Temat napisany pod wpływem impulsu - PIRACTWO !!!

+
Czy naprawdę muszę zawracać sobie gitarę, tj. wracać do Twoich poprzednich wypowiedzi i zestawiać cytaty, aby udowodnić, że przedstawiasz swoją postawę jako moralnie lepszą i godną naśladowania?

Czy ja naprawdę nie mogę nie kraść, nie wykorzystywać i nie żerować i być w zgodzie sama ze sobą? To wymaga potępienia? Ale dlaczego? (...) ja tu jestem gotowa płacić za towar i uczciwie o tym mówię, podczas gdy reszta się deklaruje, że nie widzi nic nagannego w niepłaceniu i korzystaniu za darmo.
Nie, wcale nie Twoje normy > innych normy...
 
Czytanie czyni nas szczęśliwszymi

Badania wyraźnie pokazują zależność między czytaniem książek a innymi aktywnościami życiowymi -
- Czytanie przekłada się na naszą sprawność w pracy i lepsze podejście do spraw międzyludzkich, a to czyni nas po prostu ludźmi szczęśliwszymi.

Czytelnictwo w Polsce wreszcie rośnie.

Z przeprowadzonych przez Bibliotekę Narodową badań wynika, że 41,7 procent badanych rodaków zadeklarowało przeczytanie przynajmniej jednej książki w ciągu roku.

Ciekawe jaki wpływ na to miało czytanie w Empiku.

Nie demonizowałbym ludzi, którzy czytają w Empiku. Widocznie robią tak, bo ma ku temu jakiś powód. Skoro nikomu nie robi to krzywdy - to dlaczego zabierać im drogę do własnego rozwoju i szczęścia?

Jeśli przeczytają książkę "za darmo", i dzięki temu zmienią swoje życie, i np. zostaną milionerami i ufundują bibliotekę - to taki rozwój wydarzeń uzasadnia, moim zdaniem, wydumane "okradanie" autora i Empiku. Zresztą w prawdziwym życiu, jeśli by tym ludziom zabronić czytać, to i tak pewnie nie kupili by książki, tylko ją wypożyczyli - albo w ogóle nie przeczytali.

Z dwojga złego - lepiej czytać w Empiku.
 
Last edited:
Nikt nie zmusza, sam to sobie robisz, najwyraźniej masochistycznie.
I wiesz, teraz będzie długo, chaotycznie być może. To przemyśl, czy masochizm sięga aż tak głęboko, @lonerunner .

Dla mnie korzystanie z księgarni jak z biblioteki to istotnie jest żerowanie, bo tak sobie rachuję, że większość osób w ten sposób poznających lekturę zwykle jej nie kupi, bo po co. Jeśli wg Ciebie jest dokładnie odwrotnie, bo właśnie kupi, no to widocznie mamy inne doświadczenia w tym względzie, zdarza się. I owszem, jestem w stanie zwrócić honor, jeżeli się mylę - ale generalnie trudno mi w to uwierzyć, a bywam w Empiku często i długo, bo zwykle trudno mi znaleźć coś ciekawego w 5 minut. I obserwuję otoczenie, a moje zdanie to efekt tych obserwacji.
To, że Empik czegoś nie zabrania, nie oznacza jeszcze, że jest to fajne. Empik generalnie rządzi się nieciekawymi prawami - pracownicy tam mają tak wyśrubowane normy dotyczące sprzedaży, aranżacji ekspozycji i przygotowywania wyprzedaży, że na spojrzenie na klienta mają może kilka sekund. I już widzę, jak się lecą szarpać z kolesiem o książkę, skoro
(anecdata)
"Przytoczę tutaj jeden przykład z czasów mojej pracy, właśnie takiego wymuszenia odpowiedzialności finansowej. Rzecz wyglądała następująco: do jednego z salonów przyszedł klient, chcąc dokonać zwrotu biletów. Zwrot niestety nie był możliwy, ponieważ upłynął jego termin (każdy bilet można zwrócić tylko w określonym czasie przed wydarzeniem).
Klient, niestety, nie przyjął tego do wiadomości i zaczął się awanturować. Wobec tego, dyżurujący szef sekcji zadzwonił do centrali z pytaniem, co zrobić w takiej sytuacji, kiedy dostawca biletów zwrotu nie przyjmie. Oczywiście – centrala, chcąc utrzymać pozory bycia pro-klienckimi nakazała wykonać zwrot. Zadowolony klient wrócił do domu, a szef sekcji przystąpił do procedury zwrotowej u dostawcy biletów, która – tak jak przewidywał – nie została zaakceptowana. Kiedy zgłosił się z tym problemem do centrali, ta umyła ręce i pomimo wyraźnego nakazu dla pracownika, aby zwrot przyjąć, nie miała zamiaru ponieść za to odpowiedzialności. Kilka sugestywnych maili później, szef sekcji musiał z własnej kieszeni te bilety kupić. A kwota była niemała, powyżej 500 zł. Co więcej, na koncert nie pojechał. Z tego co wiem, do dziś trzyma te bilety."
(cały tekst tu: http://aspirujacypisarz.pl/2015/02/03/cala-prawda-o-empiku/ i tak, wiem, że nie do końca na temat, ale w kontekście argumentów, jak to Empik pozwala na czytanie bez kupowania - czyli to opłacalne i ok - mi się nasuwa pytanie, czy Empik aby na pewno wie, co robi, który mamy dzień miesiąca i po co w ogóle jest). Ale to tak nieco z boku tematu.

Moje posty o ww. żerowaniu czy wykorzystywaniu sytuacji - czego może nie powiedziałam dość jasno i może stąd niezrozumienie - to nie jest tylko ocena empikowego czytania bez płacenia; to jest moje spojrzenie na to, jak dziś konsument rozumie swoje prawa, w tym głównie prawo do bycia niezadowolonym i żądania zwrotu pieniędzy, a najlepiej, żeby za darmo przetestować i w ogóle mieć. Bo pieniądze są takie drogie w uzyskiwaniu i trzeba je szanować. Najlepiej to, co krytykuję, obrazuje post kolegi deko wyżej. Że on kupi, jak sobie najpierw weźmie, zużyje i uzna, że kupić warto. A jak po spożytkowaniu uzna, że jednak nie warto, to nie zapłaci. W sumie to może i nie zapłaci, kiedy mu się produkt spodoba, ale z pewnością lepiej zabrzmi, jak napisze, że zapłaci. Ewentualnie.
?!

I czuję się pomału jak kamikadze, ponieważ rozprawiam sobie o tym na forum gry komputerowej, której użytkownikami są w większości osoby mające na dysku całą biblio zassanych z netu mptrójek, katalogi z serialami i filmami zdobytymi rzadko kiedy za złocisza, a zwykle od kumpla albo wprost z netu, o grach nie wspomnę, bo z tym już lepiej, steam zobowiązuje do legalu. I dla takich osób to, co uważam, to są baśnie z mchu i paproci, generujące wkurza, bo moralizuję, wyzywam od złodziei i pasożytów, wywyższam się swoją nieskalaną postawą (poza tym, że jestem hipokrytką, bo pożyczam znajomym książki i to się tak bardzo kłóci z ideami, o których mówię).
Ja mam inne zasady, w innych wyrosłam, co mam zrobić, pociąć się czy może dołączyć do Was i zyskać poklepanie po ramieniu, że "no, nareszcie zrozumiała, jak należy postępować"? Tak Was odbieram, serio. Tak odbieram informację, że dozwolony użytek oznacza możliwość rozpowszechniania nabytych treści wśród znajomych (znajomych znajomych, i ich znajomych też), co się absolutnie nie kłóci z zakazem rozpowszechniania treści, co do których się nie posiada praw autorskich.
Ja przepraszam, ale dla mnie się kłóci, dla mnie tu nie ma logiki i dla mnie to nie jest etyczne, niech sobie będzie dozwolone prawem.

Moralizuję i się wywyższam, tak? Przepraszam z całego serca (wcale nie), że uważam opcję "zapłać i korzystaj" za etycznie lepszą niż "nie płać, skorzystaj, rozdaj znajomym". Tak rozumiem etykę w relacji konsument-producent i jasne, wiem, że producent niekoniecznie jest fair wobec mnie, no trudno. Natnę się na coś albo uznam, że to przesada, to nie kupię więcej. Ale na pewno nie stwierdzę, że wobec tego to ja to sobie zorganizuję za darmo, niech ma krwiopijca. A raczej niech nie ma.

Nie rozumiem Was. Nie rozumiem pokolenia "ja decyduję czy i kiedy zapłacę", "autor i beze mnie sobie zarobi, a przeze mnie nie zbiednieje".

Myślę, że to, co wyżej, stanowi też w jakimś sensie odpowiedź do @Yngh . Nie, mnie to nie boli, że mnie ktoś ma za hipokrytkę, bo mnie w gruncie rzeczy nie znacie; i możecie wykpiwać z lekka (albo ciężka) te moje zasady moralne czyniące mnie świętszą od papieża, a może i dwóch papieży czy papieżaków. Nie narzucam swoich norm, po prostu się nimi dzielę, mówię, jak co widzę.
Jeśli kogoś swoimi wcześniejszymi wypowiedziami uraziłam, bo dla Was ten dozwolony i zalegalizowany użytek jest czymś naturalnym i oczywistym, a ja tu wyjeżdżam z pasożytnictwem przepodle, to cóż, przepraszam. Jw. nie rozumiem takiego podejścia, bo mam inne normy i inny ogląd świata. Lepszy, oczywiście - dla mnie lepszy, pomaga mi w życiu (chociaż może niekoniecznie w takich dyskusjach, w których czuję się jak przedpotop i babcia-mękoła). Dla mnie to całe płacenie za usługi, za utwory - także pośrednikom - to naprawdę jest wyraz szacunku. Ciężko tyram na swoje pieniądze i szanuję w związku z tym każdą pracę. Zawsze zostawiam spory napiwek, cholera, choćby kelner był obrażony na cały świat. Zostawiam, bo tyle mogę zrobić, żeby był obrażony na świat nieco mniej. I lepiej się z tym czuję, no pewka, żadna ze mnie Teresa, chociaż matka.

Proszę mi nie mieć za złe, że coś jawnie i zdecydowanie potępiam w myśl tych swoich moralnych zasad, ale uznajcie po prostu, że pomału wchodzę w taki wiek, że potępiać mogę. Za moment dorzucę jeszcze laskę, którą będę na ulicy zahaczać młodzież rzucającą papierki obok kosza.
Ja nie mam za złe tych zarzutów o hipokryzję i o to, że z siebie robię ą ę. Każdy się broni w swoim światopoglądzie, jak może, sama nie jestem specjalnie lepsza.

Ale jeśli nie warto się swoim podejściem z kimś podzielić, nawet jeśli zostanie to potraktowane z niechęcią i zjechane od góry do dołu, to nie warto niczego :p
 
Last edited:
.. uważam opcję "zapłać i korzystaj" za etycznie lepszą niż "nie płać, skorzystaj, rozdaj znajomym".

Oczywiście jest ona etycznie lepsza - ale czytanie książki w Empiku jest dość dalekie od nie płać, skorzystaj, rozdaj znajomym (moim zdaniem).

Ograniczanie dostępu do książek, a szerzej do kultury w naszym społeczeństwie to baaardzo zły pomysł. A już gromienie "czytaczy książek" to już wyjątkowo chora idea.
 
Mamo...
Oczywiście jest ona etycznie lepsza - ale czytanie książki w Empiku jest dość dalekie od nie płać, skorzystaj, rozdaj znajomym (moim zdaniem).

Ograniczanie dostępu do książek, a szerzej do kultury w naszym społeczeństwie to baaardzo zły pomysł. A już gromienie "czytaczy książek" to już wyjątkowo chora idea.
Moje posty o ww. żerowaniu czy wykorzystywaniu sytuacji - czego może nie powiedziałam dość jasno i może stąd niezrozumienie - to nie jest tylko ocena empikowego czytania bez płacenia; to jest moje spojrzenie na to, jak dziś konsument rozumie swoje prawa, w tym głównie prawo do bycia niezadowolonym i żądania zwrotu pieniędzy, a najlepiej, żeby za darmo przetestować i w ogóle mieć.
 
Uwaga natury filozoficznej - jeśli spora grupa osób odbiera Twoje posty, w taki, a nie inny sposób - to może są one stylistycznie, znaczeniowo nieco źle sformułowane?
skoro, wbrew Twojej intencji, budzą taki, a nie inny wydźwięk?
 
(...) tak sobie rachuję, że większość osób w ten sposób poznających lekturę zwykle jej nie kupi, bo po co.
Poza samym tekstem książka to przedmiot, który się celebruje, podobnie zresztą jak komiks. Empikowe czytelnie mają też to do siebie, że można w nich przysiąść w tzw. międzyczasie, w trakcie robienia zakupów i/lub przeglądania nowości wydawniczych. Ogólnie nie są to jednak miejsca logistycznie przystosowane do regularnej lektury po szkole.

Możemy się spierać na rachowania, ale najzwyczajniej w świecie nie widzę powodu, dla którego Empiki miałyby robić coś, na czym byłyby stratne - bo to chyba sprzedawca w pierwszej kolejności traciłby na regularnym uszkadzaniu towaru, z którego klienci korzystaliby za darmo, a którego potem nie można by było sprzedać (bo przeczytany/uszkodzony). Dochodzi też kwestia darmozjadów koczujących w sklepie, utrudniających dobrym i uczciwym klientom zakupy. Po co i na co to komu?

Twoja argumentacja, która sprowadza się do "Empiki nie wiedzą, co robią" jest raczej słaba.

Empik generalnie rządzi się nieciekawymi prawami - pracownicy tam mają tak wyśrubowane normy dotyczące sprzedaży, aranżacji ekspozycji i przygotowywania wyprzedaży, że na spojrzenie na klienta mają może kilka sekund.
Wielokrotnie robiłem zakupy w sieciach Empik i nigdy nie zastałem takiego kotła, żeby sprzedawca miał kilka sekund na spojrzenie na klienta. Nigdy nawet nie stałem w Empiku w kolejce. Śmiem więc twierdzić, że daleko przesadzasz. Koniec końców można przecież zrobić rzecz tak trywialną, jak byle Żabka czy salonik prasowy i przykleić kartkę "Prosimy nie czytać prasy/książek". Jakoś żaden znany mi Empik tego nie zrobił.


I dla takich osób to, co uważam, to są baśnie z mchu i paproci, generujące wkurza, bo moralizuję, wyzywam od złodziei i pasożytów, wywyższam się swoją nieskalaną postawą (poza tym, że jestem hipokrytką, bo pożyczam znajomym książki i to się tak bardzo kłóci z ideami, o których mówię).
Ja nie twierdzę, że piractwo jest fajne, cacy i godne pochwały - po prostu nie widzę związku między piractwem a czytaniem w empikach. Warto też się zastanowić, czy nałogowi piraci w ogóle mają po co do nich chodzić?

Ja mam inne zasady, w innych wyrosłam, co mam zrobić, pociąć się czy może dołączyć do Was i zyskać poklepanie po ramieniu, że "no, nareszcie zrozumiała, jak należy postępować"? Tak Was odbieram, serio.
Mówisz, że nie ustawiasz dyskusji, podczas gdy dokładnie to robisz; kreślisz linię, gdzie z jednej strony jesteś Ty i Twoje super zasady, o których ciągle się rozpisujesz, a z drugiej źli piraci, czyli Twoi rozmówcy. Sęk w tym, że rozmawiamy w tej chwili o konkretnej sprawie, jaką jest udostępnianie mediów za darmo w konkretnej sieci sklepów, a nie o piractwie w ogóle, na temat którego zdania są zapewne o wiele bardziej podzielone wśród użytkowników tego forum (ja np. kompletnie nie zgadzam się z tym, co napisał jiti). Stąd pokaźne fragmenty Twojej wypowiedzi, w których konfrontujesz swoje rozumienie moralności z naszą moralnością są kompletnie z czapy.

Rozmowa byłaby łatwiejsza, gdybyś trzymała wątek, a nie skakała po kilku jednocześnie, bo w efekcie ciężko rozszyfrować, o co Ci właściwie chodzi.

Moje posty o ww. żerowaniu czy wykorzystywaniu sytuacji - czego może nie powiedziałam dość jasno i może stąd niezrozumienie - to nie jest tylko ocena empikowego czytania bez płacenia; to jest moje spojrzenie na to, jak dziś konsument rozumie swoje prawa, w tym głównie prawo do bycia niezadowolonym i żądania zwrotu pieniędzy, a najlepiej, żeby za darmo przetestować i w ogóle mieć. Bo pieniądze są takie drogie w uzyskiwaniu i trzeba je szanować.
I tak właśnie wygląda klasyczne w Twoim wydaniu przekierowanie tematu na kolejny pod-temat, skutkiem czego konfuzja wzrasta w postępie geometrycznym.

Niespecjalnie da się rozmawiać o rozumieniu swoich praw przez konsumentów i nieszanowaniu przez nich cudzych pieniędzy w kontekście darmowej lektury w Empikach, dopóki nie wyjaśnimy bazowego problemu - a więc czy rzeczywiście jest to żerowanie na cudzym, które przysparza autorom/wydawcom/sprzedawcom jedynie strat. Ta kwestia, tymczasem, pozostaje otwarta.
 
Przecież to jest wątek o piractwie. Nie rozumiem, w którym momencie to się stał wątek o czytaniu w Empikach cacy czy be, ale jeśli możesz mi wskazać ten moment i tę grubą kreskę, która odcina dyskusję o piractwie jako takim od dyskusji o czytaniu w Empikach jako jednym z przejawów nadużywania praw konsumenta (albo - w innej perspektywie - jako o krzewieniu czytelnictwa w Polsce), to będę wdzięczna, bo ja przez cały czas piszę o tym jednym aspekcie w szerszym i jeszcze szerszym kontekście (nadużywanie praw konsumenckich przejawiające się wspomnianym wykorzystywaniem dużych i małych okazji, od podczytywania w Empiku zamiast kupować po zasysanie za darmo seriali do bazy "znajomi i reszta świata"), co nie zmienia faktu, że nie ma zakazu, żeby mnie nie rozumieć, bo piszę za chaotycznie.

I jeśli ja bez przerwy ustawiam dyskusję jako und dobra - reszta świata zła, to Ty w kółko ustawiasz dyskusję jako und zła - reszta świata rozsądna, więc się zdecyduj: albo rozmawiamy na argumenty, albo się do siebie nawzajem dowalamy personalnie. Przy czym myk jest taki, że ten drugi sposób odpada i chyba nie muszę mówić, dlaczego. Oraz, ja krytykuję pewne postawy, a w zamian się dowiaduję, od kogo mianowicie jestem świętsza, kiedy zacznę chodzić po wodzie i czy mnie nie męczy moja własna hipokryzja, jest to co najmniej słabe i zniechęca do kontynuowania skądinąd ciekawej wymiany zdań.

A jeśli koniecznie chcesz, to ok, proszbarc - Empik nie jest sklepem, jest czytelnią za pełnym zezwoleniem franczyzowych właścicieli (o zezwoleniu ze strony autorów/wydawców trudno mi się wypowiadać, bo z tego, co wiem, to Empik nie takie warunki dyktował wydawcom, stąd liczne bojkoty i niewiele zmian, bo Empik). Zostawmy więc Empik, za chwilę się zresztą sam zostawi, i w wolnej chwili będę wdzięczna za Twój szerszy kontekst o piractwie jako takim, bo na razie tylko ciągle słyszę, jak bardzo się mylę w swoich poglądach, a skoro nie głaszczesz piractwa po buzi, to chciałabym to zobaczyć, będzie mi lżej.

---------- Zaktualizowano 23:08 ----------

A co do przesadzania w kwestii Empików, to ja zalinkowałam źródło, które mi dało sporo do myślenia; sama obserwuję tam sytuacje bardzo skrajne, od bałaganu w oczach i pustki przy kasie, bo sprzedawca nie ma czasu podejść do kolejki przed dobre 20 minut (Złote Tarasy, niski sezon ogórkowy) po niemożność opędzenia się od pana, który bardzo chce, żebym nabyła zakupy kartą płatniczą na latającym stanowisku (Galeria Krakowska) oraz bieganie ze mną między półkami i szukanie "Dirty Dancing", bo gdzieś jest ostatni egzemplarz (Galeria Warmińska. I nie było go na półce).

---------- Zaktualizowano 23:46 ----------

A w ramach ciekawostki Co myśli wydawca o czytaniu w Empiku
 
Last edited:
Nie rozumiem, w którym momencie to się stał wątek o czytaniu w Empikach
W momencie, w którym go wywołałaś.

Nie przypominam sobie, aby ktokolwiek podzielił Twoje zdanie, że czytanie w Empikach ma cokolwiek wspólnego z kradzieżą i piractwem - tego też dotyczyła dyskusja, Twojego uważania, że jednak ma. Stąd klincz polega na tym, że Ty ciągle piszesz w swoim "(coraz) szerszym kontekście", w którym w/w to kradzież/żerowanie/niepłacenie/zwał jak zwał, podczas gdy Twoi rozmówcy wciąż argumentują, że czytanie w Empikach to nic nagannego i nijak ma się do piractwa. Jednocześnie Twoja linia argumentacyjna, jeśli chodzi o TEN KONKRETNY WĄTEK dyskusji (przypominam: ŻE CZYTANIE W EMPIKACH MA COKOLWIEK WSPÓLNEGO Z PIRACTWEM), jest marna, żeby nie powiedzieć cienka jak sik pająka.

Innymi słowy: zarzucasz między innymi mnie, że usprawiedliwiam piractwo, podczas gdy usprawiedliwiam coś, czego za piractwo, ani nawet za spokrewnione z piractwem nie uważam. Nie możemy dyskutować o TYM SAMYM w dwóch RÓŻNYCH kontekstach - w moim, gdzie nie ma w darmowym czytaniu w empikach nic nagannego oraz w Twoim, gdzie jest to łajdactwo i złodziejstwo, bo to jak jednoczesne gadanie o śledziu marynowanym i o śledziu w bitej śmietanie.


Ciekawi mnie, czemu miażdżąca większość z wypowiadających się tu osób uważa, że to moja postawa jest godna nagany, to moje podejście należy wykpić i skrytykować. A to ja tu jestem gotowa płacić za towar i uczciwie o tym mówię, podczas gdy reszta się deklaruje, że nie widzi nic nagannego w niepłaceniu i korzystaniu za darmo. (...) jak mam nazwać osobę, która w normalnym trybie musiałaby zapłacić, żeby coś dostać, ale znajduje taką opcję, żeby jednak nie zapłacić, a mieć tę najnowszą grę z crackiem czy inny skopiowany towar?

I czuję się pomału jak kamikadze, ponieważ rozprawiam sobie o tym na forum gry komputerowej, której użytkownikami są w większości osoby mające na dysku całą biblio zassanych z netu mptrójek, katalogi z serialami i filmami zdobytymi rzadko kiedy za złocisza, a zwykle od kumpla albo wprost z netu, o grach nie wspomnę, bo z tym już lepiej, steam zobowiązuje do legalu. I dla takich osób to, co uważam, to są baśnie z mchu i paproci, generujące wkurza, bo moralizuję, wyzywam od złodziei i pasożytów, wywyższam się swoją nieskalaną postawą.
Otóż nie widzę punktu stycznego między czytaniem książek/komiksów w Empiku a piraceniem gier, dlatego traktowanie moich wywodów nt. tego pierwszego jako usprawiedliwienie dla tego drugiego jest Z DUPY.

Mam nadzieję, że się wreszcie zrozumieliśmy.
 
Last edited:
Jeszcze tylko garść cytatów z tego, co tam wyżej linkowałam:

Nie powiedziałem nigdzie w tym materiale, że czytanie w empikach należy penalizować, albo że czytających uważam za złodziei itp. itd. Stwierdziłem jedynie, że "nie widzę specjalnej różnicy" między czytaniem komiksów empiku, a ściganiem muzyki z sieci. Nadal jej nie widzę - oba te działania to korzystanie z praw intelektualnych wbrew woli twórcy i wydawcy, bez ponoszenia za to żadnych opłat.

Wyraźnie również powiedziałem, że przejrzenie (przeczytanie fragmentu) komiksu przed decyzją o zakupie uważam za normalną część procesu kupowania.

Nie podoba mi się natomiast programowe czytanie komiksów (książek, gazet) za darmo w miejscu do tego nieprzeznaczonym.
Argument "jest za drogo, więc będę korzystał za darmo" - to stałe wytłumaczenie każdego, kto chce używać jakiegoś przedmiotu/dobra, a nie chce za nie płacić. Mogę tylko powtórzyć, to co powiedziałem dziennikarzowi GW: miejscem, gdzie za darmo, legalnie, z poszanowaniem praw twórców/wydawców można czytać gazety, książki i komiksy są BIBLIOTEKI.
Ponieważ żyjemy w biedniejszym kraju subiektywnie mogą być postrzegane jako drogie. Rozumiem taki pogląd. Zapraszam do biblioteki.

...kurde, czyli jednak nie jestem sama w moim poglądzie, fajnie, że spory wydawca widzi problem z Empikami niezależnie od tego, na co zezwala prawo^^

---------- Zaktualizowano 23:54 ----------

Dalej cienkie jak nić pająka? o_O

---------- Zaktualizowano 23:56 ----------

I może bez tyłków, ok?
 
Wg słów cytowanego wydawcy rynek komiksów jest w Polsce "niszowy i hobbystyczny" - a więc, jak rozumiem, jego odbiorcami jest wąskie grono pasjonatów. Otóż hobbista (lol) prędzej będzie jadł przez tydzień zupki chińskie, niż zrezygnuje z ukochanego komiksu.

Niezrozumiały jest też dla mnie akapit dot. strat wynikających ze zniszczonych egzemplarzy, bo te ponosi przecież właściciel, który oddając taką pozycję nie ma z niej zysku.


"nie widzę specjalnej różnicy" między czytaniem komiksów empiku, a ściganiem muzyki z sieci. Nadal jej nie widzę - oba te działania to korzystanie z praw intelektualnych wbrew woli twórcy i wydawcy, bez ponoszenia za to żadnych opłat.
Dwie różnice, jakie widzę: ściągając muzykę z sieci mam ją do swobodnego użytku, a nie do korzystania w sklepie; ściągając muzykę łamię prawo.

Na dobrą sprawę jedynie przeglądając gazetę/komiks też bezpłatnie korzystam z praw intelektualnych twórcy i wydawcy. Poza tym to nie musi być komiks albo gazeta, ale np. artbook, którego samo przejrzenie jest już zapoznaniem się z jego treścią.
 
Zanim mi internet kipnął, to miałam jeszcze link do wypowiedzi prawnika (?) w tym temacie; wrócę po weekendzie, to wrzucę, ale w skrócie odniósł się on do jeszcze innego aspektu sprawy. Dowodził czegoś dokładnie odwrotnego, niż tu stwierdzono jako pewnik, a mianowicie, że Empik się może zgadzać na czytanie u siebie książek w taki sposób.
Ale lepiej znajdę ten link, bo tylko zamotam. O -> http://olgierd.bblog.pl/wpis,tu;mozna;poczytac;o;czytaniu;ksiazek;w;empiku,40744.html
Nie jestem prawnikiem, nie znam autora i nie wiem, jakie ma kompetencje, ale wśród userów jest jeden czy dwóch absolwentów prawa i jestem ciekawa ich zdania o takiej interpretacji. Mnie ona nie musi przekonywać, ale to nie ja stoję na stanowisku, że w Empiku wolno, bo Empik pozwala i może pozwalać.
Z tego wychodzi, że nie może?

---------- Zaktualizowano 01:37 ----------

(Czuję się jakbym przyprowadziła starszego brata, żeby skrzyczał tych, co na mnie naskoczyli xD)
 
Last edited:
Mnie ona nie musi przekonywać, ale to nie ja stoję na stanowisku, że w Empiku wolno, bo Empik pozwala i może pozwalać.
Z tego wychodzi, że nie może?

Nikt nie pisał, że Empik ma coś do gadania w temacie praw autorskich sprzedawanych książek, bo nie ma. To, że w Empiku wolno nie wynika z tego, że Empik na to pozwala (bądź też nie), tylko z tego, że prawo na to pozwala. Teoretycznie. Empik co najwyżej może nie pozwolić pod tym względem, jakby w wyniku czytania ktoś niszczył egzemplarze przeznaczone do sprzedaży - ale to akurat nie ma żadnego związku z prawami autorskimi.

A autor wyżej sobie pomylił jedną kwestię, nie ma znaczenia czy ja dany utwór biorę od swojego "kręgu towarzyskiego", tylko że JA mogę jedynie go udostępnić w swoim "kręgu towarzyskim".

---------- Zaktualizowano 03:03 ----------

ściągając muzykę łamię prawo.

A to niekoniecznie, tak po prawdzie.
 
:DD

jak wyglądają najlepsze dyskusje na tym forum:

Uwaga natury filozoficznej - jeśli spora grupa osób odbiera Twoje posty, w taki, a nie inny sposób - to może są one stylistycznie, znaczeniowo nieco źle sformułowane?
skoro, wbrew Twojej intencji, budzą taki, a nie inny wydźwięk?

obiektywnie trzeba przyznać: spostrzeżenie wyważone, spokojne, merytorycznie właściwie, bo dążące do rozplątania istoty sprawy, oraz - przede wszystkich - kulturalne. odpowiedź?

Nie wątpię, że mówisz o tym z głębi własnego doświadczenia, ale dzięki ;)

'hehe filemon jesteś h*jowy xd'


10/10, dla takich chwil się czyta to forum!
 
Są darmowe szpitale, opieka zdrowotna, szkolnictwo, pomoc socjalna, jakieś dopłaty do rolnictwa, górnictwa, darmowe zresztą i co do tego każdy się zgadza, że jest to oczwysita oczywistość, bo jak inaczej. A! darmowa gra/film/muzyka/książka, to już coś złego, bo co, bo są gorsze? Nie są. STOP DYSKRYMINACJI DARMOWYCH RZECZY Z NETA. W czym darmowa książka z neta jest gorsza od darmowej książki od ministerstwa? W czym darmowa muzyka jest gorsza od darmowej muzyki jakiej możemy sobie posłuchać w szkole na zajęciach z muzyki, darmowych. W czym... itd. i tak podobne. Reasumując, żyjemy w państwie demokratycznym i realizując zasady sprawiedliwości społecznej, musi być dostęp do darmowych rzeczy podstawowej egzystencji, szczególnie w necie, a wszyscy co krzyczą, że: "hańba panie, jakto takto!" to są pewnie Ci co ich stać i by chcieli, żeby biedni ludzie nie mieli darmowej muzyki, żeby trochę poprawić sobie humor w chłodne jesienne dni, gdzie jest zimno na zewnątrz, i bieda jest. Poważnie, dlaczego odbierać tym najbiedniejszym głupie odsłuchanie głupiego filmiku w necie, w imię czego... ech rozpisałem się, ale to nie są żrty, nie. Poza tym oczywiście nie da się zrealizować jakichkolwiek postulatów ludzi domagających się zniesienia piracenia, bez takich akcji jak np. z jutubem. Nie wiem czy wiecie, zwolennicy nie piracenia, ale wielu kontent krirejterów dostało bana na swoje konta, usunięto ich filmiki, komentarze, lajki pozabierali złodzieje i to na podstawie niczego. TAK NICZEGO, jakieś ludziki, które stwierdziły, że fajnie będzie sobie potrollllololować wniosły skargę o naruszanie praw autorskich i to przebiegało następująco, najpierw filmik zostawał zdjęty, a później twórcy musieli się tłumaczyć, że jednak nie są bandziorami, a ten filmik, który se jest na youtubie od 5 lat, to nie narusza żadnych praw autorskich. Taka sprawa zdarzała się w odniesieniu do recenzentów, ludzi, którzy komentowali bieżące sprawy, wykorzystując gameplay z jakiejś gry w tle, albo kiedy w powiedzmy filmiku-gagu autor, wg znowu jakiegoś trolla, użył w filmiku małego wycineczku z jego pioseneczki, i ban, zero dyskusji, tzn dyskusja była, ale trwała np. miesiąc. Do takich rzeczy oczywiście cały czas dochodzi i nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek był z tego powodu jakoś specjalnie uszczęśliwiony. Poza tym oczywistą jest rzeczą, iż internet przestanie być wolnym medium i nauczciwsi awet użytkownicy dostaną po pupie, pod pretekstem walki z piractwem, czyli dla bezpieczeństwa, rząd może zawsze zacieśnić pętlę swobód obywatelskich i tak jest ze wszystkim. Poza tym(3) nawet jakby cokolwiek udało się zrobić z piractwem, nie mówie o usunięciu, bo nie bądzie tak głupi i naiwni, to pojawi się dużo stron, które będą naciągały ludzi na swoją piracką ofertę, za opłatą, albo przypadki wstawiania wirsów będą o wiele czestsze, kiedy zabraknie takiej społeczności piratów, jak np. na pirate bayu, gdzie użytwkownicy pomagają sobie w dojściu jak tu uruchmić te gierę, albo mówią, że o, te panie, tu masz pan wirusa, tego nie ściągaj. Zabraknie tego, wszyscy sracą. Jedynym wyjściem jest wzbogacenie się społeczeństwa, gdyż gdyby gry kosztowały nas np. 30 PLN, jak w takich Niemcach, czy brytach, a nie 250 PLN jak u nas, to byśmy nie piracili, tak samo jest z filmami/książkami/muzyką, i tak dalej. Czemu najwięcej się piraci w Chinach? Bo jest tam najwięcej ludzi. A czemu najwięcej się piraci w Rosji, bo jest tam nadal dużo ludzi, ale też jest to biedny kraj, żyjący jako-tak z gazu i ropy. Bogaty naród, to nie piracący naród, a jak ludzie nie mają piniendzy, a chcą od czasu do czasu sobie zagrać w MGR np. to będą piracić, nawet jak powiecie im: "a ty, aty, brzydko, brzydko, fuj fuj" serio, to nic nie da, domagajcie się obniżenia akcyzy, zmiejszenia ceny podatku benzynowego z 5 zł do 1zł, vatu do 15%, zniesienia podatku dochodowego, zusowego, wiecie, że jak kolo zarabia 1600 PLN brutto, dostaje na rękę 1200, a pracodawca płaci 2000 PLN? Domagajcie się zmiany tej chorej sytuiacji, która tworzy patologie, a nie kurna likwidacji ustawą samej patologii, jak jakiś Szumi, który się domaga zniesienia ustawą ubóstwa i nie rozumie, dlaczego tak się z niego śmieją, z wami jest tak samo, domagacie się zniesienia skutku, a nie przyczyny i taki wuj panowie, nie uda się to.
 
^^^czytałem kiedyś, że Francuzi dyskutowali o obciążeniu każdego użytkownika netu daniną, a w zamian dać prawo do ściągania, czego dusza zapragnie. Chyba do tego nie doszło, bo to by poskutkowało tylko tym, że francuski Janusz pomyślałby: "skoro zapłaciłem, to mogę". Potem zacząłby ściągać tyle, że właśnie zyski z tych danin nie zaspokoiłyby producentów, i trzeba by było znowu podnieść tę daninę. I tak w kółko.
PROPERTARIANIZM- to jest to, czego potrzebujemy. Akcent całkowity na prywatną własność. Ja bym w sumie nie chciał widzieć, jak ludzie ssają za darmo np. książkę, którą pisałem pół roku. Ale żeby nie było niespójności, o której pisał kolega MProrokop, NALEŻY ZNISZCZYĆ SOCJALIZM I SKOŃCZYĆ PRANIE MÓZGÓW POJĘCIEM SPRAWIEDLIWOŚCI SPOŁECZNEJ. Bo jeżeli darmowe zasiłki, to dlaczego nie leczenie? Jak leczenie, to czemu nie edukacja? Pętla ekonomii się zaciska, a nie ma możliwości zatrzymania się, bo logika jest nieubłagana. Może kiedyś dojdziemy do całkowicie darmowej żywności w darmowych sklepach, do darmowych warunków na studiach (co za dyskryminacja słabszych studentów to płacenie za warunki!). Jak się powiedziało A, to trzeba i B, i C...

Ale socjalistom tego nie powiesz, bo oni i tak dowalą swoje: " a co ci biedni ludzie będą jeść, z czego zapłacą za prywatne szkoły?! Mamy zablokować możliwość edukacji i leczenie osobom biednym?!"

Co można rzec o państwie, które już w drugim artykule konstytucji sadzi takie kwiatki, jak sprawiedliwość społeczna? I to bez wyjaśnienia, czym to jest.
 
Top Bottom