A ja kilka dni temu skończyłem dwójkę. Tą prehistoryczną. I grało mi się całkiem przyjemnie, występowało nawet zjawisko jeszcze jednego etapu. Pomimo sterowania, tekstur gorszych niż w ostatnim Batmanie i faktu, że cały model Lary jest zapewne mniej skomplikowany od dłoni Geralta. Po takim powrocie widać, jak bardzo zmieniła się filozofia tworzenia gier, szczególnie tych głównego nurtu. Obecnie trzeba sięgnąć po indyki, by poczuć odrobinę tego staroszkolnego grania.
W sumie szło łatwiej niż się spodziewałem, coś tam w pamięci musiało zostać. A że we wspomnieniach siedziały kilkugodzinne próby przedarcia się przez niektóre miejsca, to podchodziłem do rozgrywki z pewną obawą.