Heaven's Vault. Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale nie kojarzę, by o tej grze ktoś wspominał. To przygówka indie, której jeszcze nie ukończyłem, natomiast po kilkunastu godzinach z nią spędzonych wydaje się na tyle unikalna i interesująca, że warto ją zareklamować.
Zacznę jednak od wymienienia pewnych wad. O ile grafika i przyjęty styl artystyczny są estetyczne i przyjemne w odbiorze (z uwzględnieniem kreskówkowości), tak animacja poruszania się postaci jest fatalna. Nie ma płynności ruchu, jest przeskakiwanie pomiędzy klatkami. Bieda aż piszczy. Drugi problem to momentami dziwna praca kamery. Z początku trudno się do tego przyzwyczaić. Gra nie jest dynamiczna, natomiast kamera i tak nie zawsze jest dobrze dostosowana do tego, co się dzieje na ekranie. Te elementy mogą sprawić, że niektórzy się odbiją od HV, jednak warto grze dać szansę mimo to.
Główny aspekt rozgrywki to tłumaczenie nowych słów starożytnego języka i poznawanie historii świata poprzez eksplorację. Protagonistka jest kimś w rodzaju historyka-lingwisty, a w podróżach towarzyszy jej robot. Gra jest znacznie większa, niż się początkowo wydaje. Patrząc na mapę spodziewałem się, że skończę ją w dwa wieczory, ale im więcej tajemnic poznajemy, tym bardziej ta mapa się rozszerzona. Odkrywamy nowe rejony, a czasem wracamy do starych lokacji z nowymi informacjami.
Jeśli chodzi o ogólny charakter rozgrywki, opisałbym ją jako eksploracyjny chillout, który jednak zachęca do myślenia. Osobiście grając w HV wręcz odpoczywam. Świat jest piękny, a pomiędzy lokacjami poruszamy się w dość szczególny sposób, gdyż "płynąc" po "rzekach" w przestrzeni "kosmicznej". Towarzyszy temu relaksujący soundtrack i rozmowy protagonistki z jej robotem-towarzyszem. Łatwo się rozluźnić. Wszystko ma jednak swój cel, gdyż zawsze jest coś nowego do odkrycia. Czasem trzeba pomyśleć nad tłumaczeniem nowych słów, a czasem nie ma szans określić ich znaczenia bez poznania innych. Działa to trochę jak puzzle. Do swoich tłumaczeń zawsze można wracać. Gra nieźle balansuje pomiędzy udzielaniem graczowi podpowiedzi a poczuciem robienia postępów własnymi siłami. Tempo i flow wydają się bardzo naturalne.
Swoją drogą, najpopularniejszym historykiem, a w zasadzie archeolożką w grach jest Lara Croft, więc zabawne, że ten tytuł to takie przeciwieństwo Tomb Raidera. Tradycyjnie TR był karykaturalnie wręcz absurdalny. Jakaś biuściasta laska biegajaca w krótkich spodenkach po grobowcach, strzelająca się ze złolami, unikająca pułapek itp. Trochę camp, trochę film przygodowy lub akcyjniak klasy B. W HV mamy powolne tempo i ujawnianie kolejnych elementów układanki. Bohaterka nie walczy, a nawet nie biega, tylko spokojnie chodzi i rozmyśla nad znaczeniem kolejnych odkryć. Całość jest prowadzona poprzez monologi i dialogi, akcji nie ma żadnej. A, dodam też, że protagonistka jest ubrana od stóp do głowy, chodząc... w chuście. Wszystko jest zrobione jak, jakby dosłownie ktoś robił Tomb Raidera a rebours. Nie mam pojęcia, czy to intencjonalny zabieg, ale mnie rozbawił.
Jak skończę całość, to może dodam wrażenia końcowe
. Póki co uznaję to za indie perełkę
.
EDIT: Skończone. Cóż, ogólne wrażenia nie uległy zmianie. Zakończenie ok, pomysł na grę unikalny i bardzo dobry. Oby więcej takich tytułów pojawiło się w przyszłości.