Pograłem chwilę w demo i mam mieszane uczucia. Z jednej strony wyeliminowano największe bolączki poprzedniczki i otrzymaliśmy powrót do korzeni, którego tak bardzo fani chcieli, a z drugiej brak tu jakiegoś wyraźnego kroku do przodu, nowej jakości, która pchnęłaby serię na wyższy poziom.
Rozgrywka przypomina bardziej pierwsze cztery części, a elementy wprowadzone wraz z Absolution zostały w pewnym stopniu zmodyfikowane. Przebrania dają znacznie większą swobodę niż w Rozgrzeszeniu. Niby wciąż możemy spotkać postacie (kontrolerów), które będą w stanie nas wykryć, ale jest ich zdecydowanie mniej. Dzięki temu zabiegowi pozbyto się największego problemu poprzedniej części, czyli konieczności ciągłego przeskakiwania między osłonami w obawie, że ktoś nas zauważy, a przy tym zachowano odrobinę realizmu w postaci wspomnianych wcześniej kontrolerów.
Irytuje mnie natomiast stagnacja serii. Nie licząc drobnych eksperymentów z przebraniami i wprowadzeniem systemu osłon, seria wciąż tkwi gdzieś w 2006 roku. Odnoszę wrażenie, że zostaje nawet upraszczana, choć nigdy nie była specjalnie wymagająca.
Przeciwnicy wciąż nie grzeszą inteligencją, a głusi są jak pień. Co więcej nie licząc kałuży krwi, nie pozostawiają po sobie żadnych innych śladów. Możemy ciągnąć niemilca przez podłogę, następnie schować do specjalnie przygotowanej skrzyni lub szafki, która znajduje się w każdym pomieszczeniu i nikt go nie znajdzie.
Animacje jak na grę z 2016 roku również nie powalają. Nie uświadczymy tutaj animacji np. otwierania drzwi, która w grze nastawionej na skradanie i cichą eliminację znaleźć się powinna. Poruszanie się jest szybsze i wciąż dwustopniowe (chód i sprint, a podczas skradania trucht i sprint). Z niektórych nawet zrezygnowano. Można zapomnieć o powolnym zakradaniu się do ofiary z przygotowaną garotą.
Tyle lat na rynku, a żadnego postępu. Wciąż powielane są te same rozwiązania.