[SELEKTYWNIE OSPOILEROWANE] Zakończenia - poradnik

+
Dark_Hekate;n8144740 said:
Naprawdę? Myślałam, że jesteś starszy. (Potraktuj to jako komplement).
Bo niby mentalnie (to, co piszę o polityce np.) i nawet fizycznie (długa broda) wyglądam na starszego, niż jestem i nawet jest mi to na rękę, znaczy właśnie nawet się cieszę, kiedy biorą mnie za starszego.
Dark_Hekate;n8144740 said:
Nie pamiętam jak to zostało ujęte w "Pani Jeziora",
Tam to w ogóle było nazwane? Ja kojarzę, że ta nazwa to wytwór W2.
Dark_Hekate;n8144740 said:
(twórczość Andrzeja Sapkowskiego, gry, komiksy, i co tam jeszcze wyszło)
Film xD
Dark_Hekate;n8144740 said:
Wystarczy nie siedzieć za bardzo w fandomie. I nie grzebać i człowiek nie wie, gdzie znajduje się punkt zapalny.
Mnie absolutnie zwisa cała kwestia tego romansu, dla mnie nie jest to rzecz pierwszorzędna bezpośrednio w rozgrywce, ale i tak już na podstawie tego, co się mówi, można bardzo dużo wynieść. Ja sam w pewnym momencie z ciekawości "na potwierdzenie" zacząłem grzebać i panie, idź pan w chudą świnię.
Dark_Hekate;n8144740 said:
chyba że Andrzej Sapkowski coś w tej materii zmieni.
Jeżeli jakiś jaszczuroczłowiek się pod niego podszyje, co jest już o wiele bardziej prawdopodobne niż to, że on sam coś w tej kwestii zmieni.
Dark_Hekate;n8144740 said:
Jak to w środowiskach królewskich/ arystokratycznych
No tak, dużo jednak rodów arystokratycznych nie było, co baba, to szła na żonę do innej dynastii, potem jej dzieci do innej, potem w końcu wracały do pierwotnej, normalnie wszyscy szlachcice to jedna rodzina, starszy czy młodszy, upośledzony genetycznie czy zdrowszy. No, tyle że w kwestii wiedźmina mamy w gruncie rzeczy tylko kilka królewskich rodów i to one się ze sobą krzyżują tak mocno, że nawet nie idzie nic ogarnąć w kwestii genologii, gdzie próbowałem. Ale co do chorób umysłowych, to tego pewien akurat nie jestem, czy geny mają coś w tym wspólnego - na pewno choroby jak hemofilia czy tego typu były, ale psychiczne? Znaczy nie zaprzeczam, że tak nie mogło być, tylko po prostu czegoś takiego z biologii nie słyszałem. Jeśli to prawda, to na prawdę ciekawie.
Dark_Hekate;n8144740 said:
Sam Geralt mówi, że co będzie jeżeli król Bran zjednoczy klany i uderzy na Nilfgaard?
Z nimi to jest tak - jak oni przypier... no, niczą, to przypierniczą. Ale wpierw muszą dopłynąć, żeby przypierniczyć. Wezmą się zdesantują, wszystko wypalą, wygrabią, wygwałcą i wrócą. No, a taka redańska, czy jakakolwiek inna, Cidaris chyba miało jedną z najpotężniejszych flot, obstawa, to nie ma zmiłuj. Ale to tak jak ze wszystkim - w pojedynkę dużo się nie zdziała, ale z kimś - ten ogarnie tę sprawę, ja tę i lecim na Szczecin, na Nilfgaard znaczy.
 
kubolmem;n8149460 said:
Serial XD
kubolmem;n8149460 said:
Ja sam w pewnym momencie z ciekawości "na potwierdzenie" zacząłem grzebać i panie, idź pan w chudą świnię.
Ciekawość to pierwszy stopień do Piekła, a ja w pewnym momencie trafiłam na dno Tartaru i zaczęłam szukać drabinki na górę, bo uznałam, że te piekielne odmęty to za dużo na moją psychikę, a tym bardziej zdrowy rozsądek. :p
kubolmem;n8149460 said:
Z nimi to jest tak - jak oni przypier... no, niczą, to przypierniczą. Ale wpierw muszą dopłynąć, żeby przypierniczyć. Wezmą się zdesantują, wszystko wypalą, wygrabią, wygwałcą i wrócą.
Właśnie, właśnie. Skellige samo w sobie może nie być bardzo groźne, ale już w sojuszu to może być siła, która zdecyduje o losach wojny.
kubolmem;n8149460 said:
Jeżeli jakiś jaszczuroczłowiek się pod niego podszyje, co jest już o wiele bardziej prawdopodobne niż to, że on sam coś w tej kwestii zmieni.
Teoretycznie z czystej złośliwości mógłby zagrać wszystkim na nosie, ale w praktyce sam sobie strzeliłby w kolano. Cały wątek romansowy kreci się wokół Geralta i Yennefer, cała awantura o to, aby wreszcie byli razem, a tu...trach, bach, TRISS, albo ni z gruchy, ni z pietruchy trzecia osoba spadająca z kosmosu. Wtedy pojawia się pytanie: więc po co było to wszystko? Po co przez 8 tomów musiałam czytać o "Cierpieniach starego Białego Wilka" z miłości do Yennefer, żebym na koniec dostała kogoś innego.? Redzi to Redzi, ale pana Sapkowskiego zostawiłabym już w spokoju. Znaczy inna kobieta by mogła być, ale tak jak to zrobiono w "Sezonie burz" w przypadku Koral. W opowiadaniach i sadze była tylko wspominana, a w "Sezonie" jej wątek został bardziej opisany. Z perspektywy książek wprowadzenie innej "tró miłości" do życia Geralta jest już mocno spóźnionym zagraniem. Moim skromnym zdaniem.
Już nie mówiąc o pomysłach "alternatywnej sagi" z Triss na czele. To wymagałoby przepisania całego scenariusza sagi...i właśnie: przepisania scenariusza gier.
kubolmem;n8149460 said:
Tam to w ogóle było nazwane? Ja kojarzę, że ta nazwa to wytwór W2.
Nie, było powiedziane, że było to miejsce, gdzie było dużo jabłoni, i drzewa uginały się pod ciężarem jabłek. Ewidentne nawiązanie do Avalonu: Avalon w różnych wersjach jest tłumaczony (w zależności od tłumacza, ofc) na Kraina Jabłoni lub Wyspa Jabłoni.
Natomiast w "Sezonie Burz" pada nazwa:
"Wiedźmin Geralt nie umarł! - wypaliła Nimue - Odszedł tylko, odszedł do Krainy Jabłoni. Ale powróci..Powróci, bo tak mówi legenda"
W W2 przyjęto nazwę Wyspa.
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8149880 said:
Ciekawość to pierwszy stopień do Piekła, a ja w pewnym momencie trafiłam na dno Tartaru i zaczęłam szukać drabinki na górę, bo uznałam, że te piekielne odmęty to za dużo na moją psychikę, a tym bardziej zdrowy rozsądek. :p
E tam, mnie tam wszyscy już biorą za obłąkanego, ze względu, że wiedzą o moich planach na przyszłość.
Dark_Hekate;n8149880 said:
Nie, było powiedziane, że było to miejsce, gdzie było dużo jabłoni, i drzewa uginały się pod ciężarem jabłek. Ewidentne nawiązanie do Avalonu: Avalon w różnych wersjach jest tłumaczony (w zależności od tłumacza, ofc) na Kraina Jabłoni lub Wyspa Jabłoni. Natomiast w "Sezonie Burz" pada nazwa: "Wiedźmin Geralt nie umarł! - wypaliła Nimue - Odszedł tylko, odszedł do Krainy Jabłoni. Ale powróci..Powróci, bo tak mówi legenda"
A widzisz, mi takie pierdoły uchodzą uwadze dosyć często. Pamiętam jak kiedyś na końcu Pani jeziora zbaraniałem, bo tam Ciri powiedziała, że Geralt z Yennefer się ożenił. Nie zwróciłem uwagi, że było tam "jak to w bajce - ożenili się". No, więc dzięki za informację, kolejny raz dowiedziałem się czegoś nowego.
 
kubolmem;n8150110 said:
A widzisz, mi takie pierdoły uchodzą uwadze dosyć często. Pamiętam jak kiedyś na końcu Pani jeziora zbaraniałem, bo tam Ciri powiedziała, że Geralt z Yennefer się ożenił. Nie zwróciłem uwagi, że było tam "jak to w bajce - ożenili się". No, więc dzięki za informację, kolejny raz dowiedziałem się czegoś nowego.

Wiesz, to można odnieść jako puszczenie oczka do czytelnika w stronę "Coś się kończy, coś się zaczyna". Sapkowski zostawia dużo "otwartych furtek" do interpretacji. Zresztą cała seria gier jest jedną z interpretacji odnośnie zakończenia "Pani Jeziora"

Awionika10;n8141790 said:
o relacje między Geraltem a Cirillą, jako wspierającym i rozjaśniającym życie ojcem a córką, a wtedy Jaskółka na pewno zostaje wiedźminką
Właśnie gry są o tyle uboższe od książek, że w grach ta relacja została sprowadzona tylko do relacji ojciec - córka: Geralt i Ciri, natomiast zminimalizowano rolę matki w tym wszystkim. W książkach relacja Yennefer i Ciri też była szeroko rozpisana. Sapkowski pokazywał do jakiego poświęcenia matka jest zdolna, aby chronić swoje dziecko. Przez opcję romansową z Triss została spłycona druga (równorzędna w sadze) opcja rodzicielska: matka - córka.

kubolmem;n8144040 said:
Ja to widzę tak, że po prostu wiedziała, że kiedy przegną pałę, Geralt ruszy do akcji. To takie, wiesz, jakby "poświęcenie się", że za własne pieniądze pójdzie się po flaszkę, ale jednocześnie posiadanie świadomości, że jeśli nie starczy, to znajomy się dołoży. Raczej nie taki 100%-owy przykład ukazujący w pełni sytuację, ale wystarczająco obrazowy.

Przegną, czy nie przegną. Ratowanie Jaskra to jedno, poszukiwania Ciri to drugie, ale trzecie: Triss poszła do Mengego też z powodu skarbu Dijkstry, nawet jeżeli zaprzecza, że o to chodzi, to z fabuły jasno wynika, że szukała wszelkich możliwości, aby zdobyć pieniądze na wyjazd do Koviru i wyprowadzenie czarodziejów z Novigradu.

Plus sprzątnięcie Mengego - głównego szefa Łowców to też sprawa leżąca w interesie czarodziejów. Chociaż nie wiem, czy to był dobry ruch, bo mógł tylko nasilić niechęć ludzi do magów i wzmocnić represje? Chociaż teoretycznie jakiegoś wielkiego HALO z powodu zniszczenia Łowców nie było, większe represje spadły, gdy magowie zwiali z Novigradu, bo przerzucono się na elfów i krasnoludów, niż to, że siedziba Łowców poszła z dymem i prawdopodobnie zginął Menge. Trochę to...dziwne...moim zdaniem.

Bo przecież taka akcja byłaby świetnym argumentem wzmacniającym i usprawiedliwiającym represje na czarodziejach. W ogóle czarodzieje w "Dzikim Gonie" to są ci "BIDNI".

kubolmem;n8149460 said:
Znaczy nie zaprzeczam, że tak nie mogło być, tylko po prostu czegoś takiego z biologii nie słyszałem. Jeśli to prawda, to na prawdę ciekawie.
Dynastie starożytnego Egiptu. Sporo artykułów wyszło odnośnie skutków zarówno fizycznych, jak i psychicznych braku "świeżej" krwi w rodach arystokratycznych na przykładzie badań mumii władców Egiptu.
Podejrzewa się, że zaburzenia psychiczne Elżbiety Batory też było tym spowodowane. Tylko z Elżbietą Batory sprawa jest dość śliska: bo pytanie, ile naprawdę czynów jej zarzucanych było prawdą, a ile zostało jej przypisanych przez Turzona i nieprzychylnej jej gałęzi Batorych.

 
Last edited:
kubolmem;n8144040 said:
Przez "KS", nie "X". Dijkstra.

Nie odbierz tego źle, ale jesteś xfilem? Grammar nazi grammarem nazi, ale wsadzanie "X" w miejsce "KS"? Takiego czegoś jeszcze nie widziałem.

Są na tym Świecie rzeczy, o których się nie śniło matematykom, informatykom i fizykom. :)
Jestem xfilem z czterech powodów (ostatni chyba najważniejszy):
1. Zanim w przedszkolu rozpocząłem naukę czytania i pisania, dostałem barwną i zabawną książkę edukacyjną, mającą służyć atrakcyjnemu zapoznaniu z angielskim alfabetem. X jest dwudziestą czwartą literą dwudziestosześcio-literowego angielskiego alfabetu. 24 to liczba szczególna (Godziny w dobie, miesiące w dwu latach, podzielność przez 2,3,4 i 6 itd.), ponadto to jedyna litera kodująca w sobie aż dwie głoski.
Żeby nie było nieporozumień: moja znajomość angielskiego była komunikatywna w mowie, w piśmie słabsza, proszę mnie nie zmuszać do formułowania komunikatów po angielsku. Proszę się ze mną porozumiewać po polsku.
2. W owym czasie była moda nazywania rosnących jak grzyby po deszczu nowych polskich przedsiębiorstw słowotworami kończącymi się na "x", takimi jak "Tomex", "Metalex", "Drutex".
3. Moim ulubionym komixem był X-Men.
4. W nawiązaniu do kultury łacińskiej, przez wieki, co najmniej do XIX w., istniał w Naszym Kraju zwyczaj drukowania wyrazów takich jak : Xiężyc, Xiążę, Xiądz etc. właśnie przez X.
Zatem moja maniera używania litery x zgodnie z jej pierwotnym i prastarym brzmieniem jest jak najbardziej zakorzeniona w Polskiej Tradycji Patriotycznej.

Pozdrawiam,
Kacper
 
kubolmem;n8144040 said:
To jest trochę jak: "Jesteś za tym czy za tym klubem piłkarskim?" Odpowiesz źle - wpierdziel. Z tym że to trissowcy są agresywni, yenneferowcy zazwyczaj podchodzą na logikę, nie na wielkość cycków Triss.

Triss jest po prostu łatwiejsza w odbiorze. Zawsze miła dla Geralta, sympatyczna, wszyscy ją lubią (ale w sumie na lubieniu się kończy, bo nikt nie widzi w niej zagrożenia, czy nie traktuje zbyt poważnie). Do tego oferuje się z poświęceniem u Łowców Czarownic. Ciepła, delikatna, uśmiechnięta. No ideał, a nie kobieta. Do tego widać, że na Geralcie jej zależy, do tego mamy cały czas poczucie, że cierpi z powodu rozstania z Wiedźminem. No jakim trzeba być...(cenzura), żeby odtrącić taką kobietę.

Tylko jak się popatrzy na całą fabułę od książek poprzez wszystkie części gry to obraz Triss już przestaje być taki słodki, a Yennefer taki "chłodny".

Yennefer ma trudny charakter, popełnia błędy, ale z drugiej strony umie wyciągnąć z nich lekcję na przyszłość. Weźmy w ogóle pod uwagę czarodziejki jako grupę społeczną w Wiedźminie. Kobiety rekrutujące się do Aretuzy to nie tylko były dziewczyny uzdolnione magicznie, ale przede wszystkim takie, które nie nadawały się do małżeństwa(czyli miały jakieś deformacje ciała, bardzo szpeczące ślady po przebytych chorobach). Yennefer w dzieciństwie była garbata, ta dziewczyna, którą Yen wysłała, aby dostarczyła Geraltowi skradzione miecze: miała widoczne ślady po przebytej ospie. Takie dziewczyny magicznie poprawiano, a następnie szkolono w magii. Osobiście nie wierzę, żeby Triss nie była magicznie poprawiona. Trissowcy mówią, że Yennefer była piękna przez poprawienie magiczne, a Triss to naturalne piękno. Ile kobiet w dzisiejszych czasach poddaje się operacjom plastycznym? A to sobie nos poprawi, a to usta, a to sobie powiększy biust. Sapkowski nie opisywał dokładnie poszczególnych czarodziejek: scharakteryzował je jako grupę, skąd one się brały. Tak samo jak opisał ogólnie wiedźminów. Ponieważ w sadze Yennefer jest ukochaną głównego bohatera to jej poświęcił więcej uwagi. Dlatego dowiadujemy się, że w młodości była garbuską, prześladowaną z tego powodu przez otoczenie. Że została odtrącona przez ojca, który znęcał nad matką za córkę - garbuskę, że prawdopodobnie sprzątnęła swojego ojca, a potem targnęła się na własne życie, itd. Skutkiem tego Yennefer miała bardzo duże problemy z zaufaniem innej osobie. Że bardzo pragnęła zostać matką, ale nie mogła, i całą swoją matczyną miłość przelała na Ciri. Triss jest postacią poboczną w sadze, więc autor nie poświęca jej aż takiej uwagi, jak Yennefer. Wracając do czarodziejek: one generalnie były tworzone, aby dodawać prestiżu i świadczyć magiczne usługi. Większość czarodziejek prowadziła swobodne życie seksualne (ani Triss, ani Yennefer nie wyłamywały się z tego schematu), a ponieważ były to jedne z najlepiej wykształconych kobiet to czuły się "lepsze" od innych, dopuszczały się manipulacji, skrytobójstw, szantaży i innych tego typu czynów. Ogólnie rzecz biorąc: czarodziejki to były kobiety piękne, ekscytujące, tajemnicze, ale z drugiej strony kobiety, które były nastawione na zysk, wyrachowane, manipulujące, stawiające własny interes ponad dobrem innych. Patrząc na czarodziejki i czarodziejów w sadze: to raczej nie była zbyt pozytywna grupa (poza wyjątkami), na pewno byli przydatni, ale też bardzo niebezpieczni.

Ale patrząc na całą fabułę nagle okazuje się, że poświęcenie Yennefer dla Geralta i Ciri było zdecydowanie większe, niż wyrwane paznokcie Triss. Yennefer broniąc wiedźmina i Jaskółki straciła wszystko, na co pracowała całe życie: sławę, reputację, szacunek społeczeństwa, majątek (jak Wiedźmin groszem nie śmierdział, tak Yennefer była bardzo zamożną kobietę, zresztą często sponsorowała mu po kryjomu zlecenia, żeby nie umarł z głodu), dom, zdrowie, a na końcu niemal życie. Widać, że Triss w kluczowym momencie dla Ciri i Geralta odwróciła się od nich wybierając Lożę, że manipulowała do spółki z Fillipą, że dwukrotnie zdradziła najlepszą przyjaciółkę: raz odmawiając jej oczyszczenia imienia w oczach Geralta i pomocy wiedźminowi, drugi raz, kiedy zamiast próbować dowiedzieć się, co się stało z Yennefer, czy żyje, czy może potrzebuje pomocy, Triss wykorzystując amnezję Geralta próbowała go w sobie rozkochać. Przez cały czas tylko patrzy jak wskoczyć Wiedźminowi do łóżka (sama Fillipa to trafnie oceniła) doskonale wiedząc, że to jest facet jej najlepszej przyjaciółki i jaką dramatyczną historię ma ta para za sobą.

Moim zdaniem Triss w Dzikim Gonie wypija piwo, które sobie nawarzyła przez całą sagę i poprzednie części gry. Ma możliwość odbicia się od dna, przemyślenia swojego postępowania, oderwania się od Loży, rozpoczęcia życia na nowo, lepszego życia. Ale bez Wiedźmina. Dlaczego? Poza powodami już wymienionymi, znów wrócę do Koviru.

Stając na czele Rady i Kapituły oraz zostając doradczynią króla Koviru. Triss wystawia się na świecznik. Wystarczy, że komuś podpadnie, stanie się niewygodna, ktoś będzie szukał na nią haka, ktoś będzie miał ambicję zajęcia jej miejsca. Prędzej czy później zacznie patrzeć na Wiedźmina, a od Wiedźmina do Ciri już jest bardzo krótka droga. Szybko dojdzie się do tego, że przybrana córka Geralta to córka Cesarza, dziedziczka trony Cintry, a przy okazji ostatnia ze "Starszej Krwi", która nie tylko ma ciekawe moce, ale w książkach nie chodziło tylko o moc samej Ciri, ale przede wszystkim o jej potomka. No i tu się znów zacznie.

Z Yennefer jest prościej. Trzymając się z daleka od polityki pewnie wróciłaby do swojego pierwotnego zajęcia, ona zajmowała się czymś, co w dzisiejszych czasach nazwalibyśmy: ginekologią/położnictwem. Geralt by sobie polował na potwory. Z perspektywy "wielkiej polityki" takie dwie postacie niewiele znaczą. Nie ma sensu sobie nimi zawracać głowy.


kubolmem;n8140610 said:
Na pewno strach ten potęgowały fakty takie jak to, że Filippa zamordowała Vizimira czy chciała skazać na śmierć Yennefer. Czy ich można winić? To tak jakby winić kogoś, że kogoś innego zamordował, kiedy był zastraszany, że jeśli on tego nie zrobi, to jego samego zatłuką. Wina moim zdaniem najbardziej ciąży na Filippie jako przywódczyni, organizatorce itd., bo gdyby nie ona, nie dochodziłoby do takich rzeczy w późniejszym czasie, a że ona, w tamtym okresie, nie miała sobie równych, uważam, że nikt inny Loży by nie założył.

Wiesz, można zdawać sobie sprawę, że Triss nie mogła oficjalnie wystąpić przeciwko Loży. Obok Keiry była zaliczana do najsłabszych czarodziejek w Loży. Z Fillipą mogła się równać Yennefer, Francesca, Sheala (zresztą to widać w czasie obrad z udziałem Ciri, że oprócz tych trzech czarodziejek, reszta pań kuliła przed Fillipą uszy). Chodzi o to, że Triss nie próbowała nic zrobić, aby pomóc Geraltowi, chociaż o taką pomoc błagała ją Yennefer. Pojechała na Skellige, moim zdaniem jako wysłanniczka Loży. Bo po co miała przyjeżdżać do Yennefer na Wyspy, skoro Yennefer miała u Crachów azyl i była bezpieczna? A sama czarodziejka prosiła ją o ratowanie Wiedźmina? Ano po to, żeby dowiedzieć się jakie informacje o Ciri miała Yennefer i przekazać je Loży. To jest główny zarzut pod adresem Triss. Gdyby Triss sprzeciwiła się oficjalnie Loży, to Fillipa na pewno kazałaby ją zabić. I moim zdaniem tu nie chodzi o to, że Triss była jakimś realnym zagrożeniem dla Eilhart, po prostu jako członkini Loży wiedziała o niej za dużo, aby mogła spokojnie sobie odejść z tej organizacji. W sumie Lożę można uznać za taką "elitarną" formę mafii: albo jesteś z nami i nam bezwzględnie służysz, albo nie żyjesz.
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8158780 said:
No jakim trzeba być...(cenzura), żeby odtrącić taką kobietę.
Kimś, kto nie daje się zmanipulować? Albo kimś, kto "nie ma uczuć" (znaczy coś w stylu makiawelizmu). Śmiechem żartem, ale "dać się złapać" na ten jej sposób jest bardzo prosto - wystarczy, że się nie wie, że jest krętaczką.
Dark_Hekate;n8158780 said:
tu nie chodzi o to, że Triss była jakimś realnym zagrożeniem dla Eilhart, po prostu jako członkini Loży wiedziała o niej za dużo, aby mogła spokojnie sobie odejść z tej organizacji.
To w sumie raz, dwa to to, że mógłby to być znak, że Loża taka silna nie jest, że Filippa taka silna nie jest, że organizacji nie może utrzymać w ryzach, że się ludzie wyłamują, niezależnie z jakich powodów. Filippa nie mogłaby sobie pozwolić na odejście kogokolwiek, bo byłby to uszczerbek, że tak powiem, na jej honorze oraz w sposób jawny pokazałoby swego rodzaju jej słabość. Natomiast gdyby taką Triss na pal wrzuciła, w momencie, kiedy by z organizacji odeszła, to zaraz by było, że z Filppą zadzierać nie można, jej pozycja zostałaby umocniona. Więc nawet pozbycie się takiego słabego elementu, jakim była Triss, nawet byłoby na rękę - możliwe, że nawet więcej pożytku by z tego było, niż z niej samej. Jedyny jej argument, dlaczego stracona nie miałaby być, to taki, że właśnie miała dobre kontakty z naszą rodzinką - stąd jej takie misje wywiadowcze. A co do samej Triss - zakładamy, że nie chce pomagać Loży. Odejść nie może. To dlaczego nie może działać w stylu "Polaku pracuj powoli"? Albo w ogóle nawet im takie małe kłódki podrzucać? Byle wiedźmin zrobił ich w wała (zakładając, że nic mi się nie poryło - chodzi o podanie fikcyjnej lokacji Vilgefortza) a co dopiero czarodziejka. Jadąc do Yennefer, kiedy ta jest na wyspach, mogła powiedzieć jej, że Loża chce ją prześwietlić ws. Ciri a kiedy by do Filippuni wróciła, powiedziałaby, że Yennefer mało wie itd. Ale tak nie zrobiła.
 
kubolmem;n8160610 said:
Kimś, kto nie daje się zmanipulować? Albo kimś, kto "nie ma uczuć" (znaczy coś w stylu makiawelizmu). Śmiechem żartem, ale "dać się złapać" na ten jej sposób jest bardzo prosto - wystarczy, że się nie wie, że jest krętaczką.

Moim zdaniem określenie jako "krętaczka" jest zbyt mocne. Bardziej, hmm, z książek wynika, że Triss była mocno znudzona związkami z mężczyznami/kobietami/czarodziejami (nie uważam czarodziejów za osobną płeć, żeby nie było), Geralt był dla niej czymś "egzotycznym". Do tego widząc emocje, które towarzyszyły związkowi Geralta i Yennefer sama chciała takie przeżywać. Inne czarodziejki też były zafascynowane wiedźminem, bo był "inny", "egzotyczny" dla nich. Czy to była miłość? Nie wiem. Natomiast Geralt nie był dla niej AŻ tak ważny, aby sprzeciwić się nawet po cichu i zakamuflowanie Fillipie. Geralt jest atrakcyjnym i fascynującym dodatkiem do idealnego obrazka Triss.

Zwróciłabym uwagę jeszcze na jeden szczegół, a raczej dwa.

Mamy dwa bale z Triss i Yennefer.

Triss: musimy uratować życie młodemu człowiekowi, zarobić pieniądze na wyjazd z Novigradu plus na samym balu kręcą się Łowcy Czarownic = niebezpieczeństwo.

Triss udaje "pijaną", żeby doprowadzić do intymnej sytuacji z Geraltem. Czy to jest dojrzałe zachowanie? I odpowiednie do sytuacji, w której się znaleźliśmy?

Yennefer: idziemy na audiencję u Cracha. Prosi Geralta, aby nie pił alkoholu, bo mają sprawę do jarla i trzeba zachować trzeźwy umysł. Nawet kiedy Geralt chce się kochać z Yennefer, pyta go czy to, aby dobry moment na seks?

Warto też zwrócić uwagę KTO jest inicjatorem całego zajścia:
- u Vegelbudów to Triss, czyli osoba, która powinna cały czas trzymać rękę na pulsie.
- u Cracha - to Geralt jest incjatorem, nie Yennefer
- w Kear Morhen - Yennefer, ale mamy wieczór "nie nie robienia i czekania na Vesemira i Umę", a jak w perspektywie mamy upicie się to, czemu nie można sobie pobaraszkować we dwójkę?

Moim zdaniem Yennefer zachowuje się bardziej dojrzale i odpowiedzialnie od Triss.

Niektórzy Trissowcy mówią, że Yennefer zmusza Geralta do przebrania się. ALE przecież na bal do Triss też się przebieramy. Tylko Yennefer kupiła nam strój, oszczędzając tym samym czas i nasze pieniądze na szukanie krawca. A u Triss? Musimy sobie kupić strój, jeszcze jej maskę lisicy i ganiać za jakimś krawcem. A że trzeba było się przebrać? No cóż, to jest moim zdaniem normalne: okazujemy gospodarzowi szacunek. Poza tym Crach chce pomóc Geraltowi i Yennefer, więc moim zdaniem przyjście do niego w czasie uroczystości w brudnych ciuchach było brakiem kultury z naszej strony.
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8161480 said:
Niektórzy Trissowcy mówią, że Yennefer zmusza Geralta do przebrania się.
Nie zmusza, po prostu zostało źle sformułowane zadanie - tak jak przy Triss masz "(opcjonalnie) przebierz się", tak samo powinno być przy stypie. Jak się nie przebierzemy, to Yennefer powie, że teraz pasują do siebie jak falbanki do munduru.
 
kubolmem;n8161600 said:
Nie zmusza, po prostu zostało źle sformułowane zadanie - tak jak przy Triss masz "(opcjonalnie) przebierz się", tak samo powinno być przy stypie. Jak się nie przebierzemy, to Yennefer powie, że teraz pasują do siebie jak falbanki do munduru.

Przecież to jest logiczne, że jeżeli idziesz na jakiekolwiek przyjęcie, czy uroczystość (tym bardziej typu ślub czy pogrzeb) wypada ubrać się inaczej, a nie przyłazić w roboczym ubraniu śmierdzącym biesami, utopcami i innymi babami wodnymi. Nawet "mundurowi" mają jakieś mundury galowe na różnego rodzaju imprezy. A tym bardziej jeżeli na takiej imprezie mamy "sprawę do gospodarza". To jest grzeczność i szacunek okazany gospodarzowi i fakt "opcjonalnie" nie powinien mieć znaczenia.

Nie rozumiem w tym przypadku "bólów istnienia" graczy, że mamy kilka literek w nawiasie [opcjonalnie] lub nie.
 
Dark_Hekate;n8162490 said:
Przecież to jest logiczne, że jeżeli idziesz na jakiekolwiek przyjęcie, czy uroczystość (tym bardziej typu ślub czy pogrzeb) wypada ubrać się inaczej, a nie przyłazić w roboczym ubraniu śmierdzącym biesami, utopcami i innymi babami wodnymi.
Zależy, w czym się chodzi. Ja akurat byłem w kontuszu i dalej miała wąty :C Podobnie w stroju z Bouclair (nie ten z samego końca gry, chociaż w nim raz też przyszedłem, ale tamtejszym eleganckim czy jakim, który normalnie jest w sklepie).

Dark_Hekate;n8162490 said:
To jest grzeczność i szacunek okazany gospodarzowi i fakt "opcjonalnie" nie powinien mieć znaczenia.
Tak samo jak nie ma sensu gadanie, że Yennefer do czegokolwiek Geralta zmusza. Gdyby powiedziała, że u niej na chacie jest ten strój, ale przed wejściem trzeba zdjąć buty i faktycznie trzeba włączyć ekwipunek, zdjąć te budy, i dopiero można wejść do środka, to można mówić o zmuszaniu, ale nie o kwestii tak właśnie naturalnej. Yennefer tylko mówi to po to, by Geralt nie łaził i na gwałt byle czego nie szukał (bo pewnie ciuchy z Wyzimy sprzedał czy coś, bo po cholerę mu), tylko u niej jest coś dobrego. Z drugiej strony komentarz Geralta "Czego nie robi się dla... właśnie, kim dla mnie jest Yennefer?" raczej wskazuje na to, że Geralt przebrał się bardziej dlatego, bo właśnie ona mu powiedziała o stroju zamiast z własnej woli.
 
kubolmem

A skoro rozmawialiśmy już o Kovirze dla Triss, to interesuje mnie kwestia Skellige dla Yennefer, a raczej zakończenie Skellige w świetle np. zakończenia z Cerys an Craite na tronie Skellige.

W "Wieży Jaskółki' dowiadujemy się, że Yennefer była bardzo poważaną osobą na Wyspach, cieszyła się szacunkiem. W "Dzikim Gonie" mamy niesławną nekromancję, która doprowadza do zniszczenia Świętego Ogrodu, w ten sposób skazując Yennefer na ostracyzm na Wyspach. Jest traktowana jak "przeklęta". Do tego dochodzi sprawa Myszowora i maski, jakkolwiek Myszowór mógłby nie rozdmuchiwać sprawy z maską, tak inni druidzi już niekoniecznie. Na kontynencie dochodzi do pogromów czarownic. Powiedzmy, że Yennefer próbuje uciec na Wyspy i szukać tam azylu. Powstaje pytanie: czy Cerys by jej takowego udzieliła?. Moim zdaniem: NIE, Crach nie żyje, a Cerys stara się jednoczyć klany, wyprowadzić Skellige na państwo stabilne ekonomicznie i politycznie, więc nie zaryzykowałaby narażenia się poddanym chroniąc czarodziejkę.
 
Last edited:
Dark_Hekate Teraz zależy jak ona ma z tym interesem państwa, o czym właściwie nic nie wiemy. Trzeba mieć na uwadze, że akuratnie Geralt Skellige bardzo pomógł. Teraz piszę w założeniu, że Yennefer jest wybranką Geralta. Moim zdaniem właśnie ze względu na wiedźmina, Cerys prawdopodobnie by jej pomogła (nawet w imieniu dosłownie spłacenia długu wdzięczności niezależnie czy przez to, że on jej pomógł z Udalrykiem, czy potem ze śledztwem, czy ponieważ uratował życie Hjalmarowi), bo, w moim mniemaniu, honor raczej tak nakazuje, już nie mówiąc o ogólnym stosunku do Geralta. Natomiast gdyby Geralt postanowił np. zostać sam, to Yennefer nie łączyłoby nic z kimkolwiek, wobec którego Cerys by na takie ryzyko się zdecydowała. No ew. została kwestia jej ojca, który Yennefer lubił, ale to raczej miałoby małą siłę przebicia.

Swoją drogą, Skellige było świadkiem tego ichniego rangaroku. Zawsze można zacząć mówić, że ceną zwycięstwa było właśnie zniszczenie tego ogrodu. I nagle z katastrofy może zrobić się akt poświęcenia. Niekoniecznie musi to zadziałać, ale jeśli właśnie zadziała, to Yennefer raczej miałaby problem z głowy.
 
kubolmem;n8170910 said:
Dark_Hekate Natomiast gdyby Geralt postanowił np. zostać sam, to Yennefer nie łączyłoby nic z kimkolwiek, wobec którego Cerys by na takie ryzyko się zdecydowała. No ew. została kwestia jej ojca, który Yennefer lubił, ale to raczej miałoby małą siłę przebicia.

Swoją drogą, Skellige było świadkiem tego ichniego rangaroku. Zawsze można zacząć mówić, że ceną zwycięstwa było właśnie zniszczenie tego ogrodu. I nagle z katastrofy może zrobić się akt poświęcenia. Niekoniecznie musi to zadziałać, ale jeśli właśnie zadziała, to Yennefer raczej miałaby problem z głowy.

Gdyby Geralt został sam. Ale weźmy scenariusz, że wyjeżdża z Triss do Koviru, tam zakłada z nią dom. Triss jako doradczyni królewska układa się, np. w stosunkach handlowych ze Skellige czy militarnych. I jakoś nie na rękę jest jej pomagać Yennefer. Skelligijczycy dość krytyczne podejście do ludzi z kontynentu, byli nieufni, podejrzliwi. Kiedy walczy się o ważne kontrakty fakt, że Cerys przyjmuje czarodziejkę, która jest uważana za "wyklętą", na wniosek gościa, którego "żona/partnerka" właśnie prowadzi z nami rozmowy handlowe, militarne. Klan An Craite był bardziej przychylny ze względu na utrzymywanie stosunków handlowych z Północą (dzięki temu też wybił się na tle innych klanów, ale i podpadł im pod tym względem). Zwłaszcza, że u Skelligijczyków tradycja, religia ma wartość nadrzędną nad całą resztą. Geralt staje przed wyborem: albo wstawić się u Cerys za Yennefer, ryzykując np. zerwanie kontaktów z Kovirem i zaszkodzenie Triss, albo nic nie robić i pomóc w kontaktach Triss.


Ale można i odwrócić kota ogonem: Że Ragnarok był efektem właśnie zniszczenia Ogrodu Freyi i sprofanowania go, bo się bogowie, za przeproszeniem, wku..rzyli. Właśnie wszystko zależy od tego jak się podejdzie do tematu.


Właśnie z ojcem Cerys też może być różnie. Bo Cerys krzywo patrzyła na fakt, że Yennefer była kiedyś kochanką Cracha. Niby Geralt jej wytłumaczył, że to były stare dzieje, że to było zanim jarl poznał jej matkę, ale czy dała temu wiarę? Romans Yennefer i jej ojca też mógł być powodem tego, że Cerys byłaby jej nieprzychylna.
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8171020 said:
Właśnie wszystko zależy od tego jak się podejdzie do tematu.
I jak kto będzie krzyczał, informując wszystkich wokół.
Dark_Hekate;n8171020 said:
Romans Yennefer i jej ojca też mógł być powodem tego, że Cerys byłaby jej nieprzychylna.
Bardzo trafna uwaga, w sumie to nie zdziwiłbym się gdyby to był jeden z ważniejszych powodów, dlaczego nie udzieliłaby jej pomocy.
 
kubolmem;n8171060 said:
I jak kto będzie krzyczał, informując wszystkich wokół.

Dajmy na to przykład: Klan Lugosa Szalonego, który nie był przychylny Cerys. Teraz mają powód do ataku na nią: przygarnia kobietę, która sprowadziła na nas katastrofę.
Wiadomo, że nie wszyscy by stanęli za Lugosem, ale to wystarczy, aby skłócić ze sobą ludzi. A przecież Cerys miała inne plany. Chodziło jej o scalenie państwa, a nie podzielenie go.

Dlatego nie sądzę, aby przełożyła "zgodę" narodu nad życie czarodziejki (nawet w pewnych okresach zasłużonej dla tegoż narodu).

kubolmem;n8171060 said:
Bardzo trafna uwaga, w sumie to nie zdziwiłbym się gdyby to był jeden z ważniejszych powodów, dlaczego nie udzieliłaby jej pomocy.

Bo właśnie tu ważne byłoby, czy Geralt by się wtrącił. Gdyby byli razem sądzę, że nakłoniłby Cerys do wysłuchania Yennefer, "że co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr" i jej związek z Crachem nie spowodował (przykładowo) jakiegoś problemu małżeńskiego, bo jarl nie był wtedy jeszcze żonaty, ani zaręczony z matką Cerys. A potem już między nimi nic nie było.

Gdyby Geralt był sam: w sumie mógłby pomóc, bo co mu szkodzi? W końcu to kobieta nada dla niego ważna.

Gdyby Geralt był z Triss: tu już jest sprawa poważniejsza. Wystarczy, że Triss mu powie: jeżeli pomożesz Yennefer - zaszkodzisz mi, jeżeli nic nie zrobisz - pomożesz mi...no i tu Geralt już ma związane ręce.
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8171160 said:
Wiadomo, że nie wszyscy by stanęli za Lugosem
On chyba ginie, kiedy Cerys/Hjalmar obejmują tron.
Dark_Hekate;n8171160 said:
Gdyby Geralt był sam: w sumie mógłby pomóc, bo co mu szkodzi? W końcu to kobieta nada dla niego ważna.
Szczególnie, że Yennefer mu pomaga z tymi mutacjami.
 
kubolmem;n8171180 said:
On chyba ginie, kiedy Cerys/Hjalmar obejmują tron.

Tak, ale pozostają jeszcze członkowie jego rodu, którzy też mają ambicje polityczne i chcą zemsty. Myszowór o tym mówi. Co prawda, następca Lugosa nie ma jego talentu jako dowódca i an Craite szybko się rozprawi z siłami militarnymi, ale właśnie PROPAGANDA to jedna z najskuteczniejszych form broni. Czasem może ważniejsza, niż armia.

Weźmy pod uwagę, że Kovir: bez względu na to, że jest oficjalnie neutralny, musi wpasować się w standardy nowego ładu politycznego. Rozwijać handel, bezpieczeństwo. Żaden władca nie zostawi zasobnego Koviru w spokoju, bo jego władca sobie uznał "jesteśmy neutralni".

A Skellige pod rządami Cerys raczej dążyło do stabilizacji ekonomicznej, rozwoju handlu: więc mamy bardzo atrakcyjny grunt i partnera handlowego. A do tego państwo również pragnące pozostać neutralne. Dla mnie Skellige było bardzo atrakcyjnym partnerem dla Koviru.

Triss by raczej nie przełożyła interesu króla Koviru nad bezpieczeństwo Yennefer, a "azyl" dla niej na pewno nie zostałby przychylnie odebrany przez naród, a jeszcze jakby się okazało, że interwencja poszła ze strony "Kontynentu". Skelligijczycy byliby gotowi do zerwania kontraktów. Bo u nich honor i tego typu wartości były nadrzędne nad zdrowym rozsądkiem.

Edytuj: w sumie wychodzi na to, że Geralt od polityki powinien trzymać się jak diabeł od święconej wody. Nawet jeżeli sam się w nią nie miesza, to mają u boku kobietę w nią wmieszaną bardziej może zaszkodzić innym, niż sobie. A Triss wyraźnie powiedziała, że ona propozycji Tankreda nie odrzuci choćby nie wiem co.
 
Last edited:
Dark_Hekate;n8171160 said:
Gdyby Geralt był z Triss: tu już jest sprawa poważniejsza. Wystarczy, że Triss mu powie: jeżeli pomożesz Yennefer - zaszkodzisz mi, jeżeli nic nie zrobisz - pomożesz mi...no i tu Geralt już ma związane ręce.

Poza tym dochodzi jeszcze jedna kwestia. Pozbycie się problemu Yennefer raz na zawsze. Jeśli założymy że Triss stałaby się wyrachowana to kto wie. Chodź sądze, że Geralt by się nie słuchał Triss i tak próbował pomóc Yennefer. Nie zrobi tego - to Ciri gdyby się dowiedziała nie chciałaby go znać. Oczywiście przy założeniu że Ciri żyje.
 
Last edited:
YenneferB;n8171870 said:
Poza tym dochodzi jeszcze jedna kwestia. Pozbycie się problemu Yennefer raz na zawsze. Nie zrobi tego - to Ciri gdyby się dowiedziała nie chciałaby go znać. Oczywiście przy założeniu że Ciri żyje.

Przy założeniu, że Ciri nie żyje, to i Geralt najprawdopodobniej kopnął w kalendarz. Bo nie w głowie mu romanse, kiedy ukochana córka zginęła. A pewnie Yennefer też ze sobą skończyła. Bo umówmy się: straciła dwie najważniejsze osoby w swoim życiu. Skoro była gotować umrzeć w Rivii, to nie mam wątpliwości, że nie poszłaby w ślady Tissai de Vries. Więc mamy problem z głowy. :p

Pozostaje pytanie, czy Yennefer nie zostałaby Ciri "obrzydzona". Jesteśmy już w fazie dywagacji i "co by było gdyby". Ale wystarczy wyciągnąć sprawę sojuszu Yennefer z Emhyrem i odpowiednio go naświetlić i już można pokazać, że Yennefer nie była wcale lepsza od takiej Fillipy. Po wydarzeniach z książek Ciri raczej nie miałaby wątpliwości względem Yennefer, ale między Rivią,a Dzikim Gonem mija siedem lat. Bardzo wiele mogło się zmienić, bo i świat się zmienił.

Wychodzę tutaj z założenia: świat Wiedźmina (Sapkowski/aka w dużej mierzej Redzi), a nie wyidealizowanej opcji i "żyli wszyscy długo i szczęśliwie"

YenneferB;n8171870 said:
Jeśli założymy że Triss stałaby się wyrachowana to kto wie.

Albo stałaby się wyrachowaną jędzą, albo by ją zaraz zdjęli z posadki. Moim zdaniem Kovir po III wojnie z Nilfgaardem i tej całej szachownicy na Północy staje się bardzo atrakcyjny politycznie. Państwo, które nie ma wyniszczonej armii, sprawną ekonomię, rozwiniętą kulturę. Dla Cesarstwa, czy Redanii to jednak bardzo smakowity "kąsek". Redania też zaatakowała Keadwen, z którym była przecież w sojuszu. Kovir albo stanie się jednym z rozgrywającym, albo tym którym będą rozgrywać. Niestety. Na czele tej imprezy musi stać osoba wyrachowana, zimna i bezwzględna, a nie ciepłe kluchy, które się martwią o wszystkich i kierują się emocjami. Powiedziałabym, że osoba o zdolnościach Fillipy Eilhart by się tam przydała, tylko bez jej parcia na "władzę dla siebie". Eilhart miała smykałkę, to prawdziwa Lwica na arenie politycznej i w sumie nikt się z nią nie mógł równać z czarodziejek w Loży.
 
Last edited:
Top Bottom