Cześć wszystkim. Generalnie nie zwykłem udzielać się na forach internetowych, ale kwestia, którą mam zamiar za chwilę poruszyć zraziła mnie tak, że musiałem gdzieś wyrzucić z siebie co leży mi na sercu. Jeśli już ktoś wcześniej o tym pisał to z góry przepraszam. Rozchodzi mi się o bardzo słabo ukazany i okrojony wątek miłości Ciri do swojej przyszywanej matki, Yennefer. W drugą stronę wszystko gra, od samego początku czarodziejka decyduje się na współpracę z Cesarstwem, w Kaer Morhen mało nie przewraca się po drodze biegnąc do ukochanej córeczki (jak ją zresztą nazywa), ale już zachowanie Ciri w wielu innych sytuacjach pozostawia wiele do życzenia i psuje wrażenie kontynuacji twórczości ASa, a przecież to był cel nadrzędny studia CDPR.
Gra cały czas ukazuje nam więź pomiędzy Geraltem i dzieckiem-niespodzianką (swoją drogą w genialny sposób), ale zapomina o trzeciej najważniejszej osobie do kompletu. W sadze podczas rozmów z Lożą Czarodziejek Ciri informuje, że chce być nazywana Cirillą z Vengerbergu, córką Yennefer. Dobrze wiemy, że kocha ją całym sercem i pod koniec rusza ratować jej życie do zamku Stygga. Natomiast co otrzymujemy w grze? W zakończeniu "cesarskim" jedynie mówi nam, że Yen nie maczała palców w jej decyzji i lepiej, żeby tym razem się w to nie mieszała, żegna się z samym Geraltem po czym odjeżdża. Odjeżdża, podczas gdy czarodziejka wraz Jaskrem i Zoltanem siedzi w karczmie tuż obok! Wyobraźcie sobie taką sytuacje w prawdziwym życiu, wczujcie się w rolę Yen i pomyślcie co musiała czuć kiedy Geralt wrócił do tawerny i poinformował ją, że ich dziecko odeszło. Gdyby to było gdzieś w środku gry to dałoby się przymknąć na to oko, zapomnieć, ale to jest ostatnia scena, zwieńczenie historii ciągnącej się już od lat '90. Książkowa Ciri na pewno chciałaby się rozstać w pełnym gronie rodzinnym.
Wydaje mi się, że znam powód dla takiego stanu rzeczy i ciężko mi mieć pretensje, bo uważam, że Redzi stworzyli najlepszą grę jaka kiedykolwiek wyszła na świat, ale w tym jednym przypadku wynikło to z lenistwa. Zimowy epilog w Bialym Sadzie został zaprojektowany tak, aby był uniwersalny dla sercowych wyborów gracza - jedyne czym się różni to z kim siedzimy przy stole w tawernie (albo w ogóle siedzimy sami), później już wszystko toczy się identycznie. Po cichu liczę na to, że w przyszłości jedna z łatek (nie mówię o Edycji Rozszerzonej, bo podobno chciano się jej wystrzec) rozbuduje całą sekwencję końcową o większy udział Yennefer tak jak podobno trwają prace nad dodatkowymi kwestiami dialogowymi z Triss Merigold. Wiele rzeczy chodzi mi jeszcze po głowie, ale zamiast wylewać wszystko w jednym poście, chciałbym najpierw usłyszeć Wasze zdanie o tym co napisalem do tej pory. Może uda nam się wywołać ciekawą dyskusję, ktora zostanie zauważona i da niektórym osobom do myślenia