kubolmem;n8144040 said:
To jest trochę jak: "Jesteś za tym czy za tym klubem piłkarskim?" Odpowiesz źle - wpierdziel. Z tym że to trissowcy są agresywni, yenneferowcy zazwyczaj podchodzą na logikę, nie na wielkość cycków Triss.
Triss jest po prostu łatwiejsza w odbiorze. Zawsze miła dla Geralta, sympatyczna, wszyscy ją lubią (ale w sumie na lubieniu się kończy, bo nikt nie widzi w niej zagrożenia, czy nie traktuje zbyt poważnie). Do tego oferuje się z poświęceniem u Łowców Czarownic. Ciepła, delikatna, uśmiechnięta. No ideał, a nie kobieta. Do tego widać, że na Geralcie jej zależy, do tego mamy cały czas poczucie, że cierpi z powodu rozstania z Wiedźminem. No jakim trzeba być...(cenzura), żeby odtrącić taką kobietę.
Tylko jak się popatrzy na całą fabułę od książek poprzez wszystkie części gry to obraz Triss już przestaje być taki słodki, a Yennefer taki "chłodny".
Yennefer ma trudny charakter, popełnia błędy, ale z drugiej strony umie wyciągnąć z nich lekcję na przyszłość. Weźmy w ogóle pod uwagę czarodziejki jako grupę społeczną w Wiedźminie. Kobiety rekrutujące się do Aretuzy to nie tylko były dziewczyny uzdolnione magicznie, ale przede wszystkim takie, które nie nadawały się do małżeństwa(czyli miały jakieś deformacje ciała, bardzo szpeczące ślady po przebytych chorobach). Yennefer w dzieciństwie była garbata, ta dziewczyna, którą Yen wysłała, aby dostarczyła Geraltowi skradzione miecze: miała widoczne ślady po przebytej ospie. Takie dziewczyny magicznie poprawiano, a następnie szkolono w magii. Osobiście nie wierzę, żeby Triss nie była magicznie poprawiona. Trissowcy mówią, że Yennefer była piękna przez poprawienie magiczne, a Triss to naturalne piękno. Ile kobiet w dzisiejszych czasach poddaje się operacjom plastycznym? A to sobie nos poprawi, a to usta, a to sobie powiększy biust. Sapkowski nie opisywał dokładnie poszczególnych czarodziejek: scharakteryzował je jako grupę, skąd one się brały. Tak samo jak opisał ogólnie wiedźminów. Ponieważ w sadze Yennefer jest ukochaną głównego bohatera to jej poświęcił więcej uwagi. Dlatego dowiadujemy się, że w młodości była garbuską, prześladowaną z tego powodu przez otoczenie. Że została odtrącona przez ojca, który znęcał nad matką za córkę - garbuskę, że prawdopodobnie sprzątnęła swojego ojca, a potem targnęła się na własne życie, itd. Skutkiem tego Yennefer miała bardzo duże problemy z zaufaniem innej osobie. Że bardzo pragnęła zostać matką, ale nie mogła, i całą swoją matczyną miłość przelała na Ciri. Triss jest postacią poboczną w sadze, więc autor nie poświęca jej aż takiej uwagi, jak Yennefer. Wracając do czarodziejek: one generalnie były tworzone, aby dodawać prestiżu i świadczyć magiczne usługi. Większość czarodziejek prowadziła swobodne życie seksualne (ani Triss, ani Yennefer nie wyłamywały się z tego schematu), a ponieważ były to jedne z najlepiej wykształconych kobiet to czuły się "lepsze" od innych, dopuszczały się manipulacji, skrytobójstw, szantaży i innych tego typu czynów. Ogólnie rzecz biorąc: czarodziejki to były kobiety piękne, ekscytujące, tajemnicze, ale z drugiej strony kobiety, które były nastawione na zysk, wyrachowane, manipulujące, stawiające własny interes ponad dobrem innych. Patrząc na czarodziejki i czarodziejów w sadze: to raczej nie była zbyt pozytywna grupa (poza wyjątkami), na pewno byli przydatni, ale też bardzo niebezpieczni.
Ale patrząc na całą fabułę nagle okazuje się, że poświęcenie Yennefer dla Geralta i Ciri było zdecydowanie większe, niż wyrwane paznokcie Triss. Yennefer broniąc wiedźmina i Jaskółki straciła wszystko, na co pracowała całe życie: sławę, reputację, szacunek społeczeństwa, majątek (jak Wiedźmin groszem nie śmierdział, tak Yennefer była bardzo zamożną kobietę, zresztą często sponsorowała mu po kryjomu zlecenia, żeby nie umarł z głodu), dom, zdrowie, a na końcu niemal życie. Widać, że Triss w kluczowym momencie dla Ciri i Geralta odwróciła się od nich wybierając Lożę, że manipulowała do spółki z Fillipą, że dwukrotnie zdradziła najlepszą przyjaciółkę: raz odmawiając jej oczyszczenia imienia w oczach Geralta i pomocy wiedźminowi, drugi raz, kiedy zamiast próbować dowiedzieć się, co się stało z Yennefer, czy żyje, czy może potrzebuje pomocy, Triss wykorzystując amnezję Geralta próbowała go w sobie rozkochać. Przez cały czas tylko patrzy jak wskoczyć Wiedźminowi do łóżka (sama Fillipa to trafnie oceniła) doskonale wiedząc, że to jest facet jej najlepszej przyjaciółki i jaką dramatyczną historię ma ta para za sobą.
Moim zdaniem Triss w Dzikim Gonie wypija piwo, które sobie nawarzyła przez całą sagę i poprzednie części gry. Ma możliwość odbicia się od dna, przemyślenia swojego postępowania, oderwania się od Loży, rozpoczęcia życia na nowo, lepszego życia. Ale bez Wiedźmina. Dlaczego? Poza powodami już wymienionymi, znów wrócę do Koviru.
Stając na czele Rady i Kapituły oraz zostając doradczynią króla Koviru. Triss wystawia się na świecznik. Wystarczy, że komuś podpadnie, stanie się niewygodna, ktoś będzie szukał na nią haka, ktoś będzie miał ambicję zajęcia jej miejsca. Prędzej czy później zacznie patrzeć na Wiedźmina, a od Wiedźmina do Ciri już jest bardzo krótka droga. Szybko dojdzie się do tego, że przybrana córka Geralta to córka Cesarza, dziedziczka trony Cintry, a przy okazji ostatnia ze "Starszej Krwi", która nie tylko ma ciekawe moce, ale w książkach nie chodziło tylko o moc samej Ciri, ale przede wszystkim o jej potomka. No i tu się znów zacznie.
Z Yennefer jest prościej. Trzymając się z daleka od polityki pewnie wróciłaby do swojego pierwotnego zajęcia, ona zajmowała się czymś, co w dzisiejszych czasach nazwalibyśmy: ginekologią/położnictwem. Geralt by sobie polował na potwory. Z perspektywy "wielkiej polityki" takie dwie postacie niewiele znaczą. Nie ma sensu sobie nimi zawracać głowy.
kubolmem;n8140610 said:
Na pewno strach ten potęgowały fakty takie jak to, że Filippa zamordowała Vizimira czy chciała skazać na śmierć Yennefer. Czy ich można winić? To tak jakby winić kogoś, że kogoś innego zamordował, kiedy był zastraszany, że jeśli on tego nie zrobi, to jego samego zatłuką. Wina moim zdaniem najbardziej ciąży na Filippie jako przywódczyni, organizatorce itd., bo gdyby nie ona, nie dochodziłoby do takich rzeczy w późniejszym czasie, a że ona, w tamtym okresie, nie miała sobie równych, uważam, że nikt inny Loży by nie założył.
Wiesz, można zdawać sobie sprawę, że Triss nie mogła oficjalnie wystąpić przeciwko Loży. Obok Keiry była zaliczana do najsłabszych czarodziejek w Loży. Z Fillipą mogła się równać Yennefer, Francesca, Sheala (zresztą to widać w czasie obrad z udziałem Ciri, że oprócz tych trzech czarodziejek, reszta pań kuliła przed Fillipą uszy). Chodzi o to, że Triss nie próbowała nic zrobić, aby pomóc Geraltowi, chociaż o taką pomoc błagała ją Yennefer. Pojechała na Skellige, moim zdaniem jako wysłanniczka Loży. Bo po co miała przyjeżdżać do Yennefer na Wyspy, skoro Yennefer miała u Crachów azyl i była bezpieczna? A sama czarodziejka prosiła ją o ratowanie Wiedźmina? Ano po to, żeby dowiedzieć się jakie informacje o Ciri miała Yennefer i przekazać je Loży. To jest główny zarzut pod adresem Triss. Gdyby Triss sprzeciwiła się oficjalnie Loży, to Fillipa na pewno kazałaby ją zabić. I moim zdaniem tu nie chodzi o to, że Triss była jakimś realnym zagrożeniem dla Eilhart, po prostu jako członkini Loży wiedziała o niej za dużo, aby mogła spokojnie sobie odejść z tej organizacji. W sumie Lożę można uznać za taką "elitarną" formę mafii: albo jesteś z nami i nam bezwzględnie służysz, albo nie żyjesz.