono możliwość ich ulepszania), te same przedmioty buffujące, cyberprzestrzeń to po prostu wyszlifowany koncept z '94... Chyba rozumiecie co chcę przekazać. To po prostu doskonały miks nowego i starego i świetny sposób na poznanie System Shocka, jeśli oryginał jawi się na zbyt nieprzystępny.

Największa zmiana, co ciekawe, nastąpiła w warstwie muzycznej - rytmiczne kawałki MIDI zastąpiono mocno ambientowym soundtrackiem, przyspieszającym w czasie strzelanin. Dość mocno to zmienia klimat gry, na bliższy horrorowi. I jak często w takich przypadkach, już pojawił się mod podmieniający OST na ten z 1994.

Gra zajęła mi blisko 25h, więc całkiem nieźle, już planuję kolejne przejścia na wyższych poziomach trudności. Krytycznych błędów nie uświadczyłem poza zbugowanym ragdollem (już naprawiony), crashującą się grą podczas jednego etapu w cyberprzestrzeni (też już naprawione), pauzującą się czasami grą po wczytaniu sejwa (też naprawione)... i tyle? Jest jeszcze problem ze skalowaniem interfejsu (da się przyzwyczaić) i niektóre acziki są zbugowane, jeśli kogoś to interesuje. Patrząc na ostatnie premiery, gra jest dopracowana i śmiga bez żadnego problemu nawet na stosunkowo starym sprzęcie.

Ze szczerego serca zachęcam do wybrania się na Cytadelę i poznania się z SHODAN.
 
Ani słowa o Starfieldzie?



Gry Bethesdy jakoś nigdy nie były moim konikiem. Nie porwał mnie w ogóle Skyrim i wcześniejsze części TES, nie porwały mnie "nowe" Fallouty, zwłaszcza czwórka była w moim odczuciu żenująco słabą grą.
No i cóż, Starfield wygląda właśnie jak gra Bethesdy, tylko że wszystkiego ma być więcej, a gracz ma mieć jeszcze więcej wolności.
Proceduralnie generowany content nie nastraja mnie optymistycznie i "tysiąc planet" Todda Howarda raczej mnie odrzuca, niż zachęca do sięgnięcia po ten tytuł.

Z plusów podoba mi się kierunek artystyczny określony przez twórców jako "Nasa-punk", oraz same założenia rozgrywki.
Jeżeli te będą dobrze obudowane narracyjnie - na co powyższe materiały w dedykowanych tym fragmentom gry momentach niestety nie wskazują - to może kiedyś poczuje zew kosmicznej przygody i poczuje się zmotywowany, by wejść w interakcje z systemami gry.
 
Top Bottom